Mój ojciec zawsze był niesłychanie pryncypialny. Ja i mój brat jako dzieci nie zaznaliśmy od niego zbyt wiele czułości. Wiem, że nas kochał, ale wychowywał nas po wojskowemu. W domu był rygor, któremu poddawała się nawet nasza mama. Do chwili pójścia do szkoły średniej musieliśmy być zawsze i nieodwołalnie o 20.00 w łóżkach. Tak! Zaraz po „Dobranocce”. Pamiętam naszą rozpacz szczególnie latem, kiedy my już w łóżkach, w piżamkach, a tam, za oknem, na podwórku, słychać śmiech i dzieciaki biegające za piłką. Ale co było robić? Tak musiało być.
Zachłysnęliśmy się wolnością
W sumie nie mogę powiedzieć, żebym się czuł nieszczęśliwy. Dzieciństwo miałem bezpieczne i spokojne. Poukładane. Jednak ledwo dorośliśmy, zerwaliśmy się z ojcowskiej smyczy. Na studia wyjechaliśmy byle dalej od domu i wprost zachłysnęliśmy się wolnością. Brat już na drugim roku został tatą…
– Całe życie przed tobą! A ty już chcesz być głową rodziny? Bez żadnego wykształcenia, zawodu?! – wrzeszczał na niego ojciec.
– Nie, tato, zawód zdobędę. Bo studiów nie zamierzam rzucać – odparł wtedy Bartek.
Brat się ożenił, urodził mu się synek. Ojciec jakoś się pogodził z całą sytuacją i kiedy Pawełek miał 5 lat, był już ukochanym harcerzykiem dziadka. Jednak dawny pociąg do wychowywania dzieci w wojskowym drylu ojcu został…
Ja nie chciałem powielać błędów starszego brata. Postanowiłem sobie, że nigdy się nie ożenię i nigdy nie będę miał dzieci. Ponad wszystko łaknąłem wolności. Studiowałem geologię i złapałem świetny kontakt w dużym koncernie zagranicznym. Sporo jeździłem po świecie. Przez długi czas mieszkałem na Bliskim Wschodzie, potem w Norwegii. Do Polski wpadałem tylko na święta i uroczystości rodzinne, a potem z ulgą oddalałem się w „swoje” rejony. Wolne od zrzędzenia ojca i biadolenia mamy:
– Synku, ustatkuj się wreszcie.
No i się ustatkowałem. Podczas jednego z krótkich pobytów w Polsce poznałem dziewczynę, która tak bardzo i nieodwołalnie zawróciła mi w głowie, że postanowiłem wrócić do kraju. Bo ona za nic nie chciała emigrować. Wzięliśmy ślub, a po dwóch latach pojawiła się nasza Milenka. Dziewczynka, która odmieniła mojego ojca…
Pamiętam chwilę, kiedy po raz pierwszy wziął ją na ręce. Milenka była bez pieluszki, dopiero co wyjęta z kąpieli. No i oczywiście się zsikała. Prosto na starannie odprasowaną koszulę dziadka. Jakiż to był dla nas szok, kiedy „dziadzio” nie tylko się nie zirytował, ale roześmiał na głos – co mu się właściwie nigdy nie zdarzało – i podniósłszy małą do góry, radośnie obwieścił:
– Milenka ochrzciła dziadka!
Bardzo poprawiły się nasze relacje
Gdy po roku urlopu moja żona wróciła na pół etatu do pracy, oboje rodzice często pomagali nam w opiece nad małą. Najpierw trochę nie mieściło mi się w głowie, jak to będzie wyglądać. Jednak okazało się, że świetnie sobie poradzili. Kiedyś wpadłem w osłupienie. Zobaczyłem swojego ojca w pozycji na czworakach z założoną na plecy poduchą, na której siedziała Milenka, i uderzając piętami w boki starego „wierzchowca”, krzyczała w głos:
– Wio, koniku, wio! Bo jak będziesz taki uparty, to cię oddam bardzo złemu panu!
Miała buzię wymalowaną szminkami mojej żony – była akurat groźnym indiańskim wodzem – natomiast jej dziadek miał na twarzy… błogostan.
Albo inny obrazek: tata i Milena siedzą w fotelu. Ona targa go za wąsy, on się wcale nie broni. Mówi do niej:
– Moja mileńka Milenka.
A mała się śmieje w głos i z całych sił przytula do dziadka.
Bywa, że siedzą tak razem w fotelu, jakby tylko oni istnieli na calutkim świecie. Aż czasem jestem trochę zazdrosny, szczególnie że niedawno moja córka oświadczyła mi z poważną miną:
– Jak będę duża, to się ożenię z dziadziusiem!
Dziadek rozpieszcza wnusię aż za bardzo. Raz musiałem go obsztorcować – co sprawiło mi trochę radości; mogłem ze spokojnym sumieniem upomnieć swojego surowego ojca! – bo dał jej całą tabliczkę czekolady.
– Tato, przesadziłeś! Potem ona będzie płakać u dentysty!
To poskutkowało. Obraz jego małej królewny płaczącej rzewnymi łzami na fotelu dentystycznym przemówił mu do wyobraźni.
Muszę przyznać, że to „zmiękczenie dziadka”, jak z bratem nazywamy ten stan ojca, poprawiło nasze wzajemne relacje. Tato nie jest już zamkniętym w sobie mrukiem, zdecydowanie bardziej się otworzył. Zdarza się, że rozmawiamy sobie we trzech całkiem przyjemnie, po przyjacielsku. Dołącza do nas czasem osiemnastoletni Paweł, z którym dziadek ma również dobry kontakt.
Doprawdy życie jest pełne niespodzianek! Bo kto by pomyślał, że w tym twardzielu wychowującym synów żelazną ręką drzemią aż takie pokłady czułości!
Czytaj także:
„Gdy mąż odszedł do kochanki, wpadłam w rozpacz. Zajęta sobą i swoim bólem, nie zauważyłam, że z córką dzieje się coś złego”
„Odkryłam, że zięć ma kochankę. Myślałam, że jak córka się dowie, wywali go na zbity pysk. Usłyszałam, że... to taki układ”
„Moja uczennica została sama z problemem, który przerósłby dorosłego. By ratować mamę, postanowiła sprzedać... siebie”