„W kostnicy panuje bardziej gorąca atmosfera niż w naszej sypialni. Żona za to rozgrzewała się w łóżku sąsiadki”

Para w łóżku fot. iStock by GettyImages, LeoPatrizi
„W naszej sypialni nigdy nie było ogniście. Ostatnie kilkanaście miesięcy było jednak koszmarem. Koledzy nie mieli wątpliwości – musi mieć romans. Trudno było mi uwierzyć, że leżąca jak kłoda Paulina może zaangażować się w jakąkolwiek relacje. Prawda była szokująca”.
/ 21.08.2023 22:30
Para w łóżku fot. iStock by GettyImages, LeoPatrizi

Gdy ktoś spoglądał na nas z boku, zwykle nam zazdrościł. Oboje dobrze się prezentowaliśmy i osobom dopiero nas poznającym trudno było uwierzyć, że zbliżamy się do czterdziestki, a nasze dzieci coraz poważniej myślą o wyborze kierunku studiów. Kumple z pracy, z którymi byłem bliżej, wiedzieli jednak, że jest to tylko fasada.

Paulina była zawsze piękną kobietą, gdybym jednak miał porównać ją do jakiejkolwiek postaci literackiej, byłaby to Królowa Śniegu – piękna i zimna jak lód.

Nie chcę przez to powiedzieć, że nie kochała naszych dzieci i nie żywiła cieplejszych uczuć do mnie, bo trudno było nie zauważyć tego, że byliśmy dla niej ważni. Traktowała nas jednak trochę z góry, jak gdybyśmy jej przeszkadzali. Była dobrą, troskliwą matką, a ja – jako jej mąż – nie mogłem narzekać na to, jak prowadzony był dom.

Zostałem wytypowany na męża

Nie byłem jednak człowiekiem, który cieszył się z tego, że miał na stole ciepły obiad. Chciałem więcej, a im byłem starszy i im starsze były nasze dzieci, coraz bardziej doskwierała mi emocjonalna obojętność żony.

– Jak wy w ogóle zrobiliście te dzieciaki? – Robert, mój najlepszy kumpel, był szczerze rozbawiony. Sam był już dwukrotnym rozwodnikiem i ostatnie lata spędził na unikaniu trzeciego małżeństwa, czym doprowadzał do szału swoją partnerkę.

Trudno mi było odpowiedzieć na to pytanie. Czasem miałem wrażenie, że Paulina, którą znałem jako znajomą siostry jednego z kumpli, po prostu pewnego dnia postanowiła znaleźć sobie męża i padło na mnie. Nagle zaczęła aranżować kontakty między nami, zaprosiła mnie jako osobę towarzyszącą na wesele siostry, a tam, gdy już była w stanie solidnego upojenia alkoholowego, niemalże wskoczyła mi do łóżka.

Ciekawy początek, jak na osobę, która potem każde zbliżenie traktowała w kategoriach obowiązku małżeńskiego, który należało wykonać szybko i nie wracać do niego jak najdłużej.

Nie byłem jakimś wstydliwym nastolatkiem, więc nie stawiałem przesadnie oporu. Szybko okazało się zresztą, że Paulina zaszła w ciążę, więc wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Dziś, gdy myślę o tym z perspektywy czasu, jestem w stanie przypomnieć sobie o pewnych sygnałach ostrzegawczych. Czy nie powinno mnie zaalarmować choćby to, że Paulina niemal przed każdym zbliżeniem była lekko wstawiona? Cóż, człowiek mądrzeje wtedy, gdy nic mu już nie przychodzi z wiedzy.

Nocne zmiany i zdrady

Męczyłem się w naszym małżeństwie coraz bardziej, ale nie bardzo wiedziałem, jak rozwiązać ten problem. Każda próba rozmowy z żoną kończyła się jej łzami i pytaniem, czy naprawdę tak trudno mi zaakceptować to, że ludzie mogą się kochać różniąc się temperamentami.

