Byłam naiwna i głupia. Wierzyłam, że bogaty Szwed mógł się zakochać w prostej dziewczynie z polskiej prowincji.
W tamtym czasie w mojej miejscowości było naprawdę kiepsko z pracą. Spędzałam całe dnie w domu, próbując znaleźć coś przez internet. Byłam nawet skłonna wyjechać do dowolnego miasta w Polsce, jeśli tylko miałabym tam z czego żyć. W chwilach kiedy wszystko wydawało mi się kompletnie beznadziejne, logowałam się też na portalach randkowych.
Pisałam tylko z cudzoziemcami, żeby ćwiczyć angielski
Tak poznałam Niklasa. Był Szwedem, mieszkał w Sztokholmie. Kilka lat starszy ode mnie, ale z zupełnie innego świata niż ja. Skończył prestiżowe studia, pracował jako architekt, a kiedy na zdjęciach pokazał mi swój rodzinny dom, który wciąż zamieszkiwał razem z matką i ojczymem, miałam wrażenie, że to katalog z rezydencjami bogaczy. Co zobaczył we mnie?
Zrozumiałam to dopiero dużo później. Wtedy wydawało mi się, że po prostu „zaiskrzyło” między nami. Z maili szybko przerzuciliśmy się na rozmowy na Skypie, a potem Niklas przyjechał do mnie w odwiedziny. – Taki chłopak tutaj? U nas? – mama była przerażona tą perspektywą. – Ale przecież my nawet nie mamy pokoju gościnnego…
– Nie martw się, mamuś, on już zarezerwował pokój w hotelu – uspokoiłam ją. – Chce tylko przyjść was poznać, potem pojedziemy na parę dni do Krakowa. I tak się stało.
Niklas zjawił się na progu naszego mieszkania w bloku z ogromnym bukietem kwiatów dla mamy i drogim alkoholem dla taty. Rodzice zakochali się w nim chyba jeszcze bardziej niż ja, chociaż ja miałam wrażenie, że złapałam Pana Boga za nogi. W Krakowie mieszkaliśmy w pięciogwiazdkowym hotelu, chodziliśmy do najlepszych restauracji i zajmowaliśmy się planowaniem przyszłości.
Marzeniem Niklasa było, bym przyjechała do Sztokholmu
I z nim zamieszkała. Nie mogłam uwierzyć, że mężczyzna, którego matka była sędzią, ojciec prokuratorem, a ojczym znanym szwedzkim malarzem, może chcieć przedstawić rodzinie zwykłą Polkę z małego miasteczka, która nawet nie skończyła studiów.
– To normalni ludzie – przekonywał mnie. – Zobaczysz, od razu się z nimi polubisz! Pojechałam więc do Szwecji, najpierw tylko na tydzień, żeby zobaczyć, czy to w ogóle ma sens. Sztokholm mnie oszołomił! Z miejsca pokochałam to miasto, jego mieszkańców, atmosferę. Po tygodniu wróciłam więc do domu tylko po to, żeby zabrać więcej swoich rzeczy.
– Niklas kupuje mieszkanie z widokiem na morze – opowiadałam rodzicom. – Trzy pokoje, żeby było na zaś. Chcemy mieć dziecko, chociaż może jeszcze nie teraz. Miałam zamiar nacieszyć się życiem w wielkim świecie, dlatego brałam pigułki antykoncepcyjne, ale mój chłopak ciągle mówił, że chce zostać tatą. Miał wtedy trzydzieści dwa lata, ja dwadzieścia siedem.
W Szwecji jest ujemny przyrost naturalny, a kobiety decydują się na dzieci niemalże u progu czterdziestki, jeśli w ogóle. Rodzice Niklasa też marzyli o wnuku. W końcu zgodziłam się odstawić antykoncepcję. Nie pracowałam zawodowo i po roku zabawy i odkrywania miasta uznałam, że jestem gotowa zająć się dzieckiem.
Kiedy zaszłam w ciążę, rodzina Niklasa zaczęła na mnie chuchać i dmuchać. Jego matka dosłownie dostała fioła na punkcie nienarodzonego wnuka, kompletowała dla niego absurdalnie drogie ubranka i gadżety, chciała chodzić z nami na wizyty lekarskie.
