„W wieku 47 lat, zakochałam się w ulicznym grajku. Chciałam załatwić mu pracę i wskoczyłam do łóżka jego potencjalnemu szefowi"

Przespałam się z jego potencjalnym szefem fot. Adobe Stock
„W domu ze dwie godziny siedziałam w wannie. Niby nic takiego się nie stało; ten znajomy był całkiem przystojny, czysty, ładnie pachniał, ale jednak czułam się po tym wszystkim okropnie".
/ 27.07.2022 10:02
Przespałam się z jego potencjalnym szefem fot. Adobe Stock

Kompletnie odjechałaś – mówi moja siostra. – Przestań już gadać o tej swojej miłości. W twoim wieku, to nawet nie wypada. Mam 47 lat. Faktycznie, może i czas, żeby zmądrzeć, ale serce nie sługa! Zgłupiałam dla tego grajka z przejścia podziemnego, między dwoma domami handlowymi, w wielkim mieście wojewódzkim.

Zakochałam się w ulicznym grajku

Stał ze skrzypcami obok kwiaciarni i kiosku. Codziennie od dziewiątej do siedemnastej. Robił dwie przerwy piętnastominutowe i wracał… Do futerału leżącego na brudnej posadzce ludzie wrzucali jakieś monety, czasami nawet papierowe pieniądze, bo grał naprawdę pięknie! Cały był piękny! Wysoki, śniady, z czarnymi oczami… Gdyby nie biała czupryna można by pomyśleć, że jest całkiem młody.

Przyjeżdżałam z drugiego końca miasta. Podgotowywałam obiad, robiłam kanapki, herbatę do termosu i szłam na przystanek autobusowy. Zawsze był tłok, bo to taka linia z dużymi zakładami pracy i dwiema szkołami po drodze. Zdarzało się, że nie udało mi się wsiąść od razu i musiałam czekać w podłej pogodzie, bo listopad bywa już zimny i wietrzny.

W szumie miasta, w dzwonieniu tramwajów, klaksonach aut i warkocie motorów dochodziłam do pasażu, od którego już były dwa kroki do schodów w dół. Zawsze w tym samym miejscu dochodziły do mnie dźwięki muzyki; zanim go jeszcze zobaczyłam, już wiedziałam, że tam jest i serce mi zaczynało walić i podchodzić do gardła, więc się zatrzymywałam na chwilę, żeby nie zemdleć.

Oddychałam głęboko, uspokoiłam się i wolno, stopień po stopniu, szłam do mojego szczęścia. Pewnie powiecie, że jestem głupia! Bo co to za szczęście tak gapić się na obcego człowieka, o którym nic się nie wie?

A jednak dla mnie to była największa radość, kiedy podawałam mu jedzenie i termos, a on uśmiechał się i mówił cicho:

– Dobra pani! Dzięki…

Potem szłam na zakupy do pobliskiego supermarketu. Nie było mnie z godzinę, a kiedy wracałam termos był już pusty i czyściutko wymyty.

Nie wiem, jak i gdzie to robił, ale nigdy nie oddał mi brudnych naczyń czy sztućców, bo czasami przynosiłam mu także coś konkretniejszego; jakąś zupę czy naleśniki, albo pierogi z mięsem.

Codziennie woziłam mu obiad i herbatę

W tym przejściu podziemnym jest pełno handlarzy z ciuchami, butami i wszystkim, co się zmieści na małym, składanym stoliku. Można i pół dnia chodzić od jednego do drugiego i oglądać, macać, porównywać i udawać, że się chce coś kupić. Po jakimś czasie wszyscy mnie tam znali, więc przestałam udawać klientkę i już tylko słuchałam, jak on gra. Byłam pewna, że to jest taki koncert tylko dla mnie! Nie czułam zmęczenia ani bólu nóg. Świat znikał, byłam tylko ja i on.

Nie znam się na muzyce. Nie wiem, co on grał, jakich kompozytorów i jakie utwory. Raz usłyszałam, jak młodzi ludzie rozmawiali między sobą…

– Niezły jest – mówił jeden. – I skrzypce ma świetne. Szkoda go na ulicę.
– Daj mu dychę – dodał drugi. – Powinien grać w filharmonii!
Wtedy postanowiłam, że mu pomogę…

Chciałam, by znajomy zatrudnił go u siebie w zespole

Mój znajomy skończył szkołę muzyczną i założył zespół, z którym gra na weselach i innych uroczystościach rodzinnych. Postanowiłam go poprosić, żeby wziął do siebie mojego protegowanego. Na początku kategorycznie odmówił.