Oczywiście, mogłem być bardziej stanowczy, ale do czego chciałem dążyć? Do zmuszania jej do zbliżeń? Nie za bardzo przekonywały mnie też związki pozamałżeńskie. Nie potrzebowałem kochanki na jedną noc. Zależało mi na bliskości.

I pewnie nigdy nie doszłoby do przełomu, gdyby nie to, że moja firma wprowadziła nocną zmianę. Jako automatycy nie mieliśmy na niej zbyt wiele do roboty, ale obowiązek był obowiązkiem. Raz na trzy tygodnie od dwudziestej drugiej do szóstej rano musieliśmy spędzać czas w pracy, a nie w domach.

Wiadomo, że był to czas, w którym zajmowaliśmy się wszystkim poza pracą. Ktoś przyniósł konsolę, jeden z kolegów próbował wysypiać się w pomieszczeniu magazynowym, ktoś uczył się angielskiego, ale przede wszystkim gadaliśmy poznając się bliżej.

Bomba wybuchła jakoś po kwartale, gdy okazało się, że żona jednego z kumpli doskonale radzi sobie z samotnością w długie noce. Kacper miał początek grypy i szef wykopał go do domu w podskokach jakieś dwie godziny od rozpoczęcia zmiany. Jeszcze nam tu trzeba epidemii! Tej samej nocy Kacper wysłał nam wiadomość, że to chyba najlepsze, co mu się przydarzyło, bo przyłapał żonę na zdradzie. Byliśmy w szoku, a Robert i inni „życzliwi” od razu zaczęli szukać podobieństw do mojej sytuacji domowej.

– No ale nie pomyślałeś, że z Pauliną może być podobnie? – Robert nie owijał w bawełnę – No kurczę, hormonów nie oszukasz. Może po prostu to nie temperament, tylko kręci ją ktoś inny.

– A ty myślisz, że ten kochanek Kaśki to jakiś seksowny trener z siłowni? – Kacper, gdy tylko ochłonął nieco po pierwszym szoku, dołączył do grona osób stawiających sobie za punkt honoru ocalenie mnie przed hańbą zdrady. – Człowieku, jak go zobaczyłem, to mi nawet trochę było jej żal. Za takim wymoczkiem się oglądała! Wiesz, jak on zareagował? Jeszcze mi „przepraszam” powiedział.

Nie mieściło mi się w głowie, że Paulina umiałaby wykrzesać z siebie namiętność, ale słowa Kacpra dawały mi do myślenia. Może w jej życiu jest ktoś, kto jest po prostu całkiem inny niż ja, a tym samym, jest dla niej atrakcyjny. W końcu, namawiany przez kumpli, postanowiłem wykonać eksperyment. Jego rezultaty totalnie mnie zaskoczyły.

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom

Na mój pokrętny test wierności żony wybrałem lipcową noc, gdy dzieci wyjechały na wakacje do dziadków. Jeśli Paulina odważyłaby się na nocną schadzkę z kochankiem, nie było lepszego momentu. Oczywiście, miałem wrażenie, że robię z siebie kretyna. Byłem przekonany, że wracając z pracy nie po szóstej, ale przed północą, zastanę ją, jeśli nie śpiącą, to czytającą w łóżku książkę albo oglądającą jakiś film. Ale nie mogłem się wycofać. Kacper też był przecież pewny żony.

Tym, co mnie lekko zaskoczyło, był klucz zostawiony w zamku z drugiej strony drzwi tak, że nie dało się ich otworzyć. Zdziwiłem się, bo Paulina zwykle nie zapominała o jego wyjęciu, a ja rano nie musiałem korzystać z dzwonka, żeby dostać się do środka. Ponieważ jednak noc była ciepła, a balkon był uchylony, postanowiłem zrobić z siebie dziwaka w pełnej krasie i spróbować wejść do domu przez balkon.

