„Wybierałam kochanków tylko o imieniu Marek. To był mój sposób, by nigdy nie pomylić się podczas igraszek”

kobieta zdradza męża fot. iStock, fotostorm
„Nie będę sypiać z żadnymi Krzyśkami, Piotrami, Jackami czy Robertami – tylko z Markami. Uznałam, że to naprawdę świetna taktyka – nie ma ryzyka, że podczas igraszek coś mi się pomyli i znajdę się w niezręcznej sytuacji”.
/ 22.03.2024 20:30
kobieta zdradza męża fot. iStock, fotostorm

Ja i Marek nie pobraliśmy się z miłości, ale z rozsądku. Na zewnątrz wyglądaliśmy na szczęśliwe i kochające się małżeństwo, ale prawda była zupełnie inna. Pomimo że między nami nie było ognia i wielkiej namiętności, ani mi się śniło tolerować jego zdrad. W końcu postanowiłam odpłacić mu pięknym za nadobne.

Marek był dobrą partią

Na ślubnym kobiercu stanęłam dziesięć lat temu. Kierowałam się głównie względami praktycznymi. Marek był dobrą partią. Wiedziałam, że zapewni mi byt na odpowiednim poziomie. Poza tym nie chciałam iść śladem wielu moich koleżanek, które wyszły za mąż z miłości, a potem klepały biedę, bo ich faceci okazywali się kompletnie niezaradnymi fajtłapami.

Marek miał własną firmę, która świetnie prosperowała. Ceną za to było m.in. to, że często nie było go w domu, ale to akurat niespecjalnie mi przeszkadzało. Miałam nieograniczony dostęp do pieniędzy, dwa razy w roku jeździliśmy na zagraniczne wakacje, a nasza relacja była poprawna. W pewnym momencie po cichu zaczęłam liczyć na to, że może jednak narodzi się między nami gorące uczucie.

W zamian odkryłam, że Marek nie stroni od skoków w bok. Miałam świadomość, że mnie nie kocha. Niemniej sądziłam, że złożoną przed ołtarzem przysięgę potraktuje jak pewnego rodzaju zobowiązanie i nie będzie wycinał żadnych numerów. Cóż, gorzko się rozczarowałam.

Kłamał niczym z nut

– Pamiętasz, jak z miesiąc temu mówiłem ci, że może uda mi się klepnąć duży kontrakt? – zapytał Marek, patrząc z uznaniem na przygotowaną przeze mnie kolację, która prezentowała się apetycznie na stole w salonie.

– Jasne – przytaknęłam.

– Wyobraź sobie, że to wypaliło – na twarzy męża pojawił się uśmiech.

– Super, bardzo się cieszę – odpowiedziałam również uśmiechem.

– Tylko że jutro będę musiał wyjechać na jakiś tydzień – Marek przybrał wielce zatroskaną minę.

– Aha. A gdzie tym razem?

– Do Gdańska.

Skoro musisz, to trudno – odparłam.

Doskonale wiedziałam, że kłamie i nie wybiera się do Gdańska, a do Rzymu ze swoją nową kochanką. Udawałam jednak, iż o niczym nie mam bladego pojęcia i odgrywałam rolę naiwnej żoneczki.

Prawdę odkryłam przypadkowo już jakiś czas temu. Zostawił w kuchni włączonego laptopa. Zajrzałam z ciekawości – zwłaszcza że miałam już wiedzę o jego wcześniejszych romansikach. Zjedliśmy kolację, rozmawiając o jakichś zupełnie nieistotnych błahostkach.

Wszystko się we mnie gotowało. Zachowanie zimnej krwi było w tej sytuacji nie lada wyczynem. Naprawdę miałam dziką ochotę porządnie pociągnąć mu z liścia, ale się powstrzymałam. Szybko doszłam do wniosku, że nie tędy droga. Ja też sobie poużywam. Dlaczego niby miałabym być gorsza?

Jestem atrakcyjną kobietą, którą mężczyźni się interesują. Dbam o siebie, staram się zdrowo odżywiać, chodzę na siłownię, nie stronię od wizyt u kosmetyczki czy fryzjerki. Szkoda, że mąż nie potrafi docenić mnie jako kobiety. Woli się zabawiać z dużo młodszymi panienkami, które pewnie w dużej mierze lecą na jego kasę, a nie osobisty urok.

– Wybacz, że wczoraj nie zadzwoniłem, ale mieliśmy sporo pracy – kolejne kłamstwa gładko przechodziły Markowi przez gardło.

– Rozumiem – niczego nie dałam po sobie poznać.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym oznajmił, że musi lecieć i się rozłączył. Ani mi się śniło spędzać wieczoru w czterech ścianach. Miałam ochotę się zabawić. Zadzwoniłam do Marty z zapytaniem, czy nie dotrzymałaby mi towarzystwa. Moja przyjaciółka jak zwykle stanęła na wysokości zadania.

– No pewnie! – kipiała entuzjazmem. – Skrzyknę jeszcze dziewczyny.

Koniec końców zebrała się całkiem fajna ekipa. Udałyśmy się do modnego klubu, w którym byłyśmy z Martą stałymi bywalczyniami. Jeden drink, drugi i następne – i humorek zaczął dopisywać. Szalałam na parkiecie jak nastolatka i ani się obejrzałam, jak wpadłam w objęcia niezwykle przystojnego młodzieńca. Okazało się, że ma na imię – o ironio – Marek. Wtedy też wpadłam na szalony pomysł, że wszyscy moi przyszli kochankowie będą tak właśnie mieć na imię.