Ojciec mojego chłopaka, który miał i z eksżoną, i z jedynym synem zupełnie przyjacielskie stosunki, oznajmił, że teraz będziemy potrzebowali rodzinnego samochodu i… kupił nam taki. Byłam oszołomiona dobrocią i hojnością mojej nowej rodziny. Był tylko jeden problem. Dla mnie oczywiste było, że Niklas i ja się pobierzemy, ale on twierdził, że to niedorzeczny pomysł.
– Ja wiem, że u was wszyscy muszą mieć ślub, ale my tu żyjemy w zupełnej wolności – klarował mi, a ja czułam się jak jakaś głupia szara mysz z ciemnogrodu. Dlaczego nie chcesz wyrobić Mikaelowi paszportu? Miał jednak rację.
„Ojczym” Niklasa tak naprawdę był nie mężem, a konkubentem jego matki, a żyli razem od siedemnastu lat. Większość naszych znajomych i sąsiadów też żyła w nieformalnych związkach.
– Małżeństwo w Szwecji to przeżytek – powtarzali mi wszyscy dookoła. Urodziłam więc syna nie jako żona, a jako życiowa partnerka Niklasa. Daliśmy mu na imię Mikael. Z automatu dostał szwedzkie obywatelstwo, o polskie musiałabym się postarać w swojej ojczyźnie. Oczywiście bardzo chciałam zabrać syna do dziadków, ale Niklas się sprzeciwił.
– Mogą przyjechać tutaj, chętnie kupię im bilety – zaproponował. Zgodziłam się na to, chociaż musiałam długo przekonywać tatę do jego pierwszego w życiu lotu samolotem. Ku mojemu zdumieniu, Niklas zarezerwował i opłacił rodzicom pokój w hotelu. Dla mnie i dla nich to był wstrząs, bo w Polsce tak się nie robi, gości przyjmuje się pod swój dach. Ale dla rodziny mojego ukochanego to właśnie był przejaw gościnności.
To był ostatni szczęśliwy okres mojego życia w Szwecji
Pokazywałam rodzicom miasto, wybraliśmy się z nimi na koncert, jedliśmy w dobrych restauracjach. Mikael miał trzy miesiące i mama ciągle pytała, czy przywiozę go do Polski, zanim zacznie chodzić. Oczywiście zapewniałam ją, że tak. Ale kiedy Mikael już biegał, ja nadal nie miałam jego paszportu. Do wyrobienia potrzebna jest obecność obojga rodziców, a Niklas nigdy nie miał na to czasu.
W końcu, kiedy postawiłam go pod ścianą, przyznał, że nie widzi powodu, bym zabierała dziecko do Polski. W tym czasie czułam się już coraz bardziej jak w pułapce w tym moim życiu jak ze snu. Wszystko, czego używałam i dotykałam, należało do Niklasa i jego rodziny. Nie zarabiałam, więc nie miałam nawet własnej bielizny, na wszystko dawał mi chłopak. Pieniądze nie były problemem, miałam własną kartę do jego konta bankowego, ale chodziło o to, że nie miałam nic do powiedzenia przy podejmowaniu nawet najbłahszych decyzji.
Kiedy Niklas uznał, że trzeba zmienić umeblowanie salonu, wybierał komplet wypoczynkowy nie ze mną, a z matką. Ona też doradzała mu, do jakiego pediatry trzeba zapisać dziecko, i przekonała, że mały powinien iść do żłobka. Oficjalnie, żeby mnie odciążyć, ale ja nie byłam przeciążona! Nie miałam do roboty nic więcej poza zajmowaniem się synkiem! Niby mogłam pracować w Szwecji legalnie, ale Niklasowi nagle zaczęło przeszkadzać, że miałby mieć partnerkę, która wykonuje jakąś prostą pracę.
Jego matka z przemiłej starszej pani zmieniła się w oschłą żelazną damę, a uczucia okazywała wyłącznie synowi i wnukowi. Ba! Wnuka wręcz ubóstwiała. Mnie traktowała praktycznie jak nianię. Inni krewni mojego partnera podchodzili do mnie z chłodną rezerwą, za to uwielbiali Mikaela. Jedyną osobą, którą lubiłam w tej rodzinie, był Petter, konkubent matki Niklasa.
– Zawsze to ja byłem parweniuszem w tej rodzinie – zdradził mi kiedyś podczas spaceru z małym. – Jestem w połowie Algierczykiem, a Szwedzi, chociaż twierdzą, że są tacy tolerancyjni, nie lubią się mieszać z imigrantami. Kiedy poznałem Birgit, jej mąż był prokuratorem. Nikomu się nie podobało, że zostawiła go dla jakiegoś pół Araba, który nawet nie miał stałej pracy.
