„Zamiast kwiatów od męża, dostałam telefon od jego kochanki. Ta lafirynda przywłaszczyła go sobie i straszyła mnie rozwodem”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, nimito
„Gdyby ktoś mnie zapytał, czy coś przewidywałam, odpowiedziałabym, że nie. Wszystko było w porządku, z wyjątkiem ostatnich kilkunastu godzin, ale przecież każdy ma gorsze chwile, więc do głowy mi nie przyszło, że to będzie jeden z najgorszych dni w moim dotychczasowym życiu”.
/ 18.02.2023 09:15
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, nimito

Czułam się fatalnie od rana. Łamało mnie w kościach, miałam dreszcze i gorączkę. Głowa mi pulsowała ostrym, nieznośnym bólem. To był akurat dzień moich trzydziestych czwartych urodzin. Wieczorem miało przyjść kilkoro przyjaciół  moich i mojego męża Marcina. Byliśmy razem trzynaście lat, tworzyliśmy fajną parę, planowaliśmy dziecko, bo całkiem niedawno przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania i uznaliśmy, że czas na powiększenie rodziny.

Gdyby ktoś mnie zapytał, czy coś przewidywałam, odpowiedziałabym, że nie. Wszystko było w porządku, z wyjątkiem ostatnich kilkunastu godzin, ale przecież każdy ma gorsze chwile, więc do głowy mi nie przyszło, że to będzie jeden z najgorszych dni w moim dotychczasowym życiu.

Ponieważ od poprzedniego dnia byłam jakaś nieswoja i nie do życia, wzięłam na noc leki przeciwgorączkowe i miałam lekki mętlik w głowie. Poprosiłam Marcina, żeby zawiadomił u mnie w pracy, że dzisiaj biorę wolne z zaległego urlopu. Obiecał, że wszystko załatwi. Marcin wyszedł z domu,  kiedy jeszcze spałam. Byłam pewna, że zadzwoni i jak zwykle powie:

– Wszystkiego dobrego na następny rok osobistego i wspólnego życia… Kwiaty i prezent po moim powrocie.

Kiedy zabrzęczała moja komórka, byłam pewna, że to Marcin chce się dowiedzieć, co u mnie słychać, więc nie patrząc, kto jest po drugiej stronie, i nie czekając, aż się odezwie, wyjęczałam:

– Odwołaj wszystkich gości… Źle się czuję, chyba się przeziębiłam, więc cały dzień się pokuruję i prześpię. Nie musisz się spieszyć z pracy.

Ale to nie był on

– Fantastycznie – usłyszałam nieznajomy, kobiecy głos. – Właśnie chciałam cię zawiadomić, że twój mąż dzisiaj wcale nie wróci do domu, więc cudownie się składa, że na niego nie czekasz.

Nie zrozumiałam, o czym mówi ta nieznajoma kobieta, ale mimo wszystko poczułam ukłucie pod sercem.

– Jak to „nie wróci”? Dlaczego? Co się stało?

– Zostanie u mnie na noc. Na tę i wszystkie następne…

Igła miedzy żebrami świdrowała mnie coraz mocniej. Ledwo mówiłam…

– A pani kim jest?

– Kimś ważnym dla niego. Ważniejszym niż ty. Najważniejszym!

W pracy go nie było…

W głowie mi coś eksplodowało! Poczułam bum i jeszcze raz… Zaschło mi w gardle. Język miałam jak papier ścierny. Zdołałam tylko wymamrotać „tyyy…” i to miał być początek listy złych słów pod adresem tej baby. Niestety, przerwała mi.

– Chcesz mi wymyślać? Gadaj sobie do woli, bo co innego ci zostało?

– Mam to gdzieś!

– Czekaj na pozew rozwodowy. On teraz jest mój!

