„Wyjechałam do uzdrowiska, by wyrwać jakieś ciasteczko. Już pierwszego dnia miałam kilku chętnych. Później odkryłam, dlaczego”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Wieczór upłynął nam przemiło. Nie tylko Mirosław zerkał na mnie z zainteresowaniem. Pochwyciłam ciekawskie spojrzenia co najmniej 3 innych mężczyzn, a nawet kilku kobiet. Dawno nie czułam się tak wspaniale!”.
/ 07.12.2022 07:15
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Bardzo przeżywałam ten wyjazd do uzdrowiska. Na dwa tygodnie przed wyjazdem wystawiłam do dużego pokoju walizkę i codziennie coś do niej wkładałam. Niektóre rzeczy były oczywiste do zabrania: strój do ćwiczeń fizjoterapeutycznych, kostium do kąpieli w solance, dres na spacery wieczorne. Ale że nie zamierzałam tam tylko chodzić na zabiegi i popijać wody z leczniczych źródeł, dołożyłam kilka eleganckich bluzek i czarną spódnicę.

– Masz jakieś czółenka na obcasie? – zapytała moja siostra. – Tam codziennie są dansingi, musisz mieć buty do tańca. A jak nie do tańca, to na kolację – dodała. – I koniecznie musimy ci kupić tusz do rzęs i szminkę. W każdym sanatorium jest masa wolnych facetów, może spotkasz kogoś wyjątkowego?

Chciałam prychnąć, że nie jadę do sanatorium na podryw, ale się powstrzymałam. Bo właściwie dlaczego by troszkę nie poflirtować, jeśli nadarzy się okazja? Znałam jedną parę, która poznała się w Ciechocinku i byli już sześć lat po ślubie. Ja byłam od piętnastu lat wolna, a wciąż jeszcze miałam figurkę i ładne włosy. W sumie myśl, że mogłabym tam oczarować jakiegoś miłego pana w moim wieku, nie była taka znowuż absurdalna.

Spędziłyśmy z Ewą na zakupach kilka godzin. Wybrałyśmy mi pomadkę w odcieniu dojrzałej brzoskwini, lawendowy cień do powiek i jakiś supertusz do rzęs. Kupiłam też czółenka na słupku, kolorową spódnicę do pół łydki i efektowną mosiężną bransoletę. Potem jeszcze poszłam do fryzjera na podcięcie włosów i ufarbowanie odrostów. W tym czasie Ewa krążyła po galerii. Kiedy po godzinie spotkałyśmy się na kawie, siostra wręczyła mi niewielką torebkę prezentową.

– Na specjalną okazję – to mówiąc, uśmiechnęła się szeroko. – Obiecaj, że będziesz to nosić, bo wydałam kupę pieniędzy! – zastrzegła.

Zajrzałam do torebki i zobaczyłam kawałek lekko połyskliwego czarnego materiału wykończonego koronką. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie kupiłam nic na te słynne dansingi.

– Dziękuję, kochana! – szczerze się ucieszyłam z sukienki. – Na pewno będę w tym chodzić!

Kilka dni później siostra odwiozła mnie na pociąg i pojechałam… Jako że moja współlokatorka miała dojechać dopiero za kilka dni, na razie dostałam do dyspozycji pokój tylko dla siebie. Rozwiesiłam rzeczy w szafie, w tym tę piękną, choć bardzo odważną sukienkę od Ewy. Była długa, cienka i miała wąziutkie ramiączka. Jak dla mnie, nieco za dużo odsłaniała, ale…

Ale uznałam, że w końcu nie mam się czego wstydzić i mój biust nawet ładnie wygląda otoczony koronką. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo Ewa wyraźnie chyba chciała, żebym z sanatorium przywiozła jej szwagra. Ta sukienka niewątpliwie miała mi pomóc w sercowych podbojach!

Przez pierwsze dwa dni tylko się przyglądałam życiu w ośrodku pod wdzięczną nazwą „Malinka”. Większość gości oczywiście stanowiły kobiety, ale było też kilku panów, którzy zwrócili moją uwagę. Jeden z nich przysiadł się do mnie na tarasie, kiedy odpoczywałam po zajęciach na basenie solankowym.

Chciałam się podobać Mirkowi

– Dzień dobry pani, jestem Mirosław – przedstawił się wysoki przystojniak.

Mirosław, emerytowany strażak, w sanatorium był po raz trzeci.

– Znam tu wszystkie kąty – uśmiechnął się. – Jutro piątek, będzie najlepszy dansing. Ośrodek sprowadza didżeja, który zna wszystkie nasze ulubione hity. Oczywiście zamierzasz przyjść?

– Tak, przyjdę – obiecałam. – Obowiązują stroje wieczorowe?

– Ja będę pod krawatem! – oznajmił Mirek. – Oczywiście niektórzy potrafią przyjść w zwykłej koszuli, bez krawata i marynarki, ale dla mnie to nie wchodzi w grę! Nie wypada. Zwłaszcza że niektóre dziewczyny przychodzą naprawdę wyjątkowo ubrane, w błyszczących sukienkach, wiesz, z takimi…

– Cekinami? – podpowiedziałam nowemu znajomemu. – Oj, to widzę, że naprawdę muszę się postarać!

Następnego dnia wpadłam na Mirka podczas obiadu. Oznajmił, że przyjdzie na potańcówkę wcześniej, żeby zająć dla nas najlepszy stolik. Ucieszyłam się i zmieszałam jednocześnie, bo wyglądało na to, że to coś w rodzaju randki. Jak więc na takie wyjście przystało, wystroiłam się w moją koronkową suknię od Ewy, starannie umalowałam oczy oraz usta i ułożyłam włosy w niski kok. W nowych butach było mi trochę niewygodnie, ale dzielnie dotarłam do restauracji na dole i pomachałam w stronę Mirosława siedzącego przy pierwszym stoliku przy parkiecie.

