Rodzinny grobowiec był bardzo ważny dla mojego teścia. Od dawna powtarzał, że trzeba go odnowić, niestety, choroba mu w tym przeszkodziła. Niedługo przed śmiercią, jakby ją przeczuwał, prosił mojego męża, by się tym zajął.
– Zaniedbałem go, dawno trzeba było pomnik odświeżyć. Wypiaskować, litery nowe zrobić – mówił starszy pan. – A krzyż pękł na pół, pewnie trzeba go wymienić. Zadzwoniłbyś do kamieniarza, co? Bo mnie już sumienie gryzie, spać po nocach nie mogę.
– Tato, obiecuję, latem się tym zajmę, teraz na roboty i tak za zimno – mówił mój mąż; albo: – W tym miesiącu samochód trzeba ubezpieczyć, za jakiś czas o grobie pomyślę.
Michał niczego nie załatwił
A jakieś trzy miesiące po tej ich rozmowie, teść zmarł. Przed śmiercią tylko o jednym już mówił – żebyśmy o cmentarzu pamiętali. Michał bardzo przeżył śmierć ojca. Starał się trzymać dzielnie, ale widziałam, jak bardzo cierpi. Nawet zastanawiałam się, czy nie będzie potrzebował jakiejś pomocy, bo zamknął się w sobie i zupełnie nie chciał rozmawiać o tacie, ani o tym, co nam zostawił. A przecież trzeba było po pogrzebie załatwić mnóstwo spraw! Wszystko spadło na mnie. Została jeszcze tylko jedna rzecz, której nie zrobiłam – nagrobek. Przez kilka tygodni nie poruszałam tego tematu, bo Michał wciąż był w kiepskiej formie. Wreszcie zdecydowałam się jednak podjąć temat. Tymczasem mąż znowu zaczął swoje. A to czasu nie ma, a to pieniędzy.
– Pieniądze zostawił nam twój tata – wkurzałam się. – Obiecałeś mu, że się tym zajmiesz.
– I zajmę. Ale nie teraz. Najpierw muszę naprawić samochód, bo się zaraz rozleci. A najlepiej byłoby go wymienić na nowy – stwierdził.
– Dopóki nie naprawisz nagrobka, nie ruszymy tych pieniędzy – obstawałam przy swoim. – Proszę, aż głupio tak. Wiesz, jak tacie zależało. Spać przez to nie mógł.
Michał niby przytakiwał, ale nic w tej sprawie nie robił. Straszyłam go, prosiłam, krzyczałam. Zawsze jakieś sprawy były ważniejsze niż to. Pewnego dnia Michał szykował się do pracy i szukał zegarka. Dostał go od ojca, to była pamiątka rodzinna, dlatego zawsze go pilnował.
– No, przecież gdzieś tutaj musi być – uspokajałam męża. – Chyba że zostawiłeś go w robocie.
– W żadnej robocie, tu zegarek kładłem, jak zawsze – złościł się. – Sprzątałaś pewnie i gdzieś go wrzuciłaś.
– W życiu bym nie ruszyła zegarka od twojego taty – obraziłam się. – Jakbyś go tu położył, to by był.
– Kładłem, pamiętam dobrze, przecież nie zniknął – wkurzał się Michał, przerzucając rzeczy na komodzie.
– No to nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Duch go zabrał.
Popukał się w czoło
Ale zegarek zniknął na dobre. Doszliśmy do wniosku, że Michał jednak musiał gdzieś go zgubić. Był niepocieszony. Kilka dni później zaginął ukochany kubek mojego teścia. Michał go nie używał, ale co jakiś czas czyścił i ustawiał na honorowym miejscu w szafce. Teraz go nie było.
– Tereska, używałaś ostatnio kubka taty? – zapytał zdziwiony.
– W życiu – pokręciłam głową. – Wiesz, że dla mnie jest za ciężki.
– No to gdzie jest? Nie stłukłaś go przypadkiem? Przyznaj się.
– Przecież bym ci powiedziała!
Pokręcił głową, ale nic nie powiedział. Podejrzewam, że mi nie uwierzył. Tymczasem w naszym domu co chwila coś ginęło. Co ciekawe, były to przedmioty w jakiś sposób związane z moim teściem. Gdybyśmy mieli dzieci, gdyby przychodziła pani do sprzątania, to jeszcze dałoby się to jakoś wytłumaczyć. Ale my nawet gości specjalnie nie przyjmowaliśmy! Raz na miesiąc wpadała moja siostra, jednak ona nawet cukru do herbaty sama sobie nie wzięła z kuchni! Zaczęło nas to niepokoić.
– Słuchaj, Tereska, a może ktoś ma klucz do naszego mieszkania i regularnie nas okrada? – Michał wpadł na pomysł. – Nie zgubiłaś swojego?
– Nie, mam w torebce. A klucz taty… Czekaj, sprawdzę.
Był na swoim miejscu, w szafce za lustrem. Mimo wszystko mój mąż zaproponował, żeby zmienić zamki.
– Przecież to kosztuje – zaoponowałam. – Po co tyle zachodu…
– Ktoś nas okrada!
– Michał, zastanów się – pokręciłam głową. – Naprawdę sądzisz, że gdyby jakiś złodziej miał dostęp do naszego mieszkania, to ukradłby stary kubek taty, jego ukochany długopis czy twoje zdjęcie z nim sprzed 30 lat?! Chyba prędzej by zabrał laptopa.
– Ale to byśmy zauważyli, więc może kradnie po trochu, na razie drobiazgi, żebyśmy się nie zorientowali.
– Ale przecież się zorientowaliśmy! A zresztą daj spokój. Jeszcze długopis, to rozumiem, Parker. No, zegarek też pewnie jest coś wart. Ale kubek?! Zdjęcie?! Komplet chusteczek do nosa z czasów PRL-u? No, proszę cię. To bezwartościowe rzeczy!
– Jak możesz tak mówić? Dla mnie cenne – obruszył się Michał.
– Owszem, mają wartość sentymentalną, ale tylko dla ciebie. Zobacz, zginęło tylko to, co kojarzy ci się z tatą. Twoje pamiątki po nim.
I wtedy mnie to zastanowiło
Rzeczywiście, nie zginęło nic mojego czy Michała. Jedynie te rzeczy, które mój mąż kilka miesięcy temu pieczołowicie zebrał i zabezpieczył… Rzeczy, które kojarzyły mu się z tatą. Jak te chusteczki, które kupił za swoją pierwszą wypłatę i dał ojcu w prezencie wiele lat temu.
– Myślisz, że ktoś to robi celowo? Złośliwie? – zapytał, gdy podzieliłam się z nim swoimi spostrzeżeniami.
– Kto? Sąsiadka? Przecież to bez sensu, zastanów się, Tereska.
Bez sensu wydawało się też to, co sobie pomyślałam. Że to tata daje nam w ten sposób znaki zza grobu. Chce zmusić Michała, żeby ten dotrzymał słowa i zajął się nagrobkiem.
– Chyba nie mówisz poważnie? – skrzywił się z niesmakiem, gdy wreszcie zwierzyłam mu się ze swoich podejrzeń. – Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz!
Ale zasiałam widocznie ziarno niepokoju, bo mąż mimo wszystko umówił się z kamieniarzem.
– I tak miałem to zrobić – stwierdził, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. – Nie myśl, że wziąłem na poważnie to głupie gadanie o duchu. Zobaczysz, nagrobek naprawię, a rzeczy będą ginąć jak dotąd. Zamki trzeba zmienić, i tyle!
Pokiwałam tylko głową, bo co miałam powiedzieć? Cieszyłam się, że Michał wreszcie zrobi to, co powinien już dawno zrobić. Wyciągnęłam pieniądze ze swojego konta – te, które tata nam zostawił z ubezpieczenia – i wręczyłam Michałowi. Po tygodniu grób wyglądał jak nowy. A rzeczy… przestały ginąć! Michał codziennie po przyjściu z pracy obchodził mieszkanie, sprawdzając, co tym razem „ukradli”. I robił ciekawe odkrycia! Najpierw znalazł swoje zdjęcie z ojcem – leżało na biurku, koło klawiatury komputera.
– Pewnie się wysunęło z ramki i wcześniej go nie widzieliśmy – powiedział.
Potem znalazły się chusteczki. Leżały jakby nigdy nic w szufladzie, pod obrusami, tam, gdzie ich miejsce.
– Źle wcześniej szukaliśmy – stwierdził z zawziętą miną.
Już nie chciałam mu przypominać, że sam wszystko wyrzucił z szuflady, więc nie mogły się nigdzie ukryć! Kubek też cudownym sposobem trafił do szafki. A kiedy na komodzie pojawił się zegarek, nie wytrzymałam.
– Widzisz? Mówiłam ci, że tata w ten sposób chciał wymusić na tobie, żebyś dotrzymał słowa.
– A ja ci mówię, że ktoś to wszystko zabrał i teraz sukcesywnie podrzuca. Zamki musimy wymienić!
– A możesz mi powiedzieć, po co ten tajemniczy ktoś miałby to robić?
Na to Michał nic nie powiedział, ale zamków nie zmienił. I już nic więcej nam nie zginęło. Nie rozmawiamy na ten temat, jednak ja wiem swoje! W końcu teść był mądrym człowiekiem i dobrze wiedział, jak wpłynąć na własnego syna!
Czytaj także:
„Mąż był całym moim światem, gdy zmarł, wpadłam w czarną rozpacz. Mimo to już na pogrzebie zakochałam się w sąsiedzie”
„Mój narzeczony zmarł miesiąc przed naszym ślubem. Zabrał do grobu nasze plany, marzenia, całą miłość i szczęście”
„Zaręczyłam się jeszcze w klasie maturalnej. Gdy ukochany przedwcześnie zmarł, nie umiałam się z nikim związać do 30-stki”