Rozwiodłam się z Grześkiem dwa lata temu. Dzisiaj już nie bardzo pamiętam, z jakiego powodu, przecież się kochaliśmy… Byliśmy dobrym małżeństwem, a potem nagle mi odbiło. Chyba za bardzo słuchałam rodziców, którzy od samego początku mojej znajomości z Grzesiem uparcie wkładali mi do głowy, że to nie jest partner dla mnie. Twierdzili, że ich jedynaczka zasługuje na kogoś przystojniejszego, bogatszego i lepiej wykształconego.
A może po prostu potwornie znudzona trzyletnim siedzeniem w domu z dzieckiem, kiedy w końcu znalazłam pracę, odpowiedzialną, dobrze płatną, w zagranicznej firmie, zapragnęłam czegoś więcej niż miałam dotychczas? Nagle rzeczywiście poczułam się bardziej wartościowa od własnego męża, który był zwykłym budowlańcem.
Cenionym, ale jednak. A ja zaczęłam porównywać go ze swoim szefem, który na co dzień nosił markowy garnitur, a na wakacje latał na Bali. I nagle zapragnęłam innego życia, innego partnera, innego świata. Uwierzyłam we wszystkie przemowy mojego taty, że zasługuję na nowe życie. A Grzesiek do tego nowego życia kompletnie nie pasował.
Coraz częściej myślałam o nowym życiu
Kiedy po raz pierwszy wspomniałam o rozwodzie, nie Grzegorzowi oczywiście, tylko rodzicom, natychmiast mnie wsparli.
– Wiedziałem, że moja córeczka w końcu zmądrzeje – stwierdził ojciec.
Patrzyłam na niego zaskoczona. Jeszcze nie słyszałam, żeby rodzice popierali rozwody swoich dzieci, tym bardziej że te dzieci też miały dziecko, któremu po rozstaniu rodziców rozpadała się rodzina.
– Pomożemy ci, jeśli zdecydujesz się na rozstanie – mama patrzyła na mnie zamyślona. – Z dzieckiem ci pomożemy.
– I finansowo również – zadeklarował natychmiast ojciec.
– Uważacie, że rozwód to dobry pomysł?
– Bardzo dobry, najlepszy. Zawsze ci mówiliśmy, że zasługujesz na lepszego męża.
Od tej rozmowy cały czas o tym myślałam. I coraz bardziej odsuwałam się od męża. Chciałam się odsunąć, chciałam się rozwieść i zacząć życie od początku. Znaleźć sobie mężczyznę podobnego do mojego szefa i stworzyć z nim wzorcową rodzinę. Mieć w domu faceta z zadbanymi dłońmi, czytającego wieczorami mądre książki, a nie oglądającego nagminnie sensacyjne filmy, pełne strzelaniny i przemocy.
– Chcę rozwodu, Grzegorz – powiedziałam mu w końcu.
– O czym ty mówisz? Jakiego rozwodu? Przecież cię kocham, Gosiu – wystękał.
– Ale ja ciebie już nie.
– Pleciesz! – zdenerwował się. – Nie możemy się rozwieść. Mamy Maciusia, chcesz mu zniszczyć rodzinę? Coś ty wymyśliła? Przecież się kochamy… – dodał jakoś tak niezbyt pewnie.
– Chcę, żebyś się wyprowadził, Grzegorz.
– Niby dokąd?
– Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Mieszkanie należy do moich rodziców. Jeśli się rozstajemy, to ty musisz się wynieść.
Wtedy po raz pierwszy zakłuła mnie zazdrość
– Nigdzie nie zamierzam się wynosić. Tu jest mój dom i moja rodzina. Nie zgadzam się na żaden rozwód.
Kłóciliśmy się tak przez kilka dni, aż w końcu spakowałam jego rzeczy i wystawiłam do przedpokoju. Wściekł się po powrocie z pracy, ale zabrał walizki i w końcu się wyprowadził. Potem były przepychanki. Dzwonił do mnie po kilka razy dziennie, raz prosił o jeszcze jedną szansę, raz groził, że nigdy nie da mi rozwodu.
Po kilku tygodniach, kiedy rodzice zatrudnili mi najlepszą adwokat w mieście, Grześkowi raptem się odmieniło. Przestał do mnie wydzwaniać, przestał skomleć o rozmowę, po prostu stwierdził, że zgadza się na rozwód i wszystkie moje warunki. Zaskoczył mnie tym bardzo, ale przecież tego właśnie chciałam.
Sąd dał nam rozwód już na pierwszej rozprawie. Byłam wolną kobietą, mogłam zaczynać życie od nowa. I zaczęłam. Dużo pracowałam, jeździłam na szkolenia, a kiedy Grzegorz zabierał do siebie Maćka, ja chodziłam na randki. Umawiałam się z przeróżnymi facetami – kolegami z pracy, tymi poznanymi na szkoleniach, z kontrahentami, którzy przychodzili do naszej firmy. Wszystkie znajomości jednak szybko się kończyły.
Ci mężczyźni w eleganckich garniturach, pachnący drogimi perfumami, przy bliższym poznaniu okazywali się napalonymi na seks, nudnymi pozerami. W końcu zaczęłam czuć się zwyczajnie samotna. Spełniałam się w pracy, miałam piękne mieszkanie, w którym po rozwodzie zrobiłam generalny remont, a jednak czułam wokół siebie pustkę. Czegoś mi brakowało. Nie mogłam tylko zrozumieć, czego. Albo może kogo.
