„Córka jest jak magnes na nieudaczników. Sprowadza do domu kochasiów w potrzebie, bo podoba jej się zabawa w samarytankę”

załamana babcia fot. iStock, Deagreez
„Moja córka zawsze dużo czasu poświęca na zakup szminki czy lakieru do paznokci w odpowiednim odcieniu. Niestety, taką rozwagą nie wykazuje się przy wyborze facetów, bo co jeden, to lepszy egzemplarz”.
/ 02.01.2025 20:30
załamana babcia fot. iStock, Deagreez

Niedawno zakomunikowała, że ma nowego partnera, z którym pojawi się na tegorocznej Wigilii. Aż strach pomyśleć, na jakiego delikwenta tym razem trafiła.

W życiu miłosnym Agnieszki tyle się dzieje, że nawet ja, jej rodzona matka, nie nadążam za rozwojem wydarzeń. Dzieje się tu więcej niż w dobrym filmie akcji. Jeszcze nie tak dawno spotykała się z jakimś Jarkiem, który, jak się okazało, miał słabość do alkoholu i innych kobiet.

Potem był krótki epizod z niejakim Marcinem, a gdy o niego zapytałam w jednej z rozmów telefonicznych, córka roześmiała się i oznajmiła, że to już nieaktualne.

– Teraz naprawdę się zakochałam i wiem, że to ten jedyny – oznajmiła.

Słowa te odnosiły się do Wojtka, którego zamierzała przyprowadzić na tegoroczną wigilijną kolację. Rzecz jasna do owych wieści podchodziłam z dużym dystansem.

Agnieszka ma 31 lat i do tej pory nie była w żadnym poważnym związku. Tymczasem jej biologiczny zegar tyka – w tym tempie nie doczekam się wnuków, ale ona nic sobie z tego nie robi.

Sprawiał wrażenie miłego

Przygotowania do Wigilii zajęły mi kilka dni. Zorganizowanie kolacji dla dziesięciu osób jest jednak sporym wyzwaniem, a ja chciałam mu podołać najlepiej, jak tylko potrafię. Wysiłek się jednak opłacił, bo z końcowy efekt bardzo mnie satysfakcjonował.

Goście również byli zadowoleni i mile zaskoczeni. Najbardziej byłam ciekawa tego całego Wojtka, którego Agnieszka wychwalała pod niebiosa. Przyszli jako ostatni i wystarczył mi jeden rzut oka, aby stwierdzić, że córka ponownie trafiła niczym kulą w płot. Wojtek co prawda grzecznie się przedstawił i od progu zachowywał szalenie szarmancko, ale nie ze mną takie numery.

– Mamo, proszę, nie odwal niczego głupiego – ukradkiem rzuciła mi do ucha Agnieszka.

– No coś ty, nie zamierzam.

Szybko zauważyłam pewne rzeczy, na które zapewne nikt inny, włącznie z córką zadurzoną po uszy, nie zwrócił uwagi. Wojtek nie przepuścił jej w drzwiach i nie odsunął krzesła, gdy siadała do stołu.

Czekał, aż ona nałoży mu na talerz jedzenie i ani drgnął, kiedy chciała sięgnąć po znajdujący się nieco dalej półmisek. Za to ochoczo polewał wino do kieliszków i zanim pozostali biesiadnicy opróżnili zawartość, on już nalewał sobie kolejną porcję.

Rodzinie się raczej spodobał, bo rzucał żartami na lewo i prawo. Czuł się tak swobodnie, jakby był u siebie. Momentalnie zapaliła mi się czerwona lampka. Poprosiłam Agnieszkę o pomoc przy pokrojeniu ciast i zaparzeniu herbaty. Wreszcie mogłybyśmy porozmawiać bez świadków.

– Czym Wojtek się zajmuje? – rzuciłam niby od niechcenia.

– W tej chwili szuka pracy, ale przy okazji rozkręca własny biznes – odparła córka, wyjmując z lodówki sernik.

– O, to ciekawe – udałam entuzjazm. – Jakiś dochodowy biznes?

– Mówił, że tak, ale to chwilę potrwa. Pożyczyłam mu parę złotych na rozruch.

Przełknęłam ślinę, nie chcąc dać po sobie znać, że właśnie się zmartwiłam.

– Rozumiem, a co to za branża, jeśli to nie tajemnica?

– Ja nawet nie wiem – Agnieszka beztrosko wzruszyła ramionami. – Nie wtrącam się w męskie sprawy.

Pozostawiłam to bez komentarza

Przez resztę wieczoru robiłam dobrą minę do złej gry. W rzeczywistości mój nastrój pozostawiał wiele do życzenia. Kilka dni później, gdy Agnieszka wpadła do mnie po apaszkę, którą nieopatrznie zostawiła w Wigilię, poruszyłam kwestię jej aktualnego związku. Bez ogródek wyznałam, co sądzę o Wojtku, na co córka zareagowała wzburzeniem. Niczego innego jednak się nie spodziewałam.

