„Mój mąż kupuje nagie zdjęcia od kobiet w internecie. Nie uprawia ze mną seksu, bo woli jakieś obce lafiryndy...”

Uzależnienie od pornografii fot. Adobe Stock
Jesteśmy z mężem bardzo zapracowani. Może to dlatego tak długo nie widziałam uzależnienia, w jakie popadł Wiktor…
/ 26.01.2021 10:09
Uzależnienie od pornografii fot. Adobe Stock

"Jeszcze fikuśna haleczka i jakiś seksowny koronkowy stanik. Może Wiktor mnie wreszcie zauważy” – myślę, pakując kolejne rzeczy do koszyka. Od dłuższego czasu karmię się tą nadzieją i wymyślam coraz to nowe sztuczki, żeby zwrócić na siebie uwagę męża. Chociaż w głębi duszy wiem, że sama siebie oszukuję. To przecież nie chodzi o mnie. Problemy Wiktora mają zupełnie inne podłoże...

Gdybym tylko miała odwagę komuś się zwierzyć! Gdybym mogła pójść do mamy, siostry albo koleżanki i opowiedzieć o tym, co ostatnimi czasy dzieje się w moim małżeństwie… Wtedy byłoby mi łatwiej. Może otrzymałabym jakąś radę? Wiem jednak, że nie dam rady powiedzieć o tym bliskim. Za bardzo się wstydzę. To przecież ogromne upokorzenie, że mój własny mąż woli oglądać gołe baby na stronach internetowych niż mnie.

Świetnie utrzymane pozory

Kiedy trzy lata temu wychodziłam za Wiktora, nic nie zapowiadało katastrofy, jaka teraz nastąpiła. Poznaliśmy się na imprezie firmowej. Oboje jesteśmy prawnikami, pracujemy w tej samej kancelarii. Od pierwszej chwili czułam, że to coś niezwykłego. Rozmawiało się nam cudownie, no i… wylądowaliśmy w łóżku. Wiktor w pełni przejął inicjatywę. Podobało mi się to, nie powiem.

Dość już miałam lalusiowatych facetów, którzy do tej pory kręcili się obok mnie. Wiktor wydawał się taki męski, pewny siebie… Do tego – nie oszukujmy się – fakt, że bardzo dobrze zarabiał i miał perspektywy na zostanie partnerem w naszej firmie, też nie był dla mnie bez znaczenia.

Szybko wzięliśmy ślub i wspólnie postanowiliśmy, że na razie nie planujemy dzieci. Czasami sobie myślę, że może właśnie w tym tkwi problem. Bo moje dzieciate koleżanki nie cierpią z powodu takich problemów jak ja. Ich mężowie zbyt dużo mają na głowie, żeby skakać na boki albo urządzać inne seksualne ekscesy. Choć z drugiej strony, Wiktor także jest bardzo zajęty ze względu na charakter wykonywanej przez siebie pracy. Nawet bardziej niż inni mężczyźni. A jednak na swoje „hobby” zawsze znajduje czas…

Na początku naszego małżeństwa nie miałam pojęcia, co mój ukochany robi w wolnych chwilach. Oboje pracujemy dużo; bywały dni, że widywaliśmy się tylko rano przy śniadaniu, ewentualnie jeszcze późnym wieczorem, tuż przed pójściem spać. Taki tryb życia nam odpowiadał. Wiedzieliśmy, w co się pakujemy.

Właśnie z powodu nadmiaru obowiązków przeoczyłam pierwsze sygnały ostrzegawcze i nie zauważyłam, że zaczyna się dziać coś złego. A przecież to było takie oczywiste! Znikły poranne czułości, intymne słowa, telefony w ciągu dnia tylko po to, żeby sprawdzić: „Co u ciebie słychać, kochanie?”. No i w końcu seks. Doszło do tego, że Wiktor posługiwał się wymówkami w różnych pismach przedstawianymi jako „kobiece” – że boli go głowa, miał w pracy ciężki dzień albo bierze go przeziębienie…

Pierwsze kłopoty

Dopiero po roku z dobrym okładem dotarło do mnie, że coś z nim jest nie tak. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to oczywiście zdrada. Pewnego ranka zapytałam go więc prosto z mostu:
– Ty kogoś masz, prawda?

Wiktor zareagował na moje słowa jak podręcznikowe niewiniątko. Zaczął gorączkowo zaprzeczać; zapewniać mnie, że po prostu przechodzimy chwilowy kryzys i wszystko będzie dobrze. Uwierzyłam. Tym bardziej że tak naprawdę nie bardzo miał czas, żeby mnie zdradzać. Całymi dniami był przecież albo w kancelarii, albo na spotkaniach z klientami! A jakoś nie wyobrażałam sobie mojego Wiktora biegnącego bez prysznica i kolacji wprost z pracy do kochanki… To nie w jego stylu. Zaczęłam więc szukać przyczyny naszych problemów gdzie indziej.

Może to moja wina?

„A może chodzi o mnie? – rozmyślałam. – Fakt, ostatnio trochę się zaniedbałam. Tu cellulit, tam wałeczek… Od wieków nie byłam u kosmetyczki. Poza tym od dawna nie farbowałam włosów, a tak mu się podobałam z czarnymi…”. Postanowiłam ostro wziąć się za siebie.

Wyjechałam z koleżanką do spa. Peeling owocowy, kuracja dla skóry, fryzjer… Narzuciłam też sobie ostrą dietę i kupiłam nowe ciuszki. Wróciłam szczęśliwa, odmieniona i przekonana, że mąż to doceni. Niestety, srodze się zawiodłam: Wiktor ledwo zauważył, że wyglądam super. Tylko coś mruknął o dobroczynnym wpływie krótkich wypadów na zdrowie kobiety i pod pretekstem przepracowania zniknął… w naszej sypialni! Stałam pośrodku salonu i czułam się jak kompletna idiotka.

Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje. Czy on ma jakieś kłopoty? Może jest przepracowany i stres go wykańcza? Albo chory i nie chce nic mówić, żeby mnie nie martwić? Mężczyźni mają czasem różne problemy zdrowotne, niekiedy bardzo wstydliwe. Że też ja wcześniej na to nie wpadłam! Poczułam dreszcz niepokoju. Tak, Wiktor to typ faceta, który na pewno nie zwierzyłby się żonie, gdyby był ciężko chory – to nie w jego stylu. Sama musiałam do tego dojść!

Tajemnica wyszła na jaw

Nigdy wcześniej nie szperałam w komputerze męża. Nie miałam takiej potrzeby. Szukanie dowodów zdrady w skrzynce mailowej, o czym tyle razy słyszałam od swoich klientów w kancelarii, wydawało mi się żałosne. Tym razem jednak przyświecał mi przecież szczytny cel.

Najpierw sprawdziłam, czy Wiktor na pewno jest zamknięty w sypialni. Światło było zgaszone. Mój mąż spał. Podeszłam więc do jego laptopa i zalogowałam się na pocztę. Znałam hasło, bo dotąd Wiktor nie miał przede mną tajemnic. Serce mi biło jak po długim biegu. Czułam się niczym pospolity przestępca, włamywacz kradnący czyjąś prywatność. Ale wiedziałam, że nie mam innego wyjścia.

Przebiegłam wzrokiem kilka pierwszych mejli. Nie wiem, czego szukałam. Potwierdzeń wizyty u lekarza, wyników badań…? Na pewno jednak nie tego, co znalazłam! Wpatrywałam się w monitor i nie wierzyłam własnym oczom… Na skrzynce były wiadomości od kobiet. Dziesiątki, jeśli nie setki!

Ich tytuły jednoznacznie wskazywały na to, czego dotyczą. Do mojego męża pisały, między innymi, „Napalona Kasia”, „Biuściasta Sandra” i inne tego typu panienki… Zaczęłam te wiadomości, jedną po drugiej, otwierać. Zawierały głównie rozbierane zdjęcia i linki do filmów porno, czasem kilka sprośnych słów. Było tego naprawdę mnóstwo. Nagle zrozumiałam, co robił mój mąż przez te wszystkie wieczory, kiedy siedział przed komputerem.

