„Wizyta w sanatorium pozwoliła mi na nowo uwierzyć w siebie. W końcu odważyłam się zostawić męża”

szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„Podczas jednej z burzliwych kłótni oznajmiłam, że odchodzę. Janusz patrzył na mnie z niedowierzaniem, jakby nie wierzył, że naprawdę mogę to zrobić. – Nigdzie nie pójdziesz, Krystyno. Jesteś nikim bez mnie – powiedział chłodno”.
/ 07.09.2024 18:30
szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Muszę przyznać, że życie mnie przytłoczyło. Codzienność zlewała się w jedną, szarą masę – praca, dom, ciągła krytyka ze strony Janusza. Nasz związek od lat był dla mnie ciężarem, ale brakowało mi odwagi, by cokolwiek zmienić.

Janusz skutecznie podcinał mi skrzydła, a ja, zamiast walczyć, godziłam się na to. Rodzina i przyjaciele wielokrotnie namawiali mnie na wyjazd do sanatorium, bym mogła na chwilę odetchnąć. W końcu uległam, choć bez większego entuzjazmu. Sądziłam, że to tylko kolejny przystanek w tym bezbarwnym życiu. Potrzebowałam odpoczynku, ale nie spodziewałam się, że ten wyjazd zmieni mnie na zawsze.

Czułam się wyobcowana

Do sanatorium przyjechałam niechętnie, przekonana, że nic się nie zmieni. Pierwsze dni spędzałam samotnie, unikając kontaktu z innymi. Na posiłkach i zajęciach czułam się wyobcowana, jakby to miejsce nie było dla mnie.

Pewnego dnia, przypadkiem, nawiązałam rozmowę z Grażyną, pełną życia kobietą, mimo że sama zmagała się z ciężką chorobą. Jej optymizm mnie zaskoczył, a nasze rozmowy szybko stały się dłuższe i bardziej intymne. Wkrótce dołączyła do nas Maria, kobieta o silnym charakterze, która dzieliła się swoją mądrością życiową. Z ich pomocą zaczęłam się otwierać, mówić o swoim związku z Januszem i o tym, jak bardzo czuję się zaniedbana.

– Krystyna, nie możesz ciągle żyć w cieniu – powiedziała Grażyna. – Życie jest zbyt krótkie na marnowanie czasu na ludzi, którzy cię nie szanują.

– Wiem, że masz rację, ale... boję się. Co jeśli sobie nie poradzę? – odpowiedziałam z wahaniem.

Wszystkie się boimy – dodała Maria. – Ale czasem trzeba zaryzykować, żeby odzyskać siebie.

Te rozmowy zaczęły zmieniać sposób, w jaki patrzyłam na siebie i swoje życie.

Pod wpływem rozmów z Grażyną i Marią zaczęłam dostrzegać, jak bardzo zaniedbałam siebie – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Zaczęłam brać udział w zajęciach ruchowych i relaksacyjnych, dbając o siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. 

Stała się moją inspiracją

Każdego dnia czułam, jak odzyskuję siły i zaczynam doceniać samą siebie. W jednej z rozmów z moją współlokatorką, poznałam jej historię pełną trudnych wyborów i niesamowitej siły. Elżbieta, choć na początku wydawała się nieśmiała, okazała się być inspiracją. Jej opowieść o tym, jak zdołała zacząć wszystko od nowa, pokazała mi, że nigdy nie jest za późno na zmiany.

– Nie pozwól, by strach przed samotnością trzymał cię w więzieniu – powiedziała mi pewnego wieczoru. – Samotność może być lepsza od życia w toksycznym związku.

– Myślisz, że jeszcze mam szansę na szczęście? – zapytałam, nadal pełna obaw.

Zawsze mamy szansę, Krystyno – odpowiedziała z uśmiechem. – Pytanie tylko, czy jesteśmy gotowe ją wykorzystać.

Te słowa zapadły mi głęboko w pamięć, dając nadzieję na lepsze jutro. Pod wpływem rozmów z kobietami, zaczęłam pisać list do siebie samej. Wyznawałam w nim swoje obawy, pragnienia i cele na przyszłość. To ćwiczenie uświadomiło mi, jak bardzo byłam nieszczęśliwa w obecnym życiu.

Po jednej z sesji grupowych wróciłam do pokoju i podjęłam decyzję – po powrocie do domu muszę coś zmienić. Podzieliłam się moimi planami z Grażyną i Marią, które wspierały mnie, dodając otuchy i dzieląc się własnymi doświadczeniami.

Ich słowa dodały mi siły

Grażyna przypomniała mi, że odwaga to nie brak strachu, ale działanie mimo niego.

– Boję się, że jeśli odejdę od Janusza, wszystko się rozpadnie – wyznałam im.

– Może tak być – odpowiedziała Grażyna. – Ale może to, co się rozpadnie, to właśnie to, co cię niszczy. Może dopiero wtedy będziesz mogła zacząć budować coś nowego, coś naprawdę wartościowego.

Ich słowa dodały mi siły. Wiedziałam, że po powrocie do domu muszę działać, nawet jeśli oznaczało to zmierzenie się z najgłębszymi lękami.

Zbuntowałam się

Po powrocie do domu od razu zauważyłam, jak bardzo się zmieniłam. Janusz, jak zawsze, krytykował mój wygląd i decyzje, ale tym razem nie zamierzałam mu ustępować. Zaczęłam stawiać granice, co go zaskoczyło. Początkowo próbował mnie zdominować, ale coś we mnie pękło i nie pozwoliłam mu się zmanipulować.

Podczas jednej z burzliwych kłótni oznajmiłam, że odchodzę. Janusz patrzył na mnie z niedowierzaniem, jakby nie wierzył, że naprawdę mogę to zrobić.

– Nigdzie nie pójdziesz, Krystyno. Jesteś nikim bez mnie – powiedział chłodno.

Ale ja byłam zdecydowana.

– Może tak było – odpowiedziałam spokojnie – ale teraz wiem, że jestem kimś, nawet jeśli ty tego nie widzisz. Odchodzę, Janusz. I nie wrócę.

Odzyskałam kontrolę nad życiem

Spakowałam swoje rzeczy, czując w sobie mieszaninę lęku i ulgi. Po raz pierwszy od lat czułam, że kontroluję swoje życie. Opuszczałam dom, który przez tyle lat był moim więzieniem, z przekonaniem, że to dopiero początek nowego rozdziału.

Rozpoczęłam nowe życie w małym mieszkaniu, daleko od wspomnień, które wiązały się z Januszem. Na początku czułam się zagubiona, ale z każdym dniem odnajdywałam w sobie więcej siły i odwagi.

Zaczęłam angażować się w aktywności, które zawsze mnie interesowały, ale na które nigdy nie miałam odwagi. Odwiedzałam Grażynę, Marię i Elżbietę, które były dla mnie wsparciem w najtrudniejszych momentach. Dzięki nim nie czułam się samotna. Odkryłam w sobie pasję do malowania – coś, czego nigdy wcześniej nie próbowałam.

Każdego dnia coraz bardziej cieszyłam się wolnością, którą sama sobie wywalczyłam. Pewnego dnia, kiedy spotkałam się z Marią, podzieliłam się z nią swoimi obawami.

– Czuję, jakbym się na nowo narodziła, ale czasem wciąż czuję strach – wyznałam.

– To naturalne – odpowiedziała Maria z uśmiechem. – Ale teraz wiesz, że możesz sobie z nim poradzić. Jesteś silniejsza, niż kiedykolwiek myślałaś.

Jej słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że podjęłam właściwą decyzję. Moje nowe życie dopiero się zaczynało, a ja byłam gotowa na wszystko, co miało nadejść. Pewnego wieczoru, siedząc przy sztaludze, uświadomiłam sobie, że nie jestem już tą samą Krystyną, która żyła w cieniu Janusza.

Byłam odmieniona – silniejsza, wolna i gotowa stawić czoła każdemu wyzwaniu. Zamiast oglądać się wstecz, patrzyłam z nadzieją w przyszłość, wiedząc, że to, co mnie czeka, zależy tylko ode mnie.

Krystyna, 50 lat

Czytaj także:
„Żyłam w nieszczęśliwym małżeństwie, bo bałam się zmian. Gdy wymknęłam się na potajemną randkę, stało się najgorsze”
„Rozwiodłam się i przyjaciółki wzięły mnie w obroty. Chciałam świętego spokoju, a nie absztyfikantów na każdym rogu”
„Mój mąż to śmierdzący leń i maruda. Sama urabiałam się po łokcie przy dzieciach, aż ten nierób wreszcie dostał nauczkę”

Redakcja poleca

REKLAMA