„Wygrałem majątek w totka i czułem się królem życia. Ale zamiast wizyt przyjaciół, zaczęły się pielgrzymki po pożyczki”

Zestresowany mężczyzna fot. iStock by Getty Images, PixelVista
„– No daj spokój, to dla ciebie grosze! Po co ci tyle pieniędzy, jeśli nie możesz pomóc przyjacielowi? – rzucił lekko poirytowany. Początkowo godziłem się spełnić te prośby, ale im więcej ludzi się do mnie zgłaszało, tym bardziej się martwiłem”.
/ 25.10.2024 16:00
Zestresowany mężczyzna fot. iStock by Getty Images, PixelVista

Zawsze miałem wokół siebie mnóstwo ludzi. Przyjaciele, znajomi – moje życie kręciło się wokół wspólnych wyjazdów, imprez, spotkań. Byłem tym typem człowieka, który organizował wszystko. To ja planowałem wakacje, to ja dbałem, żeby każdy dobrze się bawił. Lubiłem czuć, że jestem w centrum uwagi, że ludzie lubią spędzać ze mną czas. Relacje były dla mnie najważniejsze. Nigdy nie myślałem, że pieniądze mogą to zmienić.

Pewnego dnia wszystko wywróciło się do góry nogami. Wygrałem w totolotka. Kilka milionów złotych. Początkowo trudno było mi w to uwierzyć. Byłem szczęśliwy, podekscytowany. Wiedziałem, że mogę spełnić swoje marzenia – podróże, nowy samochód, luksusowe życie. Ale przede wszystkim chciałem dzielić się tym z innymi. Pieniądze nie miały zmienić mojego stylu życia, tylko go ulepszyć. Wiedziałem, że mogę teraz zrobić jeszcze więcej dla moich przyjaciół. Chciałem, żebyśmy wspólnie cieszyli się tym, co przyniosło mi szczęście.

Na początku wszystko wyglądało idealnie. Wszyscy cieszyli się razem ze mną. Organizowałem wystawne imprezy, zabierałem znajomych na drogie wyjazdy, fundowałem im rozrywki, o których wcześniej mogli tylko marzyć. Miałem poczucie, że teraz, z tymi pieniędzmi, będę mógł dać im jeszcze więcej radości. Wydawało mi się, że wygrana była błogosławieństwem, które zbliży mnie do ludzi.

Ale z czasem coś zaczęło się zmieniać. Ci, którzy wcześniej byli ze mną blisko, zaczęli mnie inaczej traktować. Nie zauważyłem tego od razu. Byłem zbyt pochłonięty organizowaniem kolejnych atrakcji. Dopiero później zaczęło do mnie docierać, że coś nie gra.

Czułem się jak król życia

Po wygranej byłem przekonany, że nic nie może pójść źle. Zacząłem żyć na większą skalę – organizowałem imprezy, które stawały się coraz bardziej wystawne, zapraszałem znajomych na luksusowe wyjazdy, fundowałem kolacje w drogich restauracjach. Czułem się jak król swojego towarzystwa. Znajomi nie szczędzili mi pochwał i podziękowań. Z każdym dniem moje życie towarzyskie wydawało się kwitnąć coraz bardziej, a ja sam cieszyłem się z tego, że mogę sprawiać innym przyjemność.

– Paweł, to wszystko jest niesamowite! Nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś pojedziemy na wakacje w takie miejsca – powiedziała Magda, gdy zaprosiłem ją i kilku innych przyjaciół na wakacje do luksusowego hotelu.

– Cieszę się, że mogłem wam to zorganizować – odpowiedziałem z uśmiechem. – Pieniądze są po to, by się nimi dzielić.

– No, stary, teraz już wiemy, kto będzie fundował nasze wypady! – dodał Michał, mój przyjaciel od czasów szkolnych.

Byłem dumny, że mogę zrobić coś dla moich przyjaciół. Wydawało mi się, że teraz jesteśmy jeszcze bliżej siebie, że wygrana tylko wzmocniła nasze relacje. Każdy kolejny wyjazd, każda impreza sprawiała, że czułem się potrzebny i lubiany. Myślałem, że to, co robię, czyni nasze więzi silniejszymi. Ale z czasem zacząłem dostrzegać, że moje relacje z ludźmi powoli się zmieniają.

Zaczęły się pielgrzymki po pieniądze

Po kilku miesiącach od wygranej zauważyłem, że coraz więcej osób zaczyna prosić mnie o przysługi. Początkowo nie zwracałem na to uwagi – w końcu miałem pieniądze, więc dlaczego miałbym nie pomagać? Ale z czasem prośby stawały się coraz większe, a liczba znajomych, którzy czegoś ode mnie chcieli, zaczęła rosnąć.

Michał, mój bliski przyjaciel, którego znałem od dzieciństwa, zaczął częściej mówić o swoich finansowych problemach. Pewnego dnia przyszedł do mnie i zaczął rozmowę o nowym samochodzie, który chciał kupić.

– Wiesz, ostatnio zastanawiam się nad kupnem nowego auta. Może pożyczysz mi trochę pieniędzy na nie? Oddam, jak będę mógł – zapytał bez większego zawahania.

Z początku myślałem, że żartuje. Ale on mówił poważnie.

– Michał, to duża suma – odparłem, próbując ostrożnie odpowiedzieć.

No daj spokój, to dla ciebie grosze! Po co ci tyle pieniędzy, jeśli nie możesz pomóc przyjacielowi? – rzucił lekko poirytowany.