– Tata ci kupił takie drogie klocki? – spytałam Maćka, kiedy wrócił do domu z ogromnym pudłem. Byłam zdziwiona, bo Grzegorz na ogół nie bywał specjalnie rozrzutny.
– Nie, to ciocia Jola mi dała – usłyszałam w odpowiedzi.
– Jaka ciocia?
– No Jola – burknął mały, rozkładając klocki na dywanie. – Przyjaciółka taty – dodał po chwili.
Wtedy po raz pierwszy zakłuła mnie zazdrość. Mój były mąż ma nową narzeczoną, a ja jakoś nie mogę znaleźć tego wymarzonego faceta. I wtedy przebiegła mi przez głowę myśl, że być może tego jedynego już miałam i dlatego właśnie ciągle czuję wokół siebie bolesną pustkę. Pomyślałam, że chyba brakuje mi mojego dawnego życia, życia z Grześkiem. Może trochę nudnego, ale spokojnego i bezpiecznego. Z mężem, na którego mogłam liczyć w każdej sytuacji, który nigdy mnie nie zawiódł.
Zgodził się, ale tak jakby z łaski
– Czy ta ciocia mieszka z naszym tatą? – zapytałam Maćka.
Wzruszył ramionami, nie odrywając się od układania.
– Z moim, nie z naszym – poprawił mnie. – Chyba mieszka… I Wojtka ma – dodał. – Fajnie się razem bawimy.
Tego było dla mnie za dużo. Związał się z jakąś młodą lafiryndą z dzieckiem, zamiast zajmować się własnym synem! Wiedziałam już, że jestem najzwyczajniej w świecie zazdrosna o byłego męża. Kilka dni biłam się z myślami, aż w końcu musiałam do niego zadzwonić.
– Chciałabym się z tobą zobaczyć – poprosiłam, a właściwie oznajmiłam.
– Coś się stało? Coś z Maćkiem?! – zdenerwował się.
– Z Maćkiem wszystko w porządku. To ja chcę cię zobaczyć, musimy porozmawiać.
– O czym? – nie ukrywał zdumienia.
– Oprócz Maćka nie mamy żadnych wspólnych spraw.
Wiedziałam, że nie mamy, ale tak bardzo chciałam go zobaczyć. Może gdybyśmy się spotkali, te wspólne sprawy znowu by się pojawiły. Nie chciałam mu jednak mówić tego przez telefon.
– Spotkaj się ze mną, proszę cię.
– Dziś nie mogę.
– No to jutro.
Niestety, nasze spotkanie nie przebiegło tak, jak bym sobie tego życzyła. Grzesiek był spięty, obcy, zupełnie inny niż dawniej. Nawet pachniał i ubierał się inaczej.
– Wiesz, Grzesiu, sądzę, że popełniliśmy błąd – zaczęłam.
– My? – oczy Grześka zamieniły się w dwa znaki zapytania.
– Tak, my. Ten nasz rozwód to była jedna wielka pomyłka.
Grzesiek milczał, wpatrując się we mnie uparcie, najwyraźniej czekał, co jeszcze mam do powiedzenia.
– Grzesiu, tak sobie pomyślałam, może spróbujmy jeszcze raz. Mamy dziecko, byliśmy rodziną, kochaliśmy się…
Wróciłam do domu rozbita
– Czy ty zapomniałaś, Gośka, jak mnie potraktowałaś? Jak spakowałaś moje rzeczy i kazałaś mi się wynosić, bo, jak powiedziałaś, mieszkanie należy do twoich rodziców?
– Ale…
– A teraz przychodzisz i mówisz, żebyśmy spróbowali jeszcze raz, bo? Co się stało? Coś ci się nie udało? Nie wyszło tak, jak byś chciała?
– Grzesiu, ale ja naprawdę żałuję tego rozwodu.
– Przykro mi, ale to była twoja decyzja. Ja też żałowałem naszego małżeństwa, naszej rodziny, ale teraz wszystko się zmieniło, pogodziłem się z tym. Przecież tak bardzo ci na tym rozwodzie zależało, chciałaś zaczynać życie od nowa. Ja nie chciałem, ale zostałem zmuszony. Więc zacząłem od nowa. Nie wrócę już do ciebie, Gośka, niezależnie od tego, co powiesz ani co zrobisz. Mamy wspólne dziecko, ale nic więcej już nas nie łączy.
Dopiliśmy kawę, a potem Grzegorz wstał, pożegnał się i wyszedł.
– W sobotę przyjadę po Maćka – powiedział jeszcze.
Wróciłam do domu rozbita i z poczuciem klęski. Nie powinnam była się rozwodzić. To Grzesiek był moją pierwszą, prawdziwą miłością i do dziś go kocham. Ale teraz on mnie już nie chce…
Czytaj także:
„Choć nie oszalałam z miłości, oddałam Jackowi swe ciało, bo imponował mi kasą. To jego syn przyprawiał mnie o dreszcze”
„Po zapłaceniu rachunków zostawało nam tyle, co kot napłakał. Biedowaliśmy, a spółdzielnia ciągle wyciągała łapy po więcej”
„Mąż wielokrotnie mnie zdradzał, lecz pokornie mu wybaczałam. Tymczasem on znowu to zrobił. Wydały go... skarpetki”