„Wyjechałem na studia, by uciec od matki. Pół akademika ma ze mnie dziki ubaw, bo ciągle wysyła mi gołąbki w słoikach”

chłopak fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Mama dzwoniła do mnie nieustannie, pytając, czy wszystko w porządku, czy mam co jeść, czy się uczę. Co najmniej raz w tygodniu dostawałem od niej paczki ze słoikami pełnymi jedzenia – kotletów, gołąbków, bigosu. To naprawdę była już przesada”.
/ 27.09.2024 07:15
chłopak fot. iStock by Getty Images, Westend61

Pochodzę z małego miasteczka na Podkarpaciu. Przez całe życie byłem tylko z mamą – gdzie się podział ojciec nie wiem, opuścił nas gdy miałem cztery lata. Mama nigdy z nikim się nie związała, całą uwagę poświęcając wyłącznie mnie.

Kumple się ze mnie śmiali

W dzieciństwie bardzo mi to pasowało. Zawsze miałem w szkole najlepsze kanapki, ciasto, mama nie odmawiała mi niczego. Ale pod koniec liceum, gdy dojeżdżałem codziennie autobusem do Rzeszowa, zacząłem mieć trochę dosyć jej troskliwości. Nie tolerowała, gdy po lekcjach chciałem z kumplami pójść do parku, do kina czy po prostu powłóczyć się po mieście.

Dlatego gdy zdałem maturę, postanowiłem wyjechać na studia do Warszawy. Matka załamywała ręce, ale byłem nieugięty. Roztaczałem przed nią wizje mojej wspaniałej przyszłości i dobrze płatnej pracy. Wreszcie się pogodziła z moją decyzją.

Udało mi się dostać miejsce w akademiku. Teoretycznie powinno być to synonimem wolności, ale w moim przypadku nie do końca tak się stało. Mama bardzo się przejęła tym, że jej synek studiuje tak daleko. Codziennie odbierałem od niej kilka telefonów. Wypytywała o wszystko. Kiedy do tego doszły paczki ze słoikami z jedzeniem, które zaczęła mi wysyłać, poczułem, że miarka się przebrała.

Kumple z akademika mieli ze mnie mega ubaw, a ja czułem się coraz bardziej sfrustrowany. Nie potrafiłem powiedzieć mamie, żeby przestała, bo bałem się, że ją zranię. Mimo wszystko bardzo ją kocham, choć bywa irytująca.

Zwierzyłem się jej

Pod koniec pierwszego roku poznałem Kasię. Szybko zostaliśmy parą. Któregoś dnia nie wytrzymałem i postanowiłem zwierzyć jej się z mojego problemu.

– Mam dość tych ciągłych telefonów od mamy – zacząłem. – Wczoraj znowu zadzwoniła cztery razy.

– Może spróbuj jej to jakoś delikatnie powiedzieć? Wiesz, ona robi to z miłości.

– Wiem, że chce dla mnie dobrze, ale to już jest nie do zniesienia. Nie mogę się skupić na nauce. Poza tym pół akademika śmieje się ze mnie Nadali mi nawet ksywę Pan Słoiczek. Jak mam jej powiedzieć, żeby przestała?

– Powiedz jej po prostu jak się czujesz. Może nie zdaje sobie sprawy, że to cię tak przytłacza.

Przypomniałem sobie sytuacje z ostatnich dni. Mama dzwoniła do mnie nieustannie, pytając, czy wszystko w porządku, czy mam co jeść, czy się uczę. Co najmniej raz w tygodniu dostawałem od niej paczki ze słoikami pełnymi jedzenia – kotletów, gołąbków bigosu. To naprawdę była już przesada.

W myślach wyobraziłem sobie rozmowę z mamą. Powinienem zacząć od podziękowania, a potem delikatnie zasugerować, że potrzebuję więcej przestrzeni. Nie będę się awanturował ani miał do niej pretensji. Muszę wreszcie uwolnić się od nadopiekuńczości mamy.

Miałem już tego dość

Następnego dnia wstałem z nowym postanowieniem. Muszę zadzwonić do mamy i powiedzieć jej o moich odczuciach. I to nie później, ale już, teraz. Wziąłem głęboki oddech i wybrałem jej numer.

– Cześć, kochanie! Jak tam u ciebie? Dostałeś paczkę? – Głos mamy był pełen entuzjazmu i troski.

