Odkąd pamiętam, mówili na mnie „mądrala”. Świadectwa z czerwonym paskiem, nagrody, wyróżnienia w konkursach i olimpiadach – to był mój chleb powszedni. Liceum, matura, studia… Wszystko szło zgodnie z planem do czasu, kiedy poznałam Michała. On zburzył moje plany na życie, wprowadził chaos w porządek i poprzestawiał priorytety.
Był tak inny, tak różny, tak odmienny ode mnie, że nie mogłam się nie zakochać. Wpadłam po uszy. Studiował już na trzecim kierunku, chociaż byliśmy w tym samym wieku. Nie przejmował się nauką, oblewał egzamin za egzaminem, przekładał terminy, odkładał, kręcił, motał, a w końcu machał ręką i zaczynał od nowa.
Nie było ani jednej sprawy, którą by doprowadził do końca. Szybko się nudził i zaczynał szukać nowych wrażeń. Ja zresztą też byłam takim „wrażeniem” – dosyć ciekawym, bo stanowiącym wyzwanie: najlepsza studentka na roku, panienka z dobrego domu, z zasadami. I w dodatku dziewica.
To ostatnie szczególnie go śmieszyło.
– Jak ty się uchowałaś? – pytał. – Brzydka nie jesteś, wkoło pełno napalonych samców, a ty jak z dziewiętnastego wieku. Komedia.
Był moim pierwszym chłopakiem, ale kochaliśmy się dopiero po ślubie. Tak, pobraliśmy się, chociaż moi rodzice odradzali mi ten krok, a i koleżanki mówiły, że chyba zwariowałam. Tak czy inaczej, miałam swoje zasady. Kochałam go bardzo, ale to nie miało nic wspólnego z pójściem do łóżka. Od razu mu to powiedziałam i uprzedziłam, że zdania na pewno nie zmienię.
– Wzięłaś mnie na cnotę – mówił mi później wielokrotnie. – Nie żałuję, tylko po co było robić takie larum? Kochanie, niepotrzebnie komplikujesz sobie życie.
Wzięłam go krótko za twarz… Nie pozwoliłam mu zawalić studiów. Zmusiłam do zrobienia absolutorium, potem do napisania pracy magisterskiej, potem do poszukania dobrej, ciekawej, nieźle płatnej pracy.
Nauczyłam go punktualnego wstawania, a oduczyłam bałaganiarstwa i lenistwa. Wychowałam swego męża. Nadrobił wszystkie dawne braki i niedociągnięcia. Po pięciu latach był zupełnie innym człowiekiem.
Jak mi się to udało? Dzięki konsekwencji i uporowi. Pokazałam mu świat, który polubił: świat dobrobytu, wyjazdów zagranicznych, samochodów znanych marek – i pieniędzy. Dążyłam również do tego, żeby patrzył na mnie z podziwem. Robiłam karierę, pojawiałam się w telewizji i kolorowych gazetach, moja firma stawała się coraz sławniejsza i przynosiła znaczące dochody. Musiał mnie szanować i cenić. Byłam kimś, a przy mnie i on stawał się kimś… Przez pewien czas bardzo mu to odpowiadało.
Nie mogłam w to uwierzyć
Przeżyłam prawdziwy wstrząs, kiedy któregoś dnia powiedział, że odchodzi.
– Chcę rozwodu – usłyszałam. – Winę mogę wziąć na siebie, zresztą to będzie zgodne z prawdą, bo faktycznie jestem winny. Zdradzam cię. Od dawna mam kogoś. Nie widzę sensu tego dalej ciągnąć.
Świat mi się nie zawalił, nie zaczęłam rozpaczać, nie wpadłam w depresję, bo po prostu nie uwierzyłam w te głupoty.
Istotnie, ostatnio nie układało się nam idealnie, ale tylko dlatego, że oboje byliśmy bardzo zmęczeni rozkręcaniem nowego projektu i po powrocie do domu padaliśmy na twarz bez ochoty na jakiekolwiek figle.
Pomyślałam, że Michał w ten sposób przypomina mi o moich małżeńskich obowiązkach. Często powtarzał, że jeśli babka mówi wciąż: „Nie, boli mnie głowa, nie mam ochoty” – to musi się liczyć z tym, że sama wpycha swojego faceta do obcego łóżka. Zawsze chciało mi się wtedy śmiać.
– Michałku – mówiłam mu na to. – A gdzie ty byś znalazł lepsze łóżko? Z lepszą, delikatniejszą i elegantszą pościelą, lepiej wyprofilowanym materacem i bardziej pachnącą, gładką, czyściutką i wypielęgnowaną kobietą? Szukaj, jeśli chcesz…
Nie mogłam uwierzyć, że znalazł. Dlatego, kiedy zażądał rozwodu, zapytałam:
– Straszysz mnie? Przestań się wygłupiać, skończymy, co zaczęliśmy i lecimy na urlop, gdzie będziesz chciał. Na cały tydzień.
Myślałam, że zamknęłam temat, ale wtedy on mocno mną potrząsnął i prawie krzyknął:
– Nie dociera do ciebie, że mówię poważnie? Odchodzę i już.
Jednak ja wciąż nie wierzyłam.
– Gdzie odchodzisz? – prychnęłam. – Gdzie ty możesz odejść? I po co?
– Żeby żyć, jak chcę i lubię – usłyszałam. – Nie rozumiesz? To posłuchaj.
Odsunął krzesło i posadził mnie przy naszym kosztownym i oryginalnym stole, sam usiadł po jego drugiej stronie i zaczął:
– Pytasz, gdzie się podzieję? Gdzie mi będzie lepiej niż tu? To ci powiem… Przenoszę się do kawalerki w bloku z lat siedemdziesiątych. Z moją dziewczyną będziemy mieszkali na dwudziestu metrach, czyli
w lokalu mniejszym od twojej łazienki. Tam są nierówne ściany pomalowane olejną farbą i lastryko na podłodze. Wanna jest mała, ale oboje się w niej mieścimy i kiedy trzeba, jest nam cudownie… Ona kiepsko gotuje, ale się stara. Ostatnio zrobiła mielone. Ty się nimi brzydzisz, a ja je uwielbiam.
– I co, dla tych mielonych tam idziesz? – zapytałam kpiąco, chociaż serce już zaczynało mi bić jak szalone...
Nie wie co dla niego dobre
– Dla niej idę – odparł. – I dla siebie. Ona niczego ode mnie nie chce. Nie każe mi być mądrzejszym, ładniejszym, ani włazić pod prysznic kilka razy dziennie. Nie mówi, że musi mnie motywować, bo inaczej zginę. Nie wypomina, że tylko dzięki niej mam, co mam. Nie karci mnie jak synka, bo nie obciąłem paznokci u nóg i dlatego zaciągnąłem jej jedwabną pościel. Zresztą, ja nienawidzę śliskiej pościeli. Ona ma zwyczajną, tanią, z dyskontu. Wspaniale się pod nią śpi.
– Czyli jest zwyczajną dziewuchą, pewnie bez wykształcenia i pomysłu na siebie – nie powinnam tego mówić, ale już ogarnęła mnie furia. – Taki tłumok ci odpowiada?!
– Nie jest tłumokiem, chociaż ma tylko maturę. Ale ja lubię z nią rozmawiać.
– Niby o czym? – warknęłam.
– O wszystkim. Nie mówi, że się nie znam, albo że jestem idiotą… Umie słuchać. Powtarza, że ma szczęście, bo mnie spotkała. Kocha mnie, wiem o tym.
– Kocha twoją kasę, kretynie. Kiedy się dowie, że nic nie masz, bo podpisałeś intercyzę, zobaczysz, gdzie jest ta jej miłość.
– Ona o tym wie. Nie zależy jej na kasie, tylko na mnie. A mnie zależy na niej. Po raz pierwszy od lat czuję się wspaniale. Zdjąłem krawat, wskoczyłem w spodnie od dresu. Oddycham pełną piersią. Jest mi wygodnie, mogę trzymać nogi na stole, siorbać przy jedzeniu, a nawet, o zgrozo, mogę zepsuć powietrze i nikt się nie otrząsa ze wstrętem. Miałbym to wszystko zostawić i wrócić do ciebie? Nigdy w życiu!
– Taki byłeś nieszczęśliwy?
– Byłem. Dopiero teraz to rozumiem. Kazałaś mi się zmieniać, strofowałaś mnie…
– Dla twojego dobra. – oburzyłam się.
– Dla swojego dobra i dla zaspokojenia własnej ambicji. Potrzebny ci był taki mąż, więc go sobie ukształtowałaś jak żywopłot w ogrodzie. Przycinałaś mnie nożyczkami do manikiuru... Myślisz, że mniej bolało?
Wstał, otworzył barek i nalał sobie wódki.
– Nie krzyczysz, że za wcześnie, że nie wypada i kto to słyszał? – zaśmiał się.
– Po co pijesz? – spytałam tylko.
– Mam ochotę i robię, co chcę. – warknął. – To mi sprawia przyjemność, więc nie będę ci się z niczego tłumaczył.
Co czułam słuchając tych idiotyzmów? Złość i oburzenie. Lęk, co powiem rodzinie i znajomym. Wstyd, że dałam się tak oszukać. Wściekłość na tamtą pannę. Zdumienie, że Michał się okazał takim kretynem…
Spakował manatki i wyprowadził się. Zabrał tylko parę najgorszych ciuchów, kilka książek i przybory toaletowe. Poszedł do tej idiotki, która się na niego gapi cielęcym wzrokiem i potakuje wszystkiemu, co on powie. Ma sposób na Michała; niby głupia, ale jednak spryciula. Każdy facet woli babkę sterowalną jak pilot do telewizora, głupią, ale posłuszną i bez własnego zdania.
Michał okazał się taki sam. Nie będę go żałowała… Są inni faceci na świecie. Znajdę takiego, który doceni, co mu daję. Jednak nauczona doświadczeniem będę ostrożniejsza. Zapamiętam, że mężczyźni wolą idiotki. To się może przydać.
Więcej listów do redakcji:„Powiedziałem żonie: »Sorry skarbie, ale nasz czas minął« i odszedłem do młodej kochanki. Chciałem poczuć, że żyjꔄWybaczyłam mężowi seks ze stażystką, bo każda zdrada ma swoją przyczynę. Ja też byłam winna, że poszedł do innej”„Nie odeszła do kochanka, ale dlatego, że coś się skończyło... To bardziej boli niż zdrada”