– Mam swoich ludzi – powiedział. – Są zgrani, nie potrzebuję nikogo nowego!
– Bądź człowiekiem – prosiłam. – To przecież nie na długo! On u ciebie lepiej zarobi niż na ulicy, a i tobie się opłaci… Tylko posłuchaj, jak on gra. To artysta!

Popatrzył na mnie podejrzliwie.

– Co ty masz za interes, żeby tak się za nim wstawiać?

– Żaden interes… Chcę tylko pomóc człowiekowi.

Uśmiechnął się obrzydliwie i zrobił obleśną minę.

– Dobra, dobra… Za stary wróbel jestem na takie gadki! Ale może się dogadamy?

Wypalił bez wstępów, że jeśli się z nim umówię na seks, to rozważy moją propozycję. Podobno zawsze mu się podobałam, jego żona jest podobno oziębła, więc mam się zastanowić…

– Jaką mam gwarancję? Przelecisz mnie, a potem się wywiniesz z umowy i co ja będę z tego miała?

– Trochę przyjemności – roześmiał się. – Jesteś sama od lat, nie mów, że ci się nie chce do chłopa?

Znajomy zaproponował układ: praca za seks

Chętnie bym go trzasnęła w papę, ale musiałam zachować się przytomnie, więc powiedziałam:

– Obiecaj mi, że mnie nie oszukasz. Jak dasz słowo, to zgoda!

– W interesach jestem git! Jeśli faktycznie on dobrze gra i ty będziesz miła, dam mu zarobić.

Tego samego dnia to się stało. Na tylnym siedzeniu jego busa. Nawet się nie pofatygował, żeby wynająć jakiś pokój w hotelu, zaprosić mnie na kolację i dopiero potem…

Nic nie czułam. Było niewygodnie i duszno, ale on najwyraźniej miał swoją przyjemność, bo po wszystkim klepnął mnie w pupę i oświadczył:

– I gdzie tu sprawiedliwość, że takie dobro się marnuje? Ten twój Rusek musi być zadowolony?

– To nie jest żaden Rusek, a po drugie – nic nas nie łączy…

– Tralalala… Nie wnikam. Ale pamiętaj, że ja zawsze jestem w gotowości, jeśli tylko będziesz chciała. Super babka z ciebie!

W domu ze dwie godziny siedziałam w wannie. Niby nic takiego się nie stało; ten znajomy był całkiem przystojny, czysty, ładnie pachniał, ale jednak czułam się po tym wszystkim okropnie.

Nie jestem jakąś cnotką, znam życie, nikomu nie zrobiłam krzywdy, a jednak kołatało mi w głowie, że popełniłam zdradę. Że moją miłość zdradziłam i, co najgorsze, zrobiłam to z miłości. Nie spałam całą noc.

Miałam moralnego kaca. Było mi niedobrze

Nad ranem dopadł mnie straszny ból głowy. Zwlec się z łóżka nie mogłam, taka byłam słaba. Potem zaczęły się torsje, jak zwykle przy mojej migrenie. Zaczynała się tragiczna trzydniówka!

Od lat nic mi nie pomaga. Muszę leżeć w zaciemnionym pokoju i cierpieć. Przechodzi tak samo, jak przyszło… Nie ma na to żadnego lekarstwa. W mojej półprzytomnej głowie uporczywie pojawiał się obraz pięknego skrzypka.

Patrzył smutnymi oczami, jakby pytał: „gdzie jesteś?”. Zasypiałam i od razu byłam przy nim. Zaczynaliśmy rozmawiać, oboje wszystko rozumieliśmy, każdziuteńkie słowo, więc ja mu opowiadałam o swoim życiu, a on mi o swoim…

Trzymaliśmy się za ręce i lecieliśmy nad jakimiś górami. Byłam lekka i wolna jak ptak. Na jawie nigdy nie było mi tak dobrze! Przede wszystkim oboje byliśmy młodzi w tych moich snach! Głowa mi pękała z bólu, oczy łzawiły, w mózg po prawej stronie czaszki wkręcał się jakiś korkociąg, a jednak byłam szczęśliwa! Puściło w niedzielę wieczorem.

Pojechałam do grajka, a... on był z inną kobietą

W poniedziałek, jak zwykle wsiadłam do zatłoczonego autobusu i pojechałam do mojego raju. Zatrzymałam się, żeby posłuchać muzyki i od razu wyczułam, że jest w niej coś, czego nie było; jakaś czuła nuta, jakiś inny ton…

Wyobrażałam sobie, jak on się ucieszy, gdy powiem, że mam dla niego pracę. Popatrzy na mnie z wdzięcznością? Może się umówimy? Do czegoś między nami dojdzie i poczuję nareszcie, jak to jest przytulić się do kochanego mężczyzny!

