„Z powodu stłuczki, młody kierowca tak mnie zwymyślał, że aż się popłakałam. Ten cham okazał się... synem mojego faceta”

kobieta, która została obrażona fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro
„Poznałam go po głosie. Jeszcze dobrze nie wszedł, jak zaczął pomstować na cholerną babę za kierownicą, która skasowała mu tył nowego wozu. Chwilę później zjawił się w kuchni z szerokim i raczej sztucznym uśmiechem, który na mój widok zamienił się w brzydki grymas”.
/ 28.06.2022 19:30
kobieta, która została obrażona fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro

Tak, to ja uderzyłam w tył jadącego przede mną wozu, ale sama nie wiem, jak do tego doszło. Może tamten kierowca zahamował, może ja się zagapiłam… Zatrzymałam auto, wysiadłam na miękkich nogach. W moim kierunku już biegł kierowca czarnego samochodu, młody, elegancko ubrany blondyn. Na widok lekko wgniecionego zderzaka, wrzasnął:

– No pięknie! Może sobie pani pogratulować refleksu! Nowe auto, cholera jasna, i musiała się napatoczyć przeklęta baba za kierownicą!

– Przepraszam, to były sekundy. Pan zahamował, a ja…

– A pani nie ma hamulca?! – wszedł mi w słowo.

Cofnęłam się i wsiadłam do auta, przerażona zachowaniem mężczyzny, który był chyba w wieku mojego starszego syna. Tymczasem on wyciągnął komórkę i bardzo głośno, zapewne po to, żebym słyszała, zaczął wieszać na mnie psy. Słowem – zachowywał się jak ostatni burak, i zanim dotarła policja, bardzo się zdenerwowałam. Łzy płynęły mi strumieniem, choć próbowałam je powstrzymać.

Byłam kompletnie rozbita

U Edmunda zjawiłam się oczywiście spóźniona.

– Zaraz będzie gotowe mięsko… Oj, marnie wyglądasz, stało się coś? – mój przyjaciel przewiesił sobie przez ramię kuchenną ścierkę i ujął moją twarz w dłonie. – Co jest, Maryś?

– Daj spokój, miałam stłuczkę. I w sumie nic by się nie stało, bo ledwo musnęłam auto tego krzykacza, ale żebyś wiedział, jak ten gość się na mnie wydarł! A kiedy zamknęłam się w samochodzie, zaczął na mnie nadawać przez komórkę. Że głupia baba, że prawko mi powinni odebrać i takie tam. Sama nie wiem, czemu tak mnie to ruszyło… To był taki klasyczny cham! Przecież chociażby ze względu na różnicę wieku powinien potraktować mnie z większym szacunkiem, prawda? – powiedziałam i wstyd się przyznać, zaczęłam płakać.

– Kochanie, cała się trzęsiesz – Edmund posadził mnie na krześle i nalał mi odrobinę koniaku. – Napij się, zaraz ochłoniesz – dodał i odgarnął mi włosy z twarzy. – Cudnie wyglądasz, tak z innej beczki – mrugnął do mnie i zajrzał do piekarnika.

Potem dolał mi jeszcze koniaku i powiedział, że po obiedzie moglibyśmy się wybrać na koncert.

– W tym parku nad jeziorem ma dziś wystąpić jakiś norweski kwartet smyczkowy, masz ochotę posłuchać muzyki?

– Jak najbardziej – powiedziałam i nagle zdałam sobie sprawę, że w towarzystwie Edmunda cały mój zły nastrój gdzieś przepadł. – Posłuchaj, a może w weekend wybralibyśmy się do… – nie dokończyłam, bo odezwał się dzwonek i Edmund ruszył do przedpokoju.

– Przez to zamieszanie zapomniałem wspomnieć, że na obiad wpadnie mój syn – powiedział.

– O, rewelacyjnie! W końcu będę miała okazję go poznać – ucieszyłam się.

