„Rodzina miała mnie za >>starą pannę<<. Nie mieli pojęcia, że od dawna ukrywam przed nimi sekret”

Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, FotoAndalucia
„Reklamowali mnie, jakbym była przechodzonym towarem, który nie znalazł kupca. I jakbym była głucha. Znowu znalazłam się pod obstrzałem wujków, cioć i matki, której ględzenie o wnukach przyprawiało mnie o dreszcze. Jak miałam do takiego kurnika wprowadzić Piotra?”.
/ 20.05.2022 11:30
Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, FotoAndalucia

Trzy tygodnie wcześniej, na obiedzie z okazji rocznicy ślubu rodziców, stawili się wszyscy. Mam liczną rodzinę, która uwielbia zajmować się cudzymi sprawami, a to oznaczało, że znowu znalazłam się pod obstrzałem.

– Żeby taka ładna dziewczyna jak nasza Małgonia do tej pory nikogo sobie nie znalazła! – zaczął wuj Janusz, nabierając z półmiska sałatki. – Gdzie są mężczyźni, pytam? – zawiesił widelec w powietrzu jak dyrygent batutę.

– Cóż chcesz, mój drogi, lata lecą, Małgonia już od dawna nie jest nastolatką – uświadomiła go małżonka, dając sygnał do rozważań, jak bardzo posunęłam się w latach.

– O to, to – ucieszyła się kuzynka Kaśka. – Gośka czekała na księcia z bajki, to teraz ma. Pięć lat do czterdziestki zamiast małżonka.

– Dajcie dziewczynie spokój, ładna jest, miła i niegłupia, w końcu ktoś się na niej pozna – łagodził wuj Janusz.

Reklamował mnie, jakbym była przechodzonym towarem, który nie znalazł kupca. I jakbym była głucha.

– Nie zamierzam wiązać się z pierwszym lepszym, żeby was usatysfakcjonować – rzuciłam, wpatrując się usilnie w męża kuzynki Kaśki.

Facet naprawdę nie był ideałem

– A ja tak bardzo chciałabym doczekać wnuków i zobaczyć moją Małgonię w bezpiecznej małżeńskiej przystani – rzuciła łzawo mama.

– Przecież masz wnuki – odparła trzeźwo Ewa, moja siostra, wskazując swoich synów.

Dzieciaki wytrwale siedziały nad nieruszonymi porcjami zupy i czekały na tort. Ich spokój i bezruch zawdzięczaliśmy ożywionej dyskusji o moim staropanieństwie. Chłopcy słuchali z satysfakcją, ucząc się i bawiąc. Raz w życiu nie oni znaleźli się w ogniu krytyki, a to już było coś.

Zebrałam ze stołu trochę talerzy i poszłam do kuchni. Włożyłam zastawę do zlewu, usiadłam przy stole i postanowiłam chwilę odpocząć od rodziny.

– Uciekłaś z pola bitwy? – Ewa szybko mnie odnalazła.

Odstawiła resztę talerzy i przysiadła się do mnie. Zawsze dobrze się rozumiałyśmy, ale tym razem siostra została zarażona rodzinnymi wątpliwościami na temat mojej przyszłości.

– Wiesz, ja też się trochę o ciebie martwię – zaczęła. – Ciągle sama i sama. Nie szkoda ci życia? Może coś cię omija? Musisz trochę pomóc szczęściu, są portale internetowe…

Prychnęłam z niesmakiem.

– Mogę ci założyć konto… – dokończyła z rozpędu moja dobra siostra.

Rozśmieszyła mnie. Mogłaby jeszcze chodzić zamiast mnie na randki.

Mieli mnie za stara pannę, a ja miałam księcia z bajki

Gdyby wiedziała, jak bardzo zmieniło się moje życie! Ale nie, nie mogłam jej jeszcze powiedzieć. Najpierw musiałam się sama upewnić. Zanim rzucę Piotra na żer rodzinie, muszę wiedzieć, że to naprawdę ten właściwy.

I czy nie ucieknie po pierwszym kontakcie z moją familią, która wypyta go dokładnie o wiek, zdrowie, stan majątkowy i wykonywany zawód. Ha! Właściwie, chciałabym to zobaczyć!

– Co się tak uśmiechasz? – spytała nieufnie Ewa.

