„Matka mnie terroryzuje. Miała pomóc przy dzieciach, a ona organizuje mi życie bo uważa, że do niczego się nie nadaję"

Kobieta pouczana przez matkę fot. Adobe Stock, fizkes
„Wyglądało na to, że według mamy nie nadawałam się do niczego. Nie umiałam gotować, nie umiałam wychowywać dzieci. Brakowało jeszcze tego, aby powiedziała, że jestem złą kochanką. Zamiast zajmować się dziećmi, reorganizowała nam życie. Kiedy wspomniała o przeprowadzce, myślałam, że zemdleję"
/ 01.09.2021 12:09
Kobieta pouczana przez matkę fot. Adobe Stock, fizkes

Kiedy mama robiła plany, jak to będzie żyła na emeryturze, cieszyłam się, że zajmie się moimi dziećmi, a ja będę mogła w końcu wrócić do pracy. Potrzebowaliśmy pieniędzy na spłatę zaciągniętego na mieszkanie kredytu…

Już po kilku dniach maminej opieki nad wnukami czułam, że wcale nie będzie tak sielankowo…

Natychmiast zaczęła krytykować wszystko wokół. Ledwie ja czy Tomek pojawialiśmy się w drzwiach, mama rozpoczynała swoją tyradę. I nie pozwalała sobie przerwać, dopóki nie skończyła.

– Jak można pozwalać dzieciom bawić się w salonie? – pytała i, nie czekając na odpowiedź, ciągnęła: – Wszędzie rozrzucają zabawki, a żadne nie nauczone jest, aby po sobie sprzątać. Dobrze, że jestem na emeryturze, bo przecież w końcu ktoś musi je wychować. Wy sobie zupełnie nie dajecie rady. A poza tym wasze dzieci zupełnie nie nauczone są zdrowych nawyków żywieniowych. One nie jedzą warzyw!

Mąż krzywił się odruchowo, bo on również nie lubił warzyw. Ja wiedziałam, że warzywa są zdrowe, ale co miałam robić? Zmuszać ich? Ciekawe jak, szczególnie Tomka?

Kolejną sprawą było sprzątanie i przemeblowywanie naszego mieszkania. Patrzyłam na Tomka i martwiłam się, ile jeszcze wytrzyma. Musiałabym po raz kolejny zrezygnować z pracy, bo Aluś był jeszcze za mały na przedszkole. Ale najgorsze byłoby to, jak miałabym powiedzieć to mamie. Obraziłaby się na zawsze. Tomek jednak milczał, ze stoickim spokojem znosił wszystkie uwagi teściowej. Za to dzieci buntowały się coraz bardziej.

– Mamusiu, dlaczego nie możemy się bawić w dużym pokoju? – pytała ze skrzywioną buzią Kasia.

– Porozmawiam z babcią – obiecywałam, ale nic z tego nie wynikało.

Babcia robiła po swojemu, i już

– Mamusiu – Kasia witała mnie płaczem – babcia schowała wszystkie moje farby, bo powiedziała, że brudzę.

Tu już się, delikatnie mówiąc, wkurzyłam. Nasza córka bardzo pięknie rysowała, malowała. Uwielbiała to robić i była w tym kierunku uzdolniona. Chcieliśmy, żeby się rozwijała. Poszłam do pokoju i bez słowa oddałam małej wszystkie przybory.

– Mamo, my chcemy, żeby Kasia malowała, ile tylko chce – oznajmiłam swojej rodzicielce.

Skrzywiła się niechętnie.

– Jak sobie życzysz, ale potem sama będziesz po niej sprzątać.

– Dobrze, będę.

Gdy mama zabrała się za przemeblowanie, a właściwie urządzanie na nowo naszego mieszkania, Tomek nie wytrzymał. Ale oczywiście nie zwrócił uwagi teściowej, tylko mnie…

– Jagoda, czy mogłabyś powiedzieć swojej mamie, żeby aż tak bardzo się nie udzielała? – zapytał.

– To znaczy? – udałam, że nie rozumiem, na co mąż usiadł na łóżku.

– Przestań, widzę, że sama masz dosyć. Niedługo nas wszystkich sterroryzuje, nie będziemy mieli nic do powiedzenia we własnym mieszkaniu. Ona prasuje nawet moje gacie, wiesz?

– Ale co mam jej powiedzieć? Ona chce dobrze, tylko nie potrafi inaczej.

– Przestań – mruknął. – Sama nie wierzysz w to, co mówisz. Chce dobrze? To niech przestanie nas uszczęśliwiać i zajmie się własnym życiem.

Ależ nikt cię nie prosi o aż tak wielkie poświęcenie

Wiedziałam, że Tomek ma rację. Ja też byłam zmęczona rządami mamy. Dzieci żaliły się, że babcia wszystkiego im zabrania, nie chciały jeść przygotowywanych przez nią potraw. Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Wcześniej narzekałam, że nie mogę pracować, że mamy mało pieniędzy, że ciągle tylko siedzę z dziećmi, ale przynajmniej żyliśmy po swojemu, według własnych zasad, nikt nie narzekał i nikt się z nikim nie kłócił.

