„Ona była ze mną tylko z nudów, a dla mnie była miłością życia. Zostałem z kredytem, którego nie jestem w stanie spłacać”

Mężczyzna, który chciał się oświadczyć  fot. Adobe Stock
Ela to wyjątkowa kobieta. Dla niej zmieniłem pracę na lepszą, zmieniłem całe swoje życie.
/ 30.09.2020 12:58
Mężczyzna, który chciał się oświadczyć  fot. Adobe Stock

Już w wpół do ósmej. Zaraz tu będzie. Trzeba po raz ostatni sprawdzić, czy wszystko jest tak, jak sobie zaplanowałem: maleńkie świece na półkach, większe na podłodze i na stole, tort bezowy z płatkami róż, szampan, truskawki w kryształowej misie po babci. Pierścionek. Uff... jest, schowany pod serwetką.

Ileż zachodu kosztowało mnie to maleńkie cacko. Długo szukałem jubilera, który by je wykonał na wzór babcinego pierścienia, efektownie postarzył, a wewnątrz umieścił nasze inicjały. Ileż naszukałem się pudełeczka z aksamitu w kolorze złota. Nigdzie nie mogłem go dostać, wreszcie wyszukałem na jakiejś stronie w internecie. No i to mieszkanie samo w sobie będzie dla niej zaskoczeniem. Fakt, na razie mamy tylko stół i dwa krzesła. Nawet zastawę musiałem pożyczyć od mamy, ale na wszystko przyjdzie czas. Na oświadczyny, ślub, dzieci i wspaniałe życie w trzypokojowym, 60-metrowym gniazdku z widokiem na niewielki las.

Spóźnia się. A prosiłem, żeby wzięła taksówkę na mój koszt. Zażartowała sobie z mojej hojności, a teraz pewnie błąka się gdzieś po osiedlu, które bardziej przypomina plac budowy. Dotąd wstydziłem się przyprowadzić Elę do wynajmowanego na obrzeżach miasta pokoiku w obskurnej kamienicy, z typami spod ciemnej gwiazdy wystającymi pod nią od rana do nocy. Długo zwodziłem Elżbietę, zapraszałem do kina i na spacery, aż w końcu to ona wyszła z inicjatywą i ściągnęła mnie do siebie. Chociaż zapewniała mnie, że nie takie rudery widziała w swoim życiu, nie odważyłem się wprowadzić jej do tamtego dziwnego lokum z jeszcze dziwniejszą gospodynią. Nie chciałem narażać mojej księżniczki na nieprzyjemne uwagi ze strony wścibskiej baby.

Długo trwało, zanim się odważyłem złożyć wniosek o kredyt. W końcu to zobowiązanie na całe życie. Ale kiedy bank zaczął się wahać, czy jestem wiarygodny ze swoimi zarobkami i od pięciu lat stałym etatem, postanowiłem działać ze zdwojoną siłą. Jakby napędzały mnie trudności. Wreszcie podpisano ze mną umowę, potem znalazłem to mieszkanie, a tydzień temu odebrałem klucze od dewelopera. Do tej pory kredyt i mieszkanie udało mi się utrzymać w tajemnicy przed Elżbietą i rodzicami. Chciałem wszystkich zaskoczyć.

Chciałem sprawić jej niespodziankę i pokazać, że myślę o naszym związku poważnie. Elżbieta wie, że ją kocham. Choć mówiłem jej o tym niejeden raz, chyba nie jest świadoma, jak bardzo. Tylko czemu jeszcze jej nie ma? Dochodzi ósma. Gdzie ona się podziewa? Zadzwonię, może się zgubiła… Rozłączyła się. Mam nadzieję, że jest blisko.

Aż podskoczyłem na dźwięk domofonu. Szybko otworzyłem drzwi i kiedy wysiadła z windy, już powitałem ją w progu.
– Cześć – uśmiechnęła się.
– Co to za dziwne miejsce na końcu świata? Dlaczego kazałeś ubrać mi się odświętnie? Myślałam, że zabierasz mnie na jakąś imprezę, a tutaj tak cicho.
Nie chciała zdjąć płaszcza. Nie pozwoliła się pocałować.
– Chodź – wziąłem ją za rękę.
– Poczekaj, Darku – przyjrzała mi się uważnie.
– Zaraz wszystko mi opowiesz – uśmiechnąłem się.
– Nie, Dareczku – cofnęła się. – Musisz mnie posłuchać.
– Dobrze, za chwilę…
– Nie! Igor wrócił.

„Igor? Igor!” – chwilę trwało, nim przypomniałem sobie imię jej byłego chłopaka, który dwa lata temu wyjechał na stypendium doktoranckie do Szwajcarii. Nie minęło pół roku, jak na Facebooku najpierw zamieścił swoje zdjęcia z jakimiś latynoskimi pięknościami, a potem napisał do Eli, że odchodzi, bo potrzebuje czasu, że to wszystko stało się dla niego za szybko. Jednocześnie przestał odbierać jej telefony i odpisywać na posty, aż w końcu wyrzucił ją ze swoich znajomych „Żeby nie cierpieć” – jak napisał.
– I co z tego, że wrócił? – nie rozumiałem sensu jej słów.
– Dareczku, proszę, nie utrudniaj… Pozwól mi powiedzieć. On… My… To nie takie proste, gdy dwoje ludzi łączy coś równie silnego jak nas.
– Nas?
– Mnie i Igora.
– Was – powoli docierał do mnie sens jej słów.

„Ja chyba śnię – pomyślałem. – Najgorszy z koszmarów”. Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy, ale wciąż jeszcze starałem się być silny.
– Elu, proszę – próbowałem ją przyciągnąć do siebie, objąć. Chciałem, żeby zobaczyła pokój i wszystko, co dla niej przygotowałem. Łudziłem się, że to ją powstrzyma przed najgorszym.
– Nie – odtrąciła mnie. – Błagam, nie utrudniaj naszego rozstania. Bardzo cię lubię, cieszę się, że dodałam ci wiary w siebie i zmieniłeś pracę na lepszą, zacząłeś inaczej żyć, ale… Zrozum Dareczku, nie udałoby się nam.
– Dlaczego? – zapytałem jak jakiś głupek.
Bo cię nie kocham – powiedziała i wsiadła do winy.
– Ela! – krzyknąłem, jednak nie miałem siły jej gonić.

Zresztą po co? Decyzja i tak już została podjęta. Usiadłem przy pięknie zastawionym stole i walnąłem pięścią w sam środek bezowego tortu. Kawałeczki rozprysły się po podłodze i ścianach, część spadła na mój nowy garnitur. Cholera, zostałem w swoim pięknym mieszkaniu sam. Z niebotycznym kredytem. Z ratami, na które mnie nie stać.

Więcej listów do redakcji: „Mój synek zmarł, gdy miał niecały roczek. Teraz o mały włos nie straciłam drugiego dziecka”„Urodziłam syna, gdy miałam 19 lat. Jego ojciec powiedział, że ma inne plany na życie i nas zostawił”„Moja siostra to pasożyt. Rodzice wychowali lenia, któremu nie chce się iść do pracy, bo... mało płacą”

Redakcja poleca

REKLAMA