„Kuzynkę żony poznałem jeszcze na studiach. Zuza nie ma pojęcia, w czym pomogłem Iwonie...”

żona nie wie co łączy mnie z jej kuzynką fot. Adobe Stock
Wciąż brak mi odwagi, żeby przyznać się najbliższym do tego, co robiłem. Szczególnie żonie... Najchętniej cofnąłbym czas i postąpił inaczej. Ale tak się nie da.
/ 16.11.2020 11:58
żona nie wie co łączy mnie z jej kuzynką fot. Adobe Stock

Pamiętasz, że w sobotę idziemy na imieniny do stryja Franciszka? – zapytała żona.
– Pamiętam. A kto będzie?
– Oczywiście największa rodzinna plotkara, czyli ciocia Kamila z mężem, jej starsza córka... – Zuza zaczęła wymieniać długą listę gości, na końcu której była jej siostra cioteczna. – No i Iwona z mężem.
Iwona? – skrzywiłem się. – Przecież ona nie bywa nigdy na imieninach stryja.
– Ale w tym roku widać postanowiła się wybrać. Masz coś przeciwko?
– Nie. Oczywiście nie – skłamałem.
– Wydaje mi się, że ty jej nie lubisz.
– Nieprawda. Jest mi... obojętna.

Moja żona nie wiedziała, że Iwona wcale nie jest mi obojętna

Nie mogłem powiedzieć prawdy i przyznać się, że tak naprawdę nie chcę spotkać Iwony. Że za każdym razem, kiedy ją widzę, czuję się co najmniej dziwnie i nie potrafię z nią porozmawiać ot tak, po prostu, jak z każdym innym członkiem rodziny.

– Swoją drogą to im współczuję – westchnęła Zuzka. – Już ponad siedem lat starają się z Wojtkiem o dziecko. Trzy poronienia i... Ja bym tego nie wytrzymała. Mieliśmy straszne szczęście, że nasze chłopaki urodziły się szybko, bezproblemowo i już chodzą do szkoły...

– Tak, mieliśmy szczęście – powtórzyłem na pozór bezwiednie.

Imieniny stryja Franciszka to zawsze była w rodzinie mojej żony ważna data. We wrześniu wszyscy już wrócili z wakacji, więc nie trzeba było martwić się o frekwencję. Zwłaszcza, że każdy chciał się pochwalić, gdzie był latem i posłuchać o wypoczynku innych. To zawsze był główny temat rozmów przez całe imieniny.

Tak było i tym razem. I mimo że na zewnątrz akurat padał deszcz, to w domu stryja Franciszka panował cały czas upał. I tylko gdy moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Iwony, wiało chłodem.

Ale na szczęście nikt tego nie widział. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Bo kilka dni po imieninach Zuza niespodziewanie mnie spytała:
– Słuchaj, od kiedy ty znasz Iwonę?
– A jak długo jesteśmy ze sobą? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
– A wcześniej? Nie znałeś jej wcześniej? – spojrzała na mnie dociekliwie.
– Nie – odpowiedziałem zdecydowanie, ale po chwili się poprawiłem. – Chyba raczej nie. A dlaczego pytasz?
– No bo do tej pory mi się wydawało, że poznałeś ją dopiero na jakiejś rodzinnej uroczystości. Ale ciocia Kamila powiedziała mi, że się znacie jeszcze ze studiów...
– Przecież wiesz, że to największa plotkara w rodzinie.
– Co nie znaczy, że czasem, nie ma racji. To jak, znasz ją ze studiów?
– Kotku, nie pamiętam połowy moich znajomych ze studiów. Przecież wiesz, prowadziłem wtedy intensywne życie towarzyskie i gdzieś tam mogliśmy się minąć.

Prawda była taka, że z Iwoną znaliśmy się już wcześniej

W końcu studiowaliśmy na jednym uniwersytecie. Ale tam studiowało wtedy parę tysięcy ludzi, którzy się setki razy mijali w różnych miejscach.
– Aha... – żona pokiwała głową nieprzekonana. – Chyba jednak coś kręcisz. Ale jak nie chcesz powiedzieć, no to trudno.

Miałem nadzieję, że na tym temat się zakończy. Przecież od wielu lat nie utrzymywałem z Iwoną żadnych kontaktów. To, co nas kiedyś połączyło, należało już do przeszłości. I z pewnością obojgu z nas, a szczególnie Iwonie, zależało na tym, żeby sedno tych relacji pozostało na zawsze tajemnicą.

I tylko pewnie przypadkiem wymknęło jej się przy cioci Kamili, że zna mnie z czasów studenckich.

Moja zona wciąż drążyła temat, czy coś nas łączy

Moje nadzieje okazały się jednak płonne. Na przełomie października i listopada, jak co roku, odwiedzaliśmy rodzinne groby. Tylko w tych najważniejszych miejscach byliśmy razem, odwiedzając swoją dalszą rodzinę, musieliśmy się rozdzielić. I właśnie na jednym z cmentarzy Zuza spotkała ciocię Kamilę...
– Ona twierdzi, że Iwona cię bardzo nie lubi – poinformowała mnie żona po powrocie do domu.
– Tak? I co z tego?
– Jeśli tak jest, to wasza znajomość na studiach nie mogła być przelotna.
– Zapewniam cię, że mogła. Kiedyś jeden kolega powiedział mi, że jakieś dwie koleżanki mnie nie cierpią. Potem mi je pokazał. Nawet nie kojarzyłem ich z widzenia. Dużo się udzielałem na studiach, mogło jej się nie spodobać jakieś moje wystąpienie publiczne.

