Przez długi czas w moim życiu nie byłam pewna ani swoich umiejętności, ani seksapilu. Szarmancki fotograf pokazał mi jednak, że najpiękniejsza jestem w naturalnym obliczu. W końcu tak zostałam stworzona i szkoda zakrywać to, co piękne...
Nie realizowałam pasji, zmywając naczynia
Tworzenie sztuki towarzyszyło mi przez całą młodość. Kochałam wycinanki, rysowanie szlaczków, budowanie budek dla ptaków, a przez całe gimnazjum i liceum uczestniczyłam w zajęciach artystycznych w miejskim ośrodku kultury, specjalizując się w fotografii. W ostatnich latach wkręciłam się też w haft koralikowy, co stale krytykował mój mąż.
– Będziesz układać koraliki jak dziecko? Szkoda mojej wypłaty – Rafał zawsze oszczędzał na wszystkim, tylko nie na sobie.
– A gdzie moje wynagrodzenie za gotowanie i sprzątanie? I zajmowanie się dziećmi? – odsyknęłam.
– Zajmowanie się domem to nie praca – rzucił.
To był cios prosto w serce. Co za cham i prostak! Nawet nie stwarzał pozorów troskliwego męża.
– To może przestanę to robić? Wtedy za te same rzeczy będziesz musiał zapłacić jakiejś miłej emerytce.
Rafał spojrzał na mnie spod byka i rzucił na stół banknot. Ten gałgan wiedział, jaka jest prawda, a mimo tego nigdy nie przyznałby mi racji. Zaczęłam zastanawiać się, jak to możliwe, że wyszłam właśnie za niego. Żałowałam tego, że w młodości byłam tak pokorna i miła. Choć miałam swego rodzaju talent, nie zależało mi na tym, by wybić się z moją twórczością. Poznałam go jako szara myszka i przez lata pozwalałam, by zamiatał mnie pod dywan i wyganiał do dziury.
Postanowiłam znaleźć ujście dla swoich emocji, szukając odpowiedzi na strychu. Rysunki, gipsowe rzeźby, klisze... Wszystko to przykrywał kurz. Kiedy znalazłam stary aparat, postanowiłam zrobić kilka fotek. Co za śmieszne zrządzenie losu: akurat wtedy na Facebooku trafiłam na konkurs. Osoba, której zdjęcie wygra, mogła zapisać się na kurs, który organizator opłaci z góry.
Moje zdjęcie najwidoczniej trafiło w dziesiątkę, wpisując się w popularną stylistykę vintage. Wygrałam i zajęłam honorowe miejsce wśród innych uczestników, którzy musieli samodzielnie opłacić swój kurs. Rafał w życiu nie dałby mi na niego pieniędzy!
– Gabrysiu, będziesz cykać foty tym cudem? – zachwycał się kolega z kursu.
Nie sądziłam, że ten grat może być wart obecnie kilka tysięcy. Ceny na aukcjach zwaliły mnie jednak z nóg. Stary sprzęt był znów na topie, podobnie jak fotografia stylizowana na starą. Ja nie musiałam jej stylizować: miałam odpowiednie narzędzie.
– Niech cyka! Takie sprzęty potrafią uchwycić doskonale prawdziwą naturę człowieka – wtórował mu instruktor.
Mąż śmiał się z moich sukcesów
Dwie godziny zajęć na kursie zleciały jak pięć minut. Byłam w swoim żywiole. Czułam się szczęśliwa.
– Masz prawdziwy talent! Może omówimy twoje zdjęcia przy kawie? – powiedział pod koniec zajęć nauczyciel, fotograf o włoskiej urodzie.
Zgodziłam się bez wahania. Przez tyle lat czułam, że mam predyspozycje do sztuki, ale bałam się spytać o profesjonalną opinię. Tworzyłam „do szuflady”, a moje prace oglądały tylko pająki na strychu.
Przez całe spotkanie czułam się adorowana. Nagle zaczęłam używać terminów, które w mojej opinii zarezerwowane były tylko dla profesjonalistów. Przez następną godzinę omawiałam z nim moją artystyczną wizję. Miałam wiedzę i umiejętności. Brakowało mi tylko pewności siebie, którą wzbudził we mnie ten facet.
– Wróżę ci wielki sukces. Jesteś ambitną, silną, piękną kobietą. Gabriela to w końcu imię anioła – słowa przystojnego Kamila wpędzały mnie w swego rodzaju trans.
Nigdy w życiu nie usłyszałam tylu komplementów na raz. Wróciłam do domu w świetnym humorze. Rozpromieniona pokazałam Rafałowi moje dzieła.
– Widzisz? Mój nauczyciel twierdzi, że mam świetny zmysł i gust – chwaliłam się swoim sukcesem. Byłam tak szczęśliwa!
– Ty? Świetny gust? – śmiał się kpiąco mąż.
– Może niekoniecznie do facetów. Sądząc po tobie... – odważyłam się mu odpyskować. Jak śmiał psuć mi dobry humor?
– Ha! No tak, ty przecież jesteś modelką. Możesz przebierać w facetach – wymądrzał się dalej Rafał.
„Żebyś się nie zdziwił, ćmoku” – przeklinałam go w myślach. „Nie wiesz nawet, że mężczyźni mogą lecieć na mnie tylko dlatego, że stałam się pewna siebie” – pomyślałam urażona.