Rozłączyła się. Byłam w takim szoku, że nie docierało do mnie, co usłyszałam. Dzwoniłam do Marcina, ale miał wyłączony telefon. Zadzwoniłam do jego pracy. Powiedzieli, że wyszedł i już go dziś nie będzie. Do tego momentu czułam się okropnie, ale dopiero teraz choroba się naprawdę rozszalała. Czułam, jak mi pulsuje krew w skroniach. Chciałam wstać, ubrać się, gdzieś iść, szukać mojego męża, ale nie miałam na nic siły.

W dodatku zaczęło mnie strasznie swędzieć ramię, plecy po prawej stronie kręgosłupa, szyja, a nawet głowa. Byłam pewna, że mam jakiś atak nerwowy, drapałam się, a pod palcami wyskakiwały mi na skórze czerwone, drobniutkie grudki… Bolesne jak diabli!
Reszta świadomości wysyłała mi komunikat, że umieram, ale wcale się tym nie przejęłam.

Dobrze, niech będzie… Wróci, zobaczy, co zrobił! Nad moim trupem zapłacze krwawymi łzami! Ma kochankę? To niemożliwe! Jak on mógł?! Chciałam zadzwonić do mojej mamy, ale komórka zsunęła mi się na podłogę, a ja nie miałam siły, żeby się po nią schylić. Do tej pory nigdy się aż tak źle nie czułam, chociaż zdarzały mi się grypy i anginy, a raz nawet miałam zapalenie płuc z bardzo wysoką gorączką, ale takiej słabości i bezwładu nie pamiętam.

Musiałam stracić przytomność, bo ledwo kojarzę, co było dalej. Słyszałam głos mojej mamy i Marcina, ale jakby zza ściany. Kiedy się jakoś ocknęłam, Marcin smarował mi prawą stronę ciała białą papką, przypominającą pastę do zębów.

– Co to jest? – wyjąkałam. – Co ty robisz?

– Leż spokojnie. Lekarz to zapisał. Masz półpasiec, ale nie martw się, wysypało cię i teraz będzie podobno trochę lepiej.

– Wszystko mnie boli – poskarżyłam się. – Każdy centymetr ciała mnie boli!

– Bidulka jesteś – usłyszałam. – Taka paskudna choroba. Ale przejdzie, na pewno!

W resztkach świadomości majaczyło mi, że jego nie powinno przy mnie być, bo ma inną kobietę. Jakim cudem zjawił się w domu? Może przyszedł po swoje rzeczy i został z litości? Chciałam o to zapytać, ale się bałam i nie miałam siły na jakąkolwiek rozmowę.

„Może mi się tylko śniło?  – kołatało mi w głowie. –  Nie było żadnego telefonu, a ja takim gadaniem wywołam wilka z lasu? Lepiej zmilczę… Pogadam o tym, kiedy będę w formie”.

Marcin nie odstępował mnie na krok

Przeniósł mnie na nasze podwójne łóżko i spał, jak zając gotowy się zerwać na każde moje westchnienie. Trzymał mnie za rękę, robił kompresy, poił, karmił, chociaż nie chciałam nic jeść. Był jak najczulsza opiekunka, wyrozumiały, uważający, czuły. Kiedy nie mogłam zasnąć, kładł moją głowę na swoim ramieniu i gładził mnie po włosach. To był mój Marcin, mąż, przyjaciel i opiekun na dobre i złe. Zgodnie z tym, co mówiła ta obca kobieta, miało go przy mnie nie być, a on był, i to na każde moje zawołanie. Taki jak zawsze.

Więc nie wiedziałam, co mi się zdarza w realu, a co jest urojeniem spowodowanym wysoką gorączką. Może tego telefonu w ogóle nie było? Może to zły sen? Przy takiej wysokiej temperaturze wszystko jest możliwe, dlatego postanowiłam, że dopóki się nie poczuję lepiej, w ogóle o nic Marcina nie będę pytała. Na to przyjdzie czas. Jednego tylko byłam pewna: tak szczęśliwa jak w tej chorobie nie byłam od wielu lat!

Było tak, jakbym leciała w czarną przepaść, a on w ostatniej chwili mnie złapał i uratował, więc odsuwałam naszą wyjaśniającą rozmowę, bo ona mogła wszystko zmienić. Tego się bałam.

