„Marian wydawał się darem od niebios, a był przekleństwem. Gdy tylko mu się znudziłam, wytarł sobie tyłek moją miłością”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„Czułam, że z Marianem, tak jak wcześniej z pracą, miałam po prostu fart. No bo co taki mężczyzna jak on mógł we mnie widzieć. Ani ja piękna, ani mądra... Nie wiedziałam, co ktoś z takimi horyzontami jak on, robi z prosta dziewczyną ze wsi”.
/ 11.04.2022 06:26
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

Ech, ja to mam głowę na karku – cieszyłam się, kiedy udało mi się znaleźć pracę dla mojego Mariana. Od dawna szukał zajęcia, ale zupełnie mu nie szło. W sumie trudno się dziwić – mężczyzna tuż przed pięćdziesiątką, w dodatku z zawodowym wykształceniem, na rynku pracy nie wiele już znaczy. Miał co prawda emeryturę górniczą, ale płacił alimenty byłej żonie i nie zostawało z tego wiele.

Z moją pensją sprzątaczki, pracującej w urzędzie na pół etatu, nie stać nas było na zbytki. Marzyło mi się życie na ciut wyższym poziomie i pieniądze na jakieś podróże. Kiedy więc usłyszałam, że firma, która zatrudnia pilnujących naszego magistratu ochroniarzy, szuka nowych pracowników, kazałam Marianowi wysłać swój życiorys.

Był moim aniołem

Miałam nadzieję, że się załapie i nie dość, że coś dorobi, to jeszcze pracowałby razem ze mną w jednym miejscu. Na pewno udało by się zsynchronizować nasze grafiki tak, żeby razem jeździć do pracy albo z niej wspólnie wracać – cieszyłam się już na samą myśl.

Marian nie był moim mężem, lecz człowiekiem, z którym od ponad roku dzieliłam życie. Poznałam go u znajomych i od razu wpadł mi w oko, bo tak bardzo różnił się od mojego pierwszego męża, mężczyzny prostego, którego celem życiowym było zrobić co konieczne i odpoczywać z puszką piwa przed telewizorem.

Marian choć niby zwykły górnik, był bardzo oczytany, z rozległą wiedzą historyczną, znajomością filmów i zamiłowaniem do teatru. Nieraz dziwiłam się, co taki człowiek jak on robił w kopalni. Odpowiadał, że gdyby ktoś z rodziny zdopingował go jako chłopca do nauki, to skończyłby ogólniak, a może nawet i poszedł dalej.

– Czasy nie były łatwe. Szybko człowiek musiał się usamodzielnić. Potem żona, dzieciaki, nie było już co o tym myśleć – mówił wprost, czym też mnie ujmował.

Czułam, że to mężczyzna, na którego czekałam

Ja też miałam kiedyś większe życiowe aspiracje. Chciałam być lekarką albo prawniczką, jednak los tak pokierował moim życiem, że zamiast do matury przystąpiłam do sakramentu małżeństwa i to w dość już zaawansowanej ciąży. To przekreśliło moje plany.

Nie zdobyłam żadnego wykształcenia, a kiedy udało mi się znaleźć pracę na te pół etatu w urzędzie, to czułam jakbym złapała pana Boga za nogi. Dzisiaj przecież nawet sprzątaczki muszą mieć co najmniej maturę. Czułam, że z Marianem, tak jak wcześniej z pracą, miałam po prostu fart. No bo co taki mężczyzna jak on mógł we mnie widzieć. Ani ja piękna, ani mądra...

– Żona puściła go z torbami, to się cieszy, że znalazł u ciebie ciepły kąt – moja starsza siostra nie miała żadnych złudzeń, co do mojego związku z Marianem.

Ja jednak nie wierzyłam w to, co mówiła. Czułam, że los nie przypadkiem postawił Mariana na mojej drodze, akurat wtedy, kiedy rozstałam się z Damianem i zupełnie nie wiedziałam, jak dalej pokierować swoim życiem. Samotne matki nie mają łatwo, a takie jak ja, bez finansowego zaplecza i wykształcenia, to już zupełnie.

