„Zaborcza szwagierka chciała odebrać mi dzieci. Wśród ludzi robi ze mnie potwora i straszy opieką społeczną”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, ryanking999
„Ela źle o mnie mówiła? Podważała kompetencje matki? Co chciała osiągnąć? Przypomniały mi się jej wcześniejsze uwagi, szarogęszenie się w moim domu, wyrywanie mi dzieci z rąk. Dlaczego wcześniej nie zareagowałam, nie zwróciłam jej uwagi?”.
/ 17.04.2022 04:35
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, ryanking999

Swoją szwagierkę poznałam niedługo przed ślubem z Karolem. Na spotkanie szłam stremowana, bo nie wiedziałam, z jakim przyjęciem się spotkam. Ela była sporo starsza, po śmierci rodziców zajmowała się młodszym bratem i domem, nie wiedziałam więc, jak zareaguje na wkroczenie w życie Karola dziewczyny.

Ela powitała mnie jak siostrę, rozwiewając wszelkie obawy. Była miła i pomocna, od razu się do niej przekonałam.

– Nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę – powiedział Karol. – Elka potrafi być prawdziwym wrzodem na tyłku, jest despotyczna jak nasz tato. Próbowała mną dyrygować, ale jej uciekłem. Fajnie, że ciebie traktuje inaczej, może właśnie siostry jej brakowało? Ona musi się kimś opiekować.

– Powinna wyjść za mąż i mieć dzieci – powiedziałam.

– Wszyscy kandydaci wiali, aż się kurzyło, kiedy bliżej poznali Elkę. Żaden nie był na tyle odważny, żeby obłaskawić smoka.

– Przesadzasz. Ela jest fajna, po prostu nie spotkała nikogo, kto byłby jej godny.

– Super, że tak myślisz. Kocham cię, wiesz? – Karol przytulił mnie i pocałował.

Więcej o Eli nie rozmawialiśmy, a kilka lat później pożałowałam, że nie uwierzyłam Karolowi. Może byłabym ostrożniejsza? Urodzenie bliźniaków jest dużym wyzwaniem, ale to dopiero początek.

Potem trzeba stawić czoła dwóm wrzeszczącym niemowlakom, które jednocześnie jedzą i sikają, za to śpią na zmianę, tak żeby nie pozwolić umęczonym rodzicom na drzemkę. Wioząc Jędrusia i Igorka do domu, byliśmy z Karolem dumni i trochę zmęczeni, ale szczęśliwi.

Dwa tygodnie później snuliśmy się po mieszkaniu jak zombi. Wydawało się nam, że jeszcze trochę, a padniemy na twarz w pół kroku.

Byłam wdzięczna za jej pomoc

Wtedy wkroczyła w nasze życie Ela. Ogromnie nam pomogła. Miała do dzieci rękę, ale też autorytet, co chłopcy wyczuli niemal od razu. U mnie na rękach krzyczeli, ale kiedy przejmowała ich ciocia, cichli, wlepiając w nią granatowe ślepka.

– Daj mi małego, nie umiesz się z nim obchodzić – słyszałam coraz częściej.

Najpierw nic sobie z tego nie robiłam. Byłam zbyt zmęczona, żeby przejmować się byle gadaniem. Potem dotarło do mnie, że Ela przejęła stery, ale byłam gotowa przymknąć na to oko, bo bez jej pomocy nie dałabym sobie rady.

Byłam jej wdzięczna i przy każdej okazji mówiłam jej, jak jest dla nas ważna. I chyba wykrakałam, bo z czasem pozycja Eli stała się jeszcze silniejsza. Nie miałam nic przeciwko temu, że kochała dzieciaki jak własne, chętnie dzieliłam się z nią naszym rodzinnym szczęściem. Ale, jak to mówią, daj kurze grzędę. Nie zauważyłam, kiedy Eli przestała wystarczać rola kochanej cioci.

– Mogłybyśmy zamienić słówko? – szepnęła wychowawczyni, kiedy odbierałam chłopców z przedszkola. Ledwie zdążyłam przed siedemnastą, od przystanku biegłam, jeszcze nie mogłam uspokoić oddechu.

– Coś się stało?

– Nie, ja tak… nieoficjalnie – pani Jola spojrzała szybko w głąb korytarza, czy ktoś nie nadchodzi. – Proszę pani, ja tu już niejedno widziałam, ale coś takiego… Nie mogę milczeć, chociaż nie mam prawa się wtrącać.

– O co chodzi? – przestraszyłam się.

– Zezwoliła pani, żeby ciocia odbierała Jędrka i Igora z przedszkola?

– Tak, Ela wcześniej kończy pracę, łatwiej jej zdążyć. Ona uwielbia bratanków i chętnie przy nich pomaga.

– Zbyt chętnie – powiedziała z naciskiem wychowawczyni – Ta pani nie ma własnych dzieci? No właśnie. Od pewnego czasu opowiada każdemu, jak złą opiekę chłopcy mają w domu. Ich matka, czyli pani, jeszcze nie otrząsnęła się po rozstaniu z mężem i jest niewydolna wychowawczo. A ojca nie ma. Czy to prawda?

– Prawda – przyświadczyłam automatycznie. – Nie, skąd, to wymysły – zaprzeczyłam sama sobie.

Pani Jola przypatrywała mi się krytycznie. Chyba nie zrobiłam na niej dobrego wrażenia, słowa Eli zyskiwały potwierdzenie. Objęłam głowę, żeby się uspokoić. Musiałam wyglądać jak kobieta do cna znerwicowana.

– Karola nie ma w domu, tak. Wyjechał – szepnęłam, próbując zapanować nad uczuciem ogarniającej mnie pustki.

Ela źle o mnie mówiła? Podważała kompetencje matki? Co chciała osiągnąć? Przypomniały mi się jej wcześniejsze uwagi, szarogęszenie się w moim domu, wyrywanie mi dzieci z rąk. Dlaczego wcześniej nie zareagowałam, nie zwróciłam jej uwagi?

– Bo zależało mi na przyjaźni Eli – odpowiedziałam sobie na głos.

– Słucham? – zdziwiła się wychowawczyni. Chyba zaczynała żałować, że próbowała mnie uprzedzić o niebezpieczeństwie.

– Przepraszam, głośno myślałam – wróciłam na ziemię. – Dziękuję, że mnie pani poinformowała. Nie wiem, co szwagierce przyszło do głowy, ale sytuacja wygląda trochę inaczej, niż ją przedstawiła. Mąż wyjechał, bo podpisał dwuletni kontrakt na wykłady w amerykańskim college’u. Nie cierpię po rozstaniu, bo takiego nie było. Owszem, jak każda pracująca matka miewam kłopoty z pogodzeniem obowiązków, dlatego pomaga mi szwagierka. Nie sądziłam, że zabawia się robieniem plotek na mój temat.

Wychowawczyni jakby odetchnęła.

– To nie tylko pomówienia – ostrzegła. – Nie dam głowy, ale słyszałam, że chce zawiadomić opiekę społeczną. Z doświadczenia wiem, że ingerencja urzędników w życie rodzinne zwiastuje kłopoty. Do wszystkiego można się przyczepić.

– Jeszcze dziś porozmawiam z Karolem, nic mnie nie obchodzi, że u niego jest środek nocy – postanowiłam.

Z sali wybiegł rozbawiony Jędrek.

– Mama! – przytulił się, a potem rozejrzał. – Nie ma cioci? – spytał zawiedziony. – Obiecała kupić mi samolot. Niebieski.

– A mnie czerwony – dołączył się Igor. – Dlatego ją kocham, bo jest najlepszą ciocią na świecie!

– Dzieci są bardzo związane z panią Elą – zauważyła wychowawczyni.

– To oczywiste, przecież jesteśmy rodziną – przytaknęłam.

Nie sądziłam, że Elka może być tak perfidna

Wracałam do domu, zastanawiając się, gdzie popełniłam błąd. Chłopcy nie przestawali mówić o cioci Eli. Miała ich zabrać do zoo i wesołego miasteczka, przyrzekła kupić różne prezenty. Istna dobra wróżka.