Fala poczucia winy zalała mnie gorącym strumieniem. Co takiego mają te wszystkie kobiety, czego nie mam ja? Dlaczego woli oglądać ich nagie zdjęcia, niż kochać się z własna żoną? Czy jestem aż tak nieatrakcyjna? Tak beznadziejna?! Dziewczyny miały bardzo zróżnicowane typy urody. Młodsze, starsze, z mniejszym lub większym biustem. Niektóre były ode mnie ładniejsze, inne dużo brzydsze. Zdarzały się też i takie, które wyglądały bardziej na twory grafików komputerowych niż na żywe osoby.

Wszystkie wysyłały mojemu mężowi materiały pornograficzne, za które on im (sądząc z treści mejli) płacił. Filmy w większości były obrzydliwe. Na niektórych zobaczyłam rzeczy, o których ja, dorosła kobieta, nigdy wcześniej nawet nie pomyślałam… Po dwóch godzinach przeglądania tych świństw czułam się tak brudna, jakbym nie myła się przynajmniej przez tydzień. Policzki mnie piekły, ręce mi się trzęsły, czułam mdłości. Nagle odkryłam zupełnie nowe oblicze Wiktora – i kompletnie nie miałam pojęcia, co z tym zrobić!

Uzależnienie od pornografii

Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to dopiero początek. Że to, co odkryłam, nie jest zwykłym „hobby”, ale prawdziwą obsesją – uzależnieniem, które nie pozwala człowiekowi normalnie żyć. Wiedziałam, że muszę zebrać się na odwagę i porozmawiać z mężem, ale wcześniej chciałam obmyślić strategię. A to nie było łatwe… Czułam się zdradzona i straszliwie upokorzona. A najbardziej bolało mnie, że jakieś obce „Kasie” i „Sandry” dają mojemu mężowi coś, czego nie on dostaje w domu! I że płacąc tym kobietom, okradał nas oboje…

Mimo wszystko nie chciałam się rozwodzić. Zdawałam sobie sprawę, że choć Wiktor mnie zranił, nadal go kocham. Założyłam sobie, że porozmawiamy, a problem zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wiktor obieca mi, że nigdy już nie zajrzy do sieci, ja mu uwierzę – i wszystko będzie jak dawniej. Postanowiłam w piątek wieczór spokojnie powiedzieć mężowi, że wiem o wszystkim, i zobaczyć jego reakcję. Całą sprawę planowałam zakończyć w łóżku. Przygotowałam więc wykwintną kolację z winem i włożyłam seksowną bieliznę.

Jak to zwykle jednak bywa, wszystko poszło zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. Wiktor na widok kolacji wcale się nie ucieszył. Ba, zrobił minę, jakbym popsuła mu jakieś plany na ten wieczór!
– Widzę, że się napracowałaś, kochanie – mruknął. – Ale jestem dziś wyjątkowo zmęczony. Pójdę już do sypialni – i wyszedł, pod pachą trzymając laptopa. Tego było już dla mnie za wiele!
– Wolisz iść do tych swoich „Kaś” i „Sandr”, zamiast spędzić czas ze mną?! – ryknęłam. – Co, myślisz, że nie wiem, co robisz wieczorami? Wielki pan mecenas ogląda gołe baby, a jego żona…
– Skąd o tym wiesz?! Przeglądasz moją pocztę?! – wrzasnął; chyba jeszcze nigdy nie widziałam męża tak wściekłego. 
– Musiałam to zrobić! Czy ty nie widzisz, że rujnujesz naszą rodzinę?! – krzyknęłam płaczliwym tonem. – Co te panienki mają takiego, czego ja nie mam?!

– Masz rację, trochę mnie poniosło – Wiktor najwyraźniej się opanował, bo podszedł i usiłował mnie przytulić. – Kotku, chyba ostatnio nie układało się między nami najlepiej… Ty nie miałaś czasu i ja też. Ale to się zmieni, obiecuję.
– I nigdy więcej nie będzie żadnych „Sandr” ani „Kaś”? – wychlipałam.
– Nigdy więcej – przyrzekł.

