„Wychowaliśmy się jak siostra i brat. Rodzice nie chcieli słyszeć o naszej miłości, ale i tak się pobraliśmy”

kobieta w związku z przyrodnim bratem fot. Adobe Stock
Zakochaliśmy się w sobie jakoś tak z marszu i wbrew sobie. Właściwie żadne z nas nie wiedziało, jak do tego doszło…
/ 23.03.2021 10:52
kobieta w związku z przyrodnim bratem fot. Adobe Stock

Tyle lat wychowywaliśmy się w jednym domu jak brat i siostra, aż nagle coś między nami zaiskrzyło. Nasi rodzice pobrali się, kiedy oboje byliśmy jeszcze małymi dziećmi. Ja miałam osiem lat, Wiktor dziesięć. Jego mama zginęła w wypadku samochodowym, a mój tata wyjechał za granicę ze śliczną sekretarką.

Dobrze pamiętam czasy, kiedy zamieszkaliśmy wszyscy razem. Wcale nie było wesoło. Wiktor początkowo nie lubił mojej mamy, mnie też dokuczał, ciągle przez niego płakałam. Był chyba zazdrosny. Dopiero dużo później przyznał mi się, że głównie o to, że mój tata mieszkał za granicą, ale jednak był. Od czasu do czasu pojawiał się w moim życiu, dzwonił, przysyłał paczki, a on mógł swojej mamie najwyżej zanieść kwiaty na cmentarz.
Ze dwa lata trwało, zanim w naszej poskładanej rodzince nastał spokój. Mniej więcej w tym samym czasie urodziły się bliźniaki. Jasiek i Małgosia były rozkosznymi bobasami, ale zajmowały całą albo prawie całą uwagę rodziców. My z Wiktorem zostaliśmy odstawieni na boczny tor. I wtedy się zaprzyjaźniliśmy. Wiktor opiekował się mną w szkole, pomagał w lekcjach, zachowywał się jak starszy brat.

Dopiero, kiedy poszedł ze mną na bal maturalny, zobaczyłam, jak bardzo jest przystojny. Ja nie miałam wielkiego powodzenia i nie miałam z kim iść.
Chyba nie pójdę – oznajmiłam w domu. – Nie mam z kim.
– A ze mną byś nie poszła? – odezwał się Wiktor, student drugiego roku stosunków międzynarodowych.
Przyjrzałam mu się krytycznie, ale musiałam przyznać, że wyrósł na przystojniaka. Wiedziałam, że wszystkim moim koleżankom się podoba.
– Mogę pójść – wzruszyłam lekceważąco ramionami.
– Tylko żebyś się nią opiekował – pogroził mu żartobliwie tata.
– Okej, nie spuszczę jej z oka – obiecał ojcu Wiktor.
– No co ty, z bratem na bal maturalny? Już nie miałaś kogo zaprosić? – pokpiwały ze mnie koleżanki.
– Ale wy macie pojęcie, jaki on jest przystojny? – wtrąciła się nagle rozmarzonym głosem Alina.
– Co ty?! A wolny? A ma dziewczynę? – zaczęły się raptem dopytywać.

Zdenerwowały mnie tym gadaniem. Co one myślą, że oddam im mojego Wiktora? Byle której?
– Tak naprawdę to właściwie wcale nie jest mój brat – warknęłam.
– Jak to nie brat? Co ty mówisz? – natychmiast posypały się pytania.
– No nie. Kiedy nasi rodzice się pobrali, my już byliśmy na świecie. I to całkiem duzi – roześmiałam się. – Każde z nas ma innych rodziców. Tylko rodzeństwo mamy wspólne.
– To o czym my gadamy? Edyta chce go dla siebie! – usłyszałam.
– I dlatego nie ma chłopaka! – podchwyciła nagle Marta.
– Chyba powariowałyście? – zaczynałam być zła. – Wiktor jest jak brat.

Dopiero w domu przemyślałam, że jest coś w tym, co plotły. Każdego dotychczasowego chłopaka porównywałam z Wiktorem i żaden mu nie dorównywał. Właściwie to żaden nawet nie dorastał mu do pięt. A może zresztą tak mi się wydawało? W każdym razie żaden chłopak mi się nie podobał, a na pewno nie do tego stopnia, żebym o niego zabiegała.

Bal maturalny z Wiktorem był wspaniały. Wszystkie koleżanki pragnęły choć raz zatańczyć z moim przystojnym bratem. Nawet te, które miały całkiem fajnych chłopaków. Byłam dumna i bardzo zadowolona.
Kiedy zaczęłam studiować, mój całkiem bogaty tatuś, zaproponował, że kupi mi mieszkanie.
– Nie trzeba, dobrze mi z rodzicami – odparłam bez zastanowienia.

Przez myśl jej nie przeszło, że wyląduję z Wiktorem w łóżku

Kiedy jednak przemyślałam propozycję ojca, powiedziałam sobie:
– Ale ty głupia jesteś! Bierz jak dają, bo się rozmyślą. Mieszkanie się przyda, nawet jak nie będę tam mieszkać.
Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do ojca w Anglii.
Tato, przemyślałam wszystko i bardzo przepraszam, że odrzuciłam twoją ofertę. Jeśli to aktualne…
– Aktualne, córka – przerwał mi.
Trzy miesiące później byłam już właścicielką niedużego, ale własnego, dwupokojowego mieszkanka.
– Ależ ci fajnie, Edzia! – westchnął z zazdrością Wiktor.
– Możesz tam zamieszkać – zaproponowałam. – Mnie dobrze tutaj.