Wstałam i zaproponowałam powrót do stołu. Nie, nie będę się nikomu tłumaczyć, jeszcze nie. Piotra poznałam przez znajomych. Zobaczyliśmy się, przeleciała iskra i nie było żadnych wątpliwości.

Zakochałam się jak licealistka, w dodatku z wzajemnością. Posługując się resztką rozsądku, jaka mi została, sprawdziłam tylko jedną rzecz: czy obiekt moich westchnień nie jest aby szczęśliwie żonaty, bo jeśli tak, to ja odpadam. Takie mam zasady, nic na to nie poradzę. Nawet jestem z nich dumna, więc nie zamierzam się nikomu tłumaczyć.

Na szczęście Piotr żył sam. Od lat po rozwodzie, zajmował się podobnie jak ja głównie pracą. Dorosła córka studiowała za granicą, żona wyszła ponownie za mąż, nic nie stało na przeszkodzie naszej miłości.

Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, tyle lat czekałam na takiego mężczyznę! Takiego, który by się mnie nie bał, nie czuł potrzeby rywalizacji, potwierdzania swojej wartości moim kosztem. Żeby był kochającym partnerem, a nie szukającym mamusi synkiem czy opiekunem niezaradnych blondyneczek.

Piotr był idealny, w sam raz dla mnie. Od początku świetnie się rozumieliśmy, to samo nam się podobało, podobne sprawy nas niecierpliwiły. Dość szybko zamieszkaliśmy razem, nie było na co czekać. Ucieszyłam się, że Piotr bez protestów wprowadził się do mojego niewielkiego mieszkanka, chwaląc jego przytulność.

– Nie brakuje ci przestrzeni? – pytałam na początku, nie mogąc uwierzyć, że tak szybko zrezygnował z tego, do czego był przyzwyczajony.

– Jakiej przestrzeni? – odmruczał, przekładając moje nogi tak, żeby nie uwierały go w bok.

Tutaj się jej nie spodziewałam

Oglądaliśmy film, leżąc na wąskiej sofie, na której wygodnie mogła się pomieścić jedna osoba. Urządzałam mieszkanie tylko dla siebie, teraz wydawało mi się to problemem. Jednak Piotr wydawał się zadowolony i nie wspominał o wyprowadzce. Domofon rozdzwonił się tuż przed północą. Piotr brał prysznic, musiałam sprawdzić, kogo licho niesie.

– No nareszcie! Otwieraj, bo zimno. Ile można czekać! – usłyszałam lekko zniecierpliwiony, znajomy głos.

– Ewa? Przecież jesteś w Zakopanem? – zdziwiłam się, naciskając przycisk otwierający drzwi do klatki schodowej.

– Byłam, ale musiałam zostawić rodzinę i wrócić, bo ten cholerny pracownik nie może sobie beze mnie poradzić – mówiła zadyszana, wchodząc na drugie piętro. – A właściwie nie on, tylko wiceprezes, ale wiesz, jak to jest. Efekt domina. Rozwadowski chciał zestawienia od wiceprezesa, ten wydał polecenie kierownikowi działu, a on mnie. I oto jestem! Cała wkurzona – dodała, zdejmując kurtkę.

– Wezwali cię z urlopu do pracy – zrozumiałam, nagle zaniepokojona; skąd Ewce przyszło do głowy to nazwisko?

– Tak leciałam na pociąg, że nie wzięłam kluczy i dokumentów – złościła się siostra. – Przenocuję u ciebie, dobra? Umieram z głodu. Aha! Portmonetki też nie wzięłam, więc jestem na twoim utrzymaniu.

– Jasne – zakrzątnęłam się. – Tylko wiesz, nie jestem sama. Chciałam odwlec tę chwilę… Przedstawię ci kogoś.

– Niemożliwe?! Masz faceta? – Ewa zapomniała o własnych kłopotach. – Dożyłam tej chwili! Dawaj go tu, muszę ocenić, czy jest wart mojej siostry.

Była w tym momencie niepokojąco podobna do wujka Janusza, jego żony i kuzynki Kaśki. Miała zamiar dobrze przetrzepać Piotrowi skórę, żeby go sprawdzić. W najlepszej wierze, oczywiście, dla mojego dobra.

