„W okolicy zaczęły ginąć młode kobiety. Byłam w szoku, gdy do mnie dotarło, że to się dzieje, gdy mój facet idzie biegać”

kobieta, która boi się partnera fot. Adobe Stock, GVS
„Po powrocie do domu zabrałam się za porządki. Wieczorem dotarłam do łazienki, gdzie czekała na mnie porcja prania. I wtedy znalazłam łańcuszek z czterolistną koniczyną. Wysunął się z kieszeni dżinsów, które Piotr zostawił w koszu. Zrobiło mi się słabo. Stałam jak słup soli, nie wiedząc co dalej. Mój ukochany naprawdę jest mordercą!”.
/ 24.10.2022 14:30
kobieta, która boi się partnera fot. Adobe Stock, GVS

– Promieniejesz! Szczęśliwa miłość? – zapytała Justyna.

Przytaknęłam dyskretnie, nie chcąc robić zamieszania.

– Ludzie! Milena się zakochała – ryknęła na całe biuro.

– Gratulacje, kochana – Michał jak zwykle zachował się elegancko. Szkoda tylko, że nie oderwał ani na chwilę wzroku od ekranu komputera.

– Pracuś! – prychnęła Justyna.

– Czytam o tym mordercy – sprostował Michał. – Znowu uderzył, w ten sam sposób. Zabił kobietę w jej własnym domu.

– To już trzecia ofiara – Justyna spoważniała. – Strach wyjść na ulicę.

– Lepiej uważaj, on wybiera ofiary w miejscach publicznych, a potem podąża za nimi aż do mieszkania i obezwładnia je gazem, w chwili gdy wyjmują klucze – przytaknął Michał. – Milena, mieszkasz sama w bocznej uliczce, powinnaś być ostrożna.

– Milena już ma obrońcę, co nie? – Justyna szturchnęła mnie łokciem.

Pomyślałam z ulgą o Piotrze. Przy nim nie bałam się nikogo, nawet Robercika, sąsiada, którego omijałam szerokim łukiem, szczególnie od chwili, gdy porzuciła go żona. Przynajmniej on tak twierdził, bo jeśli chodzi o mnie, to nie byłabym zdziwiona, gdyby ten typ posunął się do morderstwa. Tacy jak on bywają groźni dla otoczenia.

Raz zasiany niepokój kiełkował

Często o nim rozmawialiśmy.

– Fakt, wygląda jak żołnierz mafii – przyznał Piotr. – Ale to nie dowód, że ma coś na sumieniu – mój ukochany zawsze wszystkich tłumaczył.

– Spotkałam go na ulicy, jechał autem, ale zwolnił, otworzył szybę i zaczął mnie zaczepiać. Spytałam, czy żona wie, jak bardzo mu się podobam.

– I co pan sąsiad ci odpowiedział? – zainteresował się Piotr.

– Że jego żona smaży się w piekle i tam nie słychać, co on do mnie mówi.

– Dowcipny ten Robercik – stwierdził mój kochany.

– Albo prawdomówny. Ta kobieta zniknęła tak nagle... – odparłam.

– Może się wyprowadziła?

– Mógł też zrobić jej krzywdę, a ciało zakopać w ogródku…

– Masz fantazję, kochanie, ale ten scenariusz wydaje się mocno naciągany. Chcę jednak, żebyś czuła się bezpieczna i była spokojna, więc na wszelki wypadek zamknij dobrze furtkę i drzwi, jak pójdę biegać – doradził.

Mój ukochany od pewnego czasu pokochał jogging. Nie każdego dnia miał ochotę na sport, ale jeśli już, to wyruszał późnym wieczorem, bo jak twierdził, rano nie miał do tego nastroju. Wracał późno lub jeszcze później, zależy w jakiej był formie. Po powrocie brał długi prysznic i wślizgiwał się pod kołdrę w znakomitym humorze.