Nagle poczułem, że moje pieniądze stały się dla niego ważniejsze niż nasza przyjaźń. To nie była jedyna sytuacja. Magda, z którą często spędzałem czas przed wygraną, również zaczęła sugerować, że mogę jej pomóc finansowo przy remoncie mieszkania. Początkowo zgodziłem się spełnić te prośby, ale im więcej ludzi się do mnie zgłaszało, tym bardziej zaczynałem czuć, że coś jest nie tak.

Musiałem zacząć odmawiać

Z czasem zrozumiałem, że to konieczne. Pożyczki i przysługi stawały się coraz bardziej kłopotliwe. Nie chciałem, żeby moje relacje z przyjaciółmi sprowadzały się tylko do pieniędzy. Kiedy zaczynałem mówić „nie”, zauważyłem, że niektórzy znajomi się ode mnie odsunęli. Michał przestał się do mnie odzywać, Magda mnie unikała. Relacje, które wydawały się tak silne, zaczynały się kruszyć.

– Co się z tobą dzieje? – zapytała Magda podczas jednego z naszych spotkań. – Kiedyś chętnie pomagałeś wszystkim, a teraz co? Chowasz kasę dla siebie?

– To nie jest takie proste – odpowiedziałem, starając się zachować spokój. – Nie mogę cały czas rozdawać pieniędzy na prawo i lewo.

– Aha, czyli teraz, jak już się dorobiłeś, to zapominasz o przyjaciołach? – odparła z ironią w głosie.

Jej słowa zabolały mnie o wiele bardziej, niż się spodziewałem. Zaczynałem dostrzegać, że wielu z moich znajomych widziało we mnie przede wszystkim źródło pieniędzy i rozrywki. To, co miało zbliżyć nas do siebie, teraz nas od siebie oddalało. Każda odmowa sprawiała, że czuli się urażeni, a ja – coraz bardziej osamotniony. Nawet Kasia, moja była dziewczyna, nagle wróciła do mojego życia, ale zaczynałem podejrzewać, że jej powrót miał więcej wspólnego z moimi pieniędzmi niż z chęcią odnowienia naszej relacji.

Przekonałem się, jacy są naprawdę

W miarę jak moje relacje z dawnymi znajomymi się psuły, coraz częściej szukałem samotności. Coraz więcej czasu spędzałem z Andrzejem, moim starszym sąsiadem. Był jednym z nielicznych ludzi, którzy nigdy nie patrzyli na moje pieniądze. Zawsze traktował mnie tak samo – niezależnie od tego, czy miałem fortunę, czy nie.

– Nie rozumiem, jak to wszystko mogło się tak popsuć – powiedziałem mu pewnego dnia, gdy siedzieliśmy razem na balkonie. – Myślałem, że pieniądze ułatwią mi życie, a teraz mam wrażenie, że straciłem wszystkich.

– Prawdziwa przyjaźń nie zależy od tego, co posiadasz. Niektórzy ludzie widzieli w tobie tylko sposób na łatwe życie. Lepiej mieć mniej przyjaciół, ale za to szczerych – odpowiedział spokojnie Andrzej.

Słuchałem go i zastanawiałem się, jak mogłem być tak naiwny. Zrozumiałem, że moje pieniądze przyciągnęły ludzi, którzy widzieli we mnie jedynie źródło korzyści. Mimo że czułem się zdradzony, zacząłem doceniać te nieliczne relacje, które przetrwały próbę czasu. Andrzej był jedną z tych osób, które pozostały przy mnie bez względu na to, co się działo.

Wprowadziłem sporo zmian

Po rozmowie z Andrzejem zacząłem zmieniać swoje podejście do życia. Zrozumiałem, że nie potrzebuję wielkich pieniędzy, by być szczęśliwym. Ograniczyłem kontakty z ludźmi, którzy widzieli we mnie tylko źródło finansowych korzyści. Przestałem organizować wystawne imprezy i skupiłem się na budowaniu wartościowych relacji z tymi, którzy nie prosili mnie o pieniądze.

Teraz, gdy patrzę na swoje życie, wiem, że wygrana w totolotka nie była tak wielkim szczęściem, jak mi się wydawało. Nauczyłem się, że bogactwo przyciąga fałszywych ludzi, a jednocześnie może zniszczyć to, co naprawdę wartościowe. Straciłem wielu przyjaciół, ale jednocześnie odkryłem, kto jest ze mną naprawdę.

Pieniądze dały mi możliwość zrozumienia, że prawdziwe relacje nie opierają się na majątku, a na wzajemnym szacunku, zaufaniu i wsparciu. Andrzej nauczył mnie, że lepiej mieć mniej znajomych, ale za to ludzi, na których naprawdę można polegać. Moje życie towarzyskie wygląda teraz inaczej – jest mniej wystawne, ale za to bardziej szczere.

Choć nie odzyskam wszystkich dawnych przyjaciół, wiem, że teraz potrafię lepiej rozpoznać, kto jest prawdziwym przyjacielem, a kto tylko czeka na kolejną przysługę. Wygrana dała mi więcej niż pieniądze – dała mi lekcję, którą zapamiętam do końca życia.

Paweł, 33 lata

Czytaj także:
„Mimo że jestem grubo po czterdziestce, moje serce nie jest obojętne na krzywdę. Postanowiłem dać synowi nauczkę”
„By dorobić do emerytury, wynajęliśmy mieszkanie studentom. Z przytulnego gniazdka zrobili jaskinię rozpusty”
„Przyszli teściowie mieli mnie za biedaka. Naciskali na ślub cywilny, żeby córunia mogła się szybko rozwieść”

Redakcja poleca

REKLAMA