„Mam 30 lat, 8-letnią córkę i wredną żonę, której nienawidzę. Jaki byłem głupi, że wziąłem z nią ślub”

Ojciec i córka fot. Adobe Stock
„Poleciałem na jej długie nogi i kocie ruchy. Teraz żałuję, bo ta kobieta zmarnowała mi życie!”.
/ 08.10.2021 10:58
Ojciec i córka fot. Adobe Stock

Wyszedłem z łazienki i stanąłem w przedpokoju przed lustrem. Przeczesałem ręką moje szpakowate włosy, spojrzałem na zniszczoną, smutną twarz dojrzałego faceta… Właśnie skończyłem 30 lat, ale wyglądam na co najmniej 10 lat więcej. Mam ośmioletnią córkę i wredną żonę. Kiedyś ją kochałem, a teraz właściwie chyba jej nienawidzę. Stara prawda mówi, że od miłości do nienawiści zaledwie jeden krok i śmiało mogę się pod tym podpisać. Żałuję jednego, że dopiero teraz to do mnie dotarło. Lata młodości, te najwspanialsze mam już za sobą, niestety… Mój brat, choć jest sporo starszy ode mnie, tryska energią, tyle w nim radości. A ja?

Na początku studiów zacząłem spotykać się z Anką – bystrą i atrakcyjną dziewczyną. Przez dwa lata byłem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Gdyby nie moja głupota, byłbym szczęśliwy do dziś… Nie wiem, co mi odbiło. Ania wyjechała na szkolenie do Niemiec na dwa tygodnie. A ja? Cóż, facet to facet, a krew nie woda. Dałem się namówić kumplom na imprezę w klubie. Wypiłem parę głębszych i się zaczęło. Byłem już trochę wstawiony, gdy ją zobaczyłem. Stała przy barze – była wysoka, miała długie nogi, śliczne, kręcone włosy... Nie było faceta, który nie zwróciłby na nią uwagi. Dlaczego zagadała akurat do mnie? Nie wiem. Zawsze sądziłem, że jestem przeciętniakiem. A tu proszę…

Nigdy nie zapomnę tamtej imprezy. Ilona tańczyła bosko. Kusiła mnie swoimi kocimi ruchami, zalotnym poprawianiem włosów i uwodzicielskim spojrzeniem. Przyciągała mnie do siebie, czułem na sobie jej oddech. Gdy mnie pocałowała – oszalałem, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Teraz śmiem twierdzić, że potwór. W sekundzie zapomniałem o Ance i tańczyłem z Iloną przez całą imprezę. Pragnąłem, by ta noc trwała wiecznie. Ilona w łóżku była tak cudowna, jak w tańcu… Zakochałem się bez pamięci. Wtedy wydawało mi się, że jestem szczęśliwy. Wspólne kolacje, imprezy, wyjazdy…
Anka szybko zniknęła z mojego życia. Po prostu odsunęła się ode mnie, nie chciała mnie znać. Nie powiem, ułatwiło mi to sprawę, miałem problem z głowy. Nie musiałem się tłumaczyć, niczego wyjaśniać, kłamać. Nasze drogi po prostu się rozeszły.

Miesiąc później dowiedziałem się, że Ilona spotyka się z Tomkiem – oczywiście nie uwierzyłem w to. Myślałem, że kumpel powiedział mi to z zazdrości. W tym samym czasie Ilona oznajmiła mi, że jest w ciąży. O dziwo, wcale się tym nie przejęła, wręcz przeciwnie stwierdziła, że to nie problem i że da się z tym „coś” zrobić. Gdy to usłyszałem, byłem w szoku. Fakt, znaliśmy się krótko, nie mieliśmy własnego lokum, ale usunięcie ciąży, jak dla mnie, nie wchodziło w grę. Nie miałem pojęcia, co robić, jak ją przekonać, żeby urodziła. W końcu to miało być nasze dziecko. No i wtedy tak bardzo ją kochałem… Pragnąłem ożenić się z Iloną, założyć rodzinę, ale ona początkowo nie chciała o tym słyszeć. Dopiero nasi rodzice ją przekonali. Wzięliśmy ślub. Byłem bardzo szczęśliwy. Ilona – chyba nie do końca. Po czasie zdałem sobie sprawę z tego, że nie powinienem był nalegać na małżeństwo. Nie ma nic na siłę.

Na szczęście rodzice nam pomogli i zamieszkaliśmy razem. Ilona siedziała w domu, ja pracowałem, żeby miała wszystko. Jednak jej wymagania szybko zaczęły przerastać moje możliwości. Nie byłem w stanie spełniać jej zachcianek – kosmetyczek, masażystek i wypadów do galerii. Do tego Ilona wykorzystywała to, że jest w ciąży i nic nie robiła. Mimo wszystko sądziłem, że jakoś ułożymy sobie życie. Myliłem się.

Dziś mogę powiedzieć, że moja córcia właściwie nie ma matki. Ilona zajmowała się nią tylko krótko po porodzie. Później stwierdziła, że nie ma zamiaru siedzieć w pieluchach, bo jej się też coś od życia należy. I zaczęły się wyjścia, imprezy… Wiadomo, najbardziej cierpiała na tym Martusia – nasza córcia, która przecież nas potrzebowała, a wciąż była pod opieką teściowej.

Ja pracowałem, bo ktoś przecież musiał utrzymywać rodzinę. Ilona szalała, a to po sklepach, a to z koleżankami po klubach. Jakiś czas później znalazła pracę. Na początku nawet się ucieszyłem, ale gdy dowiedziałem się, że jest kelnerką w nocnym klubie, mina mi nieco zrzedła. Noce spędzała w klubie, a dnie przesypiała. Nigdy też nie dokładała się do życia. To, co zarobiła – wydawała na siebie. Wciąż powtarzała, że pracuje z ludźmi i musi jakoś wyglądać.

Seksu nie uprawiamy, odkąd urodziła się Martusia. Ilona najpierw nie była gotowa po porodzie, potem wciąż udawała zmęczoną. Każda wymówka była dobra. A ja przestałem sobie z tym radzić…
Kiedyś urwałem się wcześniej z pracy, żeby spotkać się z bratem – chciałem się przed kimś wygadać. Gdy zobaczyłem Irka przed umówionym lokalem, od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Stał jak słup soli, był blady i przerażony. Gdy zapytałem brata, co się stało, nie odpowiedział, tylko wskazał mi przez szybę stolik w lokalu.

Siedziała przy nim moja Ilonka z jakimś fagasem – patrzyli sobie w oczy, popijali kawkę. Irek wydukał tylko później, że wszedł do środka, żeby zając dla nas stolik i przeszedł obok nich niezauważony. Nogi się pode mną ugięły. W pierwszej chwili chciałem wpaść do środka i zrobić żonie awanturę. Po chwili jednak uspokoił mnie brat:
– Przestań! Po co robić cyrk, może to tylko zwykłe spotkanie – powstrzymał mnie, ale chyba sam nie wierzył w to, co powiedział. Owszem, próbowałem z nią o tym rozmawiać, ale co z tego. Jeszcze mi się oberwało, że ją szpieguję. Myślałem, że przeprosi i jakoś to będzie. Gdzie tam.
– A ty to skąd się urwałeś? To nie wiesz, że teraz interesy załatwia się nie tylko w miejscu pracy? – powiedziała oschle. Potem stwierdziła, że nie ma zamiaru słuchać tych głupot i wyszła z pokoju.

Nigdy nie docierały do niej żadne prośby – ani moje, ani jej matki. Liczyła się tylko ona i jej życie, dziecko też ją specjalnie nie interesowało.
– Słuchaj, Martusia cię potrzebuje, jak nikogo innego na świecie… – próbowała wpłynąć na nią moja teściowa.
– A co, wnusia ci się znudziła?! – zaatakowała ją Ilona.
– Przestań bredzić! Kocham ją nad życie i nigdy mi się nie znudzi, ale to ty jesteś matką. – kontynuowała teściowa.
– Czy ty zawsze musisz prawić mi te swoje morały? Jestem dorosła i będę robić to, na co mam ochotę. Jeśli myślicie, że uda wam się zrobić ze mnie kurę domową, to się zwyczajnie mylicie.

„Dorosła?” – zapytałem siebie. Machnąłem ręką i wyszedłem z pokoju, bo nie mogłem dłużej tego słuchać. Tak było za każdym razem, gdy próbowaliśmy na nią wpłynąć. Wiem, że jestem zbyt uległy, brak mi śmiałości i siły, żeby nią „potrząsnąć”. A może to by coś zmieniło...

Nigdy nie miałem zbyt wiele do powiedzenia, to ona decydowała o wszystkim. Nie wiem sam, co mam robić? Nie tak wyobrażałem sobie dorosłe życie. Niby jesteśmy razem, a jednak osobno, obok siebie. Nasze drogi rozeszły się tuż po ślubie, choć zamieszkaliśmy razem i urodziło nam się dziecko. Mijamy się każdego dnia jak obcy sobie ludzie. Nie ma między nami ciepła, bliskości i uczucia. Czasami myślę, że to kara za to, co kiedyś zrobiłem Ance. Tego, jak ją potraktowałem nie wybaczę sobie nigdy. Żyję właściwie tylko dla córeczki. Gdyby nie jeden głupi błąd, moje życie wyglądałoby inaczej.

Więcej prawdziwych historii:
„Za miesiąc mój ślub, ale ja kocham innego. Żeby spać z narzeczonym, muszę wcześniej się napić wina”
„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”
„Wychowuję nie swoje dziecko. Żona mnie zdradziła i zaszła w ciążę z... moim bratem”

Redakcja poleca

REKLAMA