– Odważę się – planowałam.
– Powiem mu, co czuję. Drugi raz może mi się już coś takiego nie trafić. Jestem po zachodniej stronie życia, niedługo wieczór i starość. Trzeba chwytać, co los zesłał!

Od razu zobaczyłam, że on jakby odmłodniał. Wyprostował się, zmężniał, poweselał… Był inny! Grał wyraźnie dla jednej osoby. Dla młodej, pięknej kobiety, która obok niego rozłożyła swój kramik z jakimiś kolczykami, bransoletkami i kamieniami półszlachetnymi.

Była nowa w tym przejściu podziemnym. Nigdy wcześniej jej nie widziałam.

Takiej urody nie mogłabym przeoczyć! Miała olbrzymie czarne oczy, wąski nos i czerwone usta.

Smoliste włosy splecione w warkocz, kremowa cera i wyraźnie zarysowane brwi sprawiały, że kto raz na nią spojrzał, nie mógł oderwać oczu…Była tak ładna, że ludzie zatrzymywali się przy jej stoliku i nawet coś kupowali, żeby tylko móc na nią dłużej popatrzeć.

On, w ogóle mnie nie zauważył... Cały był dla tej dziewczyny, zwrócony w jej stronę i jakby do niej przywiązany niewidzialną liną. Jego muzyka też była dla niej. Obca, dzika, szalona, namiętna…

Stałam ze swoją siatką wypchaną mielonymi i surówką z kiszonej kapusty. Wydawałam się sobie śmieszna, stara i brzydka.

Właścicielka stoiska z parasolkami też ich obserwowała. Znała mnie, więc zagadała jak do kumpelki:

– Widzi pani, co to się z chłopem robi, kiedy zobaczy ładną buzię? No, głupieje!

– To jego żona? – zapytałam.

– Kto ich tam wie? Może i żona, choć trochę za młoda dla niego jakby…

– Skąd tu się wzięła?

– Przyprowadził ją ze trzy dni temu. Od razu widać, że ma bzika na jej punkcie! Jak kto za blisko podejdzie albo zażartuje, jeży się jak dzikie kocisko! Ale utarg mają, bo ona naprawdę jak z filmu!

Postałam jeszcze trochę, a potem pojechałam z powrotem. Siatkę z jedzeniem zostawiłam na murku przed domem towarowym. Nawet termosu mi nie było żal! Przez miesiąc nie byłam w tamtej stronie miasta. „Nie będę rozpaczała z powodu jakiegoś grajka!” – postanowiłam.

Wciąż nie potrafię o nim zapomnieć

Pojechałam dopiero tydzień temu. Było zimno, padał śnieg z deszczem, przejście podziemne było prawie puste. Zniknęły stoliki i kartony, wykruszyli się handlarze, tylko moja znajoma od parasolek była na posterunku.

Szuka go pani? – zapytała bez wstępów. – Wyjechał. Już dawno. Mówią, że mu się wiza skończyła.

– A ona?

– Ona jest, ale nie tutaj. Dorobiła się własnej lady pod dachem.

Wie pani, skąd on był? – zapytałam.

– Podobno z Kaukazu, ale to nic pewnego. Papierów nie widziałam.

– Jak pani myśli? Wróci?

– Bo ja wiem? Ja myślę, że nie wróci, ale mogę się mylić.

Oby tak było! Obyś się myliła kobieto! Słucham muzyki miasta i czegoś mi w niej brakuje… W klaksonach samochodów, dzwonieniu tramwajów, syrenach karetek i gwarze tłumu na ulicach szukam dźwięku skrzypiec, bo w nich jest moja tęsknota i miłość.

– Czyste wariactwo! – podsumowuje moja siostra. – Ty idź do psychiatry!

Ja jednak czekam… Może on, jak przelotny ptak pojawi się wraz z wiosną i na trochę zagnieździ w naszych stronach? Co mi szkodzi marzyć?

Czytaj także:
„Lata w domu dziecka wyprały mnie z emocji. Czekałam na rodziców, ale nikt mnie nie chciał”
„Własna żona i dzieci traktują mnie jak przybłędę. Wnuczka boi się mnie, bo jestem dla niej obcym człowiekiem”
„Nigdy sobie nie wybaczę, że przeze mnie zginęła młoda dziewczyna. Nie zareagowałam, a później już nie zdążyłam...”

Redakcja poleca

REKLAMA