– Ale potem jakoś się do ciebie przekonali, prawda? – uśmiechnęłam się. Spojrzał na mnie zagadkowo i wcale nie byłam już taka pewna, że został do końca zaakceptowany w rodzinie.
– No, ale ja nie dałem im syna, wnuka i kuzyna – dorzucił pocieszająco. – Niklas od lat szukał kobiety, która chciałaby mieć z nim dziecko, ale Szwedki się do tego nie spieszą. Birgit wpadała w depresję na myśl, że nie będzie babcią… Wszyscy byli wniebowzięci, kiedy Niki powiedział, że związał się z Polką. Wy macie taką opinię w Szwecji, że jesteście bardzo rodzinne, chcecie mieć dużo dzieci.
Wykorzystał głupią Polkę, by zapewnić sobie potomka
Chyba wtedy zaczęłam rozumieć, co widział we mnie mój boski Niklas. Widział… matkę dla swojego dziecka. Od tego momentu zaczęłam skupiać się na tych wszystkich drobiazgach, które dotąd budziły tylko mój niejasny niepokój. Dlaczego Mikael dotąd nie miał paszportu? Dlaczego ja nie byłam żoną Niklasa, przez co nie miałam szans na szwedzkie obywatelstwo? Dlaczego nie mogłam iść do pracy i mieć własnych pieniędzy? To się zaczęło robić coraz bardziej jasne, a ja – coraz bardziej przerażona.
Dotarło do mnie, że ja od dawna się już nie liczę dla Niklasa. Był cudownym ojcem, uwielbiał chodzić z wózkiem i zabierać syna na lunche z jego babką. Instagram i Facebook pękały w szwach od zdjęć Niklasa z „jego najlepszym kumplem”, czyli Mikaelem. Mnie na tych zdjęciach od dawna nie było. Kiedy tata zachorował, uparłam się, że pojadę do Polski. Niklas mnie nie zatrzymywał. Ale syna nie puścił. Nie powiedział tego wprost, lecz wiedziałam, że mi nie ufał. Bał się, że nie wrócę już z dzieckiem do Szwecji.
Podczas samotnej wizyty w Polsce poszłam do prawnika i zapytałam, co mam zrobić, żeby móc sprowadzić Mikaela do Polski. Zamierzałam odejść od Niklasa, chociaż nie chciałam mu utrudniać kontaktów z małym.
– Ojciec Szwed? – starsza prawniczka wyglądała na zmartwioną. – A pani nie ma obywatelstwa? Niedobrze… Syn jest Szwedem i szwedzki sąd rodzinny raczej nie przyzna pani wyłącznej opieki. Właściwie to na pewno tego nie zrobi. Powszechna jest praktyka odbierania dzieci rodzicom, którzy nie są obywatelami krajów skandynawskich, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Ich sądy uważają, że kierują się dobrem dziecka, i jeśli rodzice się rozstają, przyznają dziecko temu, kto może zapewnić mu lepszy byt. Zadrżałam.
Pomyślałam o Birgit, sztokholmskiej sędzi, o panu prokuratorze, o majątku rodziny Niklasa i ich wpływach. Byli elitą, znali polityków, a już na pewno rządzili w szwedzkiej machinie sądowniczej. Ja natomiast byłam bezrobotną kobietą z polskiej prowincji, bez wykształcenia, mieszkania i perspektyw.
– Mogą mi go zabrać…? Tak… po prostu? – zapytałam, ledwie oddychając. – Jeśli rozstanie się pani z ojcem dziecka, a ten wystąpi o prawo do wyłącznej opieki, to musiałby się stać cud, żeby szwedzki sąd przyznał opiekę pani – odpowiedziała poważnie prawniczka. – A ja w swojej karierze jeszcze takiego cudu nie widziałam…
Wróciłam do Sztokholmu z planem
Zaczęłam być słodka i miła dla Niklasa, wspomniałam też o tym, że… chciałabym mieć drugie dziecko. Musiał powtórzyć to matce, a ona najwyraźniej uznała, że to moja natura polskiej kobiety się odezwała, i zapewne nakazała synowi to skrzętnie wykorzystać. Wtedy zaczęłam prosić, żebyśmy gdzieś wyjechali we trójkę. Bez przerwy mówiłam o Hiszpanii. Chyba uśpiłam czujność Niklasa, bo w końcu zarezerwował nam wyjazd i wreszcie wyrobiliśmy paszport Mikaelowi. Skłamałam, że nie biorę już pigułek. Wiedziałam, że Niklas pragnął kolejnego dziecka, marzył o córeczce.
