„Wiedziałem, że zięć bije moją córkę, ale nie potrafiłem jej przekonać, żeby odeszła. Musiałem się go pozbyć…”

Mąż zdradził mnie z kochanką fot. Adobe Stock, AntonioDiaz
„Bo i o czym miałbym z tym moim zięciem gadać? O nowych siniakach na ramieniu Marty, które zauważyła żona, gdy córka przymierzała zrobiony przez nią na drutach sweter? Może o jej pięknym śmiechu, którego nie słyszałem od dobrych trzech lat? A może o ciąży, którą straciła w wyniku ataku gniewu męża?”.
/ 17.02.2023 18:30
Mąż zdradził mnie z kochanką fot. Adobe Stock, AntonioDiaz

Ryba, w dodatku nieżywa, kojarzyła mi się nieodparcie z martwym Lucą Brasi i „Ojcem chrzestnym”, ale skoro Janusz był przekonany, że to najlepszy prezent dla nowego szefa, nie zamierzałem z nim dyskutować. Plany mojego zięcia były zresztą jak zwykle dalekosiężne: zaczynały się od zabłyśnięcia własnoręcznie złowionym, ogromnym szczupakiem, a kończyły na awansie…

– Szef to człowiek sukcesu – perorował na ostatnim niedzielnym obiedzie. – Nie taka miękka klucha jak jego poprzednik. Od razu się zorientuje, z kim ma do czynienia!

Co za burak...

– Ale co ma wspólnego łowienie ryb z pracą waszej firmy? – powątpiewała moja żona. – Przecież wy sprzedajecie usługi bankowe.

Mama się nie zna – uciął zięć. – Przy awansie najważniejsze jest to, żeby pasować do grupy, która rządzi. Co z tego, że ktoś jest fachowcem, jeśli to nieobyty ćwok? Nic się z takim nie załatwi, na wyjazd albo piwo też szkoda brać frajera…

– Spoko loko, Janusz wie, skąd wiatr wieje – mruknąłem z ironią.

– To zabierze mnie ojciec nad to jezioro? – zapytał jeszcze raz. – Pożyczę tacie swój sprzęt, takich cudów w waszych czasach nie było!

Moja żona wieszczyła, że zapalenie płuc mamy obaj jak w banku, jeśli zamierzamy łowić przy takiej pogodzie. A w moim wieku poważna choroba, to często sprawa życia i śmierci!

Nie przesadzajmy – przerwałem te wywody, bo już zaczynałem się czuć jak trzęsący się starowina, którego byle podmuch wiatru może przenieść na tamten świat. – Janusz, jesteśmy umówieni w następną niedzielę. W końcu awans to ważna rzecz! Tylko raniutko, żebyśmy o świcie byli już na wodzie.

Przez tydzień pogoda nie poprawiła się ani trochę. Zimno było jak w psiarni, w dodatku mgła, choć oko wykol. Siedzieliśmy z zięciem w łódce, otoczeni pustką, jakby świat przestał istnieć i tylko lekkie chlupanie wody o burty wiązało nas z rzeczywistością. Podciągnąłem żyłkę, zarzuciłem, po czym pokazałem zięciowi, żeby zrobił to samo. Po pewnym czasie Janusz pokręcił kołowrotkiem, syknął ze złością i szarpnąwszy wędką, wyciągnął kłąb zielska. Spojrzał na mnie z niechęcią.

– Na pewno są tu szczupaki?! – spytał. – Już godzinę marzniemy i machamy kijami jak kretyni, a ja ciągle muszę odczepiać badziewie z haka!

Wzruszyłem ramionami. Wędkarstwo jest sportem dla cierpliwych.

– Im mniej będziemy gadać, tym lepiej – dodałem. – Woda przenosi dźwięki, a szczupak głupi nie jest.

– One nie mają uszu – burknął zięć i rzucił na dno łodzi zgniłe rośliny.

– Dźwięk to fala – wyjaśniłem. – A ryba jest wrażliwa na drgania. I wyrzuć te śmieci na zewnątrz.

Potem wyrzuci, mruknął

Bo jeszcze szczupak usłyszy i się spłoszy! A tak w ogóle, to są różne szkoły, on na przykład czytał w necie, że rozmowy w niczym nie przeszkadzają, że to tylko mity… I co ja na to?

– A nic – uśmiechnąłem się. – Ja jestem ze szkoły, która rozkoszuje się ciszą i tego się będę trzymał.

Bo i o czym miałbym z tym moim zięciem gadać? O nowych siniakach na ramieniu Marty, które zauważyła żona, gdy córka przymierzała zrobiony przez nią na drutach sweter? O tym, że moje jedyne dziecko, dobrze zapowiadająca się przed ślubem sportsmenka, zrobiła się nagle okropnie niezgrabna i co rusz o coś się uderza albo nawet spada ze schodów w ich nowym domu? A może o jej pięknym śmiechu, którego nie słyszałem od dobrych trzech lat? Janusz wyjął z kieszeni piersiówkę i pociągnął z niej tęgi łyk. Trochę przesadza z tą herbatką „z prądem”, w końcu jesteśmy na wodzie… Nie wierzyłem, żeby był aż tak przemarznięty w ciuchach, przy produkcji których użyto technologii z kosmosu, jak mnie zdążył ze trzy razy poinformować, skoro ja czułem się całkiem żwawo w kurtce i starym sfilcowanym swetrze po ojcu. Nagle zastygł w bezruchu, spojrzał na swoje ręce, wędkę, jego wzrok popłynął wzdłuż żyłki…

– Jest! – zerwał się. – Mam branie!