Po bieganiu wydzielają się endorfiny – mruczał, przeciągając palcem wzdłuż mojego kręgosłupa. – Chcesz się o tym przekonać?

Zwykle chciałam, ale nocne wyprawy Piotra zaczęły mnie niepokoić. W pracy Michał codziennie urządzał nam prasówkę, rozwodząc się nad poczynaniami mordercy. Kiedyś przyszło mi do głowy, że czas zgonu ofiar pokrywa się z nieobecnością Piotra. Wiedziałam, że to głupie, ale nie mogłam się powstrzymać od sprawdzania, kiedy dochodziło do zabójstw. Morderca uderzał tylko w te dni, kiedy Piotr chodził pobiegać. Były pewne odstępstwa od reguły, czasem mój facet trenował, ale nic się działo. Uznałam więc, że to znowu moja bujna wyobraźnia daje o sobie znać.

Z drugiej strony, co ja właściwie wiedziałam o Piotrze? Miłość spadła na nas znienacka, nie chcieliśmy tracić ani chwili, więc zaproponowałam, żeby wprowadził się do mnie. Lubiliśmy spędzać czas we dwoje, dlatego zachowywaliśmy się jak samotnicy, nie poznałam jego przyjaciół ani rodziny i wcale mi na tym nie zależało. O pracy Piotra też miałam mgliste pojęcie. Wychodziłam rano do pracy, a Piotr zostawał w domu. Twierdził, że zaczyna później niż ja.

– Mam jeszcze chwilę, zjem spokojnie śniadanie – mówił, zabierając się do smażenia jajecznicy.

Co w tym było dziwnego? Nic, ale raz zasiany niepokój kiełkował.

Znalazłam w kieszeni jego spodni bransoletkę

Morderca zabiera trofea – oznajmił Michał, nie przejmując się, że nie rozumiemy, co mówi. – No, przedmioty należące do ofiary. Tym razem była to bransoletka z pamiątkowymi zawieszkami i łańcuszek z wisiorkiem w kształcie czterolistnej koniczyny.

– Skąd wiesz? Takich rzeczy policja nie ogłasza – zdziwiłam się.

– Wyobraź sobie, że padło na znajomą moich znajomych. Stąd wiem

– Michał był bardzo podekscytowany. Opowiadał długo o zamordowanej dziewczynie, aż w końcu wszystkie miałyśmy dość tej makabreski.

Chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć, dlatego po powrocie do domu zabrałam się za porządki. Wieczorem dotarłam do łazienki, gdzie czekała na mnie porcja prania. I wtedy znalazłam łańcuszek z czterolistną koniczyną. Wysunął się z kieszeni dżinsów, które Piotr zostawił w koszu. Zrobiło mi się słabo. Stałam jak słup soli, nie wiedząc co dalej. Mój ukochany naprawdę jest mordercą!

– Co ty robisz? – w drzwiach łazienki wyrósł nagle Piotr. 

– Skąd to masz? – wyciągnęłam rękę z łańcuszkiem.

– A, całkiem o tym zapomniałem. Znalazłem takie cudo na ulicy i pomyślałem, że oddam do jubilera, żeby naprawił pęknięcie. Chciałem ci podarować tę błyskotkę.

Poczułam nerwowe skurcze żołądka. On kłamał! Zdarł łańcuszek z szyi ofiary! Michał miał rację. Niewiele myśląc, skoczyłam, zatrzasnęłam drzwi do łazienki i przekręciłam zamek.

– Milena, nie wygłupiaj się – zawołał Piotr. – Co ty wyprawiasz?