Seks z nim był jakimś koszmarem. Nie ufałam mu i czułam, że mi zagraża. Wiedziałam, że mnie nie kochał, byłam po prostu środkiem do zdobycia tego, co chciał.
W przeddzień wyjazdu z hotelu powiedziałam, że idę z małym po pamiątki. Zabrałam tylko torebkę i mały plecak. Mikael miał wtedy dwa lata. Bilety na lot do Polski kupiła mi koleżanka – jedyna osoba, którą wtajemniczyłam w ten plan. Przysłała mi je na adres e-mail. Wydrukowałam je, bo nie chciałam mieć przy sobie telefonu. Bałam się, że Niklas zainstalował mi aplikację do śledzenia, więc zostawiłam komórkę w hotelu.
Przez odprawę przechodziłam z duszą na ramieniu. Ale udało się, nikt nas nie zatrzymał. Wsiedliśmy do samolotu. Po przylocie mogłam jechać do rodziców, ale wiedziałam, że rodzina mojego ekspartnera zna ich adres. Pomogła mi ta sama koleżanka – jej ciotka udostępniła nam pokój za niewielką opłatą. Niewielką, bo musiałam oszczędzać pieniądze.
Miałam trochę gotówki, którą regularnie wybierałam z bankomatów od dość dawna. Niklas na szczęście nie zauważył nic podejrzanego, przecież pieniądze nigdy nie były dla niego zmartwieniem. Ponieważ nie miałam telefonu, nie wiedziałam, kiedy mój były chłopak, a obecnie wróg, zorientował się, że uciekłam z naszym synem. Zadzwoniłam do rodziców, ale nie powiedziałam im, gdzie jestem, bo bałam się, że ktoś z nich to wyciągnie. Okazało się, że moje obawy były słuszne.
– Beata! – kiedy zadzwoniłam po raz kolejny, mama była spanikowana. – Była tu policja! Pytali o ciebie! Powiedziałam, że z tego, co wiem, to jesteś w Szwecji, i sobie poszli, ale na pewno to nie koniec! Co teraz zrobimy? Miała rację. To był dopiero początek. Niklas i jego ustosunkowana matka nie próżnowali. Były złożył do szwedzkiego sądu wniosek o przyznanie mu wyłącznych praw do dziecka, ale to nie wszystko.
Zawiadomił policję, że porwałam jego syna! Mały był obywatelem Szwecji, a ja nie, więc ich policja zareagowała natychmiast, wysyłając zgłoszenie do tej naszej. Teraz służby mojego własnego kraju ścigały mnie w związku z uprowadzeniem małego Szweda! To było tak absurdalne, że nie mieściło mi się w głowie. Zaczęłam czytać, czy jakieś inne Polki były w podobnej sytuacji, i dopiero wtedy dostałam pierwszego ataku paniki w życiu.
Okazało się, że są setki, jeśli nie tysiące Polek, Ukrainek, Bułgarek, Rumunek czy Słowenek, które mają dzieci z Niemcami, Szwedami, Brytyjczykami i innymi obywatelami krajów tak zwanej starej Unii. Te kobiety łączy jedna, przerażająca historia – kiedy rozstały się z ojcami swoich dzieci, nagle okazało się, że nie mogą dzieci zabrać. Zagraniczne sądy wydają niemal zawsze identyczny wyrok – dziecko ma zostać w kraju, w którym się urodziło i wychowało, przy rodzicu, który zapewni mu życie na lepszym poziomie.
Dziś mały już nie pamięta, że kiedyś był Szwedem
Matka Niklasa musiała mieć naprawdę szerokie znajomości, bo nasza sprawa w sądzie potoczyła się błyskawicznie. Na adres domowy moich rodziców przyszło zawiadomienie, że szwedzki sąd rodzinny zaocznie pozbawił mnie praw rodzicielskich do Mikaela i nakazał zwrócić dziecko ojcu. Tak, to możliwe. Nie jestem jedyna, takich kobiet jak ja jest dużo więcej. Wyrok sądu pociągnął za sobą europejski nakaz poszukiwania, co oznaczało, że jeśli gdziekolwiek posłużę się paszportem Mikaela, natychmiast zostanie zaalarmowany Europol.