– Spokojnie… – powstrzymałem go. – Pamiętaj, musisz go zmęczyć.

To wielkie bydlę, czuję go! – do Janusza niewiele teraz docierało.

Na początku spuszczał żyłkę i podciągał, tak jak go uczyłem, ale kiedy nagle ryba pojawiła się na powierzchni, faktycznie wielka jak stodoła, zupełnie stracił kontrolę nad sytuacją. Miotał się po łódce, bałem się, że obaj wylądujemy w lodowatej wodzie.

Uspokój się, człowieku! – krzyknąłem wreszcie, ale było za późno.

Łódka się zakołysała, zięć pośliznął się na mokrym zielsku leżącym na dnie, stracił równowagę i runął za burtę, niczym wór kartofli.

– Jezu! – wynurzył się z siną twarzą. – Niech mi ojciec poda to wiosło, ale już!

Spojrzałem na niego spokojnie

Doskonale pamiętam, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że Marta nigdy się z nim nie rozwiedzie… Leżała wtedy po poronieniu, taka bledziutka w szpitalnej pościeli i kazała nam wracać do siebie, bo czeka na Janusza, żeby ją zabrał do domu. Wie, że ją kochamy, ale jej miejsce jest przy mężu. To on teraz potrzebuje jej najbardziej, bo jest kompletnie załamany i rozbity. Tak się cieszył, że będą mieli dziecko, a ona nie potrafiła nawet donosić ciąży! Lekarka wprost powiedziała nam, że poronienie jest efektem pobicia. Można stracić ciążę, spadając ze schodów, można złamać przy tym rękę, ale naderwać ucho i wyrwać sobie z głowy sporą garść włosów? I nic z tym nie można zrobić, skoro ofiara i jedyny świadek przedstawia swoją wersję wydarzeń, upierając się, że był to wypadek. Nic. A teraz Janusz miotał się kilka metrów ode mnie w lodowatej wodzie, a ja patrzyłem na niego z łódki i myślałem o swoich wnukach: o tym, któremu nie dane było się narodzić przez tego człowieka, i o tym, którego Marta nosiła teraz pod sercem.

– Niech mi ojciec da wiosło, nie umiem pływać! – miał coraz mniej sił.

A mówiłem, żeby nie zakładał gumowców… Teraz nabierały wody i były jak żelazne kule u nóg. Odczepiłem wiosło z dulki. Janusz zebrał ostatek sił i rzucił się w moim kierunku, żeby je złapać.

– Wiesz, że Marta znów jest w ciąży? – przycisnąłem kawałek drewna do piersi. – Powiedziała mojej żonie. Widzę po twojej minie, że nie miałeś pojęcia… Ciekawe dlaczego?

Dotąd był bardziej wściekły niż wystraszony, ale teraz dotarła do niego groza sytuacji. Spiął się w sobie z taką mocą, że musiałem kawałek odpłynąć, żeby jednak nie dotarł do burty. Wydawało mi się, że to trwa całe godziny. Siedziałem w łódce objąwszy się ramionami i myślałem cały czas o maleństwie, które miało się narodzić. Wyobrażałem sobie jego zapach, małe zaciśnięte piąstki, wicherek ciemnych włosków na głowie. To, jak będę uczył go chodzić, potem mówić, czytać i rysować… W końcu Janusz poszedł na dno, a chwilę potem jezioro nad nim zrobiło się gładkie, jakby ten człowiek nigdy nie istniał. Zapadła głęboka cisza, którą przerwał dopiero skrzek czapli przelatującej nad moją głową. Wtedy dopiero rzuciłem wiosło na wodę i dopłynąłem do brzegu.

Łódka zaklinowała się w tataraku, więc przeszedłem wodą na pomost. Usiadłem i skuliłem się, trzęsąc się z zimna i strachu. Nie przypominam sobie, żebym dzwonił po policję, ale podobno to zrobiłem. Ocknąłem się dopiero w szpitalu i pierwsze, co zobaczyłem, to twarz żony, pochyloną nad moim łóżkiem.

– Janusz? – zapytałem.

Pokręciła przecząco głową.

A Marta? Co z nią? Co z dzieckiem?

– Jest w domu pod dobrą opieką – zapewniła. – Będzie dobrze.

Opadłem wyczerpany na poduszkę. Nie czułem strachu. Jeśli trzeba będzie zapłacić za to, co zrobiłem, czy raczej czego nie zrobiłem, zapłacę. Najważniejsze, że moja córka i jej dziecko są wreszcie bezpieczne. 

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA