„Wielką miłość spotkałem w miejskim autobusie. Ciągle jeździłem tą samą trasą, by móc znowu ją spotkać”

mężczyzna w autobusie fot. Getty Images, Westend61
„Na pewno ją tu spotkam. W końcu wysiadła na tym samym przystanku co ja, zapewne mieszka w pobliżu – kalkulowałem szybko. Upłynęło parę tygodni, ale nie udało nam się spotkać”.
/ 11.03.2024 22:00
mężczyzna w autobusie fot. Getty Images, Westend61

Nie mogłem przestać się jej przyglądać. Nie dało się jej nie zauważyć w tłumie. Natychmiast przyciągała wzrok. Nawet bez swojej barwnej zimowej kurtki, jaskrawo turkusowego szalika i włosów zafarbowanych na niebiesko. Była po prostu niezwykle atrakcyjną dziewczyną.

Byłem jak zahipnotyzowany

Kierowca jechał jak szalony, pokonując kolejne zakręty. Jedną dłonią trzymałem się poręczy, a drugą używałem do podtrzymania książki. Jednak nie mogłem skupić się na lekturze, przynajmniej dotąd jak przede mną siedziała ta dziewczyna. Wydawało się, że niebieski to jej ulubiony odcień. Oprócz niebieskich włosów miała również na niebiesko pomalowane paznokcie, a oczy były tak intensywnie błękitne, że aż wydawały się nienaturalne.

„Wygląda jak z innej planety” – pomyślałem, zapatrzony w dziewczynę z nausznikami, zanurzoną w książce. Był wczesny zimowy wieczór, a ja wracałem właśnie ze spotkania ze starym przyjacielem, którego nie widziałem od dawna. Wypiliśmy kilka piw i wspominaliśmy czasy szkolne. Uczęszczaliśmy na różne uczelnie, więc nie widywaliśmy się często. Po spotkaniu trochę kręciło mi się w głowie. Gdybym był trzeźwy, starałbym się bardziej dyskretnie przyglądać dziewczynie, która tak mi się spodobała.

Ale w moim stanie nie przejmowałem się dobrymi manierami i bezczelnie się w nią wpatrywałem. Wydaje się, że zauważyła moje zainteresowanie, bo nieustannie się wierciła, nie mogąc się skoncentrować. W końcu nie wytrzymała i pokazała mi język. Byłem w szoku, bo... jej język też był niebieski!

Wtedy musiałem wyglądać jak totalny dureń... Wówczas dziewczyna wstała, przeszła obok mnie i nic nie mówiąc, po prostu wysiadła na przystanku. Zanim zdałem sobie sprawę z tego, co się dzieje, drzwi się zamknęły, a autobus ruszył dalej. Dopiero po sekundzie zrozumiałem, że to był również mój przystanek.

– Kosmitka – wymruczałem, a gdy kobieta, nad którą nieco za mocno się pochylałem, przeszyła mnie wściekłym spojrzeniem – pomyślałem, że już nigdy więcej nie wypiję tyle piwa.

„Chyba jestem nawalony. Coś mi się zdawało” – przemknęło mi przez myśl.

Nie mogłem przestać o niej myśleć. Następnego dnia zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle to spotkanie miało miejsce. Z żalem uznałem, że być może coś mi się uwidziało pod wpływem alkoholu i to pomimo że wypiłem jedynie kilka kufli piwa. Ludzie zazwyczaj nie mają niebieskich języków, więc albo była obcą istotą (w co trudno mi było uwierzyć na trzeźwo), albo to był jedynie wytwór mojej wyobraźni. Możliwe, że w rzeczywistości wyglądała inaczej, niż ją zapamiętałem.

Nie mogłem o niej zapomnieć

Zaniepokojony, postanowiłem przestać o niej myśleć. Ale serce nie sługa. Nie myślałem, że jestem w stanie doświadczyć tak romantycznych uniesień... Po kilku dniach zauważyłem, że w autobusach patrzę wokół, szukając niebieskich włosów i niewiarygodnie błękitnych oczu.

„Na pewno ją tu spotkam. W końcu wysiadła na tym samym przystanku co ja, zapewne mieszka w pobliżu” – kalkulowałem szybko. Upłynęło parę tygodni, ale nie udało nam się spotkać. „Czy możliwe, że mieszka gdzieś indziej i tylko wysiadła z autobusu, żeby uciec przed moim natrętnym spojrzeniem?” – przeleciało mi przez głowę. A wniosek ten sprawił, że poczułem się przygnębiony.

Zdecydowałem, że czas się ogarnąć i przestać o niej myśleć. I wtedy ją dostrzegłem. Siedziała w autobusie, rozmawiając przez telefon. Gdyby nie ten specyficzny sposób podnoszenia brwi i psotny uśmiech, nie poznałbym jej. Tym razem jej włosy były w kolorze ciemnego blondu, oczy nie były już tak intensywnie błękitne, a szalik był w odcieniu różu. Bardzo pragnąłem, aby znów pokazała mi język, więc patrzyłem na nią z taką samą bezczelnością jak za pierwszym razem.

Po zakończeniu rozmowy, dziewczyna natychmiast zatopiła się w lekturze i nie zauważyła mojej obecności. Na szczęście, miejsce naprzeciwko niej było wolne. Bez wahania skorzystałem z okazji. Nasze kolana prawie się stykały, ale nie oderwała wzroku od książki. Zastanawiałem się, jak zacząć rozmowę, ale dopisało mi szczęście. Autobus nagle zahamował i piękna dziewczyna o niebieskich oczach wpadła mi wprost w ramiona.

– Bardzo mi przykro – wydusiła.

Zauważyłem, jak jej policzki zaczęły się rumienić.

– Cieszę się, że mogę ci pomóc – rzekłem z uśmiechem, a wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały.

Spostrzegłem, że tym razem jej oczy były zielonego koloru. Niespodziewanie zniknął ten intensywny błękit.

– Właściwie teraz mógłbym ja ci pokazać język, ale jestem zbyt dobrze wychowany – rzuciłem żartem.

Los się do mnie uśmiechnął

Starałem się utrzymać konwersację za wszelką cenę. Popatrzyła na mnie nieprzytomnym wzrokiem, a potem jej oblicze nagle rozświetliło się uśmiechem.

– Aha... teraz rozumiem! To ty byłeś tym chłopakiem, który tak bezwstydnie na mnie patrzył! – wybuchła radosnym śmiechem, kiwając się na swoim siedzeniu.

– Przykro mi, że byłem tak natrętny, ale byłaś inna niż wszyscy – odpowiedziałem.

– Mówisz o moich niebieskich włosach? – zapytała.

– I o twoim języku – dodałem.

Zaskoczona, rzuciła mi pytające spojrzenie.

– Nie wiem, o co chodzi?

– Fakt, że zmieniłaś kolor włosów i paznokci, nie robi na mnie wrażenia. Przyzwyczaiłem się do różnych stylizacji u kobiet, ale język? To było dla mnie niespodziewane.

Nagle jakby coś ją olśniło, bo zaczęła się serdecznie śmiać.

– Racja, to przez Zuzię i jej słodycze! Mam młodszą siostrę i czasami kradnę jej słodycze. Uwielbia te, które farbują język. Musiałam zjeść niebieską landrynkę. I to chyba wyjaśnia całą tajemnicę. Jestem zwyczajną ziemianką, a co z tobą? – rzuciła z uśmiechem. – Czy jesteś może z Marsa?

– Skądże, jestem stuprocentowym ziemianinem. Wprost z warszawskiej Saskiej Kępy.

– Witam w klubie, ziemianinie z Saskiej Kępy – odpowiedziała radośnie.

Taki był nasz nieziemski początek

Rozmawialiśmy bez przerwy przez kilka następnych przystanków. Dowiedziałem się, że moja towarzyszka podróży nazywa się Ada i jest studentką Akademii Sztuk Pięknych, a także, że uwielbia „bawić się kolorami”.

– Wtedy nosiłam soczewki kontaktowe i miałam włosy pofarbowane na niebiesko. Farba jednak szybko się zmywa, więc teraz wróciłam do mojego naturalnego koloru. Ale niebawem na pewno wymyślę coś nowego – wyjaśniała.

Postanowiłem, że odwiedzę wernisaż jej najnowszych prac, który miał mieć miejsce za kilka dni w jednym z niewielkich klubów w centrum.

– Mam nadzieję, że przyjemnie spędzisz czas – powiedziała na koniec.

Wyczekuję naszego spotkania z niecierpliwością. Nie dostałem od niej numeru telefonu, więc z obawą zastanawiam się, czy moja kosmitka nie zniknęła na zawsze. Czy na pewno jeszcze ją zobaczę? A może to tylko moja wyobraźnia? Może nigdy jej nie widziałem?

Teraz kiedy stała się tak realna i zwyczajna, wydaje mi się jeszcze bardziej fascynująca. I to nie o błękitnych, ale o zielonych oczach nieustannie myślę. Za kilka dni w końcu spotkamy się na tej wystawie. Mam taką przynajmniej nadzieję...

Czytaj także:
„Związek na odległość to jakaś pomyłka. Wymarzony facet był tuż obok, a traciłam czas na byle kogo”
„Kiedy odeszła moja babcia, dziadek kompletnie się załamał. Udaje twardziela, ale wiem, że cierpi”
„Matka myśli, że chodzę do kościoła, bo jestem wierząca jak ona. A ja od modlitwy wolę integrację z nowym księdzem”

Redakcja poleca

REKLAMA