„Mąż ma tę wadę, że robi dzieci, gdzie popadnie. Przymykam na to oko, bo liczę na to, że się opamięta”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, StockPhotoPro
„Karolinka nie miała przy sobie taty przez pierwsze dwa lata swojego życia. Wprawdzie Kajetan w końcu do nas wrócił, ale szybko znowu zniknął. Tym razem odszedł do innej kobiety, z którą doczekał się kolejnego potomka”.
/ 23.01.2025 13:15
smutna kobieta fot. Adobe Stock, StockPhotoPro

– Słonko – powiedziała mama – Przestań się mną martwić. Wszystko u mnie w porządku, mój umysł działa świetnie i dam sobie radę ze wszystkimi sprawami, więc naprawdę nie potrzebuję żadnej pomocy. Zajmij się własnym życiem... Sama ledwo nadążasz za swoimi sprawami, masz tyle obowiązków. Myślisz, że nie widzę, jak bardzo jesteś zajęta? I teraz na dodatek chcesz wziąć na siebie opiekę nade mną?

Lubiłam się martwić

Moja mama niedawno przekroczyła osiemdziesiątkę i nie jest już tak zdrowa jak kiedyś. Miała atak serca, a do tego walczy z nadciśnieniem. Co prawda zapewnia mnie, że regularnie przyjmuje lekarstwa i że jej serce funkcjonuje prawidłowo, ale ja się mimo wszystko martwię. Najbardziej boję się momentów, kiedy próbuję się do niej dodzwonić, a ona przez dłuższy czas nie odpowiada na moje telefony.

Moja mama zawsze powtarza, że już jako dziecko miałam skłonność do dramatyzowania. Jednak pewnego dnia moja przesadna troska naprawdę się przydała – kiedy dostała pierwszego zawału, była tak słaba, że nawet nie mogła dosięgnąć telefonu. Na szczęście coś mnie tknęło i postanowiłam ją odwiedzić. Gdyby nie ta spontaniczna decyzja, mogłoby się to skończyć tragicznie...

Dekada minęła od dnia, kiedy straciłam tatę. Mama od tego czasu mieszka samotnie w naszym dawnym mieszkaniu. Osiedle jest świetne, otoczone drzewami i krzewami, szkoda tylko, że znajduje się na kompletnym odludziu. Z mojego miejsca zajmuje mi aż czterdzieści minut, żeby się tam dostać. W tak długim czasie może się zdarzyć naprawdę wszystko!

Mama nie chciała się przeprowadzić

Mimo że nasz dom nie jest wymarzony, znalazłoby się u nas małe pomieszczenie dla mamy. Pokój nie byłby duży, ale zawsze to jakieś rozwiązanie. Myślałam też o tym, żeby sprzedać obydwa lokale i kupić jeden wspólny, przestronniejszy. Według mnie to sensowne rozwiązanie, ale mama nawet nie chce podjąć takiej rozmowy. W dodatku od razu przytacza najgorsze scenariusze, wspominając o moim toczącym się rozwodzie i tym, że jej znienawidzony były zięć mógłby rościć sobie prawa do połowy nieruchomości.

Sama myśl o tym kompletnie ją rozsadza. Nie da się jej przemówić do rozsądku, że wszystko można załatwić od strony prawnej i odpowiednio się zabezpieczyć. Według niej lepiej być przesadnie ostrożnym i unikać jakiegokolwiek ryzyka!

– Słuchaj, dręczy mnie taka myśl –co by było, gdybym poszła za twoją sugestią, pozbyła się swojego lokum i zamieszkała u ciebie? A co w sytuacji, kiedy postanowisz wrócić do męża? Miałabym dzielić z wami cztery ściany? Na taką wizję robi mi się niedobrze! Nie zamierzam wtrącać się w twoje prywatne sprawy, ale taka sytuacja to dla mnie coś kompletnie nierealnego. Sama przecież wiesz, że nigdy się nie dogadywaliśmy, więc wspólne użytkowanie kuchni czy łazienki pewnie skończyłoby się awanturą. Odpuść więc sobie takie pomysły –powiedziała. – Oczywiście jeśli zdecydujesz się rozstać z mężem, możemy wrócić do tej rozmowy. Ale nawet wtedy nic nie jest przesądzone, więc nie będę cię do niczego namawiać. Po prostu rób to, co według ciebie jest najlepsze.