– A spać będziemy w pokoju z telewizorem. I ciocia pozwoli nam oglądać wieczorem film! – cieszył się Jędrek.

– Kiedy tak będzie? – zainteresowałam się. Serce waliło mi jak oszalałe, już wiedziałam, co planuje Elka.

– Jak wyjedziesz do taty. Wtedy my u niej zamieszkamy – Jędrek podskakiwał w kałuży. – Ale będziemy za tobą tęsknić – dodał lojalnie.

– Bardzo – poparł go Igor.

Chłopcy nie wyglądali na przejętych. Ciocia musiała ich powolutku przyzwyczajać do myśli o rozstaniu z matką, obiecując moc atrakcji, które miały odciągnąć uwagę chłopców.

– Nic nie wiesz o dzieciach, Elka – pomyślałam. – Wydaje ci się, że nasi synowie tak szybko zapomnieliby o rodzicach? I jeszcze byliby wdzięczni za pozbawienie ich mamy i taty?

– Karol, wstawaj – dopingowałam męża w myślach, czekając przy komputerze.

– Co? – powiedział, ziewając.

– Karol, musimy porozmawiać.

– Teraz? – jęknął mąż, ale po chwili oprzytomniał. – Rany boskie, mów, co się stało!

– Twoja siostra próbuje odebrać nam dzieci – powiedziałam wprost. – Uplotła pajęczynę pomówień, chce zawiadomić opiekę społeczną. Lada chwila inspektorka będzie zaglądała mi do szuflad i szukała kurzu pod łóżkiem.

– To idiotyczne – powiedział Karol.

– Nie takie znowu. Będę musiała udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Ojca nie ma, matka nie zdąża odebrać dzieci z przedszkola, pewnie także nie daje im jeść. Gdyby nie troskliwa opieka cioci…

– Rozumiem.

– To nie wszystko. Ela przygotowała naszych synów na rozstanie z rodzicami. Żeby szybciej o nas zapomnieli, będą mogli oglądać wieczorami telewizję, sami mi to powiedzieli.

– Jakbym Elkę widział – zdenerwował się Karol. – Mówiłem ci, że to despotka. Jeśli wymyśliła sobie, że odbierze nam dzieci, jest gotowa grubo namieszać. Daj mi dwa dni, coś wymyślę. Wytrzymasz tyle?

– Jeśli Ela nie porwie chłopców, to tak – odparłam.

– Uważaj na nich. I na siebie.

Twarz Karola zniknęła z ekranu. Byłam ciekawa, co wymyśli. Znał swoją siostrę jak nikt inny, tylko on mógł zaplanować skuteczną obronę. Nie wierzyłam, że Ela dopnie swego, ale liczyłam się z kłopotami, które na mnie sprowadzi. Nie mówiąc o rozsiewanych plotkach. Pewnie już zrobiła ze mnie potwora.

– Wszystko załatwiłem – ponownie zobaczyłam twarz męża w komunikatorze. – Przyjedziecie do mnie. Dobrze się złożyło, będziemy razem wcześniej, niż planowaliśmy. Bez cioci Eli, od której odgrodzimy się oceanem. Nic innego nie przyszło mi do głowy. Siostra nie zawróci z raz obranej drogi. Zanim przegra, narobi nam problemów, namiesza dzieciom w głowach. Tylko cicho sza. Nic jej nie mów. Tym razem zrezygnujemy z pożegnania.

Czytaj także:
„Kamila związała się z szemranym typem, który wciskał jej kit o życiu księżniczki. Odkryłam, że to gołodupiec i krętacz”
„Chuchałam i dmuchałam na męża, byle mu dogodzić, a on kpił ze mnie z tą swoją kochanicą. Kłamał mi w żywe oczy”
„Marian wydawał się darem od niebios, a był przekleństwem. Gdy tylko mu się znudziłam, wytarł sobie tyłek moją miłością”

Redakcja poleca

REKLAMA