Lokatorzy w moim bloku zmieniają się bardzo rzadko. Z większością sąsiadów znam się od zawsze. Nic dziwnego, że wieść o wyprowadzce małżeństwa z drugiego piętra, Aliny i Zbyszka, wywołała wielkie poruszenie. Wszyscy byli ciekawi, kto teraz zamieszka w ich domu.
Pewnej nocy obudziły mnie dziwne hałasy. Ciekawość kazała mi wstać z łóżka i sprawdzić, co się dzieje. Stukoty dochodziły z korytarza. Ostrożnie uchyliłam drzwi i wyjrzałam. Ktoś właśnie wprowadzał się do mieszkania Aliny i Zbyszka! Na schodach stały kartonowe pudła wypełnione sprzętem domowym, bibelotami, książkami. Kręcił się wśród nich jakiś starszy mężczyzna. To zapewne nowy lokator… Tylko dlaczego wprowadza się w środku nocy?
W jego domu panował półmrok
Następnego dnia z samego rana pobiegłam do Ady, mojej sąsiadki.
– Dlaczego on się ukrywa? – nie kryła zdziwienia, usłyszawszy moją relację.
– To nie jest normalne! Może to jakiś zbieg? Albo morderca?! A może… – Ada nagle zbladła. – Może on jest wampirem?
Sąsiadka miewała różne szalone pomysły, ale to już była kompletna bzdura! Chyba naoglądała się za dużo filmów grozy.
– Wiesz, że wczoraj była pełnia księżyca? – szepnęła teraz. – Od dziś zaczynam nosić przy sobie główkę czosnku…
Ja natomiast uznałam, że trzeba nowego sąsiada poznać. Upiekłam ciastka i zapukałam do jego drzwi. Spotkała mnie jednak niemiła niespodzianka. Nikt nie otwierał.
„Gdzie taki staruszek może znikać na całe dnie?” – zastanawiałam się.
Wieść o przybyciu nowego sąsiada wzbudziła duże zaciekawienie w bloku. Wiadomo było tylko, że to elegancki starszy pan o imieniu Edward. Mało kto go widywał, a rozmowy z nim ograniczały się do wymiany ,,dzień dobry”. Kiedy wieczorem wracałam z pracy, on wychodził.
Któregoś ranka wracałam ze sklepu z koszykiem pełnym warzyw. W siatce miałam ogórki, koper i czosnek. Kiedy wchodziłam do domu, zobaczyłam pana Edwarda. Zawołałam z daleka ,,Dzień dobry!”, chciałam zagadać, ale on tylko coś mi odburknął i szybko wszedł do mieszkania. Gdy otwierał drzwi, udało mi się zajrzeć do środka: panował tam półmrok, jakby wszystkie okna były zasłonięte kotarami.
– To oczywiste. Uciekł dlatego, że miałaś przy sobie czosnek – stwierdziła Ada.
– Przestań gadać głupoty! – ofuknęłam ją. – On na pewno nie jest wampirem.
– Możemy się o tym przekonać – sąsiadka spojrzała na mnie tajemniczo. – Czytałam, że wampiry nie odbijają się w zwierciadle. Trzeba zmusić tego pana Edwarda, żeby stanął przed lustrem!
I nagle wszystko stało się jasne
Sama nie wiem, jak to możliwe, że dałam się wciągnąć w jej zwariowany plan, lecz jeszcze tego wieczoru sterczałam na korytarzu, czekając na pana Edwarda.
– Musi pan pójść ze mną! – krzyknęłam, gdy się tylko pojawił.
– Coś się stało? – spytał mocno zaskoczony.
– U mnie w wannie siedzi wielki pająk! A ja od dzieciństwa mam fobię! Błagam, niech mi pan pomoże! – darłam się.
Pan Edward popatrzył na mnie jak na wariatkę, ale poszedł.
Zaprowadziłam go do łazienki, gdzie wisiało lustro. Oczywiście się w nim odbijał! Jasna cholera…
– Nic tu nie ma – stwierdził sąsiad. – Pewnie ten straszny pająk już uciekł. Proszę się nie bać – dodał uspokajająco.
– Bardzo panu dziękuję! – bąknęłam zawstydzona tą idiotyczną sytuacją. – Zapraszam na herbatę i ciasteczka.
Wtedy w przedpokoju pojawiła się Ada z talerzem pysznych kanapek. Każdą z nich zdobił kawałeczek czosnku.
– Trochę się spieszę… – pan Edward próbował się wymigać, lecz po długich namowach porwał jedną z kromek, połknął ją prawie w całości i szybko się pożegnał.
Zostałyśmy z Adą same.
– Jesteśmy totalne idiotki – westchnęłam, i zaczęłam się śmiać.
– Ale teraz mamy pewność, że on nie jest wampirem! – zawtórowała mi Ada.
Miałam nadzieję, że przez najbliższe dni nigdzie pana Edwarda nie spotkam. Tymczasem już następnego wieczoru on sam zapukał do mnie. Przyszedł zapytać, czy wszystko u mnie w porządku.
– Wczoraj zachowywała się pani nieco… dziwnie – powiedział zmieszany.
A co tam! Zaprosiłam go na herbatę i przyznałam się do wszystkiego… Boże, ależ on się śmiał!… Okazało się, że prowadzi takie dziwne życie, bo pracuje jako nocny stróż. W dzień odsypia i stąd mrok w mieszkaniu i niechęć do rozmów.
Czytaj także:
„Zawsze byłem mrukiem i samotnikiem. Sąsiadka rozbudziła we mnie pragnienia, o które nigdy się nie podejrzewałem”
„Sąsiad to zawistny burak bez honoru. Sądziłem, że jego groźby są wyssane z palca, jednak on posunął się o krok za daleko”
„Miałam sąsiada za łobuza i brudasa, a potem utknęłam z nim w windzie. Po godzinie już chciałam swatać go z wnuczką”