Czasami budzę się w środku nocy, czując to dziwne, niepokojące uczucie w brzuchu, jakby coś wisiało w powietrzu. Może to mój instynkt, a może tylko niepokój. Mam trójkę wnuków, które kocham nad życie, i właśnie dlatego coraz częściej zaczynam się martwić. Są to dzieci mojej jedynej córki, Ewy. Zawsze myślałam, że dobrze je wychowuje, ale od pewnego czasu coś się zmieniło.
Ostatnio widzę, jak moje wnuki chodzą w przybrudzonych, znoszonych ubraniach. Czasem brakuje im nawet podstawowych rzeczy jak ciepły posiłek. Kiedy przychodzą do mnie, staram się je nakarmić i ubrać najlepiej, jak potrafię, ale to tylko kropla w morzu. Czuję się bezradna. Gdzie się podziały te czasy, kiedy mogliśmy liczyć na siebie nawzajem?
Zawsze starałam się być dla nich babcią pełną ciepła i zrozumienia, ale teraz nie wiem, co powinnam zrobić. Nie mogę ignorować tego, co widzę. Moja córka wydaje się nieobecna, a kiedy pytam ją o dzieci, mówi, że wszystko jest w porządku. Ale czy jest? Przecież widzę, co się dzieje.
Staram się zachować spokój, ale wewnętrznie jestem rozdarta. Czy to możliwe, że coś mi umyka? Czy Ewa naprawdę ma jakieś problemy, o których mi nie mówi? Postanawiam, że muszę się dowiedzieć. To moje wnuki i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby były szczęśliwe.
Musiałam ją o to zapytać
Siedzimy w kuchni, przy stole pokrytym ceratą w kwiaty. Ewa spojrzała na mnie z lekkim niepokojem, jakby przeczuwając, że nasza rozmowa nie będzie łatwa. Zbieram myśli, próbując znaleźć odpowiednie słowa.
– Ewa, zauważyłam, że dzieci ostatnio chodzą w tych samych ubraniach i... Wiesz, czasem nawet mówią, że chodzą głodne. Czy coś się dzieje?
Córka wzdycha, bawiąc się brzegiem obrusu.
– Mamo, nie przejmuj się. Wiesz, jak to teraz jest. Wszystko drożeje, a ja... – zaczyna, ale przerywam jej.
– Rozumiem, że koszty rosną, ale może potrzebujesz pomocy? – pytam, próbując nie być nachalna.
– Nie, naprawdę nie ma potrzeby. Po prostu muszę lepiej zarządzać pieniędzmi – odpowiada, unikając mojego wzroku. – Poza tym, moim dzieciom niczego nie brakuje. Są zdrowe i szczęśliwe.
Nie przekonuje mnie to. Czuję, że coś ukrywa. Jej słowa brzmią pusto, jakby recytowała dobrze wyuczony tekst. W jej oczach dostrzegam coś nieuchwytnego, jakby ukryty ból.
Moja intuicja krzyczy, że to nie jest cała prawda. Ewa zawsze była niezależna, ale nigdy nie widziałam jej tak zdystansowanej. Czy naprawdę nie ma żadnych problemów, czy po prostu nie chce się do nich przyznać?
– Ewa, wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda? – mówię łagodnie, próbując dotrzeć do niej.
– Tak, wiem, mamo – odpowiada z nieco wymuszonym uśmiechem, ale temat zostaje zamknięty. Czuję, że nie dowiedziałam się niczego nowego, a moje podejrzenia jedynie się pogłębiają.
To mnie zszokowało
Siedząc w salonie, patrzę na mojego wnuka Janka, który jakby trochę bardziej zamknięty w sobie, bawi się klockami na podłodze. Zastanawiam się, jak zacząć rozmowę, by go nie przestraszyć. Wiem, że dzieci czasem widzą i słyszą więcej, niż nam się wydaje.
– Wiesz, Janek, czasami martwię się o ciebie i twoje siostry. Czy wszystko u was w porządku? – pytam, starając się, by mój głos był spokojny i pełen zrozumienia.
Janek wzdycha, a jego twarz nabiera powagi.
– Tak, babciu, chyba wszystko w porządku. Mama mówi, że czasem mamy kłopoty przez pieniądze – Po chwili dodaje: – Ale ja wiem, że to nieprawda.
Zaskoczona jego odpowiedzią, pytam:
– Dlaczego tak myślisz?
