„Siostra zrzekła się praw do córki i oddała mi ją pod opiekę. Po latach chce ją odzyskać, ale nigdy na to nie pozwolę”

kochająca matka z córką fot. Adobe Stock, Ananass
„Karolina, nie dostała ode mnie wsparcia, którego potrzebowała. Zmusiłam ją do złożenia obietnicy o zrzeczeniu się praw do jej córeczki. Miałam nadzieję, że po urodzeniu dziecka o wszystkim zapomni. Niestety, nie doceniłam siły, jaką posiada instynkt matki, nawet jeśli pojawia się późno”.
/ 11.01.2024 22:00
kochająca matka z córką fot. Adobe Stock, Ananass

– Ciociu, przyszedł do Ciebie jakiś list z urzędu – mówi Ewa, podsuwając mi korespondencję. Nie muszę nawet wstawać z fotela.

Moja siostrzenica jest naprawdę porządną dziewczyną! Wszystkie sąsiadki odczuwają zazdrość, mimo że wiedzą, iż to nie jest moje dziecko.

– To pewnie jakieś sprawy zawodowe – odpowiadam. – Przeczytam go w sypialni. Ty wracaj do nauki, kochanie.

Jestem pewna, że ten list nie ma nic wspólnego z moją pracą. Wystarczyło rzucić okiem na pieczątkę. Najgorszą z możliwych: Sąd Rodzinny. To na pewno nie jest błąd. Od wielu lat żyję jak na beczce prochu. Otwieram list: "...zgłosić się na rozprawę... w kwestii ustalenia opieki nad..." Widzę, jak litery zaczynają mi się mieszać przed oczami. Nie, nie mogę teraz zasłabnąć.

Oczekiwałam na tę informację od tak długiego czasu. Być może istnieje jeszcze szansa, że uda mi się porozumieć z Karoliną? Ale zdaję sobie sprawę, że to tylko mrzonki. Żadna matka nie zdecyduje się na oddanie swojego dziecka. I moja siostra z pewnością nie zrobi wyjątku, zwłaszcza po tym, co jej zafundowałam.

Moje życie tak się potoczyło, że nie założyłam rodziny z żadnym mężczyzną. Partner to drobnostka, gorzej, że od zawsze pragnęłam mieć własne dziecko. Ale jak widać, nie było mi pisane zaznać macierzyństwa.

Moja młodsza siostra, Karolina, zawsze prowadziła zupełnie inny tryb życia. Od najmłodszych lat była typowym „motylkiem”, zainteresowana głównie chłopcami, modą i różnego rodzaju makijażami. Podczas gdy ja skrupulatnie oszczędzałam każdy grosz, aby móc utrzymać się podczas wymarzonych studiów i opłacać mieszkanie, ona roztrwaniała pieniądze zarobione w jakimś podrzędnym lokalu na imprezy.

Pragnęłam, żeby była tylko moja

Nigdy nie zapomnę momentu, kiedy do mnie przyszła. Była w stanie rozpaczy, drżała, jakby to nie była ona:

– Proszę cię, pomóż mi – szlochała. – Nie jestem w stanie urodzić tego dziecka, nie teraz! Nie podołam temu! Przecież nie mam żadnych oszczędności, niczego nie potrafię, co powinnam robić?

Zdawałam sobie sprawę, co powinnam wtedy zrobić: przekonać moją młodszą siostrę, że dziecko to dar, pożyczyć jej pieniądze, udostępnić mieszkanie. Wspierać ją. Ale wtedy już w mojej głowie kiełkował ten szalony pomysł. Tak, udało mi się przekonać Karolinę, żeby urodziła. I zmusiłam ją do obietnicy, że... zaraz po narodzinach zrezygnuje z praw do dziecka!

– Zyskasz wolność – przekonywałam. – Wyszłabyś za mąż, zrealizowałabyś swoją karierę, cokolwiek byś chciała. Ja w tym czasie zajmę się twoim dzieckiem. Oczywiście, gdy tylko dorośniesz do tego, aby być matką, oddam ci córkę – kłamałam, nie mrugając nawet okiem.

Czego oczekiwałam wtedy? Prawdopodobnie czasu. Liczyłam na to, że Karolina urodzi dziecko, a potem o nim zapomni. Nie doceniłam jednak mocy natury. Tego, jak potężny jest w kobiecie instynkt macierzyński, nawet jeśli ujawnia się dopiero z czasem.

Objęłam pełną pieczę nad Karoliną po tym, jak została wyrzucona przez naszych rodziców z domu. Dla mnie to było bez znaczenia. Zawsze starałam się zaspokoić jej każdą potrzebę. Wszystko to było nie tylko dla Karoliny, lecz również dla tego małego stworzenia, które miało pojawić się na świecie. Już w chwili, gdy moja siostra nosiła w sobie swoje dziecko, sama uważałam się za matkę.

