Majorca, kraina wiecznego słońca, plaż obleganych przez turystów i tęczowych drinków przy basenie. Nie było nawet cienia przeczucia, że moje dobre wybrażenia tak szybko się zepsują. W pamięci wyraźnie rysują się obrazy dni spędzonych na wyspie: śmiech, długie rozmowy z Natalią, wiatr we włosach podczas jazdy skuterem wzdłuż wybrzeża. Było doskonale, aż do tego jednego, zgubnego wieczoru.
Nic nie zapowiadało katastrofy
Pamiętam jeszcze wyraźnie dźwięk muzyki, która wypełniała uliczki starego miasta. Razem z Natalią zdecydowaliśmy się na spontaniczną kolację w jednej z urokliwych restauracji, a potem na drinka w barze, gdzie ludzie tańczyli aż do świtu. Kiedy wróciliśmy – trochę zmęczeni, ale szczęśliwi – do naszego wynajętego apartamentu, nie zauważyłem, że moja torba jest nieco lżejsza. Rano brutalnie dopadła mnie rzeczywistość: torba była rozpruta, a w środku – oprócz chaosu – nie było ani telefonu, ani portfela z dokumentami. To był początek prawdziwego koszmaru.
Poranek na Majorce przywitał nas deszczem, który pasował do mojego nastroju niczym doskonale dobrana sceneria do filmu. Razem z Natalią ruszyliśmy w kierunku komisariatu w Palma de Mallorca. Na komisariacie przyjął nas inspektor V., wysoki mężczyzna o uspokajającym głosie i spokojnym spojrzeniu. Wypełnialiśmy formularze, opowiadaliśmy o okolicznościach zniknięcia moich dokumentów i telefonu. Z każdym szczegółem, który przekazywałem, czułem, jak dopada mnie coraz większe przerażenie.
– Wszystko działo się tak szybko – wspominałem. – Torba była przy mnie cały czas, a kiedy rano do niej zajrzałem, stwierdziłem, że jej zawartość została skradziona. Nie mam nic, ani pieniędzy, ani dokumentów, ani kart płatniczych.
Inspektor V. skinął głową, wypisując notatki i sporadycznie zadając pytania.
– W tej części wyspy dochodzi do licznych kradzieży – wyjaśnił. – Niestety, odzyskanie skradzionych przedmiotów bywa trudne, ale podejmiemy niezbędne kroki i postaramy się pomóc.
– A czy można jakoś śledzić moje karty kredytowe? – zapytałem, trzymając za ramię Natalię, która próbowała mię przekonać, że wszystko będzie dobrze.
– Będziemy monitorować transakcje, jeżeli do nich dojdzie, postaramy się zlokalizować sprawcę – odpowiedział inspektor.
Opuszczając komisariat, miałem w sobie odrobinę nadziei, że sprawę szybko da się rozwiązać.
– Przynajmniej wiemy, że coś robią – Natalia szukała jasnych stron naszej sytuacji. – Nie jesteśmy tutaj sami. Musi się jakoś ułożyć.
Chciałem wierzyć w jej słowa, lecz świadomość, że przed nami ciężka walka o odzyskanie moich dokumentów, była przytłaczająca. To miał być czas odpoczynku, a stał się początkiem podróży przez zawiłości prawne.
Było coraz gorzej
Po powrocie z komisariatu, zdecydowaliśmy z Natalią miło spędzić resztę dnia. Słońce, jakby na przekór porannym chmurom, w końcu wyjrzało zza ciężkich zasłon i rozświetliło ulice Palmy. Postanowiliśmy skorzystać z chwili wytchnienia, lecz ta chwilowa radość została szybko zastąpiona przez kolejne złe wieści.
Było już późne popołudnie, gdy dźwięk telefonu Natalii przerwał nasz posiłek w małej kawiarni przy plaży. Był to e-mail z mojego banku w Polsce, informujący o podejrzanych transakcjach na moim koncie bankowym. Spojrzeliśmy na siebie z przerażeniem. Nie trzeba było dużo czasu, by zrozumieć, że złodziej już używał moich danych.
– Musimy to natychmiast zgłosić – powiedziała Natalia, patrząc na mnie ze zmartwieniem w oczach.
– Tak, nie możemy czekać – odparłem i razem z Natalią ruszyliśmy w kierunku internetowej kawiarenki, aby móc bezpiecznie skontaktować się z bankiem i zastrzec karty.
Siedząc przed komputerem, z niepokojem wpisywałem login do swojego bankowości elektronicznej. Moje obawy potwierdziły się – konta były opróżnione, a historia transakcji wypełniona nieznajomymi mi wydatkami. Były tam duże przelewy na nieznane rachunki, a także płatności kartą kredytową, w luksusowych sklepach, o których istnieniu nie miałem pojęcia.
– To niemożliwe – wyszeptałem, wiercąc się na krześle.