Nie mogłam nawet iść do urzędu, żeby nadać mojemu dziecku numer PESEL i wyrobić mu polski akt urodzenia. Byłam w pułapce. Nie mogłam się legalnie zatrudnić ani zgłosić do ZUS, żeby mieć opiekę medyczną, nie mogłam się pojawić w domu rodzinnym, bo policja przyszła mnie szukać drugi raz.
Zaczynałam wpadać w histerię. I wtedy dostałam maila. Pisał do mnie Petter.
Kochana Beato – zaczął ciepło. – Chcę, żebyś wiedziała, że w tym szaleństwie jestem po Twojej stronie. Rozstałem się z Birgit, bo zmieniła się w kobietę, której nie mógłbym dalej kochać. Ona i Ragnar, ojciec Niklasa, używają swoich wpływów, żeby znaleźć Ciebie i Mikaela. Słyszałem ich rozmowy. Razem z Niklasem planują wynajęcie grupy uderzeniowej, która miałaby odbić dziecko. Prawo jest po ich stronie. Kiedy Mikael znajdzie się w Szwecji, już nigdy Ci go nie oddadzą. Jedyne, co mogę zrobić, to Cię ostrzec. Najlepiej wyjedź z Polski, nie jesteście tam bezpieczni.
Czułam, że był ze mną szczery. Zresztą, sama wiedziałam, że Polska nie jest już bezpieczną przystanią. Dostałam pismo na adres rodziców, tym razem z warszawskiej kancelarii, którą wynajął Niklas. Reprezentowali go w Polsce. Namawiali do „przestrzegania prawa” i oddania mu dziecka oraz straszyli konsekwencjami karnymi. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić, ale wiedziałam jedno: nie mogę dalej uciekać.
Wynajęci komandosi mogli dorwać nas wszędzie, a Mikael kiedyś będzie musiał iść do szkoły, trzeba to było zakończyć. Wiedziałam z Facebooka, że Niklas miał nową dziewczynę, tym razem rodowitą Szwedkę. Z jej profilu wynikało, że jest lekarką, poznałam miejsce jej pracy. Pojechałam tam. Łatwo mi było znaleźć tę przychodnię w Sztokholmie. Byłam już zapisana do doktor Karen S. pod fałszywym nazwiskiem. Od razu mnie poznała, Niklas musiał pokazać jej zdjęcia.
– Czego chcesz? – zapytała. Chciałam porozmawiać.
– Przekonaj go, że ta wojna jest bez sensu – poprosiłam. – Jeśli odbierze mi syna, Mikael znienawidzi jego i ciebie. Naprawdę tego chcesz? Chcesz wychowywać obce dziecko? Przyznała, że nie. Ją też męczyła ta sytuacja. Pokazałam jej moje zdjęcia z synkiem, widziałam, że ją poruszyły.
– To Birgit wszystko nakręca – rzuciła. – Ta kobieta jest chora z ambicji. Jej zdaniem upokorzyłaś ich rodzinę i chce cię ukarać. Gdyby nie ona, Niklas łatwiej by odpuścił. Spróbuję go przekonać, żeby dał wam spokój…
Wróciłam do Polski i przez kilka miesięcy dalej się ukrywałam. W końcu odezwał się na maila Niklas.
Wycofam wniosek – napisał. – Karen jest w ciąży i żąda, żebym z tym skończył. Nie chodzi o ciebie, żebyś wiedziała! Chodzi tylko o nią i nasze dziecko.
Nie wiem, jak Karen to załatwiła, ale Niklas faktycznie mi odpuścił. Odzyskałam prawo do opieki nad synem, wyrobiłam mu polskie dokumenty. Jego tata więcej nas nie szukał, z Facebooka wiem, że wreszcie ma upragnioną córeczkę. Nie odważyłam się wnioskować o alimenty, poszłam za to do pracy. Michałek chodzi już do zerówki i nawet nie pamięta, że przez jakiś czas był Szwedem. Może kiedyś spotka swojego ojca, a może nie. Raczej nie będę na to nalegać.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Mam dość narzeczonego pracoholika
Czy to coś złego, że jako facet dbam o swój wygląd?
Mąż zostawił mnie dla ciężarnej kochanki
Mam nieślubne dziecko z przygodnego romansu
Za granicą miałem poważny wypadek i dopiero zrozumiałem, co ważne