– Mamo, chciałam cię prosić, żebyś nie urządzała nam mieszkania… – zaczęłam delikatnie.

Mama spojrzała na mnie oburzona.

– Przecież ja chcę tylko pomóc. Ty ciągle jesteś w pracy, nie masz czasu zajmować się takimi sprawami.

– Dam sobie radę, jesteśmy zadowoleni z tego, jak wygląda nasze mieszkanie. Ty tylko zajmij się dziećmi. Może nawet będę sama gotowała – zaproponowałam nieśmiało.

– Przecież ty w ogóle nie umiesz gotować! – usłyszałam.

– Jakoś dotychczas nikt nie umarł z głodu – prychnęłam.

– Z głodu nie, ale jak wy się żywicie? Same niezdrowe rzeczy. Kto to widział tak karmić dzieci!

Zupełnie mnie zatkało. Wyglądało na to, że według mamy nie nadawałam się do niczego. Nie umiałam gotować, nie umiałam wychowywać dzieci. Pewnie na żonę też się nie nadawałam. Brakowało jeszcze tego, aby powiedziała, że jestem złą kochanką.

– Chyba trochę przesadzasz – obraziłam się, ale na mamie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.

Przecież i tak to ona miała rację, była o tym niezmiennie przekonana.

Kiedy tydzień później ogłosiła nam, że ma zamiar wynająć swoje mieszkanie i przeprowadzić się do nas, Tomek aż zbladł i zamarł z otwartymi ustami.

– Tak będzie przecież dla wszystkich wygodniej – stwierdziła spokojnie mama. – A mnie wpadnie dodatkowo parę groszy z wynajmu.

– Babciu, a gdzie będziesz spała? – odezwała się Kasia cichutko.

– Zajmę oczywiście mały pokoik.

Twarz mojego męża zrobiła się szara. Mały pokoik to był gabinet Tomka, z przeznaczeniem, w niedalekiej przyszłości, na pokój dla Alusia. Wiedziałam, że Tomek będzie się bronił.

– To chyba nie jest najlepszy pomysł – stwierdził.

– Ależ to jest świetny pomysł – sprzeciwiła mu się natychmiast mama.

– Myślę, że najlepiej będzie, jeśli każdy będzie mieszkał u siebie – Tomek był coraz bardziej zdecydowany i coraz bardziej zły. – I rządził się u siebie – dodał przez zaciśnięte usta. 

– No pewnie, teściowa jest dobra do bawienia dzieci, a powiedzieć cokolwiek nie ma prawa – mama wstała i wychodząc do kuchni, nie powstrzymała się od trzaśnięcia drzwi.

Następnego dnia zapytała mnie, czy myślę tak samo jak Tomasz.

– Na jaki temat, mamo?

– Na temat mojego zamieszkania u was oczywiście.

– Chyba tak – przyznałam odważnie. – Wiesz, tylko w tym pokoju Tomek może spokojnie popracować. Poza tym jest on przeznaczony dla Alka, mówiłam ci przecież o tym.

Mama milczała długo.

– To ja się dla was tak poświęcam… – zaczęła – a wam nic się nie podoba! Cokolwiek robię, nie jesteście zadowoleni. Przecież gdybym z wami mieszkała, byłoby wygodniej! Byłabym na miejscu, moglibyście sobie czasem wieczorem wyjść.

Miałam ochotę krzyknąć, że nikt od niej tego poświęcenia nie wymaga. Wystarczyłoby, żeby kilka godzin dziennie zajęła się Aleksandrem i przyprowadziła Kasię z przedszkola. I to nawet nie codziennie, bo pracowałam na zmiany, więc czasem dawałam sobie radę sama. Nie wymagaliśmy od niej, żeby była z nami dwadzieścia cztery godziny na dobę, a nawet chcieliśmy pobyć trochę sami z dziećmi.

Tak jak Tomek czułam, że jeśli babcia zamieszka z nami, to tak już zostanie, a przecież nie była jeszcze staruszką wymagającą opieki. To raczej ona pragnęła się wszystkimi opiekować. I to na własnych warunkach.

Zaczęłam nabierać coraz większego przekonania, że łatwiej byłoby mi z wynajętą nianią niż z rodzoną matką. Nianię zawsze można zwolnić, mamuśkę niekoniecznie.

Atmosfera w naszym domu i w naszym małżeństwie zaczęła przypominać oczekiwanie na wybuch wulkanu. Tym bardziej że mama coraz częściej po prostu zostawała u nas na noc. Najwyraźniej zamierzała jednak u nas zamieszkać i stosowała metodę małych kroczków. Coraz więcej maminych rzeczy zostawało u nas na stałe.

No proszę, mój szwagier umiał ją okiełznać…

Telefon od siostry, która od kilku lat mieszkała z mężem w Belgii, zmienił nagle wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Aneta właśnie szykowała się do porodu, ale twierdziła, że absolutnie nie ma możliwości siedzenia z dzieckiem w domu.

