„Zaprosiliśmy rodzinę na darmowe wakacje nad morzem, a oni ciągle grymasili. Pogoniłam ich, gdy nazwali mój dom oborą”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt
„Marta zaczęła być nie tylko opryskliwa wobec dzieci, ale również wobec mnie. Emil zaś narzekał na każdą drobnostkę – a to, że jedzenie jest za zimne, a to, że kawa za gorzka. Wszystko zdawało się być powodem do niezadowolenia”.
/ 21.08.2024 17:30
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt

Nasze życie jest pełne wyzwań, ale mamy swoje małe radości. Kiedy Piotr i ja postanowiliśmy zaprosić naszych krewnych na darmowe wakacje w naszym domu nad morzem, myśleliśmy, że będzie to okazja do zacieśnienia rodzinnych więzi.

Liczyłam, że będzie miło

Pierwsze dni były naprawdę cudowne. Widok uśmiechniętych twarzy Marty i Emila cieszył nas niezmiernie.

– Piotrze, myślę, że to był dobry pomysł, aby zaprosić K. Wydają się być naprawdę szczęśliwi – powiedziałam do męża pewnego wieczoru.

– Też tak myślę, Aneta. To świetna okazja, aby spędzić razem czas – odpowiedział Piotr, uśmiechając się.

Jednak z każdym dniem zaczęłam dostrzegać, że coś jest nie tak. Marta i Emil zaczęli mieć coraz więcej wymagań. Pierwsza drobnostka, która zwróciła moją uwagę, to było niezadowolenie Emila z temperatury wody pod prysznicem.

– Aneta, ta woda jest ledwo ciepła. Czy możecie coś z tym zrobić? – narzekał Emil.

– Oczywiście, spróbuję to załatwić – odpowiedziałam, choć wewnętrznie czułam narastające napięcie.

Goście byli wymagający

Pierwsze dni wspólnych wakacji nad morzem były naprawdę obiecujące. Śmialiśmy się, spacerowaliśmy po plaży, a wieczorami grillowaliśmy na tarasie, patrząc na zachodzące słońce. Jednak radość szybko zaczęła ustępować miejsca coraz większemu napięciu.
Jednego wieczoru, kiedy dzieci były już w łóżkach, usiedliśmy z Piotrem na tarasie.

– Piotrze, zauważyłeś, jak Marta dziś mówiła do dzieci? Była taka opryskliwa – zaczęłam rozmowę, nie kryjąc swojego zaniepokojenia.

– Tak, widziałem. Emil też narzekał, że woda w prysznicu nie jest wystarczająco ciepła. To już przesada – odpowiedział Piotr, wzdychając ciężko.

– Zastanawiam się, jak długo jeszcze wytrzymamy z takimi wymagającymi gośćmi – westchnęłam, patrząc na spokojne morze. – Może powinniśmy z nimi porozmawiać, dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi.

Piotr przytaknął, ale widać było, że i jego dręczyły wątpliwości. Z każdą chwilą czułam, jak rośnie we mnie niepokój. Marta zaczęła być nie tylko opryskliwa wobec dzieci, ale również wobec mnie. Emil zaś narzekał na każdą drobnostkę – a to, że jedzenie jest za zimne, a to, że kawa za gorzka. Wszystko zdawało się być powodem do niezadowolenia.

Wieczorem, leżąc w łóżku, rozmyślałam o naszym zaproszeniu. Czy to był błąd? Czy te wakacje miały zamienić się w koszmar? Czy byliśmy na tyle naiwni?

Przeszkadzały im skromne warunki

Następnego ranka postanowiłam porozmawiać z Martą. Nie mogłam dłużej znieść tego napięcia i musiałam dowiedzieć się, co się dzieje. Wyszłam na taras, gdzie Marta piła poranną kawę, patrząc na morze.

– Marta, czy mogłabym z tobą porozmawiać? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.

– Oczywiście, Aneta. Co się stało? – odpowiedziała, choć jej ton był nieco obronny.

Wydajecie się być niezadowoleni. Czy coś się stało? – zapytałam, siadając obok niej.

Marta westchnęła głęboko, odwracając wzrok od morza.

– Nie, wszystko jest w porządku. Ale muszę przyznać, że nie spodziewaliśmy się, że tu będzie tak... skromnie – odpowiedziała, nie patrząc mi w oczy.

– Skromnie? – poczułam, jak rośnie we mnie złość. – Przepraszam, jeśli nasze warunki nie spełniają waszych oczekiwań, ale staraliśmy się, żebyście mieli wygodne i miłe wakacje.

Było mi przykro

Marta spojrzała na mnie z wyższością.

– Wiem, że się staracie, Aneta, ale to jest po prostu trochę inne niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni – powiedziała, z nutką wyższości w głosie.

