Moja siostra wołała mnie po raz trzeci, a ja wciąż się ociągałam z zejściem. Podeszłam do kuchennej szafki i wyjęłam butelkę wódki. Pociągnęłam parę łyków… Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze wiszącym w korytarzu. Czarny strój podkreślał bladość cery, moje oczy lśniły, jak zwykle po alkoholu.
– Jesteś wreszcie – powiedziała siostra z niezadowoleniem, kiedy wsiadłam do samochodu. Ona też była w żałobie, ale w przeciwieństwie do mnie miała świeżą, rumianą skórę.
– Przepraszam – bąknęłam i wtedy Majka spojrzała na mnie w ten specyficzny sposób; oczywiście domyśliła się, co robiłam na górze.
– Znowu piłaś – powiedziała.
Spuściłam głowę.
– Czemu nie możemy o tym porozmawiać? – spytała Maja łagodniej.
Ale ja odwróciłam twarz do okna.
Chociaż nie żył, wciąż się go bałam
Siostra nie wiedziała, nie miała pojęcia, dlaczego tak trudno było mi o tym rozmawiać. Gdybym jej powiedziała, że za każdym razem, kiedy myślę o swoim dzieciństwie, wpadam w panikę i muszę się napić, zaczęłaby wypytywać o szczegóły. A wtedy musiałabym jej powiedzieć, co zrobił mi jej ojciec – mój ojczym, człowiek, który zmarł parę dni wcześniej, zostawiając mnie z brzemieniem tajemnicy…
– Jak sobie chcesz - Majka włączyła silnik i ruszyłyśmy na wieś. Pogrążyłam się w ponurych rozmyślaniach, a później zasnęłam.
Obudził mnie głos Majki:
– Kiedy ostatnio byłaś u rodziców?
– Dwa lata temu – odparłam.
Majka pokiwała głową ze smutkiem. Nagle zrobiło mi się jej żal. Ona też nie miała lekko…
– Przykro mi z powodu śmierci twojego taty – powiedziałam; dopiero teraz przeszło mi to przez usta.
– Wiem… Ojciec mówił o tobie przed śmiercią. Żałował, że nie byliście w dobrych stosunkach – mówiła Majka. – Czuł, że go nie lubiłaś.
– To skomplikowane – powiedziałam szybko, znowu zamykając oczy.
Godzinę później byłyśmy w rodzinnej wsi. Na widok domu z czerwoną dachówką, poczułam chłód. Mój ojczym nie żył, ale tak naprawdę nic się nie zmieniło. Znowu czułam się tak, jakbym wjeżdżała do paszczy lwa. Powitała nas mama, blada, z zaczerwienionymi, podkrążonymi oczami.
– Cieszę się, że przyjechałaś, stęskniłam się – objęła mnie, lecz w jej głosie była nuta wyrzutu.
Wiedziałam, że prędzej czy później spyta, dlaczego nie odwiedzałam jej tak długo, a ja znowu będę kłamać, że nie miałam chwili wolnego.
Przy kolacji panowała cisza. Wspólny posiłek w słabo oświetlonej kuchni był dla mnie stresem, w kółko zerkałam na puste miejsce ojczyma. Mama postawiła tam talerz, jakby chciała przywołać o nim pamięć. Tylko że ja nie chciałam pamiętać!
Zerwałam się z krzesła i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się i obmyłam twarz zimną wodą. Było jeszcze gorzej, poczułam, że brak mi tchu.
– Basia, co się dzieje? – zaniepokojony głos siostry dobiegł z korytarza.
– Źle się poczułam – powiedziałam. – Za chwilę do was wrócę.
Kroki siostry oddaliły się.
Przez chwilę stałam, próbując zapanować nad bijącym głośno sercem. Potem spojrzałam w lustro i zamarłam. Zobaczyłam twarz dziewczynki.
To się zaczęło, kiedy miałam dwanaście lat. Maja była już na świecie, ojczym mieszkał z nami. Był dla mnie miły, ale z początku traktowałam go z nieufnością. Próbując zdobyć moje zaufanie, dawał mi cukierki i stawał w mojej obronie, kiedy coś przeskrobałam. Zaakceptowałam go, ponieważ był dobry dla mamy, ale w głębi serca czułam do niego niechęć.
Widziałam fałsz w jego szerokim uśmiechu. Czasem podczas posiłku czułam na sobie jego wzrok i przechodziły mnie ciarki. Któregoś wieczoru zostałam z nim sama w domu. Mama była u koleżanki, a siostra już spała. Siedziałam w swoim pokoju przy biurku i odrabiałam lekcje. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
– Proszę – powiedziałam.
