– Ty jesteś tym potworem? – zapytał osiłek, przysuwając się do mnie niebezpiecznie blisko.
– Nie wiem, o czym mówisz – ledwie zdobyłem się na odwagę, żeby mu odpowiedzieć. Nie byłem w stanie zapanować nad strachem. Drżałem jak osika, wbijając się w najciemniejszy kąt celi. Dałbym wiele, żeby stąd zniknąć.
– Odpowiadaj, kiedy pytam – wycedził facet. – Co ty się tak trzęsiesz, kur..?!
– Tak, to ja – spojrzałem mu w twarz.
– Co ja?
– Ja jestem tym potworem, to ja zabiłem mężczyznę, o którym piszą gazety.
– A po cholerę wyciąłeś mu serce? – do rozmowy włączył się facet z sąsiedniej pryczy. – Jakiś czarodziej jesteś, egzorcysta czy głupiego strugasz? Podobno zjadłeś to serce, tak?
– Nie – jęknąłem bliski płaczu.
Mężczyźni wymienili spojrzenia wyraźnie rozczarowani moją odpowiedzią. „Zakopałem je” – odparłem w myślach, gdy przestali się mną interesować. Nie planowałem tego morderstwa. To znaczy tak, rozmyślałem o nim, ale do końca nie wierzyłem, że będę musiał zabić człowieka. To nie ja wpadłem na ten szaleńczy pomysł. Nigdy nikogo nie skrzywdziłem. Nawet muchy nie umiałbym zabić. Tylko jakie to miało teraz znaczenie?
Julka była jak piękny kwiat, który musiałem chronić
„Jaka ona biedna” – przebiegło mi przez głowę, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Drobniutka, chudziutka, z niewielkim biustem i nogami do nieba wyglądała jak modelka z eleganckich gazet.
– Omotała cię – ostrzegały na zmianę mama z siostrą.
– Bzdura! – broniłem się.
– Wyłaź wreszcie z tego kąta, zaściel sobie łóżko i napij się z nami herbaty – zaproponował, a raczej rozkazał mój nowy sąsiad. – Powiedz no, zabiłeś z miłości? – zapytał, gdy wyrównałem przydzielony mi koc.
– Tak – odparłem i rozpłakałem się. Mężczyźni nie komentując mojego zachowania, popijali w milczeniu szatańsko mocną herbatę. Jeden z nich podsunął mi przygotowany wcześniej dla mnie kubek, dodając, że powinienem poprosić bliskich o przesłanie mi ciepłych ubrań, ręczników i bielizny, bo zapewne posiedzę w areszcie aż do procesu.
– Przyzwyczajaj się i więcej nie rycz, bo to nie miejsce dla mazgajów – stwierdził.
Z zewnątrz normalna rodzina, a w środku…
Nie tak wyobrażałem sobie swoją przyszłość. Nie w tej obskurnej, niedogrzanej celi, w szemranym towarzystwie, ze spacerem raz w tygodniu, że o kąpieli nie wspomnę. Miałem być z Julią! To dla niej pozbyłem się tego potwora! Jej dziadek był okrutnym, bezdusznym człowiekiem. Julia podejrzewała, że opętanym przez demona, a ja nie miałem podstaw, żeby jej nie wierzyć. Przeciwnie, widząc, co wyprawia z wnuczką, nabierałem pewności, że jest, jak mówi.
Po rozwodzie rodziców Julka najpierw zamieszkała z mamą, ale kiedy ta poznała swojego drugiego męża, przestała interesować się córką. W końcu oddała Julię pod opiekę dziadków i wyjechała z nowym fagasem nad morze.
Ojciec próbował walczyć o córkę, często ją odwiedzał, nie miał jednak warunków, żeby się nią zająć. Pracował dorywczo, mieszkał w klitce, w kamienicy do wyburzenia, z czasem zaczął też popijać…
Z beztroskiego dzieciństwa w inteligenckim domu pozostały mojej ukochanej tylko wspomnienia. Dom dziadków w niczym nie przypominał jej rodzinnego. Surowy nestor rodu wymagał od wnuczki całkowitego posłuszeństwa. Za każde, nawet najmniejsze przewinienie, wymierzał kary.
Z czasem coraz surowsze i wyrafinowane, jakby lubował się w zadawaniu bólu. Zastraszona babcia nie była w stanie ochronić wnuczki. Ona, chłopka ze średnim wykształceniem, niewiele znaczyła przy powszechnie szanowanym profesorze, który za młodu zdradzał ją na lewo i prawo, a na starość nie szczędził upokorzeń.
Znając z opowieści jej rodzinę, nie rozumiałem, czemu własna matka porzuciła Julkę na pastwę tego człowieka? Chciałem do niej napisać, interweniować, ale moja ukochana mi nie pozwoliła.
– Nie rozumiesz, że mnie porzuciła? Muszę sama stawić mu czoło, tylko nie wiem, jak mam tego dokonać. Nie znasz go, jest szalony, ma władzę nad wszystkimi, każdego potrafi omotać. Jedna z ciotek powiedziała mi, że zaprzedał duszę diabłu – szlochała w moich ramionach.
Oczywiście jej dziadek nie wiedział o naszych spotkaniach ani o moim istnieniu. Zabiłby wnuczkę, gdyby dotarło do niego, że zamiast dodatkowych lekcji angielskiego, randkuje.
– Co on ci zrobił? – zapytałem zszokowany widokiem głębokich ran na jej ramionach. Jakby ktoś pobił ją i pociął czymś ostrym.
– To nic – zawstydzona natychmiast z powrotem szczelnie się okryła.
– To on?
– Tak. Uznał, że nieodpowiednio ubrałam się do kościoła, zbyt wulgarnie… Ale to nic… Minie. Proszę, nie wracajmy do tego tematu.
– Musisz wszystko opowiedzieć matce albo ojcu, złożyć doniesienie na policję! – próbowałem ją przekonać. – Ktoś musi ci pomóc!
– Zwariowałeś? Nie wiesz, że on nas wszystkich trzyma w szachu? Ma pieniądze i pozycję, żaden policjant mi nie uwierzy. Kiedyś… – zawahała się.
Dopiero ponaglana przyznała, że dawno temu jej babcia próbowała odejść od męża. Uciekła i dwa dni ukrywała się u dawnych znajomych, po czym namówiona przez nich, poszła na komisariat. Policjanci nie dość, że zignorowali jej skargę, to jeszcze zadzwonili do męża, informując go, że znalazła się jego „zguba”.
Tamta szczera rozmowa wiele między nami zmieniła. Odtąd Julka bez wstydu pokazywała rany zadawane przez tego zwyrodnialca. Obite pasem uda, pocięte w wymyślny sposób pośladki, przypalany papierosami brzuch… Opowiadała, że gdy ją „karze”, zmienia się z nobliwego profesora w demona. Z rozkoszą syci się każdym jej jękiem, każdą łzą i rechocze przy tym niczym stary cap.
– Gdybyś tylko go zobaczył… To potwór w ludzkiej skórze! Niedawno…
– Co niedawno? – przytuliłem ją.
– Mów, proszę, wyrzuć to z siebie…
– Niedawno wypił krew z mojej rozciętej rany. O tutaj – drżąc, pokazała mi fioletowo-zielone znamię na łopatce. – Dłużej tego nie zniosę. Nie wiem, jak mama wytrzymywała te upokorzenia, ale ja zabiję siebie lub jego, albo ucieknę na koniec świata! – odgrażała się.
Ale ja, widząc jak mizernieje z każdym miesiącem, wątpiłem, czy dotrwa do pełnoletności i znajdzie w sobie jeszcze tyle siły, żeby wyrwać się ze szponów dziadka.
Nigdy nie uwierzę, że mogła mnie wrobić!
Dla jej dobra musiałem działać. To wtedy po raz pierwszy wypowiedziałem głośno słowo „zabójstwo”. Z początku Julka broniła się przed tak drastycznym rozwiązaniem, ale po kolejnej awanturze zakończonej biciem, przybiegła do mnie z gotowym planem pozbycia się dziadka.
Miała wyjść do biblioteki, a w tym czasie ja włamałbym się do domu jej dziadków i udusił staruszka. Ona pod pozorem szukania jakiejś książki między bibliotecznymi regałami, zniknęłaby na godzinę, w tym czasie niezauważona przez nikogo wróciłaby do domu i pomogłaby mi go dobić.
– A potem? – zapytałem, wciąż nie zdając sobie sprawy z przypisanej mi roli.
– Wrzucimy go do kontenera na śmieci i w nocy wywieziemy poza miasto. Nie bój się, babcia niczego się nie domyśli. Dziadek często wyjeżdża w sprawach służbowych, nie zawsze ją o tym informując. Dzięki temu zyskamy dwa dni – uśmiechnęła się po raz pierwszy od kiedy ją poznałem.
– I już zawsze będziemy razem… – odwzajemniłem uśmiech.
Zrobiłem wszystko tak, jak kazała. Stary walczył o życie, ale ja byłem silniejszy i wściekły. Dusząc go, wykrzykiwałem wszystkie jego winy. Skonał, gdy do domu weszła Julka. To ona wycięła serce dziadkowi. Zszokowany nie zdążyłem zaprotestować, kiedy wbiła w jego ciało nóż i rozcięła klatkę piersiową.
Zemdlałem, gdy je wyjęła. Kazała mi je spalić i zakopać, mówiąc, że w ten sposób duch dziadka nigdy nie będzie nas prześladował. Wpadliśmy przez jakiegoś gówniarza, który zajechał nam drogę.
My wylądowaliśmy samochodem w rowie, a trup dziadka na polu. Tak znalazła nas policja. Nie wydałem Julki, całą winę wziąłem na siebie. Przed policjantami udałem, że nic nie wiedziała o śmierci dziadka. Uwierzyli, bo zatarła po sobie wszystkie ślady.
– Oszukała cię, po dziadku dostanie spory spadek, to dlatego wmówiła ci, że powinieneś go zamordować – mama przekonywała mnie, żebym zmienił zeznania, ale ja wiem swoje.
Nie mogę się skontaktować z ukochaną, ale jestem pewien, że postąpiliśmy słusznie. Jej dziadek był potworem. Przecież Julia nie wymyśliłaby wszystkich tych historii? Nie oszpecałaby się w tak brutalny sposób? Nie udawałaby strachu ani łez? Nie… Nigdy w to nie uwierzę! Ona jest dobra i szlachetna, a ja zrobiłem wszystko, by mogła być wreszcie wolna.
Więcej prawdziwych historii:
„Ożeniłem się tylko dlatego, że moja dziewczyna wpadła. Na tym moje obowiązki powinny się skończyć”
„Nie kochał mnie, tylko... moje pieniądze. Chciałam faceta, a prawie skończyłam z dzieciakiem na utrzymaniu”
„Jestem popychadłem dla męża alkoholika. Nie odejdę od niego, bo i gdzie bym poszła? Bez niego bym zginęła...”