„Załatwiłam bratu robotę, by nie siedział na garnuszku rodziców. Nie sądziłam, że ten darmozjad tak mi się odwdzięczy”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Tatsiana Volkava
„Wszystko osiągnęłam sama, nigdy nie prosiłam nikogo o wsparcie finansowe. Obecnie jestem niezależna pod względem finansowym i nie widzę powodu, dla którego miałabym łożyć na utrzymanie dorosłego, zdrowego brata”.
/ 21.11.2024 22:00
kobieta fot. iStock by Getty Images, Tatsiana Volkava

Chciałam mieć wreszcie święty spokój, więc załatwiłam pracę mojemu bratu. Teraz jednak żyję w strachu, że lada moment Adam wyląduje w więzieniu. Ciągle wpada w tarapaty, mama i tata spłacają za niego zobowiązania, a on nie potrafi wykorzystać żadnej szansy, którą dostaje.

Nie lubił pracować

Z początku nie wydawało się to groźne – pożyczał niewielkie sumy. Raz skorzystał z „chwilówki” na trzy tysiące, innym razem wziął kredyt w podejrzanej instytucji na pięć tysięcy. Pozornie wszystko było pod kontrolą – spłacał zobowiązania i przedstawiał to jako element swojej nowej strategii biznesowej, która miała wkrótce zacząć na siebie zarabiać. Jednak w głębi duszy czułam, że mój brat niebawem wpadnie w poważne tarapaty finansowe, a nasi rodzice zostaną wciągnięci w tę spiralę zadłużenia razem z nim.

– Serio, czasem się zastanawiam czy ciebie nie podrzucili pod drzwi – zażartowałam, gdy Adam pojawił się w mieszkaniu z kolejnym szalonym pomysłem, który z góry pachniał kłopotami. – Kompletnie nie mogę pojąć, jakim cudem ja poszłam normalną ścieżką, skończyłam porządne studia i sama się utrzymuję, podczas gdy ty dalej siedzisz rodzicom na karku – wyrzuciłam z siebie.

Zawsze robił wszystko po swojemu. Zamiast przysiąść do nauki, wolał kombinować jak oszukać system.

– To się przecież opłaca – podsumował po krótkim namyśle.

W ten sposób podchodził do swojego życia. Zamiast ciężkiej pracy, szukał łatwiejszych rozwiązań. Co prawda ukończył szkołę średnią, ale kontynuowanie nauki na uczelni w ogóle go nie interesowało. Wymyślił sobie, że będzie handlował autami sprowadzanymi zza zachodniej granicy.

Wiecznie kombinował

Niestety, z całej szóstki pojazdów udało mu się opchnąć zaledwie jeden. Następnie przyszedł mu do głowy plan stworzenia second-handu. Problem w tym, że w naszej małej miejscowości działało już mnóstwo podobnych punktów.

– Ten biznes zrobię po swojemu – Adam nie przyjmował żadnych sugestii, pewny własnej nieomylności. – Wygram z konkurencją dzięki najniższym cenom.

Dokładnie tak się skończyło, jak się spodziewałam. Rok później musiał zamknąć interes, zadłużony na kilkanaście tysięcy.

– Nie będę niczyim pracownikiem za psie pieniądze – upierał się, gdy razem z mamą próbowałyśmy mu uświadomić, że własna działalność nie jest dla wszystkich i lepiej by mu było na etacie.

Mijały lata, zbliżał się do trzydziestych urodzin, a nadal był na utrzymaniu mamy i taty.

– Jak tak dalej pójdzie, zostaniemy bez grosza – martwiła się matka. – Non stop zaciąga kolejne kredyty, niedługo trzeba będzie sprzedać rodzinny grunt, by spłacić jego długi.

– Tylko tego nam potrzeba – powiedziałam ze złością.

Wpędzał nas w długi

Spadek po rodzicach mieliśmy otrzymać na równych zasadach – każde z nas połowę. Nie widziałam powodu, by oddawać swoją część bratu tylko dlatego, że nie potrafi wziąć się do roboty i ogarnąć swojego życia.

Po ukończeniu liceum rozpoczęłam naukę w Warszawie. Ponieważ rodzice nie mieli możliwości finansować mojego pobytu w stolicy, podjęłam decyzję o studiach w trybie zaocznym i przez całe pięć lat ciężko pracowałam. Wszystko osiągnęłam sama, nigdy nie prosiłam nikogo o wsparcie finansowe. Obecnie jestem niezależna pod względem finansowym i nie widzę powodu, dla którego miałabym łożyć na utrzymanie dorosłego, zdrowego brata.

Pewnego dnia przyszedł mi do głowy Piotrek. Minęły już cztery lata od naszego ostatniego spotkania. Zakończyliśmy związek w zgodzie, bez wzajemnych pretensji – po prostu wygasły nasze uczucia. Zresztą nie pasowaliśmy do siebie.

On ciągle myślał tylko o karierze, robieniu kasy i własnych interesach. Wiecznie gdzieś jeździł, a podczas rozmów potrafił skupiać się wyłącznie na sprawach zawodowych. Ale właśnie jego podejście do życia sprawiło, że uznałam go za osobę, która mogłaby wesprzeć mnie i moich bliskich w ciężkim momencie.

Potrzebowałam pomocy

Odszukałam jego kontakt zapisany w dawnym telefonie. Nie pomyliłam się. Piotrek nadal tryskał energią, był zajęty i pochłonięty kolejnymi przedsięwzięciami…

– Dobra, jeśli faktycznie lubi się przykładać do roboty i ma zapał, to może się ze mną skontaktować – powiedział szybko podczas rozmowy telefonicznej.

