Pochodzę z niedużej miejscowości na północy Polski. Tu świat jakby się zatrzymał. Siostra boi się zostawić męża alkoholika, bo „co ludzie powiedzą, on przecież nie bije”. Ja, lat 30, byłam wiecznym niepokojem mojej matki. Bo nie mam męża, bo tylko zajmuje się karierą. Ona tego nie rozumiała. Życie poświęciła wychowaniu mnie i mojego rodzeństwa. Ojciec życie spędzał na kanapie.
Miłość pomyliłam z przyjaźnią
Mojego narzeczonego znam jeszcze z liceum. Miły, dobry chłopak. Tak o nim myślałam. On zawsze się we mnie podkochiwał. Ale wyjechaliśmy na studia do innych miast, więc nasze drogi się rozeszły. Mijały lata, ja się zakochałam na studiach, Wojtek też miał jakąś dziewczynę. Spotkaliśmy się dwa lata temu, przypadkiem, oboje przyjechaliśmy na święta do domu. Byłam po rozstaniu, więc szybko „wtuliłam się” w jego ciepło, troskę. Bo tej dobroci nie można mu odmówić, i dlatego cierpię jeszcze bardziej, gdy myślę, że mogę go zranić.
Przeżyliśmy wspaniały, dobry czas, on się oświadczył, a ja powiedziałam: „tak”. Wydawało mi się przez chwilę, że czuję miłość, ale teraz chyba wiem, że to nie jest miłość tylko troska i przyjaźń. Nigdy nie czułam magicznego pożądania, nie zapierało mi tchu w piersiach. Jesteśmy fajną parą przyjaciół.
Jest między nami totalna chemia
Dwa miesiące temu poznałam faceta. Spotkanie w pociągu, dosłownie zwaliło mnie z nóg. Jego też. Od razu powiedziałam mu, że mam narzeczonego. Ale jakie to ma znaczenie? Dałam mu telefon, od tego czasu rozmawiamy codziennie. Widujemy się też, choć nie ma między nami żadnej fizyczności. On wydaje mi się dużo bliższy psychicznie. Kocha podróże, jak ja, jest odważny, ryzykuje, prowadzi własną firmę. Jasne, nie znam go do końca. Ale jest między nami totalna chemia, której nigdy nie czułam do Wojtka.
A Wojtek? Wojtek jest wciąż dobry, wciąż kochany, stara się. Moja rodzina go uwielbia, jego mama uwielbia mnie. Pół naszej miejscowości ma być na naszym ślubie, bo oboje mamy duże rodziny. Wszyscy przeżywają, że jesteśmy wspaniałą parą. Tylko moja jedna przyjaciółka powiedziała: „zwariowałaś, ty go nie kochasz jeśli teraz masz wątpliwości”.
W pierwszy weekend września jest moje wesele, a ja jestem w panice. Nie wiem, jak z tego wybrnąć. Próbowałam rozmawiać ze starszą siostra. Powiedziała, że każda kobieta ma wątpliwości przed ślubem, że muszę być dojrzała i odpowiedzialna, że nie mogę zranić Wojtka. Po jej mowie pomyślałam, że ma rację. Może ludzie nie powinni wychodzić za mąż z wielkiej miłości tylko z powodów racjonalnych decyzji? Mama wyszła za mąż z miłości i to nie była jej najlepsza decyzja, co zawsze powtarza. Innych mężatek nie znam na tyle, żeby zadawać im tak osobiste pytania.
Jest mi tylko cholernie smutno, że nie umiem cieszyć się tym ślubem, że serce wali mi na myśl o innym, a żeby kochać się z narzeczonym, muszę wcześniej się napić wina. Proszę, nie chcę ocen. Ja po prostu zupełnie nie wiem, co mam zrobić.
Więcej listów do redakcji:„Pijany kierowca tira spowodował wypadek, w którym omal nie zginęła moja żona. Tego dnia wracała od kochanka”„Czy na pewno jestem ojcem swojego syna? Ledwo znałem Aldonę, a już wpadliśmy. Może była w ciąży już wcześniej”„Moje dzieci uważają, że obowiązkiem dziadków jest zajmowanie się wnukami. Ja mam swoje życie”