Kiedyś wyznała mi, że niezbyt lubi Kajetana i ma wątpliwości co do naszego ślubu. Dodała jednak, że nie będzie nam stawać na drodze, jeśli jestem przekonana, że to właśnie on jest moją drugą połówką. I faktycznie – nie usłyszałam od niej ani słowa "a nie mówiłam", kiedy zaledwie cztery tygodnie po ceremonii przyłapałam męża z kochanką w łóżku, które dzieliliśmy jako małżeństwo.

Mąż ciągle mnie zdradzał

Tego pechowego dnia zapomniałam wziąć kluczy do sklepu i byłam zmuszona wrócić na chwilę do mieszkania. Mój mąż jak zwykle nie miał nic do roboty – zresztą ostatnio w ogóle nie chodził do pracy, więc wylegiwał się w domu, podczas gdy ja harowałam z klientami. I właśnie wtedy musiałam wpaść po te przeklęte klucze.

Coś takiego przytrafiło mi się pierwszy raz w życiu. Z biegiem czasu przestałam dokumentować jego zdrady, bo Kajetan nawet nie próbował ich ukrywać. Tłumaczył, że to nic wielkiego, bo tylko mnie naprawdę kocha, a pozostałe związki są bez znaczenia. Przekonywał mnie, że to minie, bo odziedziczył to po ojcu, który przez lata nie potrafił być wierny i ciągle wiązał się z nowymi kobietami.

– Zobacz kochanie, jak teraz tata jest wspaniałym mężem i opiekuńczym partnerem – mówił. – Zobaczysz, że u mnie będzie tak samo! Musisz być tylko cierpliwa. Gdyby moja mama działała pochopnie i bez zastanowienia, ich małżeństwo dawno by się rozpadło, a spójrz –wciąż są razem i nawzajem się wspierają. My też tak skończymy.

Chciałam mu wtedy powiedzieć prawdę –że tata jego żony, po dwóch przebytych udarach, potrzebuje ciągłej opieki i wsparcia nawet w najprostszych sprawach. A mama? No cóż, pewnie nie raz planowała się z nim rozstać, ale jakoś nigdy tego nie zrobiła. Koniec końców zdecydowałam się jednak milczeć.

Miał też dzieci na boku

Wszystko się posypało, gdy się dowiedziałam, że jedna z jego małych zdrad będzie miała poważne konsekwencje – urodzą się bliźniaki. Niedługo czeka go rozprawa o alimenty. Mimo że sama byłam w ciąży, nie miałam zamiaru tego tolerować. Dałam mu prosty wybór – zostaje ze mną albo z nią. Spakował walizki i odszedł.

Kiedy urodziła się nasza mała, jej przyrodnie rodzeństwo stawiało już pierwsze kroki i pokazywały się pierwsze ząbki. Karolinka nie miała przy sobie taty przez pierwsze dwa lata swojego życia. Wprawdzie Kajetan w końcu do nas wrócił, ale szybko znowu zniknął. Tym razem odszedł do innej kobiety, z którą doczekał się kolejnego potomka. Zdecydowałam się wtedy rozpocząć sprawę rozwodową. Po pewnym czasie wycofałam jednak pozew, bo muszę przyznać – kochałam go wtedy, kocham teraz i będę kochać do końca życia...

Mama zrozumiała już, jak wygląda cała ta historia, więc odpuściła sobie przekonywanie mnie do rozwodu. Chyba pogodziła się z myślą, że mogę nigdy się na to nie zdecydować. Gdy szczerze jej powiedziałam, co naprawdę czuję – że w sercu jestem gotowa przymknąć oko na wszystkie jego podłości i przyjąć go z powrotem, gdyby tylko wrócił – nie zdołała powstrzymać łez. A to naprawdę niecodzienne, żeby płakała. Po prostu siedziała cicho i roniła łzy, jakby coś ją strasznie bolało. I zapewne tak właśnie było, ale cóż ja mogłam na to poradzić?