W gruncie rzeczy byłam pewna, że co najmniej jeden z nich faktycznie na mnie leci. Choć przez lata przestałam czuć się kobietą, jednak nie zawodził mnie mój kobiecy instynkt.
Kochanek pokazał, do czego jestem stworzona
Następne zajęcia upływały w świetnej atmosferze. Docenił mnie nie tylko przystojny Kamil, ale również inni uczestnicy kursu. Choć byłam trochę faworyzowana, nie czułam w nich zazdrości. Potrafili najprościej w świecie docenić sztukę, a ja odwdzięczałam im się, komplementując również ich zdjęcia.
– Gabrysiu, zapraszam cię do mojego studia – rzucił przez próg przystojny Włoch. Cholera, wcale nie był Włochem, ale właśnie tak sobie go wyobraziłam. Włoski kochanek.
Jak zaczarowana ruszyłam naprzód. Na początku zwiedzałam jego studio – zwykła, koleżeńska wizyta, może trochę „po fachu”. Potem jednak stało się. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w jego sypialni. Kamil nie rzucił się jednak na mnie jak na kawał mięsa. Po prostu podziwiał moją sylwetkę. Byłam świadoma tego, że po dwóch ciążach moje ciało pokrywają liczne rozstępy. Kamil uznał je jednak za piękne oznaki prawdziwego życia.
– Pokażę ci, jak pozować do aktów. Potem sama przybierzesz pozę i zrobisz sobie zdjęcia – rzucił.
– No... Dobrze. Ale zdjęcia zachowam dla siebie – przyznałam nieśmiało.
Drżałam, choć nie było mi zimno. Nigdy wcześniej nie sądziłam, że mogę fotografować własny akt.
– Nie ma problemu. Szanuję cię, mój aniele.
Przez następną godzinę instruował mnie, jak układać ciało. Na początku byłam dość sztywna. Myślałam tylko o tym, jak zapozować, a moje ręce i nogi drętwiały. Nie było mi ani trochę wygodnie. Na moment złapał mnie nawet bolesny skurcz uda.
– Gabrysiu, to ma być pozowanie bez pozowania. Wstań, pomyśl o przyjemności i rzuć się na łóżko. Przybierz pozycję naturalnie i o niczym nie myśl. Oddaj się instynktom.
Włączyłam samowyzwalacz i faktycznie oddałam się instynktom – fantazjom o Kamilu. Zdjęcia zrobiły się praktycznie same. Pierwszy raz od wielu lat przyznałam, że jestem piękna. Chwilę potem swoimi pocałunkami potwierdził to sam „włoski kochanek”. Nikt nigdy nie dał mi tyle rozkoszy. Czułam się atrakcyjna, piękna, jak jedyna kobieta na świecie.
Nasze intymne zdjęcia trzymam pod kluczem
Kurs dobiegał końca, a ja mogłam pochwalić się już solidnym portfolio. Wszyscy uczestnicy przygotowali je dla siebie na ostatnich zajęciach. Każdy z nas pozwolił sobie na wgląd do własnej duszy w artystycznym ujęciu.
– Moi drodzy, świat należy do was. Pamiętajcie, by zawsze się tym cieszyć, a może przerodzi się w pracę. Bądźcie artystami, a nie tylko rzemieślnikami – przemówił nauczyciel.
Zaczęłam marzyć. Tak, chciałam być fotografką. Poumawiałam już nawet starych znajomych na sesje w terenie – płatne, na początek, „co łaska”. Zdziwili się, jak przebojowa się stałam i jak z wieloma pomysłami wyskakiwałam. Nie poznawali swojej starej, dobrej Gabi.
Po ostatnich zajęciach ponownie znalazłam się w domu Kamila. Leżeliśmy w łóżku w ciszy, słuchając tylko bicia swoich serc. Czas rozstania nieustannie się zbliżał. Z transu wybudzało mnie jedynie cykanie zegara.
– Aniele, musisz wracać do nieba. Ja mam jeszcze trochę do zrobienia na ziemi – kokietował mnie, ale w nieco smutny sposób.
Nie patrzył mi w oczy. Jego wzrok skupił się na suficie.
– Wiem, Kamil. Na nic nie liczyłam. Jesteśmy artystami – uśmiechnęłam się. On przytulił mnie mocno.
– To co, może jakaś artystka zrobi nam zdjęcia? Wspólne.
– Bez ubrań? – speszyłam się.
– Jedynie pościel.
Zgodziłam się. Oddawaliśmy się namiętnościom i fotografii przez całą noc. Odbitki zdjęć zamknęłam w szufladzie, do której klucz trzymam na strychu. Rafał i tak przecież tam nie zagląda. Nie obchodzi mnie już on i całe to fikcyjne małżeństwo – póki co, zostanę z nim tylko dla dobra dzieci. Wszystko, czego mi trzeba, mam na wyciągnięcie... wyobraźni. Wyobraźni, która otworzyła mi drzwi do nowej kariery!
Gabriela, 38 lat
Czytaj także:
„W kościelnym chórze oddawałam się nie tylko pasji. Po próbach ćwiczyłam psalm na 2 głosy z kolegą na jego kanapie”
„Po 30 latach żona nagle przestała gotować, choć to jej obowiązek. Chodziłem głodny, a ona odpoczywała”
„Skoro mąż mnie zdradzał, to zemsta była usprawiedliwiona. Już żadnej małolacie nie przyszpanuje drogimi prezentami”