Moje emocje rosły. Czułam się niedoceniona i zaniepokojona. Czy naprawdę to był problem? Że nie zapewniliśmy im luksusów, do jakich byli przyzwyczajeni?

– Marta, staraliśmy się jak mogliśmy, żebyście czuli się tu dobrze. Ale jeśli coś jest nie tak, powinniście nam powiedzieć od razu, a nie narzekać za naszymi plecami – starałam się być spokojna, choć w środku czułam się jak wulkan.

Moja cierpliwość się kończyła

Wieczorem, po kolejnej serii narzekań i niezadowolenia ze strony Marty i Emila, postanowiliśmy wybrać się na spacer po plaży, aby oczyścić głowy i przemyśleć sytuację.

– Piotrze, już dłużej tego nie wytrzymam. Marta i Emil są coraz bardziej nieznośni. Musimy coś zrobić – powiedziałam, wpatrując się w spokojne fale.

– Wiem, kochanie. Może porozmawiamy z nimi jeszcze raz jutro. Może potrzebują czegoś, czego nie rozumiemy – odpowiedział Piotr, próbując mnie uspokoić.

Kiedy wróciliśmy do domu, wszyscy już spali. Jednak nie mogąc zasnąć, postanowiliśmy napić się herbaty w kuchni. Wtem usłyszeli szeptane głosy dochodzące z pokoju gościnnego, gdzie spali nasi goście.

Podsłuchaliśmy rozmowę

– Nie mogę uwierzyć, że musimy jeszcze tydzień spędzić. W tej… oborze!  – szeptała Marta.

– Zgadzam się, ja też uważam, że lepiej byłoby nam pod namiotem, ale nie możemy im tego powiedzieć wprost – zaśmiał się Emil.

Czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Postanowiłam działać natychmiast. Wyszłam z kuchni, pociągnęłam Piotra za sobą i otworzyłam drzwi do pokoju gościnnego.

– Słyszałam wszystko! Jak śmiecie z nas kpić i obmawiać za plecami?! – wybuchłam, stając w drzwiach.

Byliśmy oburzeni

Marta i Emil zamarli. Widać było, że są zaskoczeni i zakłopotani.

– Aneta, my... – zaczęła Marta, ale przerwałam jej natychmiast.

– Nie chcę słuchać żadnych wymówek. Jesteśmy gościnni, a wy w ogóle tego nie szanujecie. Wyśmiewacie nas.

Emil próbował ratować sytuację.

– Aneta, przepraszamy. Nie mieliśmy złych intencji. Po prostu myśleliśmy, że...

– Myśleliście? Naprawdę? – byłam wściekła. – Myśleliście, że możecie nas tak traktować? Jestem rozczarowana i zawiedziona.

Piotr, choć zazwyczaj spokojny, także nie krył oburzenia.

– Nie sądziłem, że możemy się doczekać takiego braku szacunku ze strony rodziny. Jutro rano musicie się spakować i wyjechać – dodał stanowczo.

Straciliśmy zaufanie do nich

Milczeli, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Atmosfera była napięta i pełna emocji. Marta próbowała ratować sytuację.

– Może nie zrozumieliśmy się na początku, może nasze oczekiwania były zbyt wysokie. Ale nie mieliśmy złych intencji – zaczęła Marta, starając się bronić.

Wzięłam głęboki oddech, próbując powstrzymać rosnące we mnie emocje.

– Przeprosiny to jedno, ale wasze zachowanie i brak szacunku to coś, co trudno nam zrozumieć. Byliście opryskliwi wobec naszych dzieci, narzekaliście na każdą drobnostkę. Jak mamy wam teraz ufać? – zapytał mąż.

Marta i Emil wymienili spojrzenia, widać było, że czują się nieswojo.

– Skoro tak stawiacie sprawą, to wyjeżdżamy – powiedziała Marta.

– Tak będzie najlepiej. Raczej więcej was nie zaprosimy – powiedziałam, nie kryjąc rozczarowania.

Emil i Marta zgodzili spakowali się szybko i opuścili dom nad morzem, zostawiając za sobą gorzki posmak i nieodwracalne szkody w rodzinnych relacjach. A miało być miło.

Aneta, 42 lata

Czytaj także: „Mam 3 dzieci z różnymi kobietami, ale nie narzekam na los. Wolę płacić alimenty, niż zmieniać cuchnące pieluchy”
„Oskarżyłam siostrę, że ukradła 2000 zł z budżetu na rodzinne wakacje. Lepkie ręce miał jednak ktoś inny”
„Mama przepisała mi w spadku naszyjnik z niespodzianką. Przez chwilę wierzyłam, że będę bogata”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA