Pożegnanie przełożonej przebiegało w podniosłej atmosferze. Podziękowania, kwiaty, pocałunki. Gdy wszyscy patrzyli na uśmiechniętą twarz odchodzącej na emeryturę kierowniczki, ja zerkałem raz po raz na 35-letnią Tamarę, która miała objąć rządy w naszym wydziale.
Nie, nie zazdrościłem jej stanowiska. Cieszyłem się, że rzadziej ją będę widywał, a jednocześnie przykro mi było, że wyprowadzi się z gabinetu obok. Tamara…, dwoje dzieci, mąż na stanowisku. Wszystko poukładane i dopracowane. Chłodno wyważała za i przeciw, nie dawała się ponieść emocjom, jak ja!
Obserwowałem jak je torcik, w sposób fantazyjny posługując się łyżeczką. Od ponad roku, poświęcałem Tamarze coraz więcej uwagi. Zbyt dużo. Podziwiałem jej urodę, zachwycałem się jej sposobem poruszania się, mówienia… Nawet nie wiem kiedy zdałem sobie sprawę, że zakochałem się w koleżance z pracy.
Niestety, moje zaangażowanie uczuciowe odgadły inne koleżanki. Nie było tajemnicą dla zespołu, że Tamara mi się podoba. Byłem wobec niej nadzwyczaj uczynny. Starałem się pomagać jej w obowiązkach i harowałem po godzinach. Jeden jej uśmiech był dla mnie najcenniejszą nagrodą. Doskonale orientowała się, że jestem nią zauroczony, że gapię się ukradkiem i mam maślane oczy. Nigdy nie pokazywała tego, że wie przy innych. Ale w chwilach, gdy przebywaliśmy we dwoje w pokoju jej spojrzenia zdawały się mówić: „Wiem, Tomek, że ci się podobam. Doskonale to wiem”.
Tak, byłem ugotowany po uszy
Ja, facet po trzydziestce, zamiast ułożyć sobie życie po rozwodzie na nowo, zabujałem się w mężatce! I to do tego mojej, jak się teraz okazywało, szefowej!
Kiedy Tamara została kierowniczką naszego działu, energia jakby ze mnie wyparowała. Zamiast skupić się na pracy, poszukiwałem jej wzrokiem. Koleżanki podśmiewały się za moimi plecami. Bawiła ich moja męka, walka rozumu z sercem. Często powtarzałem sobie: „daj spokój, ona jest mężatką, ma dzieci”.
Jednak niepokorne serce ciągnęło mnie na manowce. Nieprzespane noce, podczas których biłem się z myślami, powodowały, że przychodziłem do biura potwornie zmęczony. Byłem zły na siebie, że nie potrafię uwolnić się od marzeń o Tamarze.
Po rozwodzie mieszkałem ze swoim schorowanym ojcem. Po śmierci matki załamał się. Nie przyjmował regularnie leków. Wyglądało na to, że chciał odejść z tego świata jak najszybciej. Nie potrafiłem mu pomóc. Podźwignąć z apatii. Może gdybym się ożenił, miał dzieci… Ale ja adorowałem zamężną kobietę i nie potrafiłem wyrwać się z tej matni.
Ten stan trwał rok. W końcu ojciec zapytał po męsku:
– Kim ona jest? Rozwódką?
– Nie mam żadnej kobiety – skłamałem.
Ojciec bał się, że znowu zwiążę się z kimś nieodpowiednim. Bolał nad moim rozwodem. To nie mieściło się w kategoriach, którymi żył. Co mu miałem powiedzieć? „Tato, zakochałem się w mężatce?”. To byłby dla niego szok. I gwóźdź do trumny. Dlatego postanowiłem nie mówić mu o moim zauroczeniu.
– Tomek, przygotuj dla mnie projekt umowy z kontrahentem – powiedziała Tamara, gdy goście opuścili jej gabinet.
Uśmiechała się zalotnie, a w jej włosach promienie słoneczne mieniły się jak zaczarowane… Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wskazała mi krzesło i poleciła usiąść. Sama oparła się biodrami o brzeg biurka.
– Czy ty, przypadkiem, nie jesteś przepracowany? – zapytała, przesuwając dłonią po moich ściętych na jeża włosach.
Krew się we mnie zagotowała!
To były dla mnie tortury nie do zniesienia. Chętnie powiedziałbym jej, co czuję, ale hamowałem się, bo wygłupiłbym się i to bardzo. Wiedziałem, jak potrafi być chłodna i opanowana. Tylko dlaczego mnie tak dręczy? Po co obdarza uśmiechami i tak długo patrzy mi głęboko w oczy?
– Nic mi nie jest – odparłem
Byliśmy w jej gabinecie sami. „Przecież ona mnie prowokuje” – pomyślałem. „A może się mylę? Może to tylko moja szalona wyobraźnia?”. Kiedy drzwi się otworzyły i weszła sekretarka, Tamara zgasiła uśmiech. Już mnie nie zauważała. Mogłem wrócić do swoich obowiązków. Wychodząc, potknąłem się o wystający kawałek wykładziny i omal nie upadłem. Sekretarka zaśmiała się, a Tamara posłała mi długie spojrzenie, rozchylając zmysłowe usta. O tych spojrzeniach i dotyku moich włosów rozmyślałem całą noc.
Były chwile, kiedy kochałem Tamarę, były też takie, w których jej nienawidziłem. To znaczy starałem się ją znienawidzić. Przypominałem sobie jej rzeczowe rozmowy z mężem przez telefon, pozbawione emocji dialogi z synem. Zastanawiałem się, czy kiedyś dała ponieść się uczuciu. O mężu mówiła, że go sobie „dobrze wychowała”. Utwierdzało mnie to w przekonaniu, że jest wyrachowana i niegodna mojej miłości. Ale kiedy ją widziałem…, namiętność powracała.
Tamara zawsze dbała o pozory. Nigdy przy koleżankach nie okazała mi większego zainteresowania. Traktowała jak innych. Natomiast gdy zostawaliśmy w pokoju sami… Zaczynała swoją grę. Próbowałem się ratować, nie patrzyłem w jej oczy, tylko na przykład na doniczkę z kwiatkiem; nie śledziłem linii jej nóg, tylko tępo gapiłem się w długopis na biurku.
Niestety, w tej walce poległem…
Przed imieninami Tamary postanowiłem sprawić jej prezent w postaci tomu „Najpiękniejszych listów miłosnych”. Jednak w dniu, w którym miałem podrzucić na jej biurko prezent, zmarł mój ojciec… Jego śmierć powaliła mnie z nóg. Wziąłem dwa tygodnie urlopu. W tym czasie wiele rozmyślałem. Nad jego i swoim życiem. Zastanawiałem się, czy jego śmierć w dniu, w którym miałem ujawnić swoje uczucia do mężatki, nie była formą ostrzeżenia, bym tego nie czynił. Gdybym ojcu opowiedział o moim uczuciu, na pewno nazwałby to „zakazaną miłością”.
Powoli dojrzewała we mnie decyzja o zwolnieniu się z pracy. Kiedy w końcu złożyłem wypowiedzenie, Tamara poprosiła, abym swoją decyzję przemyślał.
– Nie wiem, czy będę mogła wystawić ci dobrą opinię – zabrzmiało jak groźba. – W ostatnim roku zachowywałeś się… sam zresztą wiesz jak.
W jej oczach odnalazłem zawoalowaną ironię i pewność: „Wiem, co do mnie czujesz. Zostaniesz i będziesz mnie nadal adorował. Ja tego potrzebuję”. Z determinacją ponowiłem prośbę o pozytywne rozpatrzenie mojego podania. Po śmierci ojca zrozumiałem, że zasady, którymi żył, wymagają wyrzeczeń.
Tamara zaakceptowała moją prośbę. Gdy opuszczałem biuro, usłyszałem, jak sekretarka pyta Tamarę:
– Nie żal ci, że odchodzi?
– Co mi po pracowniku, który nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami?
Zrozumiałem, że uczucie do Tamary wcale nie było miłością, lecz chorą fascynacją. Zwolniłem się, bo inaczej nie potrafiłem się z tego wyzwolić. Co z oczu, to i z serca. Co z tego, że ten układ nie ma żadnej przyszłości... Znęcała się nade mną i sprawiało jej to radość
Czytaj także:
„Mój syn i mój partner się nie znoszą. Ich awantury uderzają też we mnie. Czyją stronę powinnam wziąć?”
„Odkryłam, że Hubert będąc ze mną, zdradzał swoją narzeczoną! Postanowiłam się z nią skontaktować, by pogoniła drania”
„Moja babcia prowadziła podwójne życie. Czuję się oszukana i zdradzona, ale najbardziej żal mi dziadka”