„>>Mamuśki<< w pracy zrzucają na mnie swoje obowiązki. To, że nie mam dzieci, nie znaczy, że muszę siedzieć po godzinach”

kobieta, którą wykorzystują w pracy fot. Adobe Stock, Tinnakorn
„Na początku chętnie pomagałam, bo jestem koleżeńska, ale po pewnym czasie miałam dość. Zorientowałam się, że koleżanki pod pretekstem ważnych domowych obowiązków bezczelnie mnie wykorzystują. A przecież ja też mam prawo do wolnego czasu”.
/ 29.04.2022 05:59
kobieta, którą wykorzystują w pracy fot. Adobe Stock, Tinnakorn

Jestem księgową. Od kilku miesięcy pracuję w biurze rachunkowym. Nieźle zarabiam, robię to, co lubię. A i szefowa jest w porządku. Nie wrzeszczy z byle powodu, nie pogania jak pan niewolnika. W porównaniu z moją poprzednią firmą istny raj. Teoretycznie więc powinnam być szczęśliwa i zadowolona. Ale nie jestem. A wszystko przez moje koleżanki z biura…

Na początku wydawało mi się, że to bardzo fajne dziewczyny. Otwarte, wesołe. W wolnych chwilach często rozmawiały na prywatne tematy. Opowiadały o wrednych teściowych, leniwych mężach, niesfornych dzieciach. Po kilku dniach znałam problemy każdej z nich. O sobie mówiłam jednak niewiele. Szybko to zauważyły.

Ciągle chciały, bym je wyręczała

– A ty czemu się nie odzywasz? Nie masz żadnych domowych kłopotów? – odezwała się którego dnia Magda.

– Mam. I to całkiem sporo. Ale w porównaniu z waszymi to pestka – odparłam.

– A to dlaczego?

– Bo jestem sama, nie mam męża ani dzieci – przyznałam.

– Szczęściara. Dużo bym dała, żeby być w takiej komfortowej sytuacji. A wy dziewczyny? – popatrzyła na koleżanki.

– My też! – zakrzyknęły chórkiem.

Uśmiechnęłam się pod nosem i kilka chwil później nie pamiętałam już o tej rozmowie. Wkrótce miałam się przekonać, że one nie zapomniały. I ta szczerość będzie mnie drogo kosztować.

Tydzień później, tuż przed zamknięciem, wpadł do biura zdenerwowany właściciel firmy budowlanej, któremu prowadzimy księgowość. Konkretnie prowadzi Magda. Oświadczył, że ma kontrolę ze skarbówki i potrzebuje dokumenty swojej firmy.

– Magda, nie ma wyjścia, musisz zostać po godzinach i wszystko dla pana przygotować – powiedziała szefowa.

– O rany, dlaczego ja? – jęknęła.

– Bo to twój klient – ucięła.

Koleżanka spojrzała na mnie wzrokiem, który wołał: „Ratunku!”.

– Zastąpisz mnie? Błagam! Naprawdę nie mogę zostać. Muszę odebrać Maciusia z przedszkola, zrobić zakupy, ugotować obiad – zaczęła wyliczać.

– Zastąpię, leć – uśmiechnęłam się.

Trochę mi nie pasowała ta niespodziewana, dodatkowa praca, bo tego dnia zamierzałam odwiedzić mamę, ale zostałam. Chciałam pomóc koleżance.

To nie była ostatnia prośba Magdy. Już po kilku dniach sytuacja się powtórzyła. A potem jeszcze raz. Po miesiącu o ratunek prosiły mnie już wszystkie dziewczyny. Poza Magdą jeszcze Ewa, Mariola, Patrycja i Beata. Gdy nie zdążyły czegoś zrobić lub trzeba było zostać dłużej w pracy, patrzyły na mnie błagalnym wzrokiem, kładły dokumenty na moim biurku i się ulatniały.

Na początku chętnie pomagałam, bo jestem koleżeńska, ale po pewnym czasie miałam dość. Zorientowałam się, że koleżanki, pod pretekstem ważnych domowych obowiązków bezczelnie mnie wykorzystują. Mimo to milczałam. Nie chciałam konfliktów.

W końcu się postawiłam

Ale w końcu miarka się przebrała. Tamtego dnia umówiłam się do kina ze swoim nowym chłopakiem. Bardzo zależało mi na tej znajomości, więc przed siedemnastą zaczęłam zbierać się do wyjścia.

– Błagam cię, Renata, nie wychodź. Trzeba jeszcze dokończyć kilka spraw – Mariola położyła mi na biurku stosik papierów.

To twoje sprawy, nie moje. Sama je dokończ – odparłam.

– O rany, nie wygłupiaj się. Przecież wiesz, że nie mogę. Muszę…

– Wiem, wiem. Musisz odrobić z Kubusiem lekcje, posprzątać kuchnię, zrobić pranie i awanturę mężowi.

– No właśnie. Więc sama rozumiesz…

– Wybacz, kochana, ale to naprawdę nie jest mój problem. A poza tym mam plany na dzisiejszy wieczór.

– Plany. A niby jakie? – Mariola wpatrywała się we mnie zaciekawiona.

Inne dziewczyny też wbiły we mnie wzrok.

– Idę do kina – odparłam zgodnie z prawdą. – Grają niezły kryminał…

– Chyba żartujesz, kochana. Ja się spieszę, bo mi się w domu wszystko wali, a ty wyjeżdżasz z jakimś banalnym kryminałem? No wiesz, nie spodziewałam się tego po tobie. Chyba żadna z nas się nie spodziewała – spojrzała znacząca na koleżanki.

Skwapliwie jej przytaknęły. Poczułam jak wzbiera we mnie złość.

– Wiecie co? Ja też się nie spodziewałam, że będziecie bezczelnie mnie wykorzystywać. Ale koniec z tym. Od dzisiaj każda zajmuje się własnymi sprawami – odparowałam.

I zanim zdążyły coś odpowiedzieć, po prostu wyszłam.

Niestety, moja odmowa drogo mnie kosztowała. Dziewczyny są na mnie śmiertelnie obrażone. Nie odzywają się do mnie, patrzą spod oka, a gdy wchodzę do pokoju, ostentacyjnie przerywają rozmowy. Miałam jeszcze nadzieję, że gdy sobie wszystko przemyślą, zrozumieją, że to raczej ja powinnam czuć się urażona, a nie one. Ale nie. Ostatnio usłyszałam przypadkowo, jak nazwały mnie samolubem bez serca. Bezczelne małpy! Kiedy do nich dotrze, że mam prawo decydować o tym, jak spędzam swój wolny czas. I nie muszę ich pytać o zdanie! A jeśli tego nie zrozumieją, będę chyba musiała poszukać sobie nowej pracy.

Czytaj także:
„Była żona zabrania mi kontaktów z córką. Nie widziałem mojej księżniczki już 3 lata. Nigdy sobie tego nie wybaczę”
„Mąż katował mnie i odżyłam dopiero po jego śmierci. Wtedy straciłam głowę dla Stasia, który był sanatoryjnym lowelasem”
„Mój szwagier wychowuje cudze dziecko. Siostra zaszła w ciążę na imprezie i wmówiła Pawłowi, że to jego córka”

Redakcja poleca

REKLAMA