Patrzył mi prosto w oczy

Bardzo powoli zaczynałam zdrowieć. Ślady po półpaścu robiły się coraz bledsze, mniej dokuczało swędzenie, robiłam się silniejsza, bez szumu w uszach i zawrotów głowy. Odzyskiwałam siły… W końcu postanowiłam, że muszę się zmierzyć z prawdą o naszym małżeństwie i dowiedzieć się, jak jest między nami. Pomyślałam, że nie chcę żyć z takimi wątpliwościami i że to jest jak robak podgryzający roślinę, więc albo-albo… Pewnego wieczoru, kiedy Marcin zgasił lampę i powiedział: „Śpijmy już, bo późno”, zapytałam.

– Wiem, że to dziwne i głupie pytanie, ale odpowiedz. Ty masz kogoś? Chcę wiedzieć… Boję się, ale muszę wiedzieć, jak jest naprawdę.

– Co ty mówisz? – usłyszałam. – Skąd w ogóle taki pomysł?

– Bo miałam dziwny telefon i nie wiem, co o tym myśleć.

– Jaki telefon? Kiedy? Kto dzwonił?

Opowiedziałam mu, co usłyszałam od tamtej kobiety, co wtedy czułam, jak to przeżyłam i jaka byłam nieszczęśliwa.

– Nadal nie wiem, gdzie jest prawda. Chcę ją poznać i jednocześnie nie chcę nic wiedzieć, tak się boję, że się między nami wszystko popsuje – powiedziałam.

Marcin milczał, ale po długiej chwili znowu zapalił lampę nocną i popatrzył mi prosto w oczy.

– I ty naprawdę myślałaś, że ja mógłbym cię oszukiwać? Tak mało mnie znasz?

– Znam, ale ten telefon…

Może tak właśnie było?

– Telefon? To ma być dowód mojej niewierności? Przecież możesz wszystko łatwo sprawdzić. Odszukaj połączenia z tego dnia. To były twoje urodziny, więc się nie pomylisz. Ustalimy, kto do ciebie dzwonił. Ale najpierw powiedz – były jeszcze inne podobne połączenia?

– Nie. Tylko to jedno.

– I to ci wystarczyło, żeby we mnie zwątpić? A czemu nie pomyślałaś, że to pomyłka, że jakaś kobieta źle wystukała numer, że chodzi o kogoś zupełnie innego? Jeszcze raz zapytam: tak mało mnie znasz? Przecież oboje jesteśmy wierzący i praktykujący, mamy ślub kościelny, do tej pory nigdy cię nie zdradziłem, więc dlaczego tak od razu uwierzyłaś, że cię zdradzam? Ja bym nie uwierzył, bo ci ufam. Czemu ty tak łatwo mnie skreśliłaś?

Miał rację. Tamta kobieta ani razu nie wymieniła imienia Marcina, nic dokładnego o nim nie powiedziała, nie zdradziła żadnych szczegółów, które pomogłyby mi go rozpoznać. Istotnie, to mogła być pomyłka albo podły, kretyński dowcip mający na celu zasianie zamętu i wątpliwości między nami.

Po co? Nie wiem. Czasami ludzie nie lubią, kiedy inni są szczęśliwi, i różnymi sposobami próbują to zepsuć. Może tak właśnie było? Pewnie, że sprawdzenie, kto do mnie dzwonił, jest możliwe, tylko nie wiem, czy tego chcę… 

Czytaj także:
„Ojciec zdradzał mamę z młodymi studentkami i dorobił się dzieciaka. Egoista chce teraz zrzucić ten krzyż na moje barki”
„Mąż zdradzał mnie z młodszą o 10 lat kochanką. Role szybko się odwróciły. Teraz tę młódkę zdradza ze mną”
„Zdradzam żonę i nie mam wyrzutów sumienia. Przynajmniej sobie poużywam, a dla niej i tak jestem tylko bankomatem”

Redakcja poleca

REKLAMA