Natalia patrzyła na ekran przez moje ramię, jej oczy również wyrażały szok.
– Musimy to jak najszybciej zgłosić. Im szybciej to zrobimy, tym większa szansa, że bank pomoże nam odzyskać środki – powiedziała z determinacją.
Po długiej i stresującej rozmowie z bankiem, przez telefon udostępniony przez właściciela kawiarenki, moje karty zostały zastrzeżone. Bank poinformował mnie, że zostanie wszczęte postępowanie wyjaśniające, ale nie dali mi gwarancji odzyskania środków.
Wychodząc z kawiarenki, poczułem, jak ciężar tego, co się stało, zaczął mnie przygniatać. Kiedyś myślałem, że podróże to wolność – teraz, paradoksalnie, czułem się uwięziony w sytuacji, której nie mogłem kontrolować. Natalia objęła mnie ramieniem, próbując dodać mi otuchy, ale mimo jej wsparcia, moje myśli krążyły wokół jednego – jak mogę wrócić do Polski, skoro moja tożsamość była właśnie wykorzystywana do popełnienia przestępstwa?
Zaraz zostanę bankrutem
Reszta wakacji na Majorce przestała mieć dla nas jakikolwiek urok. Każdy dzień, który miał być wypełniony radością i nowymi doświadczeniami, przynosił kolejne godziny niepokoju. Natalia i ja spędziliśmy wiele czasu na przeglądaniu rachunków bankowych i próbach śledzenia tras, którymi podróżuje mój ukradziony telefon i dokumenty. Od rozmów z bankiem i firmami ubezpieczeniowymi bolała mnie głowa.
– Damian, patrz na to – powiedziała pewnego ranka Natalia, podając mi telefon. – Wygląda na to, że złodziej znowu coś wykombinował. – na ekranie widniały transakcje dokonane moją kartą, tym razem na zakup drogich gadżetów elektronicznych i ubrań z najnowszej kolekcji znanych marek.
– Nie mogę w to uwierzyć – westchnąłem. – Jak on to robi tak szybko?
Między nami zapanowała cisza, która była wypełniona jedynie szumem morza. Obserwowaliśmy fale, które nieustannie uderzały o brzeg, podobnie jak fale zmartwień nie dawały nam spokoju. Kilka dni później, kiedy próbowaliśmy odkryć, na co jeszcze mógł zostać wydany mój kredyt, Natalia wpadła na pewien pomysł.
– A może powinniśmy skontaktować się z policją w Polsce? – zasugerowała. – W końcu to tam są twoje stałe adresy, konta, wszystko. Mogą spróbować wyśledzić sprawców.
– Masz rację – przytaknąłem. – To może być nasza jedyna szansa, aby coś odzyskać.
Wszystko wydawało się teraz nieważne w porównaniu z ciągłym stresem. Obydwoje mieliśmy świadomość, że nawet powrót do domu nie zakończy tej historii. W międzyczasie spotykaliśmy się z innymi turystami, którzy dzielili z nami swoje historie o kradzieżach i oszustwach, które ich spotkały. Słuchając ich, zrozumiałem, że problem kradzieży tożsamości jest znacznie większy, niż mogłem sobie wyobrazić. Wymiana doświadczeń pomogła nam jednak lepiej zrozumieć, jakie działania możemy podjąć i jakie środki ostrożności trzeba było zachować w przyszłości.
Natalia była przy mnie przez cały czas, pomagając w każdym możliwym aspekcie. Jej wsparcie było nieocenione, lecz gdy siedzieliśmy na lotnisku czekając na nasz lot powrotny do Polski, wiedziałem, że to dopiero początek walki o odzyskanie mojej tożsamości i czystego imienia.
Nie wiedziałem, od czego zacząć
Podróż powrotna do Polski minęła mi w kompletnym milczeniu. Siedziałem obok Natalii, patrząc w okno samolotu, lecz moje myśli były gdzie indziej. Rozmyślałem nad wszystkimi krokami, które musiałem podjąć, aby uporać się ze skutkami kradzieży mojej tożsamości, dokumentów, pieniędzy...
Kiedy wylądowaliśmy, rzeczywistość uderzyła mnie jeszcze mocniej. Oto byłem, z powrotem w kraju. Już na lotnisku czułem się obco, sprawdzając każdego SMS-a z obawą, że to kolejne złe wieści.
– Musimy odwiedzić bank osobiście i porozmawiać z menedżerem – powiedziała Natalia, gdy wsiadaliśmy do taksówki.
– Tak, i muszę zgłosić całą sprawę na policję – dodałem. – Im szybciej, tym lepiej.
Wizyta w banku była przygnębiająca. Menedżer, choć wyraźnie współczujący, nie był w stanie dać mi pełnej gwarancji, że odzyskam wszystkie utracone środki. Wyjaśnił również, że postępowanie może zająć sporo czasu i że konieczne będzie udokumentowanie każdej transakcji, której nie autoryzowałem.
Policja przyjęła moje zgłoszenie i obiecała, że sprawa zostanie dokładnie zbadana, ale miałem wrażenie, że moje szanse na szybkie rozwiązanie sprawy są nikłe. Poczułem się bezradny wobec biurokratycznej machiny, która miała teraz decydować o mojej przyszłości.
Kilka dni później, gdy byłem już w domu, kolejny cios spadł na mnie jak grom z jasnego nieba. Znajomy zadzwonił z przerażającymi wieściami – ktoś próbował przejąć kontrolę nad moim mieszkaniem, podszywając się pode mnie. Byłem w szoku. Nie dość, że musiałem uporać się z długami, które narosły na moim koncie, teraz musiałem także bronić własnego dachu nad głową.
Podejrzewałem, jak będą wyglądać kolejne miesiące mojego życia. Ciągle spotkania z prawnikami, wizyty w urzędach, udowadnianie, że to nie ja kupowałem wszystkie rzeczy i nie ja wypłacałem pieniądze z bankomatów. Każda czynność, której się podejmowałem, wydawała się potęgować moją frustrację i poczucie niesprawiedliwości. Ale wiedziałem, że muszę być silny – nie tylko dla siebie, ale również dla Natalii, która była moją skałą w tym trudnym czasie.
Ostatnia deska ratunku
Wizyta u adwokata okazała się być kolejnym ważnym krokiem. Biuro prawnika, zlokalizowane w centrum miasta. Pan mecenas przyjął nas serdecznie, ale już po kilku minutach naszej rozmowy stało się jasne, że przed nami długa i skomplikowana droga.
– Nie oszukujmy się, sprawa jest poważna, a procedury mogą być czasochłonne – mówił, przeglądając stos dokumentów, które przynieśliśmy. – Musimy działać szybko i zdecydowanie. Najpierw złożymy formalne oświadczenie o kradzieży tożsamości, następnie przejdziemy do anulowania wszelkich nieautoryzowanych transakcji i kredytów.
– A co z moim mieszkaniem? – zapytałem, myśląc o próbie przejęcia mojej własności przez oszusta.
– To priorytet. Musimy natychmiast zabezpieczyć wszystkie pana nieruchomości i konta bankowe – odpowiedział mecenas. – Postaram się również zainteresować sprawą media, może to przyspieszyć działania organów ścigania.
Dni zamieniły się w tygodnie pełne wizyt w różnych instytucjach, nieskończonych rozmów telefonicznych i wypełniania formularzy. Każdy kolejny krok, wydawał się nie mieć końca. Adwokat był jednak niezastąpionym przewodnikiem po meandrach prawa i pomógł mi zrozumieć, jak ważne jest każde słowo w dokumentach, które składaliśmy.
W końcu zaczęliśmy dostrzegać pierwsze efekty. Udało się nam zablokować próbę przejęcia mieszkania, a bank, po dokładnym przeanalizowaniu sprawy, przychylił się do moich żądań odnośnie anulowania niektórych zobowiązań finansowych. Był to mały, ale jakże ważny sukces.
Nie wypuszczę portfela z rąk
W dniu, w którym sędzia uderzył młotkiem, wydając korzystny dla mnie wyrok, poczułem ogromną ulgę. Miesiące niepewności wreszcie się zakończyły. Zostałem oczyszczony z fałszywych zarzutów i odzyskałem większość moich pieniędzy. A było to bagatela 150 tysięcy złotych. .
– Wszystko to była dla mnie wielka lekcja – powiedziałem do Natalii, gdy wychodziliśmy z sądu. – Nigdy więcej nie wypuszczę swojego portfela z rąk, przykleję go sobie do dłoni i drugi raz nie dam z siebie zrobić idioty!
– Najważniejsze, że teraz możesz zacząć od nowa – odparła, uśmiechając się promiennie.
Chociaż proces był wyczerpujący, a konsekwencje kradzieży tożsamości dawały o sobie znać jeszcze przez wiele miesięcy, zacząłem patrzeć w przyszłość z większą ostrożnością. Zrozumiałem, jak naiwny byłem podczas urlopu. Jak łatwo można było wykorzystać sytuację i pozbawić mnie wszystkiego, co miałem.
W przyszłym roku na wakacjach na pewno będę ostrożniejszy. Chcę z wakacji przywieźć niesamowite wspomnienia, a nie bagaż problemów i kłopotów finansowych.
Damian, 29 lat
Czytaj także:
„Żona nie wie, że teściowa przekupiła mnie przed ślubem. Pod stołem dała mi grubą kopertę, a w niej 30 tysięcy”
„Byłem biedakiem, dopóki nie poznałem żony. Dzięki niej czerstwy chleb zamieniłem na kawior, a kawalerkę na willę”
„Mąż oczekuje orderu i gratulacji, bo umył po sobie gary. Sądzi, że skoro wziął sobie żonę, to sprzątanie go ominie”