Jego mina na mój widok sprawiła mi wiele przyjemności. Zapamiętałam, by powiedzieć Ewie, że suknia od niej zrobiła piorunujące wrażenie. Wieczór upłynął nam przemiło. Nie tylko Mirosław zerkał na mnie z zainteresowaniem. Pochwyciłam ciekawskie spojrzenia co najmniej trzech innych mężczyzn, a nawet kilku kobiet. Dawno nie czułam się tak wspaniale!
Następnego dnia Mirosław czekał na mnie przy śniadaniu.

– Zmieniłem sobie grafik zabiegów, żeby chodzić z tobą – poinformował mnie. – A po fizjoterapii może skoczymy na torcik bezowy?

Przy tym torciku byłam już pewna, że coś między nami będzie. Sprawdziły się przewidywania Ewy, że sobie kogoś znajdę w tym uzdrowisku. Kiedy pierwszy raz się pocałowaliśmy, zadzwoniłam do niej, żeby wszystko opowiedzieć.

Białe koronki na noc poślubną

– …czekaj, czekaj, wróć! – przerwała mi gwałtownie. – W jakiej sukni ode mnie poszłaś na dansing? Przecież ja ci nie dałam żadnej sukni.

– No, w tej czarnej na ramiączkach, z koronką przy dekolcie. Na szczęście wzięłam czarny biustonosz, więc do niej pasował, no i wszystko było na swoim miejscu – zażartowałam. – Zrobiłam w niej furorę, mówię ci, Mirek jak mnie zobaczył, to zagapił się jak sroka w gnat! Nawet inni faceci na mnie łakomie zerkali!

Ewa przez chwilę milczała, a potem wybuchła serdecznym śmiechem. Kiedy się opanowała, wypaliła:

– Iza! To nie jest suknia wieczorowa tylko koszula nocna! Taka elegancka, na specjalne okazje! Ty naprawdę poszłaś w bieliźnie na imprezę?!

I nagle zrozumiałam, dlaczego byłam w centrum zainteresowania innych gości. W końcu nie codziennie widzi się kobietę w moim wieku, w pełnym makijażu, ze staranną fryzurą, która wiruje na parkiecie w bieliźnie nocnej… Myślałam, że spłonę ze wstydu! Zaczęłam błagać siostrę, żeby przyjechała po mnie samochodem, żeby zabrała mnie z ośrodka pod osłoną nocy.

– Ja chyba już nie wyjdę z pokoju – jęczałam. – Założę się, że wszyscy mieli ze mnie niezły ubaw. Rany, ależ ze mnie kretynka! Błagam, przyjedź…

– Oj, przestań! – parsknęła Ewa. – Przecież mówisz, że Mirek przez cały wieczór cię nie opuszczał, a potem zabrał do cukierni i pocałował. I że ciągle jest w ciebie wpatrzony. Czyli zrobiłaś na nim wrażenie, nieważne w jaki sposób! Ciesz się tym i potraktuj jako historię, którą będziesz opowiadać, kiedy będą cię pytać, jak się poznaliście.

Myślałam, że spalę się ze wstydu

I tak zrobiłam. Najpierw jednak zapytałam Mirka, dlaczego, do cholery, nic nie powiedział, kiedy zobaczył mnie w koszuli nocnej na eleganckim dansingu w restauracji. Przecież od razu się zorientował, w co byłam ubrana. Ba! KAŻDY się zorientował!

– Wiesz co? – mruknął. – Ja myślałem, że po prostu jesteś tak odważna i wyzwolona… Najpierw byłem w szoku, a kiedy się zorientowałem, że to raczej nie jest sukienka tylko koszula nocna… po prostu nie wiedziałem, co zrobić. Zachowywałem się więc jak gdyby nigdy nic, żebyś czuła się swobodnie. A na koniec uznałem, że to urocze i absolutnie szalone. No i… hmm… to mnie po prostu zauroczyło… Ślicznie ci w tej koszulce.

Mnie z kolei ujęło w Mirku to, że przez całą noc bez mrugnięcia okiem ze mną tańczył i rozmawiał, nawet okiem nie mrugnął, cały czas trzymał fason. Dzisiaj, trzy lata po tamtym wyjeździe, śmiejemy się, że Mirek tak się we mnie zakochał, że był gotów wziąć mnie w jednej koszuli.

– Ale jaka to była koszula! – śmieje się, kiedy opowiada tę historię. – Czarna, cieniusieńka, z koronkami! Naprawdę nie miałem szans w tym starciu! Musiałem się ożenić z tą kobietą!

Dodam tylko, że na naszym ślubie miałam bardzo klasyczną, kremową sukienkę, którą wybrałyśmy razem z Ewą. Za to moja kreacja na noc poślubną… Ale o tym nie będę już pisać! W każdym razie Mirek znowu miał tę zbaraniałą minę, kiedy weszłam do sypialni.  

Czytaj także:
„Myślałam, że jako sprzedawczyni nie mam wpływu na ludzkie życie. Kto by pomyślał, że zaprowadzę tych młodych przed ołtarz”
„Rodzice pluli do siebie jadem. Mama za zniszczoną karierę, a ojciec za zimny obiad. Jeszcze trochę i skończyłoby się rozwodem”
„Dziwiło mnie, że narzeczona nawet w ciąży pierze mi gacie i chodzi po piwo. To teściowa wmówiła jej, że taka rola kobiety”

Redakcja poleca

REKLAMA