Nie będę sypiać z żadnymi Krzyśkami, Piotrami, Jackami czy Robertami – tylko z Markami. Uznałam, że to naprawdę świetna taktyka – nie ma ryzyka, że podczas igraszek coś mi się pomyli i znajdę się w niezręcznej sytuacji.

Było to wygodne również ze względu na męża, który teraz bez wątpienia był bardzo zajęty swoją blond zdobyczą. Cóż, ja też nie próżnowałam. Tego wieczoru uprawiałam seks z nowo poznanym pięknisiem, czego nie żałowałam nawet przez ułamek sekundy.

Nasze małżeństwo stało się farsą

Przez następne miesiące nic się nie zmieniało. Mąż zaliczał coraz młodsze kobiety, a ja nie dawałam po sobie poznać, że o tym wszystkim wiem. Sama zresztą nie byłam lepsza, ponieważ skupiłam się na własnym życiu erotycznym. Pomysł, żeby spotykać się wyłącznie z Markami, wydawał się strzałem w dziesiątkę.

Początkowo mnie to bawiło i sprawiało ogromną satysfakcję, bo po raz pierwszy od kilku lat poczułam się autentycznie wolna. W stosunku do małżonka nie miałam absolutnie najmniejszych wyrzutów sumienia – jak by nie patrzeć, to on zaczął i to niedługo po ślubie.

Nasze małżeństwo przypominało farsę – inaczej się tego nazwać nie dało. Lista Marków, z którymi się przespałam, nieustannie się wydłużała. Zauważyłam jednak, że w pewnym momencie przestałam odczuwać ekscytację na myśl o spotkaniu z którymś z kochanków. Poza tym odkryłam, że jestem w ciąży.

Kiedy ujrzałam dwie kreski na teście ciążowym, nie wpadłam – ku swemu zaskoczeniu – w panikę. Wiedziałam tyle, że nie jestem gotowa na to, żeby zostać matką. Postanowiłam podzielić się tą informacją z mężem.

– Jestem w ciąży.

– W ciąży? – popatrzył na mnie z niedowierzaniem. – Przecież od dawna ze sobą nie sypiamy.

– Zgadza się – przytaknęłam – nie jesteś ojcem.

– A kto? – w jego oczach pojawiła się iskierka gniewu. – Zresztą, to nieważne.

Nie zgrywaj świętoszka – rzuciłam chłodno. – Zdradzasz mnie od lat, więc uprzedzam, żebyś nie prawił kazań.

Milczał przez dłuższą chwilę, zrobiło się trochę niezręcznie. Miałam już opuścić kuchnię, gdzie toczyła się rozmowa, kiedy raczył przemówić.

– A czego się spodziewałaś? Przecież od samego początku to była transakcja. Ty nie kochałaś mnie, a ja ciebie, ale się jakoś dogadywaliśmy.

– Nie chcę dłużej tak żyć. Ten związek nie ma sensu – nie podejrzewałam, że nie będę mieć problemu z wypowiedzeniem tych słów.

– Jak chcesz, to twoja sprawa – wzruszył obojętnie ramionami – ale się zastanów. Ja cię nigdzie nie wyrzucam, a dziecku zapewnię nazwisko i należyty start w dorosłość.

– Powiedz szczerze, po co ci taka relacja? – byłam autentycznie ciekawa.

– Przyznaj, że tak jest nam obojgu wygodnie – musiałam mu przyznać rację, bo tak rzeczywiście było. – Mnóstwo par tak funkcjonuje, nie jesteśmy wyjątkiem.

Szczerość Marka rozłożyła mnie na łopatki, podobnie jak beznamiętny głos, jakim zwracał się do mnie. Nietrudno było się z nim nie zgodzić, chociaż wcale nie było to łatwe.

To nie jest takie głupie

Tak naprawdę nie miałam dokąd pójść – powrót do rodzinnego domu średnio mi się uśmiechał. Gdybym jednak zdecydowała się urodzić, to samotne wychowywanie dziecka jest do bani. Tak przynajmniej nie martwiłabym się o pieniądze…

Ponadto mogę robić to, co mi się żywnie podoba – Marek w to nie wnika. Nie czepia się o kwestie związane z prowadzeniem domu, nie wylicza kasy. Czasami prosi, żebym mu towarzyszyła podczas ważnej kolacji biznesowej.

Odnosi się uprzejmie, nie urządza scen. Miałam wrażenie, że znalazłam się w potrzasku. Z jednej strony wygoda i życie na odpowiednim poziomie, a z drugiej brak miłości i ciepła, które zawsze pojawia się między dwojgiem kochających się ludzi.

Powiedziałam mężowi, że wyjeżdżam na parę dni, aby w innym otoczeniu złapać oddech i zastanowić się, co dalej począć. Przyznaję, iż mam totalny bałagan w głowie. Najwyższa pora go uporządkować, a jaki kierunek przybiorą sprawy, tego na ten moment po prostu nie wiem.

Czytaj także:
„Narzeczony z wakacji zamiast muszelek, przywiózł kochankę. Dowód ze zdrady uwiecznił na naszym romantycznym filmie”
„Dla teściów jestem żałosnym biedakiem. Zawsze mnie poniżają, bo ich córka powinna mieć lepszego męża niż ja”
„Mój ukochany wolał bandę patałachów goniących za piłką, niż figlowanie ze mną. Pocieszenie znalazłam w ramionach innego”

Redakcja poleca

REKLAMA