Żałowałam, że nie mam przy sobie telefonu, tkwiłam w ciasnym pomieszczeniu jak w pułapce, a po drugiej stronie drzwi stał człowiek, o którym nic nie wiedziałam. Usiadłam na podłodze i nasłuchiwałam odgłosów. Piotrowi szybko znudziło się stukanie, ale nie wiedziałam, czy nie czeka w korytarzu. W końcu zachęcona ciszą otworzyłam ostrożnie drzwi. Nikogo nie zobaczyłam, więc wyszłam na korytarz. W domu było ciemno, ale zza drzwi sypialni wydobywał się dziwny blask. Podeszłam bliżej…

Piotr siedział na podłodze, otoczony pełgającymi ognikami świec, wyciągnął chyba wszystkie, które zgromadziłam na nasze romantyczne wieczory. Mamrotał coś do siebie, ale przerwał, jak mnie zobaczył.

– Jesteś wreszcie – uśmiechnął się dziwnie. – Cieszę się, że już wiesz. Teraz będzie łatwiej. Siadaj koło mnie, uczcimy dokonania mistrza.

Odruchowo obciągnęłam koszulkę, którą założyłam do sprzątania. Wszystko we mnie krzyczało, że powinnam uciekać, ale przecież nie w samym tiszercie! Po ubranie, które zostało w sypialni, musiałabym przejść koło Piotra, a na to nie miałam ochoty. Nie umiałam się zdecydować, co robić. Czy mógłby zrobić mi krzywdę? Z trudnością przyjmowałam do wiadomości, że mam do czynienia z groźnym typem.

Zachowywał się jak wariat

– Tak właśnie giną kobiety. Zabija je ciekawość – Piotr wyszczerzył zęby w uśmiechu. Przez chwilę wyglądał jak mężczyzna, którego pokochałam. – Wykorzystam tę wiedzę, teraz moja kolej, godnie zastąpię mistrza.

– Kogo? – spytałam zdumiona.

Piotr jakby mnie nie słyszał. Nadal wpatrywał się w płomyki świec.

To był mój kumpel spod celi, siedział za gwałt, wyszedł za dobre sprawowanie po roku. Więzienni wychowawcy byli dumni, że zwracają go społeczeństwu – Piotr wybuchnął śmiechem. – Ale ja wiedziałem, że stać go na więcej. Trochę mi opowiedział, reszty sam się domyśliłem. Odnalazłem go i zacząłem obserwować. Był dobry, ale ja będę lepszy.

– Aresztowali go, wiesz? – podjął po chwili. – Ale nie ma tego złego. Chodziłem za nim krok w krok, czasem nawet zabierałem jakiś fant z pokoju. A ty myślałaś, że biegam wieczorami. Dobrze to wymyśliłem, prawda?

Piotr najwyraźniej był szalony, nie kontrolował się, więc przytaknęłam, żeby się nie zdenerwował.

– Mistrz zwolnił miejsce dla mnie, marzyłem o tym od dawna – oczy Piotra stały się obce i groźne. Nagle zatrzymał na mnie wzrok.

On całkiem odjechał, pomyślałam. Rozmawiaj z nim! Zagaduj go!

– Twój mistrz będzie zadowolony, że go naśladujesz? – z trudem wypowiadałam słowa, ale męczarnia opłaciła się. Piotr się zaniepokoił.

– Faktycznie. Nie będzie o tym wiedział – odparł niepewnie i zwrócił twarz w kierunku świec.

Teraz! Decyzję podjęłam błyskawicznie. Zrobiłam krok do przodu, znalazłam się w przedpokoju i pobiegłam do wyjścia. Nie słyszałam, czy mnie goni. Pulsująca w skroniach krew zagłuszała jego kroki. Drzwi były zamknięte, zaczęłam się szarpać z zamkiem. Chyba płakałam, ale adrenalina tak mnie znieczuliła, że prawie nie poczułam, kiedy drasnął mnie nożem...

– Milena, wracaj! – krzyknął.

Udało mi się otworzyć drzwi, wybiegłam do ogródka, zrobiłam kilka kroków i zatrzymałam się przy ogrodzeniu. Furtka była zamknięta.

– Dlaczego to robisz? – za mną stał Piotr i przemawiał zwodniczo łagodnie. Nie odwróciłam się, nie chciałam widzieć, co trzyma w dłoni. Nagle poczułam zimne ostrze na szyi.