Całkowicie dla niej zwariowałam

Nikomu nie pozwalałam przybliżać się do maleństwa. Tylko ja miała prawo ją kąpać, tylko ja ją usypiałam, tylko ja pamiętałam, których sweterków nie lubi. Karolina nie chciała tak łatwo zrezygnować z roli matki, muszę to teraz uznać. Zjawiała się, przytulała, próbowała mieć swój udział w wychowaniu dziecka.

Jednak jej obecność nie była dla mnie niczym dobrym. Chciałam pozostać tylko z Ewą. Z tego powodu pewnej niedzieli podjęłam decyzję. Byłam legalnym opiekunem Ewy, dlatego nikt nie mógł mi zabronić wyjazdu z nią. Chciałam jednak, aby "moje dziecko", jak zwykłam o niej myśleć, odcięło wszelkie więzi z biologiczną matką. Zastawiłam więc na moją siostrę zasadzkę.

Poprosiłam, aby zajęła się trochę dzieckiem. Jednocześnie umówiłam się z jej znajomymi, aby zabrali Karolinę na wspólną imprezę! Zdaję sobie sprawę, że to było niegodziwe, jednak potrzebowałam mieć Ewcię tylko dla siebie. Trzeba przyznać, że Karolina długo nie potrafiła podjąć decyzji, ostatecznie perspektywa spędzenia wieczoru "po staremu" przeważyła: moja nieodpowiedzialna siostra opuściła dom, pozostawiając swoją córkę pod opieką sąsiadki.

Zdarzenie to stało się dla mnie pretekstem do ucięcia jej spotkań z dziewczynką. Niewiele później, bez informowania siostry o moim zamiarze, przeniosłam się z dzieckiem do innego regionu kraju. Przestałam z nią utrzymywać kontakt. Dowiedziałam się od innych, że po tym incydencie doznała pierwszego epizodu depresyjnego. Prawdopodobnie uświadomiła sobie, że nie sprostała jako matka i kobieta.

Mogłam jej udzielić wsparcia, mogłam zaangażować ją w proces wychowywania dziecka, ale nie miałam takiego planu. Osiągnęłam to, co chciałam.

Karolina starała się nas odnaleźć

Jedyne, czego mi do pełnego szczęścia potrzeba, to mała Ewa. Rosła wspaniale. Nie cierpiała na żadne choroby, nie stwarzała żadnych problemów. Wychowywałam ją w przekonaniu, że jej matka zmarła po groźnym wypadku. Wiem, to było okrutne, ale nie chciałam, aby pewnego dnia wpadła na myśl, żeby odszukać swoich biologicznych rodziców. To by mnie zniszczyło! Wpajałam więc Ewie przekonanie, że ja jestem jej jedyną krewną.

Karolina, oczywiście, starała się nas odnaleźć. Kiedyś, mniej więcej cztery lata temu, zatrudniła agencję detektywistyczną, która odnalazła ślad prowadzący do mnie i Ewy. Postanowiłam jednak działać szybko. Bazując na informacjach o jej dawnej depresji, zgłosiłam anonimowo do prokuratury, że moja siostra poddaje się terapii psychiatrycznej i nęka dziecko. Miałam nadzieję, że to powstrzyma jej dalsze próby nawiązania kontaktu. Myliłam się bardzo.

Pismo, które w tym momencie trzymam, dowodzi, że Karolina wreszcie się usamodzielniła i zdecydowała odebrać mi córkę. Jednak jak teraz wyjaśnić to Ewuni? Czy powinnam jej powiedzieć, że jej matka nie zginęła tragicznie, tylko po długim czasie zdecydowała się na powrót i próbę zbudowania z nią prawdziwej rodziny? Co ze mną wtedy będzie? Czy mam starzec się w samotności, stając się coraz bardziej nieszczęśliwa?

Wpadłam na jedyny plan – wyjeżdżamy! Spakuję nasze rzeczy, zabiorę Ewę w miejsce, gdzie nikt nie będzie w stanie nas odnaleźć...

Wchodzę do pokoju, obserwuję tę inteligentną, kochającą dziewczynę. Ewa rozmawia przez telefon ze swoją przyjaciółką, śmieje się, żartuje. Wówczas do mnie dociera, że nie mogę zrujnować jej życia, wyrywać stąd, z otoczenia, które dobrze zna, w którym jest tak szczęśliwa. Teraz to nie moje szczęście jest najistotniejsze, tylko ona, Ewa. Moja, czy nie moja...

– Kochanie, muszę opowiedzieć ci coś niezwykle istotnego – zaczynam, kiedy tylko kończy rozmawiać przez telefon. – Lecz pamiętaj, że we wszystkim kierowałam się wyłącznie miłością do ciebie...

Czytaj także:
„Opiekuję się zrzędliwą ciotką w zamian za mieszkanie. Kiedy ta stara zołza się przekręci, wszystko będzie moje”
„Rodzice pchają mnie do żeniaczki, a ja mam raptem 35 lat i nie przepadam za kobietami. Powinienem wyjawić im prawdę”
„Chciałam, żeby chłopak mojej córki się jej oświadczył. Uknułam sprytną intrygę i niemal doprowadziłam do tragedii”

Redakcja poleca

REKLAMA