Janek na chwilę się waha, ale w końcu odpowiada cicho:
– Bo mama kupuje różne rzeczy... dla jakiegoś pana.
Czuję, jak moje serce przyspiesza.
– Dla kogo, Janku? – pytam, próbując nie pokazać zaskoczenia w głosie.
– Nie wiem, babciu. Słyszałem tylko kiedyś, jak mówiła przez telefon, że musi kupić coś specjalnego. Ale... potem zawsze mówi, że nie mamy pieniędzy na nowe rzeczy dla nas.
Słowa Janka wywołują we mnie prawdziwy szok. Wnuk nie powinien być świadkiem takich spraw, a jednak jest. Czuję, jak wzbiera we mnie fala emocji – smutek, złość, bezradność. Jak mogłam to przeoczyć?
– Dziękuję, że mi powiedziałeś. To ważne – mówię cicho, próbując go uspokoić. – Wszystko będzie dobrze, obiecuję.
Ale czy naprawdę będzie? Teraz wiem, że muszę działać, choć nie mam pojęcia, co powinnam zrobić. Decyzje, które podejmę, mogą mieć wpływ na całą naszą rodzinę.
Potwierdziła moje obawy
Wieczór zapada, a dom zaczyna wypełniać cicha atmosfera codziennych zajęć. Ewa w swojej sypialni rozmawia przez telefon, myśląc, że nikt jej nie słyszy. Stoję za uchylonymi drzwiami, serce bije mi mocno, ale nie mogę powstrzymać się od podsłuchiwania.
– Tak, kochanie, wiem... – słyszę jej głos, miękki i pełen emocji, jakiego dawno nie słyszałam. – Wiem, że obiecałam, ale musisz zrozumieć... To nie jest takie proste.
Milknę, zaskoczona tonem, którego używa. To nie jest zwykła rozmowa. Czuję, jak wzbiera we mnie gniew, ale i smutek. Jak mogła to ukrywać?
– Dzieci nie mogą się dowiedzieć, wiesz o tym – mówi dalej Ewa, a ja zamieram. – Tak, już się przygotowuję. Następnym razem, kiedy się zobaczymy, wszystko będzie gotowe. Tęsknię za tobą.
Zanim się zorientuję, przekraczam próg jej pokoju.
– Ewa! – mówię, a mój głos brzmi bardziej stanowczo, niż zamierzałam.
Córka podnosi głowę, jej oczy rozszerzają się ze zdumienia i strachu.
– Mamo, co ty tutaj robisz? – pyta, próbując ukryć telefon za plecami.
– Kim jest ten człowiek, z którym rozmawiasz? – pytam bez ogródek, patrząc jej prosto w oczy. – Co się dzieje? Dlaczego ukrywasz to przed rodziną?
Ewa zaciska usta, jej twarz blednie.
– Wytłumacz mi, co się dzieje. Dlaczego kupujesz prezenty komuś innemu, kiedy twoje dzieci chodzą głodne? – kontynuuję, nie spuszczając wzroku.
Milczy przez chwilę, walcząc z emocjami. W końcu spuszcza głowę, jakby pod ciężarem moich pytań.
– Dobrze, powiem ci wszystko. Ale proszę, zrozum mnie...
Czuję, jak we mnie wzbiera fala współczucia, ale i żalu. Nasza relacja nigdy nie była tak napięta, a jednak wiem, że prawda musi wyjść na jaw. Musimy zmierzyć się z rzeczywistością, niezależnie od tego, jak trudna by była.
Trudno mi było to pojąć
Siedzimy w kuchni, po raz kolejny przy stole z ceratą, która tym razem wydaje się chłodna i nieprzyjazna. Ewa jest naprzeciwko mnie, jej oczy pełne są łez, których nie może już powstrzymać.
– To zaczęło się zupełnie niewinnie – zaczyna Ewa, drżącym głosem. – Spotkałam go przypadkiem. Był miły, słuchał mnie... Wtedy wydawało się, że to tylko rozmowa, nic więcej.
Patrzę na nią, próbując zrozumieć jej motywy. Zawsze była dobrą matką, zawsze myślała o dzieciach. Jak mogło do tego dojść?
– A potem? – pytam, starając się, by mój głos był spokojny, choć wewnętrznie czuję się rozdarta.