Tak naprawdę to chętnie zamieszkałabym sama, ale przypadkiem usłyszałam, jak mama żaliła się ojczymowi, że Marek, to znaczy mój ojciec, chce mnie przekupić. Robi mi drogie prezenty, bo będzie chciał mnie namówić na wyjazd do Londynu. Było mi żal mamy i chciałam jej pokazać, że dobrze mi w rodzinnym domu.
W moim mieszkanku zamieszkał Wiktor. Często go odwiedzałam, spędzałam tam całe popołudnia. Wiktor nie miał dziewczyny. Zresztą, wtedy już oboje czuliśmy, że coś się między nami dzieje. Powietrze iskrzyło i drżało, kiedy gotowaliśmy wspólnie w małej kuchni. Przemieszczając się w niej, ocieraliśmy się o siebie co chwilę. Właśnie tam Wiktor pocałował mnie po raz pierwszy. Zamarłam i nogi się pode mną ugięły.
– Co ty robisz? – wyszeptałam.
– Całuję cię – odpowiedział szeptem. – Nie mogłem się oprzeć…
– Jesteś moim bratem…

Wiktor się roześmiał na głos.
Oszalałaś? Nie jesteś moją siostrą!
– Ale… – chciałam zaprotestować.
– Nie ma żadnego „ale” – przerwał mi. – Nie jesteśmy rodzeństwem i już!

Zdałam sobie sprawę, że mieszkaliśmy razem jak rodzina, jak brat z siostrą, ale przecież nie mieliśmy ani kropli wspólnej krwi, nie byliśmy ze sobą w żaden sposób spokrewnieni.
Wtedy po raz pierwszy zostałam u Wiktora na noc. Zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej, że będę u niego spała. Nie musiałam kłamać ani zmyślać, powiedziałam prawdę.
Mamę ani to nie wzruszyło, ani nie zastanowiło, nawet nie zapytała o powód. Wydało jej się to najnormalniejsze na świecie, ale na pewno przez myśl jej nie przeszło, że zamierzamy spać w jednym łóżku…

Wielu myślało, że pobierając się, popełniamy grzech…

Dopiero rano dotarło do mnie, co się stało, i poczułam przerażenie.
– Wiktor, co myśmy najlepszego zrobili?! – zaczęłam panikować.
– Ożenię się z tobą – usłyszałam.
– Jak się ożenisz?! Przecież…
– Zostaniesz moją żoną? – zapytał.
Ty mi się oświadczasz?
– Tak, a ty wbij sobie do głowy, że nie jestem twoim bratem.
Długo trwało, zanim zdobyłam się na to, żeby powiedzieć o wszystkim rodzicom, to znaczy mamie i ojczymowi. Wiktor wciąż na mnie naciskał, żebym się do niego wprowadziła i żebyśmy wreszcie wszystkim powiedzieli, ale ja to wciąż odkładałam.
W końcu zaskoczył wszystkich. Któregoś razu po niedzielnym obiedzie po prostu wstał, zwrócił się do mojej mamy i poprosił o moją rękę.

Moja rodzicielka poczerwieniała, potem zbladła, ale zanim zdążyła się odezwać, zerwałam się z krzesła.
Tylko nam nie mówcie, że jesteśmy rodzeństwem – krzyknęłam. Bo przecież wcale nie jesteśmy!
Bliźniaki zaczęły chichotać. Ojciec przyglądał nam się uważnie.
– No niby formalnie nie jesteście – zaczął. – Ale…
– Nie ma żadnego „ale” – Wiktor przytulił mnie mocno. – Kochamy się i chcemy być razem.
– Mamo – zwróciłam się do milczącej i zbitej z tropu rodzicielki.
– Jakaż ja jestem głupia – westchnęła. – Przecież to było po was widać już dawno. A ja byłam taka ślepa. Albo może nie chciałam tego widzieć…

Kilka dni później wprowadziłam się do Wiktora. Nie chcieliśmy czekać i od razu umówiliśmy termin ślubu.
Ceremonia była skromna. Byliśmy tylko my, świadkowie i rodzice. Nie było żadnej hucznej imprezy weselnej, wieczorów kawalerskich i panieńskich. Niczego w tym rodzaju.
I tak niektórzy patrzyli na nas z potępieniem. Wiele osób było przekonanych, że jesteśmy rodzeństwem i popełniamy grzech śmiertelny. Nawet moja babcia oznajmiła, że tak przecież postępować nie wolno.

Pobraliśmy się wbrew opinii sąsiadów, a nawet niektórych członków rodziny. Zostałam żoną Wiktora i jestem bardzo szczęśliwa. Znam swojego męża od dziecka, wiem, co myśli, czuje i czego mogę się po nim spodziewać. Kocham go najbardziej na świecie i jestem pewna, że to właśnie on jest moją drugą połówką, jeżeli coś takiego istnieje. Mam nie tylko męża, ale i przyjaciela na całe życie.

Więcej prawdziwych historii:
„Wmuszał we mnie jedzenie i mnie szantażował. Przez zwykłego zboczeńca straciłam figurę, zdrowie i 1,5 roku życia”
„Żona zdradziła mnie, a potem odeszła i zabrała dzieci. Już nigdy nie zaufam żadnej kobiecie...”
„Poniżał mnie i bił. Gdy okazało się, że jestem w ciąży, kazał mi ją usunąć. A ja liczyłam, że zostawi dla mnie żonę”

Redakcja poleca

REKLAMA