– Może mama by teraz trochę do mnie przyjechała, co? Twoje dzieci już spore, dałabyś sobie jakoś radę? – pytała, a ja słuchałam i nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście.

Aneta też znała mamę i nie bała się, że będzie wszystkimi dyrygować?

– Porozmawiaj z mamą – zaproponowałam więc. – Jeśli się zgodzi, my sobie poradzimy. Spoko.

Mama już następnego dnia zaczęła się zamartwiać, jak ma rozdzielić swoją osobę pomiędzy dwie córki.

– Ja nie mam pojęcia, jak wy sobie poradzicie beze mnie – narzekała. – Kto zadba o dom i dzieci? – powtarzała, nie zastanawiając się nad tym, jak dawaliśmy sobie wszyscy radę, kiedy ona jeszcze pracowała. – Ale przecież muszę teraz pomóc trochę Anetce, ona też mnie potrzebuje.

– Niech się mama nie przejmuje nami, niech mama spokojnie jedzie – powtarzał Tomek. – My sobie damy radę.

– Tak naprawdę to ja nie wiem, kto zajmie się Alkiem – powiedziałam do męża wieczorem.

– Wolę płacić niańce, niż mieszkać z teściową – usłyszałam. – Nie gniewaj się, ale jakby twoja mama zagnieździła się w małym pokoju, pewnie zostałaby u nas na zawsze. I przeorganizowałaby nam życie jak nic.

W sumie zgadzałam się z Tomkiem.

Kiedy mama szykowała się do wyjazdu, my zaczęliśmy szukać opiekunki dla dzieci. Przed samym wyjazdem mamuśka zakomunikowała Tomkowi, że wynajęła swoje mieszkanie. Zamierza dłużej pomieszkać u Anety, a jemu zleca dopilnowanie lokatorów.

– Musisz tam zaglądać, żeby nie zniszczyli mi mieszkania, musisz pilnować, żeby płacili w terminie – przykazywała mojemu mężowi tonem, jakim poucza się małego chłopczyka, żeby się nie przewrócił na rowerku.

Tomasz słuchał uważnie i kiwał głową. Obiecywał, że wszystkiego dopilnuje. Chyba bardzo się cieszył, że teściowa zejdzie mu z oczu. Nawet dwie wielkie torby, które mama zamierzała zdeponować u nas, z uśmiechem na ustach upchnął w pawlaczu.

Po dwóch tygodniach zadzwoniłam do Anety. Bałam się, że usłyszę lawinę narzekań. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Aneta opowiadała przede wszystkim o swoim małym synku.

– Anetka, przepraszam, że ci przerywam, ale powiedz, jak mama – wtrąciłam się w końcu.

– Mama? – Aneta zawahała się chwilę. – Mama świetnie. Szybko się zaaklimatyzowała. Poznała jakieś nowe koleżanki, wiecznie gdzieś wychodzi. Mówię ci, nie wiem, jak to będzie, jak wrócę do pracy i będzie musiała zająć się Sarą. Ona w ogóle nie ma czasu.

Słuchałam zaskoczona, jakby siostra opowiadała nie o naszej mamie, ale o zupełnie obcej osobie. Wieczorem zrelacjonowałam całą rozmowę Tomkowi. Myślałam, że będzie zaskoczony, ale on tylko się roześmiał.

– No i super – podsumował. – Niech obie będą zadowolone i niech mamusia jak najdłużej mieszka u Anety.

Obawiałam się, że to tylko takie słodkie początki, ale okazało się, że nie. Mama mieszka u Anety już rok i nie zamierza wracać. Opiekuje się swoją małą wnuczką, ale jak twierdzi moja siostra, wcale nie na pełen etat. Ma własnych znajomych, często gdzieś wychodzi, ostatnio chyba nawet spotyka się z jakimś panem. Nie potrafiłam ukryć zaskoczenia – moja mama? Przecież ona od śmierci taty z nikim się nie spotykała.

– A nie próbowała… – zapytałam ostrożnie – ustawiać ci życia, dyktować, co macie jeść, jak sprzątać, co kupować, no takie tam?

Aneta roześmiała się w odpowiedzi.

– Owszem, próbowała, jak to mama. Ale to nie z Demim. Mój mąż szybciutko ją przeorganizował, musiała się przystosować.

Westchnęłam sobie w myśli. Wygląda na to, że tylko my nie umieliśmy dogadać się z mamą. Teraz mama zajmuje się Sarą, a my płacimy opiekunce. Ale przynajmniej jest spokój w domu, Tomasz wreszcie  jest zadowolony.

Czytaj także:
„Karetka zabrała moją żonę, a ja zostałem z kilkudniowym noworodkiem! Musiałem sam się nim zająć”
„Po śmierci mamy, ojciec ożenił się z jej siostrą. Okazało się, że już dawniej mieli romans, a ciotka była w ciąży”
„Mąż porzucił mnie i odszedł do kochanki, ale ja nie odpuszczę. Nigdy nie dam mu rozwodu i zrobię mu z życia piekło”

Redakcja poleca

REKLAMA