Niestety, moja radość nie trwała długo. Poznałam go po głosie. Jeszcze dobrze nie wszedł, jak zaczął pomstować na cholerną babę za kierownicą, która skasowała mu tył nowego wozu. Chwilę później zjawił się w kuchni z szerokim i raczej sztucznym uśmiechem, który na mój widok zamienił się w brzydki grymas.

– No proszę, dwa razy w ciągu jednego popołudnia! – powiedziałam złośliwym tonem i chwyciłam za torebkę. – Wybacz, Edmund, ale chyba straciłam apetyt. Smacznego – dodałam i czym prędzej wyszłam.

Złapał mnie przy windach.

– Maryś, czekaj. Nie wychodź, nie rób mi tego. Nigdy bym nie powiedział, że to właśnie mój Jacek okaże się takim chamem, ale stało się. Wejdź, pogadajcie. To nie jest zły chłopak, po prostu ma problemy.

– Każdy ma problemy, Edmund. I wybacz, ale…

O dziwo, nawet się polubiliśmy

Wtedy w progu stanął Jacek.

– To ja powinienem wyjść. Przepraszam panią, fatalnie to wyszło. Edmund, zadzwonię – rzucił i nie czekając na odpowiedź ojca, zbiegł po schodach.

– Syn mówi do ciebie po imieniu? – zdziwiłam się.

– Jacek jest synem mojej zmarłej żony z jej pierwszego małżeństwa. Poznałem go dopiero, kiedy miał siedemnaście lat.

– To wyjaśnia brak wyniesionej z rodzinnego domu kindersztuby – roześmiałam się. – Dzwoń po niego, wyglądał na głodnego. No już, łap za komórkę, zanim wsiądzie to tego swojego nieszczęsnego, zdezelowanego samochodu. Strasznie się dziś zachował, ale trudno. Jakoś się dogadamy.

– Mówisz poważnie?

– Jak najbardziej. Dajmy smarkaczowi szansę, co tam.

– Czekaj, wezmę komórkę. Cholera, nie odbiera…

– Cóż, w takim razie zjemy we dwoje – powiedziałam.

Obiad był pyszny. Na koncert nie dotarliśmy, bo rozpętała się gwałtowna burza; doczekałam się za to przeprosin – byliśmy przy deserze, kiedy Jacek wrócił do mieszkania ojca z bukietem róż.

– Jeszcze raz najmocniej przepraszam. Sam nie wiem, co we mnie wstąpiło… Miesiąc wcześniej moja dziewczyna rozbiła mój motor, teraz ta sprawa z autem. Nic w każdym razie nie usprawiedliwia tego, jak na panią naskoczyłem, i chciałbym…

– Już dobrze, dziękuję. To miło, że wrócił pan przeprosić. Edmund, gdzie schowałeś koniak? – zwróciłam się do przyjaciela.

– Siadaj, synu – ten zachęcił chłopaka i podał mi butelkę.

Reszta popołudnia okazała się całkiem udana. Dziś o wiele lepiej znam Jacka i wiem, że oprócz tej porywczości, która przysporzyła mu już ponoć w życiu wielu problemów, ma też całą masę zalet. Lubimy się w każdym razie i dość często się widujemy. Tylko o tamtej stłuczce raczej wolimy nie rozmawiać. Może jeszcze kiedyś będziemy się z tego śmiać, a na razie to temat tabu…

Czytaj także:
„Po wypadku Zosia straciła wiarę w siebie. Stwierdziła, że przez niepełnosprawność nie jest warta miłości”
„Dałam kosza koledze z pracy. Zamiast podkulić ogon pod siebie i zrobić w tył zwrot, ten maniak się na mnie uwziął”
„Ojciec był zgorzkniałym mrukiem, który wprowadzał w domu wojskowy dryl. Narodziny wnuczki zmieniły go w miłego dziadzia”

Redakcja poleca

REKLAMA