– Pomocy! – chciałam krzyknąć, ale z gardła wydobył się ochrypły szept.

Cudownie, że jesteś tak blisko przy mnie – szepnął mi do ucha.

Czy będę musiała przed nim uciekać?

Uchwyciłam się ogrodzenia najmocniej jak potrafiłam. Chyba nie zabije mnie przy furtce? Po drugiej stronie mieszkają ludzie, w oknach paliło się światło. Może ktoś zobaczy, co się dzieje i zadzwoni po policję?

– Wracamy do domu! – Piotr szarpnął mnie, ale nie puściłam prętów.

Usłyszałam warkot silnika. Koło furtki przejechał potężny pick-up Robercika. Tym razem widok sąsiada tchnął we mnie nadzieję.

– Pomocy! – ryknęłam na całe gardło, bojąc się, że znów skończy się na bezgłośnym charkocie.

Sąsiad zatrzymał auto i wysiadł.

– Co my tu mamy? Małe nieporozumienie? – podszedł do ogrodzenia z głupim uśmiechem.

Chyba nie rozumiał, co się dzieje.

– To nie jest kłótnia, on… – Piotr zamknął mi ręką usta.

– E, koleś. Tak się nie bawimy. Kobiety tego nie lubią. Moja stara zwiała, chociaż oberwała tylko trochę, nie straszyłem jej nożem – Robercik sprawnie wdrapał się na ogrodzenie. A ja myślałam, że wystarczy zamknąć furtkę, by poczuć się bezpiecznie!

Zeskoczył i zrobił to, co potrafił najlepiej. Uderzył Piotra pięścią w twarz. Ciało prześladowcy zwiotczało i osunęło się na ziemię.

Odwróciłam się ostrożnie. Piotr leżał na ziemi zamroczony i niemrawo próbował się podnieść.

– Niech pan uważa, on jest niebezpieczny – ostrzegłam.

– Kto? Ten pętak? – Robercik trącił leżącego na ziemi Piotra końcem buta. – Już dawno zastanawiałem się, co taka fajna kobitka robi z projektem na mężczyznę, kiedy ma takiego ogiera jak ja pod bokiem – zaśmiał się głośno.

– Proszę go popilnować, a ja zadzwonię po policję – powiedziałam.

– Psy chcesz wzywać? A co on ci zrobił? Powygłupiał się trochę i tyle. Wywalę go na zbity pysk, będziesz miała spokój – odparł Maciejak.

– Panie Robercie, on kobiety chciał mordować! Planował zastąpić tego zboka, co go policja aresztowała!

– Ożeż ty w mordę, a to świr jeden! No, jak tak, to dzwoń po psy. Albo do psychiatryka, jak tam uważasz – zezwolił łaskawie Robercik.

Policja zabrała Piotra, później przeszukano dom i znaleziono jeszcze kilka przedmiotów należących do zabitych kobiet. Zgromadził w moim domu całą kolekcję fantów. Zakochana kobieta potrafi być ślepa i głucha.

Piotr regularnie przysyła mi przez adwokata wiadomości z aresztu. Pisze, że mnie kocha i prosi o wybaczenie. Coś mi się wydaje, że ten człowiek nie da mi tak łatwo spokoju. Jeżeli jego również wypuszczą za dobre sprawowanie, będę musiała przed nim uciekać do końca życia.

Czytaj także:
„Udawałem, że rozwód spłynął po mnie jak po kaczce, a rozbiłem się na milion kawałków. Tylko nowa miłość mogła posklejać moje serce”
„Żona traktowała mnie jak psa przy budzie i tego samego uczyła córki. Miałem dość tej smyczy i po 40 latach zrobiłem to, co należało”
„Nie sądziłam, że pies przyniesie mi w zębach... męża. Wziął go za złodzieja i słusznie, bo tajemniczy kochanek skradł moje serce”

Redakcja poleca

REKLAMA