To był ojczym.
– Uczysz się? – spytał.
Powiedziałam mu, że uczę się do klasówki z matematyki.
– Przepytam cię – powiedział, chociaż wcale go o to nie prosiłam.
Podszedł powoli do biurka i położył mi ręce na ramionach. Zamarłam. Kazał mi zamknąć podręcznik i powiedzieć, czego się nauczyłam. Zaczęłam recytować z pamięci różne definicje, jednocześnie czując, jak ojczym masuje moje ramiona.
– Jesteś bardzo spięta, to niezdrowe dla kręgosłupa – powiedział.
Jego ręce przesunęły się niżej, pod pretekstem masażu. Chciałam zerwać się z krzesła, uciec, ale nie byłam w stanie. Zacisnęłam powieki i wyobraziłam sobie, że to sen…
Nigdy o tym nie rozmawiałyśmy
To był początek mojego koszmaru. Od tamtej pory ojczym raz na jakiś czas pojawiał się w moim pokoju. Zawsze wybierał porę, kiedy mamy nie było w domu albo kiedy miał pewność, że przez jakiś czas będziemy sami. Oczywiście nie powiedziałam mamie, co się działo. Nie chciałam jej zranić, poza tym byłam pewna, że ojczym oskarży mnie o kłamstwo.
Ta upokarzająca scena powtarzała się regularnie do dnia moich piętnastych urodzin. Ojczym wszedł do mojego pokoju, kiedy kładłam się spać. Tym razem powiedział, że chce mi życzyć jeszcze raz wszystkiego dobrego. Podszedł do mnie i jak zwykle położył mi ręce na ramionach, a ja zamarłam i czekałam na dalszy ciąg upokorzenia. Nagle poczułam, że ojczym gwałtownie się odsuwa.
Chwilę później otworzyły się drzwi i zobaczyłam mamę.
– Życzyłem Basi wszystkiego najlepszego po raz drugi – powiedział ojczym, uśmiechając się sztucznie.
Mama skinęła głową, ale poczułam na sobie jej wzrok. Wiedziałam, że wszystkiego się domyśliła. Bałam się spojrzeć jej w oczy. Ojczym wyszedł z pokoju i zostałyśmy same.
– Mamo… – zaczęłam, lecz ona odwróciła się i wyszła; nigdy nie nawiązała w rozmowie do tego wydarzenia.
Ojczym przestał mnie odwiedzać. Koszmar niby się skończył, jednak we mnie rosła czarna dziura. Wiedziałam, że potraktowano mnie okropnie, a jednak nie mogłam nikomu o tym powiedzieć. Miałam poczucie winy, zaczęłam wierzyć, że zasłużyłam na to, co mnie spotkało.
W wieku osiemnastu lat wyprowadziłam się z domu. Przez pewien czas mieszkałam u ciotki, później zaczęłam zarabiać i wynajmowałam kawalerkę. Na pozór funkcjonowałam normalnie, ale wszelkich sytuacji emocjonalnych bałam się jak ognia. Zaczęłam zaglądać do kieliszka, bo tylko to przynosiło ulgę. Nie miałam chłopaka ani znajomych…
– Basia, wyjdź już stamtąd – za drzwiami rozległ się smutny głos.
Tym razem był to głos mamy. Wyszłam z łazienki. I nagle na widok mamy stojącej w ciemnym korytarzu rozpłakałam się. Ona też miała łzy w oczach.
– Córuś, skarbie… – szepnęła. – Od dawna chciałam z tobą porozmawiać. Wiem, jak się męczyłaś. Zostawiłam cię samą z tym wszystkim. Wybacz mi, proszę…
Potem mama mnie objęła. Poczułam, jak brzemię, które dźwigałam przez tyle lat, staje się lżejsze. Nie wiem, co będzie dalej, lecz najważniejsze, że ja i mama jesteśmy w stanie porozmawiać o trudnej przeszłości. Może nareszcie uda mi się jakoś ułożyć sobie życie.
Czytaj także:
„Partner porzucił mnie, bo nie chciałam usunąć ciąży. Uciekł do innego miasta i nigdy nie interesował się synem”
„Seks z własnym mężem był dla mnie wstydem aż do 40. Bałam się patrzeć mu w oczy, w milczeniu spełniałam swój obowiązek”
„Nieznajomy wyświadczył mi przysługę, a ja wyszłam przed nim na oszustkę. Nie mogłam sobie tego wybaczyć”