– Nie, ciocia twierdzi, że to coś osobistego. Poza tym mnie już dawniej się wydawało, że ty nie lubisz Iwony.
– Dobrze, to jak mi nie wierzysz, to idź, zapytaj swoją cioteczną siostrę, dlaczego mnie nie lubi. Szczerze mówiąc, sam się chętnie tego dowiem. A do tego czasu daj mi spokój i nie zamęczaj mnie swoimi podejrzeniami.

Nie wiem, czy żona mi uwierzyła, ale już więcej o nic nie pytała. Ja jednak czułem, że muszę porozmawiać z Iwoną, która robiła się dziwnie gadatliwa.

Nie miałem jej numeru, zresztą to nie była rozmowa na telefon. Wiedziałem, gdzie pracuje. Zaryzykowałem i poczekałem na nią w kawiarni obok wyjścia z jej biurowca. Siedziałem tam trzy godziny i gdy mijała już siódma, uznałem, że albo nie było jej w pracy, albo wyszła jakimś innym wyjściem. Zapłaciłem rachunek i już chciałem wyjść, gdy ją zobaczyłem.

Szła sama, smutno patrząc przed siebie. Pomyślałem, że chyba miała ciężki dzień i nie powinienem jej dodatkowo męczyć rozmową. Ale chciałem tę sprawę mieć jak najszybciej za sobą. Dlatego zastąpiłem jej drogę. Stanęła jak wryta, trochę przestraszona.

– Co ty tu robisz? – zapytała.
– Musimy porozmawiać.
– Nie mamy o czym.
– A ja myślę, że mamy. Ostatnio zrobiłaś się strasznie gadatliwa.
– Masz na myśli Kamilę? Nie powiedziałam jej nic poza tym, że znamy się ze studiów. Nie sądziłam, że nawet to ukrywasz.
– Powiedziałaś też, że mnie nie lubisz.
– Nic takiego nie mówiłam. Może po prostu sama to wyczuła?
– Może. Ale byłbym wdzięczny, gdybyś w ogóle nic nie mówiła na mój temat.
Tak bardzo się boisz, że wszystko się wyda? – spojrzała mi odważnie w oczy.
– To chyba raczej ty się powinnaś bać – odparłem.
– A ty co?! Święty niewinny?! – wybuchła nagle. – Myślisz, że się nie boję?! Myślisz, że nie mam wyrzutów sumienia?! Mam je każdego dnia. Wydaję mi się, że to wszystko, co mnie teraz spotyka, to jest kara boska za to, co wtedy zrobiłam.
– Rozumiem...
– Co ty możesz rozumieć?! Gówno rozumiesz! Tylko ktoś, kto to przeżył, może wiedzieć, co czuję. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, gdybym tylko wiedziała to, co teraz wiem...

– Nie byłabyś z Wojtkiem.
– No i co z tego?! Wiem, tamten to był drań. Pewnie nawet nie ożeniłby się ze mną. Ale miałabym dziecko... to dziecko, które zabiłam!
– Przestań, ludzie patrzą – rozejrzałem się z niepokojem.
– I co? Niech się dowiedzą! Niech się wszyscy wreszcie dowiedzą! Już dawno miałam to ochotę wykrzyczeć!

To ja umożliwiłem Iwonie dokonanie aborcji

Rozpłakała się i odeszła, a ja jej nie zatrzymywałem. Choć czułem, że moja wizyta, zamiast powstrzymać ją od mówienia, może spowodować coś dokładnie odwrotnego.

Czy teraz wszyscy dowiedzą się o przeszłości? O tym, jak poznaliśmy się z Iwoną...

Na studiach cieszyłem się opinią rozrywkowego faceta z wieloma dziwnymi kontaktami. Jednym z nich była pielęgniarka, pracująca w gabinecie ginekologa, który wykonywał nielegalne aborcje. Skierowałem do niego paręnaście koleżanek. Nie brałem za to żadnej prowizji. Wystarczała mi ich wdzięczność. Chciałem im pomóc i wydawało mi się, że naprawdę pomagałem.

Potem zrozumiałem... Gdy zobaczyłem na USG Zuzy, jak wygląda dziesięciotygodniowy płód, dotarło do mnie, w czym pośredniczyłem.

Że te dziewczyny nie usuwały bezkształtnej masy, ale małego człowieka. Usprawiedliwiałem się sam przed sobą, że gdyby nie ja, to znalazłyby kontakt do innego ginekologa... To na krótko uspokoiło moje sumienie.

Wkrótce okazało się, że jedna z tych dziewczyn, Iwona, jest cioteczną siostrą mojej żony. I że, chcąc nie chcąc, będę ją widywał.

To nie pozwalało mi zapomnieć o sprawie. Iwonie też mój widok musiał kojarzyć się bardzo źle. Unikaliśmy się na rodzinnych spotkaniach, witaliśmy skinieniem głowy. Oboje czuliśmy ciężar tajemnicy, która nas łączyła.

I gdy teraz wracałem do domu po spotkaniu z Iwoną, pomyślałem, że może nie byłoby źle, gdyby o tym wszystkim opowiedziała innym. Że to mogłoby pozwolić nam obojgu zrzucić z siebie ten ciężar. Tylko czy udźwigną go nasi bliscy?

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Przez portal randkowy umówiłam się ze starszym facetem. To był mój... ojciec”
„Mąż miał na moim punkcie obsesję. Nie chciał się mną z nikim dzielić. To doprowadziło do tragedii”
„W ostatniej chwili uratowałem córkę przed gwałtem. Wszystko przez to, że żona na wszystko jej pozwala”

Redakcja poleca

REKLAMA