Gdyby nasze żony wiedziały, gdzie my z Bogdanem byliśmy, obraziłyby się na amen. Powiedzieliśmy, że na wyborach. Ale to tylko część prawdy. Zadzwonił do mnie – można by rzec, rutynowo – mój kumpel Bogdan, z kolejną sprawą. Tym razem… wyborczą.
– Co takiego? – zdziwiłem się. – Przecież wybory już się dawno odbyły.
– Czyś ty oszalał, przecież nie o tych mówię – zirytował się kumpel.
– A o jakich? – nadal nie wiedziałem, o co chodzi.
– No, takich… lokalnych – dodał jakimś dziwnie konspiracyjnym szeptem.
– Nic o tym nie wiem.
– To nic nie szkodzi. Wszystkiego dowiesz się na miejscu. W każdym razie, przygotuj się na sobotnie popołudnie. Spotkamy się przed halą widowiskową, bądź o 18.
Bogdan nie informował mnie o szczegółach
Z tego zresztą nieraz wynikały różne, nie zawsze miłe, niespodzianki. Moja żoneczka też wyraziła zdziwienie, ale nie komentowała specjalnie naszej inicjatywy i nie wyrażała sprzeciwu. Dlatego też umówionego dnia, o ściśle określonej porze, „uzbrojony” w dokument tożsamości pojawiłem się przed halą. Bogdana jeszcze nie było. Przed wejściem zastałem natomiast tłum ludzi. Na drzwiach wisiał kolorowy plakat z uśmiechniętymi, roznegliżowanymi dziewczynami, informujący o wyborach… Miss Regionu. Zaraz też pojawił się kumpel, na którego od razu wrzasnąłem:
– Co ty odwalasz? To mają być wybory?
– O co ci chodzi? Ciekawsze niż inne…
– To ja żonie nagadałem o obywatelskim obowiązku, a tu okazuje się, że mam oglądać prężące się laski? Wolne żarty…
– Nie przesadzaj. W życiu trzeba dokonywać różnych wyborów – stwierdził filozoficznie – również i takich. To po pierwsze. A po drugie – zainwestowałem w bilety kupę forsy, więc i tak musimy iść. Zresztą, zastanów się, pooglądamy sobie trochę ładnych dziewczyn, a takich doznań estetycznych nigdy dość.
Popatrzyłem na niego z powątpiewaniem. On tu mi o doznaniach estetycznych, a ja się będę musiał przed żoną tłumaczyć. No ale, rzeczywiście… bilety nie mogą się zmarnować. Ponieważ zbliżała się już godzina rozpoczęcia imprezy, ruszyliśmy do wejścia. Zanim zajęliśmy wygodne miejsca w jednym z pierwszych rzędów, po drodze wypatrzyliśmy jeszcze naprędce zorganizowany bar, gdzie zdążyliśmy wypić po piwku. No i zaczęło się… Już od początku towarzyszyły nam wielkie emocje.
Dziewczyn było ponad dwadzieścia i miały kilka wejść. W programie był występ w strojach roboczych, rekreacyjnych (chyba weekendowych, czy coś w tym rodzaju), kąpielowych i wieczorowych. Oczywiście, głównie czekaliśmy na to przedostatnie „podejście”, ale i wcześniej było interesująco. Niektóre z nich wykazały się fantazją i poczuciem humoru. I tak jedna z nich za na roboczy uniform wybrała strój kąpielowy ratowniczki, co spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem męskiej, przeważającej, części widowni. Inna, jako kosmetyczka, pojawiła się w kusym, wydekoltowanym kimonie i klapkach.
Chociaż, szczerze mówiąc, na wszystkie te dziewczyny patrzyło się z przyjemnością, nawet jeśli były ubrane od stóp do głów i zapięte pod szyję. Po drugim występie kandydatek – w ubrankach rekreacyjnych – mieliśmy już kilka faworytek, na które zamierzaliśmy głosować, bo oczywiście był też konkurs publiczności.
W czasie przerwy wyskoczyliśmy do baru
– No i jak ci się podoba? – zapytał Bogdan.
– Jest fajnie…
– A nie mówiłem? A za chwilę emocje sięgną zenitu… – cieszył się jak dziecko.
Wróciliśmy na miejsca i rozpoczęła się druga część. Po chwili pojawiły się dziewczyny, najpierw całą grupą, a potem indywidualnie. Z niewielkiej odległości mogliśmy cieszyć oczy widokiem tylu młodych, apetycznych i – co najważniejsze – ledwo co osłoniętych ciał… Z wrażenia aż się spociłem, Bogdan też. Powoli klarowały się nasze typy na zwyciężczynię. Nieco różniliśmy się w gustach, moja kandydatka była brunetką, a Bogdan dość tradycyjnie wybrał blondynkę. Ostateczną decyzję zamierzaliśmy podjąć po obejrzeniu dziewczyn w kreacjach wieczorowych i wysłuchaniu ich krótkich wypowiedzi.
Do licha! Te stroje wieczorowe – wbrew pozorom – okazały się jeszcze bardziej seksowne niż bikini! Wiadomo, że najbardziej ciekawa jest nie tyle nagość, co umiejętne jej zakrywanie. I tak było tym razem. Kuszące, głębokie dekolty, z tyłu i z przodu (lub obydwa naraz), gorsety, zwiewne albo bliskie ciału sukienki – wszystko to tworzyło cudowne – z „estetycznego” punktu widzenia, jak by powiedział Bogdan – widowisko.
Mocno to na nas podziałało
Widziałem rozbiegane, rozpalone emocjami oczy kumpla. W pierwszej chwili wydało mi się to śmieszne, ale uświadomiłem sobie, że pewnie i ja wyglądam podobnie… Wreszcie doszło do głosowania i ogłoszenia wyników. Niestety, w ocenie jurorów nasze kandydatki nie okazały się najlepsze, co skomentowaliśmy gwizdami, zresztą nie tylko my.
– No i widzisz, widzisz jak to jury wybrało?! – nie krył wzburzenia Bogdan.
– Tak, ale właściwie to każda z nich mogłaby wygrać, nie uważasz?
– W sumie masz rację, wszystkie były piękne – roześmiał się rubasznie.
Natomiast Miss Publiczności została kandydatka Bogdana, co ten przyjął z dużą satysfakcją. Powoli zbliżyliśmy się do końca imprezy. Uświadomiłem sobie, że niebawem czeka mnie powrót do rzeczywistości, czyli do domu. Przypomniałem o tym przykrym fakcie kumplowi. Mina mu nieco zrzedła.
– No trudno, ale co się napatrzyliśmy, to nasze.
– Dobra, dobra, tylko co powiemy naszym żonom? – drążyłem sprawę.
– No… prawdę. Tylko może taką niezupełną – zamyślił się smętnie. – Powiemy, że braliśmy udział w wyborach kandydatki.
– Kandydatki na co?
– My wiemy, na co, ale tego to już im nie powiemy. Zostańmy przy wersji samej „kandydatki” i mniejsza o szczegóły. Może nie będą takie dociekliwe?
Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”