Marian wprowadził w moje smutne życie nie tylko radość i wiarę w lepsze jutro, ale co miesiąc dawał mi też zastrzyk gotówki, dzięki któremu regulowałam bieżące rachunki. Edukował mnie też literacko, od czasu do czasu przynosząc jakąś ciekawą książkę z biblioteki albo wyciągając na jakiś wieczorek autorski w naszym domu kultury.

Niestety, w tej kwestii byłam dosyć oporna

„Nie wiem, co ktoś z takimi horyzontami jak on, robi z kimś takim jak ja” – zastanawiałam się nieraz, bo chociaż wierzyłam w miłość, która nas łączyła, to miałam również świadomość, że różnimy się i to znacznie, jeżeli chodzi o nasze potrzeby intelektualne.

On musiał być na bieżąco, czytał gazety, często korzystał z Internetu, biegał do kina, tymczasem mnie wystarczały magazyny o gotowaniu, a z książek najbardziej lubiłam romanse. Co tu kryć, byłam prostą dziewczyną, którą interesowały przyziemne sprawy: co ugotować na obiad, gdzie zrobić tańsze zakupy albo jakie spodnie są teraz modne. Nigdy jakoś specjalnie mnie nie ciągnęło do literatury.

– Zdziwisz się, gdy pozna kogoś na swoim poziomie. Ty jesteś dla niego tylko przystankiem na drodze do szczęścia, zobaczysz – wyrokowała siostra, ale ja te jej czarne myśli puszczałam mimo uszu.

W końcu Marian nie był już młodzieniaszkiem, więc to, że dopiero kogoś sobie szuka, było w moim mniemaniu bzdurą. Byłam przekonana, że uwite przez nas gniazdko będzie na zawsze, a starość spędzimy, opiekując się wnukami, które dadzą nam nasze dzieci z pierwszych małżeństw.

– Wyobraź sobie, że dostałem tę pracę – kiedy Marian odłożył słuchawkę telefonu, był bardzo zadowolony.

Uściskałam go serdecznie i nawet ugotowałam tego wieczoru na kolację gulasz, który tak bardzo lubił. Marian otworzył butelkę wina, żebyśmy wznieśli toast za nasze nowe życie. Gdy unosiłam w górę kieliszek, nie przypuszczałam, za co piję…

Marianowi praca od razu przypadła do gustu. Nie miał dużo do roboty. Zwłaszcza popołudniami i wieczorami, gdy w budynku poza nim nikogo już nie było. Włączał wtedy alarm, a sam oddawał się nadrabianiu zaległości w lekturze. Rano miał trochę więcej pracy, bo wydawał pracownikom klucze i wpisywał ich do zeszytu.

To wtedy zaczął uskuteczniać te pogawędki z Sylwią z wydziału podatkowego. Często rozmawiali na temat literatury. Sylwia przynosiła mu swoje ulubione książki, a Marian połykał jedną za drugą. Nie krył się z tą znajomością, a ja naiwnie wierzyłam, że to nic takiego. Aż któregoś dnia zebrał się na odwagę i wyznał mi, że to, co łączy go z Sylwią, jest dla niego ważne.

„Ważniejsze od tego, co jest między nami?” – już chciałam zapytać, ale się powstrzymałam.

Moja siostra miała rację – byłam dla Mariana tylko przystankiem. A ja głupia jeszcze szukałam mu pracy, w której poznał dziewczynę. Czyta z nią teraz książki, biega do kina i teatru. I jest zachwycony. Wiem, bo widuję go w pracy.

Grzecznie mnie pozdrawia i udaje, że nic między nami się nie stało. Ot, wyprowadził się. A mnie serce pęka! Wierzyłam, że moja historia z Marianem będzie przypominała któryś z romansów, jakie czytałam. Ale w prawdziwym życiu różnice między bohaterami czasem są nie do pogodzenia.

Czytaj także:
„Karma za romans z żonatym facetem wróciła do mnie szybciej, niż myślałam. Gdy tylko urodziłam dziecko, poszłam w odstawkę”
„Z siostrą nie rozmawiam od roku, choć żadna nie pamięta, o co poszło. Teraz nadszedł czas, by zakopać wojenny topór”
„Przyjaciółka miała swoją bratową za cnotkę i nieroba, więc chciała się jej pozbyć. Efekt? Zniszczyła życie bratu”
 

Redakcja poleca

REKLAMA