Przez kilka następnych tygodni między nami zrobiło się fajnie (tak mi się przynajmniej wydawało). Wiktor zachowywał się jak wzorowy mąż. Przynosił kwiaty, zapraszał mnie do kina, zaczęliśmy nawet nieśmiało rozmawiać o dziecku… Było idealnie. Do czasu, aż wybuchła bomba. Pewnej soboty, kiedy Wiktor jak zwykle miał jakieś spotkanie z klientem na mieście, do naszych drzwi zapukał listonosz.
– Przesyłka dla pana T. – usłyszałam.
– Jestem jego żoną, odbiorę – zaoferowałam się bez chwili wahania.

Właściwie nie miałam zamiaru tej przesyłki otwierać, coś mnie jednak zastanowiło. Wraz z mężem dostawaliśmy głównie oficjalne pisma: cienkie koperty z eleganckimi nadrukami. Ta była inna. Gruba, niechlujnie zawinięta. Nim dogłębniej pomyślałam, co robię – otworzyłam paczkę. Jej zawartość ani na sekundę nie wzbudziła moich wątpliwości. To był gruby plik pism pornograficznych. Jeden rzut oka mi wystarczył, żeby stwierdzić, że tym pismom daleko było do łagodnej erotyki.

Ze zgrozą i rosnącą furią zobaczyłam porno w najgorszym wydaniu! List nadano dwa dni wcześniej. A więc Wiktor wcale nie zaprzestał swojego „hobby”, tak jak mi obiecywał. Po prostu postanowił lepiej się maskować…

Uznałam, że muszę się tego natychmiast pozbyć. Zniszczyłam starannie katalog, żeby w naszym domu nie pozostał po nim nawet ślad, i przez chwilę wydawało mi się, że problem zniknął. A jednak było oczywiste, że Wiktor przez ostatnie tygodnie starał się uśpić moją czujność… Wiedział, że mogę przeglądać jego mejle, więc nie zamawiał już nic przez internet, a zaczął zwykłą pocztą.

Następnego wieczoru coś mnie tknęło i zajrzałam mu do telefonu. Bingo! Mój mąż miał w nim pełno aplikacji z gołymi kobietami… Na domiar złego dowiedziałam się, że po pracy chodzi z kolegami do klubów ze striptizem… Dopiero wtedy zaczęło do mnie docierać, że Wiktor ma poważny problem, którego nie da się rozwiązać samą tylko rozmową.

Mimo to jeszcze wiele razy próbowałam z mężem rozmawiać. Niestety, kiedy tylko rozpoczynałam temat pornografii, on natychmiast robił się straszliwie nerwowy. Zwłaszcza gdy próbowałam go skłonić do wizyty u jakiegoś specjalisty.
– Sugerujesz, że jestem czubkiem?! – wrzeszczał. – To się ze mną rozwiedź! Tak, to byłoby najlepsze rozwiązanie! Wbij to sobie do tej swojej głupiej główki, że wszyscy faceci lubią od czasu do czasu popatrzeć na goliznę! Nie ma w tym nic złego! Gdybyś czasami mi na to pozwoliła, nie musiałbym cię oszukiwać!

Wiem jednak, że to ja mam rację. Wiktor uczynił z pornografii jedyną rozrywkę swojego życia. Ten nałóg niszczy nasze małżeństwo. Mąż ma podkrążone oczy, chodzi niewyspany, bo całymi nocami ogląda wyuzdane filmy. Zwyczajnie się o niego boję. I czuję się całkowicie bezsilna. Nie mam pojęcia, jak mu pomóc.

Więcej listów do redakcji: „Teściowa to hetera, która ciągle mnie krytykuje i poucza. W uszach mam tylko jej ciągły jazgot”„Nasza miłość przetrwała życiowe burze, a pokonały ją drobne nieporozumienia. Mąż odszedł bez wyjaśnienia”„Mąż zdradził mnie z moją przyjaciółką, a ja postanowiłam, że już zawsze będę sama. Życie zdecydowało inaczej...”

Redakcja poleca

REKLAMA