– Czepiasz się każdego mojego faceta.

A któryś okazał się w porządku?

– Wojtek taki nie jest. Z góry się do niego uprzedziłaś.

– Czyżby? – nie mogłam uwierzyć, że Agnieszka była do tego stopnia ślepa. – Jak na mój gust, to on cię wykorzystuje. Będziesz przez niego płakać, zobaczysz.

– Jasne, możesz sobie pogadać.

Nie doszłyśmy do porozumienia. Córka się obraziła. Oświadczyła, że skoro nie akceptuję jej partnera, to nie ma mi nic do powiedzenia.

Miłosne porażki

Mam całkiem niezłą relację z moją siostrą. Pomimo że jest młodsza o 9 lat, dogadujemy się bez większych problemów. Czułam, że muszę z kimś porozmawiać o Agnieszce, bo dotychczas dusiłam to w sobie. Uznałam, że Magda mnie wysłucha i może doradzi sposób na wybicie swej siostrzenicy z głowy niedojrzałych, leniwych facetów. To, co od niej usłyszałam, było zaskakujące.

– Moja droga, przyczyny nie trzeba daleko szukać, bo jabłko od jabłoni daleko nie pada.

– O co ci chodzi? – byłam trochę zdezorientowana.

– Popatrz na siebie i swoje związki. Zawsze ciągnęło cię do gości, których, w twoim mniemaniu, trzeba było ratować.

– No sama nie wiem...

– Zastanów się nad tym na spokojnie – poradziła Magda. – Boże, jak cudownie, że ja się z tego chorego schematu wyrwałam.

– Jak to? – nie miałam pojęcia, o jakich ona schematach mówiła.

Poszłam na terapię.

– Nigdy się do tego nie przyznałaś.

– Bo wcześniej jakoś nie dopadły cię refleksje związane z Agnieszką. A terapia to żaden wstyd.

– Czy ja coś takiego zasugerowałam?

– Tylko byś spróbowała – zaśmiała się Magda.

Tak czy siak, to, co usłyszałam, zapadło mi w pamięć. Od tamtej pory nieustannie wracałam myślami do pogawędki z siostrą – i im dłużej nad tym wszystkim dumałam, tym bardziej byłam skłonna przyznać jej rację.

Jako nastolatka miałam dwóch chłopaków, ale były to tak niedorzeczne znajomości, że szkoda języka strzępić. Poza tym człowiek był wtedy młody i głupi. Mój pierwszy mąż, ojciec Agnieszki, prawdziwą twarz pokazał po ślubie, z którym nie zwlekaliśmy.

Kiedy go poznałam, miałam zaledwie 19 lat. Szybko zaszłam w ciążę, a czasy były takie, że kobieta samotnie wychowująca dziecko była nieakceptowanym zjawiskiem. Pod presją rodziny wzięliśmy ślub. On wolał uganiać się za spódniczkami i często zaglądał do kieliszka.

Gdy mnie uderzył, po raz pierwszy i ostatni, kazałam mu się wynosić. Tak oto zostałam rozwódką z maluchem na ręku. Agnieszka nie ma dziś z nim kontaktu, bo on ma ją w głębokim poważaniu. Miałam potem kilka przelotnych romansów – katastrofa za katastrofą.

Z obecnym mężem jestem 4 lata. Na pytanie, czy czuję się przy nim szczęśliwa, nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Chyba siebie po prostu oszukuję. Staszek jest nerwowy i łatwo wybucha. Ręki na mnie nie podniósł, ale wyzwiska mu się zdarzały.

Wnioski, jakie wyciągnęłam z tych rozmyślań, zdecydowanie nie należały do przyjemnych. Może i ja powinnam udać się na terapię? Bałam się, że jestem za stara, aby cokolwiek zmienić w moim życiu. Wychodziłam z założenia, że faceci tacy są i tyle.

Zresztą, moi rodzice nie tworzą zgranej pary, chociaż są razem kilka dekad. Tymczasem Magda ma męża, który ją szanuje i się o nią troszczy – czyli jest to możliwe. Agnieszka nie miała odpowiednich wzorców, więc poszła w moje ślady – najwyższa pora coś z tym zrobić.

Iza, 51 lat

Czytaj także:
„Sąsiadka na świątecznym stole stawiała flaszki zamiast pierogów z kapustą. Musiałam działać, bo szkoda jej dziecka”
„Teściowa zaglądała mi do garów, więc dałam jej nauczkę. Ciekawe, co powie na gulasz prosto z psiej miski”
„Kpiłam z męża, że ciągle przesiaduje w piwnicy. Gdy przyłapałam go na tym, co tam wyprawia, aż oniemiałam z wrażenia”

Redakcja poleca

REKLAMA