Wpadłam na myśl, że jest jak rodzic, który widzi swojego potomka walczącego z ciężką chorobą, na którą nie ma lekarstwa. Tak jak ta mama, która potrzebuje czasem wypłakać swój ból, bo inaczej nie udźwignie tego ciężaru. A ja? Cóż, mnie dotknęła i wciąż trawi choroba zwana miłością.

Mama jest uparta

Za każdym razem gdy zaczynam rozmowę o wspólnym mieszkaniu, ona natychmiast ucina temat mówiąc "nie". Zupełnie nie chce słuchać moich argumentów. Nawet to, że jej ukochana wnusia marzy o tym, by mieć babcię przy sobie, nie przekonuje jej ani trochę. Jest całkowicie głucha na wszelkie próby dyskusji na ten temat.

Jest przekonana, że problem można łatwo rozwiązać – skoro tak nam na niej zależy i martwimy się o to, czy wszystko u niej w porządku, powinniśmy się do niej przeprowadzić. Mówi, że na pewno znajdzie się dla nas miejsce. Kiedy ostatnio zasugerowałam, żeby poszukała mieszkania gdzieś w naszej okolicy, stanowczo odmówiła i stwierdziła, że to nie dla niej.

– Wiesz może, jak wygląda alergia? – zapytała. – Musisz unikać rzeczy, na które jesteś uczulony, a w moim przypadku to twój mąż jest tym czynnikiem alergicznym. No i problem w tym, że mieszka niedaleko, więc mogę na niego wpaść przypadkiem w sklepie albo gdzieś na chodniku. Naprawdę chcesz, żebym się udławiła? Bo to nie żarty – jak ostatni raz go zobaczyłam, a było to kilka lat temu, to prawie się wykończyłam, bo nie mogłam złapać oddechu. Nie zamierzam narażać się na taką sytuację drugi raz.

Sprawa nie wygląda najlepiej. Zauważyłam, że mama schudła i wydaje się być mniej żywotna. Mówi, że wszystko jest w porządku i że to naturalne w jej wieku, ale nie mogę przestać się niepokoić.

Gdyby mieszkała pod naszym dachem, łatwiej byłoby mi ją pilnować. Niestety, jej wymagania są niemożliwe do spełnienia. Szczerze powiedziawszy, jest mi przykro, że próbuje mnie do czegoś nakłonić...

Jeszcze się łudzę

Pewnie w dzisiejszych czasach, kiedy ludzie tak często się rozstają, mój opór wobec rozwodów może się wydawać dziwny, ale nie umiem tego zmienić. Gdybyśmy się rozwiedli, straciłabym ostatnią nić, która nas jeszcze wiąże, bo nawet nasza mała nie jest dla Kajetana wystarczającym powodem do poprawy.

Z pozostałą trójką dzieci łączy go głównie obowiązek finansowy –ostatnio nawet dopytywał się, ile musiałby wyłożyć na studia Kasi. Ale ta relacja jest inna. To, co nas łączy, jest wyjątkowe i tylko nasze –mamy coś, czego nie da się kupić ani wymierzyć w pieniądzach. Ta szczególna więź trzyma mnie przy zdrowych zmysłach i pozwala marzyć, że może pewnego dnia...?

Mama doskonale rozumie sytuację i z tego powodu woli trzymać dystans, a ja nie mam jak jej przekonać do zmiany podejścia. Co ją tak zniechęca? Przecież mogłaby mnie wesprzeć, bo nawet gdyby sprawy potoczyły się źle, na pewno bym ją ochroniła przed jakimkolwiek zagrożeniem. Może mi w pełni zaufać!

Beata, 41 lat

Czytaj także: „Tolerowałam zapach obcych perfum na koszulach męża, ale do czasu. Nie chciałam żyć jak babcia i mama”
„Na imprezie firmowej koleżanki zapominały, że mają mężów, byle dostać awans. Ja byłam grzeczna i ugrałam więcej”
„Mąż żałował mi na podpaski, bo wiecznie oszczędzał. Odkryłam, że za jego skąpstwem stoi grzeszna rozpusta z młodości”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA