Przez 18 lat myślałam, że mam szczęśliwe życie. Rodzice mnie kochali i ja ich kochałam. W wieku 16 lat zakochałam się z wzajemnością. Tomek był czułym i opiekuńczym chłopakiem, nasze rodziny się polubiły. Może to głupie, ale już wtedy wiedziałam, że kiedyś będzie moim mężem. Myślę, że to się po prostu czuje i to niezależnie od wieku.
Zawsze dobrze się uczyłam, po maturze chciałam dostać się na medycynę. Nie byłam może w szkole zbyt popularna, ale miałam dwie oddane przyjaciółki i to mi w zupełności wystarczało. Nie potrzebowałam wianuszka koleżanek, Zuzia i Ala mi zupełnie wystarczały. Gdy myślę o sobie z tamtego okresu, nie wiem jak mogłabym na cokolwiek narzekać. Rodzice prowadzili dobrze prosperujący salon optyczny. Nie byliśmy może bogaczami, ale na pewno nigdy nie klepaliśmy biedy.
Grudzień był zawsze moim ulubionym miesiącem w całym roku.
Wszystko zmieniło się 2 lata temu
23 grudnia mam urodziny, więc często świętuję je w Wigilię i Boże Narodzenie. Tak samo było 2 lata temu - to były święta przed moją studniówką, gdy stałam się pełnoletnia. Pamiętam dziwne wzruszenie wigilijne rodziców, chociaż wtedy wydawało mi się, że po prostu przejmują się, że ich mała dziewczynka jest już dorosła.
Po kolacji wigilijnej, gdy tradycyjnie oglądałam z rodzicami Kevina i objadaliśmy się przy tym sernikiem, nagle zdałam sobie sprawę, że coś jednak jest nie tak. Czemu oni tak milczeli? Przecież co roku ten seans nie mógł się odbyć bez żartobliwych komentarzy taty, zawsze dokładnie w tych samych momentach.
- Co się dzieje? Chyba jeszcze nigdy nie mieliśmy w domu takiej grobowej atmosfery w Wigilię.
Najpierw odpowiedziało mi tylko milczenie. Widziałam, jak mama przełyka ślinę, a tata patrzy na nią znacząco.
- Mireczku, to ty miałeś powiedzieć, nie ja.
- Ja?! A kto to właściwie ustalił?!
- O czym mieliście powiedzieć...? - w głowie miałam już sto czarnych scenariuszy.
Byłam pewna, że za chwilę usłyszę, że tata ma kochankę i odchodzi, albo że mama ma raka i zostało jej kilka miesięcy życia.
- Natalko, powinniśmy ci powiedzieć o tym już dawno temu, ale chyba żadna pora nie jest dobra. Ustaliliśmy więc kiedyś z mamą, że dowiesz się, gdy będzie już pełnoletnia - wydukał tata. - Nie jesteś naszą biologiczną córką.
Nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa
Miałam wrażenie, że odpłynęła mi krew ze wszystkich kończyn.
- Wiesz córeczko, chociaż nie jesteś...
- Nie nazywaj mnie córeczką - wycedziłam chłodno.
- Natalko, ale przecież nią jesteś. Wiesz, mieszkasz z nami od ponad 16 lat. Kochaliśmy i będziemy cię kochać najmocniej na świecie.
- Nie mogę tego słuchać.
Bez kurtki, a w ręku cały czas trzymałam niedojedzony kawałek sernika. Po chwili dogonił mnie tata, zarzucił na plecy kurtkę, próbował cos tłumaczyć. Szłam jak w amoku, aż doszłam do domu Tomka. Zatrzasnęłam za sobą furtkę, udając że nie widzę taty, który został pod nią z miną zbitego psa.
Co było dalej? Zostałam u Tomka przez całe święta. Wiem, że wysłał jakiegoś SMS-a moim rodzicom. Po świętach wróciłam do domu. A może raczej do miejsca, które kiedyś uważałam za swój dom. Wiadomość nie zrujnowała mi planów. Postanowiłam uczyć się jeszcze pilniej, żeby dostać się na wymarzoną medycynę i wyjechać do Warszawy.
Udało mi się. Kiedyś będę lekarzem. Nadal jestem z Tomkiem - on studiuje farmację. Ale w tamtą Wigilię... coś we mnie umarło. Już nigdy nie potrafiłam się cieszyć niczym tak, jak wcześniej. Nie ufam też ludziom. Mam wrażenie, że całe moje życie było i jest jakimś kłamstwem. Co kilka miesięcy odwiedzam rodziców. Wiem, że jestem im winna wdzięczność za to, że przyjęli mnie pod swój dach i wychowywali jak własną córkę.
Ale nie mogę wybaczyć im tego, że nie powiedzieli mi wcześniej. Że pozwalali, żebym latami żyła w nieświadomości. Że kłamali w żywe oczy. Mam też plan na 2022. Chcę odnaleźć swoich biologicznych rodziców. Może gdy ich poznam, uda mi się odzyskać cząstkę mnie, którą straciłam 2 lata temu...
Czytaj także:
Żona nazywa mnie sknerą, bo nie chce mi się dla niej szukać prezentu na święta
Co roku w Wigilię biorę dodatkowy dyżur. Nie mam ochoty siedzieć z rodziną
Każde święta spędzaliśmy na słuchaniu zrzędzenia teściowej. Mieliśmy dość