„Wpadłem po uszy w romans z piękną blondynką. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się uwolnić od tej bogini”

Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Morsa Images
„Kiedy ją zobaczyłem pierwszy raz, oniemiałem. Taka kobieta, jak ona, nie mogła być sama. A jednak. Spędziłem z nią najpiękniejszy wieczór swojego życia”.
/ 12.09.2023 16:38
Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Morsa Images

Całowałem ją namiętnie, gorąco i żarliwie. Czułem się oszołomiony chwilą. Pierwszy pocałunek był krótki, taki na próbę. Jej gorące usta pachniały winem… Nie piliśmy dużo. Ona, jak to kobieta, nie miała zwyczaju się upijać, a ja nigdy nie lubiłem stępiać zmysłów alkoholem…

Przylgnęła do mnie całym ciałem, wsunęła mi język do ust, a ja po prostu odleciałem. Gorliwie oddałem jej pieszczotę.

Na niebie lśnił półksiężyc, gdzieś niedaleko paliła się słaba lampa. Byliśmy zupełnie sami. Za płotem, wśród gęstych zarośli zobaczyłem ukrytą ławeczkę.

– Chodźmy tam – powiedziałem.

– Właściciel nie byłby zadowolony, że włazimy mu do ogródka – zaśmiała się.

– Właściciel się nie dowie – odpowiedziałem również ze śmiechem.

Pociągnęła mnie za sobą. Niewielka furtka na szczęście nie była zamknięta, zgrzytnęła lekko przy otwieraniu. Przez głowę przelatywały mi tysiące myśli, jedna podobna do drugiej. W oddali grała muzyka…

Kobieta jak marzenie

Prawdę mówiąc, nie lubię wesel. Wręcz nienawidzę, i to od dzieciństwa. Przygnębia mnie ich atmosfera. Te wszystkie obyczaje i zabawy prowadzone przez wodzireja albo lidera zespołu muzycznego… Niestety, nie zawsze udaje się uniknąć takich atrakcji.

– Nie masz wyjścia – oznajmił mi Sebastian. – Kumplowi się nie odmawia. Ja byłem na twoim, ty musisz być na moim.

Próbowałem mu tłumaczyć, że owszem, kilka lat temu bawił się u mnie na weselu, ale ponieważ zdążyłem już wziąć rozwód, to cała sprawa się nie liczy. Ale on w ogóle nie brał pod uwagę moich argumentów.

Krzywiłem się z niechęcią, gdy spod kościoła jechaliśmy do domu weselnego. Okazał się typowy do bólu, w dodatku na jakichś działkach. Poza tym nikogo tam nie znałem (oprócz państwa młodych).

Ale kiedy po tych wszystkich obrzędach z chlebem i solą, szampanem i przemówieniami usiadłem na wskazanym miejscu, mój zły nastrój zniknął, jak ręką odjął. Bo po drugiej stronie stołu siedziała kobieta, która wyglądała jak marzenie. Ładna blondynka o długich włosach, jasnych oczach i figurze bogini. Nie za gruba, nie za chuda. Taka w sam raz. Miała na sobie sukienkę, która odkrywała ramiona i delikatnie podkreślała kształt jej pełnych piersi.

Nasze oczy spotkały się, a ona posłała mi śliczny uśmiech i lekko skinęła głową. Również jej się ukłoniłem i pomyślałem, że to mógłby być początek ciekawej znajomości, ale pewnie zaraz zjawi się jej mąż.

I rzeczywiście, po chwili przyszedł jakiś gość po czterdziestce, usiadł obok ślicznotki i zaczął szeptać jej coś do ucha. Widziałem, że odsunęła się od niego. Pokłócili się? No cóż, tak bywa w małżeństwie. Coś o tym wiedziałem. Dopiero po chwili zauważyłem, że żadne z nich nie ma obrączki.

Kiedy więc zespół zaczął grać, wstałem, okrążyłem stół i poprosiłem blondynkę do tańca. Facet spojrzał na mnie z wyraźną niechęcią. Czyżbym popsuł mu szyki?

– Dziękuję – powiedziała, kiedy krążyliśmy po parkiecie. – Nie cierpię kuzyna Stefana. Nazywamy go „lepkie rączki”…

Zapowiadała się wspaniała przygoda

Usiadła mi na kolanach, otoczyła ręką moją szyję i zaczęliśmy się całować. Miałem w zasięgu ręki jej boskie nogi. Moja dłoń sama powędrowała w stronę jej uda. To był koniec upalnego sierpnia, Angelika nie włożyła pończoch ani tym bardziej rajstop, moje palce trafiły więc na skórę gładką jak jedwab. Przez chwilę chłonąłem to doznanie, a potem zacząłem sunąć wyżej.

Rozchyliła nieco nogi, aby mi ułatwić zadanie, i natychmiast z tego skorzystałem. Chwilę później moja dłoń znalazła się pod jej sukienką, w okolicach majteczek.

– O – zamruczała, kiedy wyczuła, jak stwardniałem. – To dla kobiety chyba najpiękniejszy komplement…
Przygarnąłem ją mocniej, a ona jakby czytała w moich myślach. Odchyliła się nieco, sięgnęła do zamka błyskawicznego i sprawnie uwolniła moją męskość. Patrzyła mi przy tym śmiało prosto w oczy.

– No, no – szepnęła zadowolona. – Nie wiedziałam, że aż tak na ciebie działam…

– A ja nie myślałem, że spotkam na tym weselu kogoś, kto tak na mnie podziała – odparłem głosem drżącym z emocji.

Zapowiadała się wspaniała przygoda.

Nagle Angelika wstała. Przez chwilę bałem się, że czymś ją uraziłem i odejdzie, ale ona tylko patrzyła na mnie z uśmiechem.

– Trzeba skorzystać z okazji, że zostaliśmy na siebie skazani – powiedziała.

– Też tak myślę – zgodziłem się szybko.

Już wiedziałem, czego oczekuje. Wstałem szybko, odwróciłem ją, zasugerowałem, żeby położyła dłonie na oparciu ławeczki.

Nie protestowała, stanęła w lekkim rozkroku, jej wypięte pośladki przykryte jedynie cienką, jedwabną sukienką kusiły tak bardzo, że omal nie zwariowałem. Uniosłem materiał, jednym ruchem ściągnąłem jej stringi i wszedłem w nią.

Była gorąca i gotowa mnie przyjąć. Odpowiadała na każdy mój ruch. W słabym świetle lampy widziałem jej delikatne dłonie, kurczowo zaciskające się na oparciu ławeczki. Jedną rękę trzymałem na jej biodrach, drugą chwyciłem za pierś. I nagle zapragnąłem zobaczyć ją, poczuć jej smak i zapach. Tutaj nie było to możliwe…

Przerwałem, odwróciłem ją przodem.

– Nie chcę w ten sposób! – powiedziałem. – Nie jak jacyś gówniarze. Taka piękna kobieta zasługuje na lepszą oprawę…

Patrzyła na mnie przez chwilę ze zdziwieniem, a potem w jej oczach pojawiło się coś na kształt… podziwu.

Skinęła głową.

– Masz rację. Nie tutaj i nie tak.

– Urywamy się – zdecydowałem za nas oboje. – Zapraszam cię do siebie…

– Nie, to ja zapraszam do siebie – odparła stanowczo. – Mieszkam niedaleko.

Nie zamierzałem się z nią kłócić.

Jesteśmy na siebie skazani

Zabawę z bukietem ślubnym i krawatem pana młodego uważam za wyjątkowo głupią. Jako kawaler zawsze uciekałem przed tym obyczajem. Teraz tym bardziej nie zamierzałem wyrywać się do zabawy.

Angelika siedziała obok mnie. Rozmawialiśmy. Coraz bardziej mi się podobała.

Tymczasem wodzirej nawoływał:

– Zapraszam kawalerów i panny!

– Tych z odzysku też?! – wrzasnął nagle Sebastian, patrząc na mnie i Angelikę.

– A pewnie, że też! – padła odpowiedź.

Nie było jak się wymigać, wyszliśmy na środek. No i stało się! Panna młoda cisnęła bukietem wprost w Angelikę, a mój kumpel rzucił muszkę tak, że musiałem ją złapać.

– Teraz już jesteśmy na siebie skazani – szepnęła moja nowa znajoma.

– Chodź, przejdziemy się, zanim znowu nas w coś wrobią – zaproponowałem, kiedy już weselni goście dali nam spokój.

Jak powiedziała, byliśmy na siebie skazani. Przynajmniej tej jednej, nocy…

Czytaj także:
„Byłam o krok od uwikłania się w romans bez przyszłości. Powstrzymał mnie wypadek, w którym prawie zginęłam”
„Mój mąż zginął w wypadku. Jechała z nim jego kochanka... moja siostra. Mieli romans od wielu lat”
„Powiedziałem żonie: »Sorry skarbie, nasz czas minął« i zostawiłem ją dla kochanki. Teraz błagam o wybaczenie”

Redakcja poleca

REKLAMA