– Tak, dostałem, dziękuję. Ale mamo, nie musisz przysyłać mi tyle jedzenia. Naprawdę doceniam to, co robisz, to trochę za dużo.

– Ależ kochanie, musisz jeść zdrowo! Nie chcę, żebyś żył na tych fast foodach.

– Rozumiem, mamo, ale jestem już dorosły. Chciałbym spróbować sam o siebie zadbać.

– Chcę, żebyś był szczęśliwy i zdrowy. Martwię się o ciebie.

Czułem, że rozmowa nie idzie tak, jak bym chciał. Mama chyba nie bardzo zrozumiała o co mi chodziło. Po tej rozmowie czułem się jak po ciężkiej bitwie. W nocy z wrażenia nie mogłem zasnąć. Trochę się bałem, że mama się obrazi. Miałem też jednak nadzieję, że z czasem zrozumie moje potrzeby.

Jak kulą w płot

Kolejnego dnia mama zadzwoniła tylko raz. Ale już dwa dni później przyszła kolejna paczka z obiadkami. Myślałem, że padnę. Rozmowa z mamą nic nie dała. Niczego nie zrozumiała.

– To naturalne, że twoja mama martwi się o ciebie. Może powinniście się spotkać i porozmawiać twarzą w twarz? – zasugerowała moja dziewczyna.

– To jest pomysł! Zaproszę ją do Warszawy i porozmawiam z nią osobiście! Może wtedy łatwiej będzie jej mnie zrozumieć.

Jak wymyśliłem, tak zrobiłem. Mama wydawała się nawet ucieszona, że przyjedzie do mnie do stolicy. Mimo wszystko nieco się denerwowałem. Od tej wizyty zależała przyszłość naszej relacji i mój święty spokój.

Odebrałem mamę z dworca. Załatwiłem jej nocleg u znajomych z roku, którzy wspólnie wynajmowali mieszkanie i akurat mieli wolny pokój. Gdy się odświeżyła po podróży, poszliśmy coś zjeść. W pobliżu akademika był bar mleczny, w którym serwowali pyszne domowe obiady. Mama wysawała się zadowolona, a posiłek bardzo jej smakował.

– Mamo… czuję się trochę przytłoczony tym wszystkim, co dla mnie robisz. Wiem, że to wynika z miłości, ale potrzebuję więcej przestrzeni. Jestem już dorosły. Chcę nauczyć się samodzielności, podejmować własne decyzje, nawet jeśli czasem popełnię błąd – tłumaczyłem delikatnie.

To była trudna rozmowa

– Wiem, że jesteś dorosły. Po prostu trudno mi cię puścić. Zawsze byłeś moim małym chłopcem. Boję się, że zostanę sama.

Nigdy nie będziesz sama, zaufaj mi. Ale daj mi szansę, żebym mógł pokazać, że potrafię sobie poradzić. Będę ci wdzięczny za wsparcie, ale chcę też nauczyć się radzić sobie sam.

– Przepraszam, jeśli czułeś się przytłoczony. Po prostu chciałam cię chronić. Obiecuję, że postaram się to zmienić – powiedziała.

Nareszcie poczułem, że mama naprawdę zrozumiała moje potrzeby. Rozmawialiśmy jeszcze długo, a na koniec mama mnie przytuliła. Kiedy wyjechałam, natychmiast zdałem Kasi relację z jej pobytu.

– Powiedziałem jej wszystko. Była smutna, ale myślę, że zrozumiała.

– Widzisz, trzeba po prostu być szczerym

Od tamtej pory mama już nie wysyła mi paczek ze słoikami. Przestała też dzwonić codziennie, za to od czasu do czasu to ja dzwonię do niej. W wakacje spędziliśmy razem dwa miesiące i to był naprawdę wspaniały czas.
Łukasz, 22 lata

Czytaj także:
„Zakochałam się w koledze z pracy. Byłam szczęśliwa, dopóki nie odkryłam, co wyprawia z szefową”
„Mąż traktował mnie i dzieci jak swoją własność. Nie przypuszczał, że wywinę mu taki numer”
„Na naszym ślubie przeżyliśmy chwile grozy. To nie miało prawa się wydarzyć w tak ważnym momencie”

Redakcja poleca

REKLAMA