– Potem zaczęło się coś więcej. Czułam się... zauważona. Jakby wreszcie ktoś mnie docenił. Nie planowałam tego, przysięgam – mówi Ewa, łamiącym się głosem.
– Ale dlaczego to wszystko ukrywałaś? Dlaczego kosztem dzieci? – pytam, czując ciężar słów na języku.
– Nie wiem – odpowiada, a łzy spływają jej po policzkach. – Byłam zagubiona. Nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Chciałam, żeby wszystko było dobrze, ale teraz wiem, że to był błąd. Nie potrafiłam tego zakończyć...
Czuję, jak żal przenika moją duszę. Widzę w niej to młodsze wcielenie, które kiedyś znałam – Ewa, pełna marzeń i planów, która teraz wydaje się zagubiona i złamana.
– Musisz z tym skończyć. Dla dzieci, dla siebie... – mówię, chwytając ją za rękę. – Pieniądze, które wydajesz na prezenty, mogłyby pomóc wam wszystkim.
Jej spojrzenie mięknie, a ja widzę w nim błysk zrozumienia. A także determinacji, by coś zmienić. Ale czy będzie miała siłę, by to zrobić? Czy uda nam się naprawić tę sytuację?
– Wiem, mamo. Muszę coś z tym zrobić – przyznaje, wciąż płacząc. – Ale potrzebuję pomocy.
Chcę jej pomóc, ale sama nie wiem, jak poradzić sobie z tym wszystkim. W mojej głowie wciąż kołacze się pytanie, co dalej. Czy uda nam się uratować naszą rodzinę?
Pomogę im, na ile będzie trzeba
Idąc do domu czuję, jak zimny wiatr przenika przez moją cienką kurtkę. Jest późne popołudnie, a ja próbuję zebrać myśli, przygotowując się do rozmowy z Jankiem. Moje serce wciąż jest ciężkie po rozmowie z Ewą, ale wiem, że muszę być silna dla mojego wnuka.
Kolejnego dnia podchodzę do jego pokoju. Janek siedzi na łóżku z książką, ale widzę, że jego myśli są daleko. Zauważa mnie i podnosi wzrok, a w jego oczach widzę coś, co mnie przeraża – smutek i niepewność.
– Babciu, czy wszystko będzie dobrze? – pyta, zanim zdążę cokolwiek powiedzieć.
Próbuję się uśmiechnąć, choć sama nie jestem pewna odpowiedzi.
– Jesteśmy rodziną. Musimy być dla siebie wsparciem – mówię, siadając obok niego. – Mama stara się wszystko naprawić. Czasem ludzie popełniają błędy, ale ważne jest, żeby próbować je naprawić.
Malec spuszcza głowę, bawiąc się rogiem koca.
– Czy mama nas zostawi? – jego pytanie przebija się przez moje serce jak nóż. To naprawdę trudne.
– Nie, mama was nie zostawi. Kochacie ją, a ona was. Czasem życie jest skomplikowane, ale musimy wierzyć, że możemy to przetrwać razem – mówię, próbując go uspokoić.
Janek przytula się do mnie, a ja czuję, jak jego małe ciało drży. Próbuję znaleźć właściwe słowa, by go pocieszyć, ale prawda jest taka, że sama czuję się zagubiona. Wszystko, co mogę mu teraz dać, to miłość i obietnica, że zawsze będę przy nim.
– Babciu, a co, jeśli się nie uda? – pyta, a jego głos jest ledwo słyszalny.
Przytulam go mocniej, czując łzy napływające do moich oczu.
– Musimy wierzyć, że się uda. Musimy trzymać się razem, nieważne, co się stanie.
Choć nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, wiem, że muszę być silna dla mojej rodziny. Mój wnuk patrzy na mnie z nadzieją, a ja muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by ją spełnić. Nie wiem, jak będą wyglądały nasze relacje w przyszłości, ale jedno jest pewne – nie mogę się poddać.
Pelagia, 61 lat
Czytaj także:
„Kocham wnuczkę, ale bycie babcią na pełen etat mnie wykańcza. Syn uważa, że to mój obowiązek”
„Mąż ma tę wadę, że robi dzieci, gdzie popadnie. Przymykam na to oko, bo liczę na to, że się opamięta”
„Dzień Babci to była dla mnie męczarnia. Wnuki przyszły, bo wypadało i zostawiły mi tandetne prezenty”