Dobrze, że nie widział mojej miny, gdy usłyszałam słowo „przykładać do roboty”. Adam miał sporo różnych cech, ale zapał do pracy zdecydowanie do nich nie należał. „Trudno” – przeszło mi przez myśl. „Jak zawali tę szansę, to już koniec pomocy z mojej strony. Wystąpię do rodziców o podział gruntu i opchnę swoją część. Nie będę dłużej utrzymywać tego obiboka i kropka”.

Wszyscy w domu nie posiadali się z radości, gdy przekazałam wieści o nowej pracy dla Adama.

– Kochanie, nareszcie wszystko się ułoży – cieszyła się moja mama. – Będzie miał własne pieniądze, przestanie być na naszej głowie i poradzi sobie z zadłużeniem.

Co zaskakujące, mój brat też podszedł do sprawy bardzo pozytywnie. Po tym jak poznał Piotrka, wprost tryskał entuzjazmem.

– Z takim szefem to ja chętnie będę pracował – stwierdził rozpromieniony.

Polubił tę robotę

Adam dostał od Piotrka propozycję pracy w jego firmie transportowej. Po zrobieniu uprawnień na ciężarówkę zaczął jeździć w trasy, głównie do krajów takich jak Niemcy, Holandia czy Czechy. Na początku mieliśmy wątpliwości, czy długie wyjazdy i monotonia za kółkiem nie zniechęcą go po kilku tygodniach.

– Na pewno niedługo się podda – stwierdził sceptycznie ojciec. – Za moment zacznie jęczeć o różnych dolegliwościach i wróci do starego życia: wyciągania pieniędzy i leżenia przed telewizorem.

Jednak nasze przypuszczenia się nie sprawdziły. Adam pokochał pracę kierowcy tira.

– Żałuję, że nie pomyślałem o tym zaraz po maturze – przyznał szczerze. – Gdybym wtedy wystartował, może dziś sam zarządzałbym taką firmą – snuł plany. – Wielkie dzięki za polecenie tego kontaktu, siostro. Piotrek okazał się świetnym gościem.

W domu wreszcie zapanował spokój. Adam uporał się ze swoimi zobowiązaniami finansowymi po paru miesiącach, nie musiał już prosić rodziców o wsparcie, a nawet zaczął ich rozpieszczać prezentami z wyjazdów. Raz przywiózł nowoczesny telewizor, innym razem sprawił mamie wymarzony odkurzacz piorący. Choć cieszyłam się, widząc, jak mój brat staje na nogi, to z biegiem czasu jego praca zaczęła budzić moje wątpliwości.

Martwiłam się

Do niepokojącego incydentu doszło, gdy pewnego dnia odwiedziły mój dom jakieś szemrane typy. Szukały Adama, sądząc, że tu mieszka. Prawda była taka, że Adam tylko czasowo się u mnie zatrzymywał, wpadając na parę dni podczas swoich podróży, zanim wracał do rodzinnego domu. Te osoby zdecydowanie różniły się od jego kolegów z liceum. Na moje pytanie o ich tożsamość, Adam zignorował sprawę, mówiąc, że to nieważne – po prostu ludzie, z którymi robi różne biznesy.

– Co ty kombinujesz z tymi biznesami? – Spytałam z troską. – Załatwiłam ci świetną pracę, więc lepiej się jej trzymaj, zamiast szukać czegoś innego.

– Spokojnie, spokojnie – Adam pokazał zęby w uśmiechu. – Nie zrezygnuję z tej roboty. Przecież to żyła złota.

„Dziwne, że prowadzenie ciężarówki może być aż taką żyłą złota?” – kręciło mi się po głowie. Kiedy wrócił z Holandii, od razu rzucił mi się w oczy jeden pakunek. Był niepokojąco duży i przypominał opakowania, w których przewozi się elektronikę. Miałam już wcześniej do czynienia z takimi przesyłkami.

Coś mi nie grało

Gdy zapytałam, Adam powiedział, że to przesyłka dla Piotrka, którą zamówiono do jego firmy. Z czasem takich paczek zaczęło przybywać. W środku było coś dziwnego – nawet się z tym nie krył. Najwyraźniej sądził, że dam się nabrać na tę historyjkę.

Porozmawiałam z Piotrkiem o swoich spostrzeżeniach. Wcale nie był zaskoczony. Powiedział mi tylko, że Adam jest pod dobrą opieką i żebym dała sobie spokój z mieszaniem się w tę sprawę. Ale jakoś nie potrafiłam tego tak zostawić – w końcu mój brat był zamieszany w podejrzane interesy.

Kiedy otwarcie powiedziałam mu, że wszystko wiem, odpowiedział, że może liczyć na wsparcie Piotrka i że jest wystarczająco dorosły, by podejmować własne decyzje. Stwierdził też, że powinnam zająć się swoimi sprawami i cieszyć się, że w końcu sobie radzi. To wszystko jest bez sensu! Mam wyrzuty sumienia, że to częściowo moja wina.

Marta, 34 lata

Czytaj także:
„Zaprzyjaźniłam się z teściową. Mydliła mi oczy słodkimi słówkami, a za plecami szykowała na mnie zasadzkę”
„Mąż przypominał sobie o mnie tylko wtedy, gdy był głodny. Kobietą poczułam się znów w ramionach kochanka”
„Syn znalazł sobie roszczeniową żonę z miasta. Doi z niego kasę i rozstawia po kątach, a on się nie sprzeciwia”

Redakcja poleca

REKLAMA