– Żebyś się nie ważyła go odpytywać – powiedziałam groźnie. – Piotr jest wspaniałym człowiekiem, kocham go i nie pozwolę skrzywdzić. Jasne?

– O! Czy on jest taki cudowny, to pozwól, ja sama ocenię. W przeciwieństwie do ciebie, mam doświadczenie, kilka lat małżeństwa to dobry uniwersytet życia, moja droga.

Ewka wydęła usta zupełnie jak mama, kiedy się uprze.

Przepadło, ona nie popuści – pomyślałam zrozpaczona. – W dodatku coraz bardziej się nakręca, jak się spotka z Piotrem, nie zostawi na nim suchej nitki. Akurat teraz musiała przyjść. I jeszcze zamierza nocować!

– Ratunku – powiedziałam słabo.

– Nic się nie martw, jestem tu i nie pozwolę cię byle komu omotać. Nie wiem, z kim się zadałaś, ale zamierzam to sprawdzić – siostra poklepała mnie po plecach; chyba już zapomniała, że proponowała mi randki z nieznajomymi z internetu.

– Kochanie, nie widziałaś mojej… O! – Piotr skamieniał w progu.

– Rany boskie – wyszeptała Ewa.

Myślałam, że się pokłócą o to, gdzie kto ma spać

Piotr w okamgnieniu zakrył dolne partie ciała ręcznikiem, którym przed chwilą wycierał włosy.

– Przepraszam – wymamrotał, wycofując się rakiem.

Zachichotałam nerwowo. Nie tak wyobrażałam sobie spotkanie dwojga najbliższych mi ludzi.

– Trzeba było mnie uprzedzić. Jesteś moją siostrą czy nie? – syknęła Ewa, zrywając się z miejsca. – A ja tu siedzę i głośno opowiadam. Czy on słyszał? Przynieś mi kurtkę, boję się wyjść do przedpokoju, żeby się z nim nie spotkać. Zmiatam stąd.

– Zostań, przecież nie masz dokąd pójść – zaprotestowałam zdziwiona.

– Co tu się wyprawia?

– Rany, za późno – jęknęła Ewka; do kuchni wrócił Piotr, tym razem ubrany.

– Przepraszam za mój poprzedni… strój – powiedział pewnym głosem – Piotr R. – przedstawił się.

Ewa wyciągnęła rękę i uścisnęła jego dłoń.

– Bardzo mi miło – zapewniła kłamliwie.

– Co za zbieg okoliczności. Wy razem pracujecie? – upewniłam się.

Ewa potaknęła, ale Piotr spojrzał na mnie jakby nierozumiejącym wzrokiem.

– Chyba nie miałem przyjemności – dodał niepewnie.

– Pracuję w dziale analiz, panie prezesie – wyjaśniła niechętnie siostra.

Resztę późnego wieczoru Piotr i Ewa poświęcili uprzejmym przepychankom, kto komu nie będzie przeszkadzał. Najpierw Piotr chciał jechać na tę noc do własnego domu, Ewa usilnie zatrzymywała go, twierdząc, że znajdzie nocleg u rodziców.

Żadne nie zamierzało ustąpić, zanosiło się na to, że oboje opuszczą moje progi, o ile wcześniej nie pokłócą się na śmierć i życie. Jakoś udało mi się ich zatrzymać, też jestem uparta, to u nas rodzinne. Ewie pościeliłam na sofie, my zajęliśmy sypialnię.

– Reszta rodziny też jest taka? – szepnął Piotr, sprawdziwszy uprzednio, czy drzwi są zamknięte.

– Dużo gorsza – odparłam z przekonaniem. – Ale jakoś sobie z nimi poradzisz, kochanie, spoko.

Czytaj także:
„Po rozwodzie wciąż mieszkam ze swoim oprawcą. Bliscy nie chcą mi pomóc ze strachu, że wprowadzę się do nich z synem”
„Facet wyjeżdżał zza rogu, przytarł mi auto i zwiał. Powinnam mu podziękować, bo dzięki niemu spotkałam dawną miłość”
„Mój mąż leży w śpiączce, a jestem w ciąży z kochankiem. To było jedno zbliżenie, chwila zapomnienia”

Redakcja poleca

REKLAMA