Pomyślałem zresztą, że to dobry sposób na przekonanie żony, że złodziej również może wpaść na podobny pomysł. Osiedle było spokojne, ale kuszenie losu nie wychodzi nikomu na dobre.

Salon, do którego dostałem się bez problemu – co potwierdzało, że i złodziejowi nie zabrałoby to wiele czasu – był pusty. Za to w sypialni świeciło się światło i grała muzyka. Dochodziła z niej też rozmowa. Z trudem stłumiłem przekleństwo.

Czyli Kacper miał rację? Byłem po prostu zdradzanym mężem i nie było w tym niczego więcej? Gdy jednak zacząłem się wsłuchiwać, coś mnie uderzyło. Oba glosy były kobiece. Co więcej, rozpoznawałem nie tylko głos żony, ale i ten drugi – należący do Jagody – jednej z naszych sąsiadek. Nie wiedząc już, co myśleć, pchnąłem drzwi sypialni. I dopiero wtedy oniemiałem na dobre, bo obie były nagie.

Ani ja, ani Paulina nie byliśmy w stanie wydobyć z siebie głosu. Pierwsza zareagowała Jagoda. Szybkim ruchem przykryła się kołdrą i podjęła próbę wygramolenia się z łóżka. Odwróciłem się tyłem, żeby maksymalnie ułatwić jej to zadanie. Powoli zaczęło do mnie dochodzić, że moja żona nie jest Królową Śniegu, ale osobą w najlepszym wypadku biseksualną, ale nie chciałem roztrząsać tego przy jej przyjaciółce, kochance, czy kimkolwiek była dla niej sąsiadka.

Myślała, że ją wyleczę

– To nie miało sensu! – wypaliła Paulina, gdy za Jagodą zamknęły się drzwi – Nigdy.

Nie wiedziałem jeszcze, co chce mi powiedzieć, ale musiałem się z nią zgodzić. Dobrze zresztą, że to ona wybuchła, bo nadal byłem w stanie ciężkiego szoku i nie wiedziałem, o co właściwie miałbym pytać.

A ona, gdy zaczęła mówić, wypowiedziała więcej zdań niż przez ostatnie dwa lata naszego związku. Mówiła o tym, jak trudno było jej zaakceptować jej swoją seksualność i jak bardzo wierzyła w to, że ja, jedyny facet, który wpadł jej kiedykolwiek w oko, ją „wyleczę”. Mówiła też o tym, ile czasu jej zajęło zrozumienie, że to nie jest choroba i że z tego nie da się wyleczyć.

Nie mogłem uwierzyć, że niczego z tego nie dostrzegałem, że nie zauważyłem, że ona po prostu nie czuje do mnie pociągu. Nie tylko to było jednak dla mnie szokiem. Nie zauważyłem też tego, że Jagoda to nie pierwsza jej kochanka! Paulina już od lat spotykała się z innymi kobietami, odczuwała radość ze zbliżeń i wcale nie uważała, że powinienem o tym wiedzieć. Co więcej, była w szoku, gdy zakomunikowałem jej, że rozwód z jej winy to jedyne rozwiązanie, jakie przychodzi mi do głowy.

Jej propozycją jest otwarty związek, prowadzenie domu dla dzieci i danie sobie wolności w kwestiach łóżkowych. Ja jednak nie jestem takim typem człowieka. W moich oczach żona zdradziła mnie w tym samym momencie, w którym zdecydowała, że wykorzysta mnie do swojego eksperymentu. Kocham nasze dzieci, ale mam wrażenie, że w jakiś sposób zniszczyła moje życie.

Czuję się upokorzony nie z powodu tego, że zdradzała mnie z sąsiadką, ale dlatego, że nie porozmawiała ze mną w tym samym momencie, w którym zrozumiała, że nie będziemy szczęśliwi w czasie intymnych zbliżeń. Wiem, że czas leczy rany i że w pewnym momencie i ja się otrząsnę, ale na razie nie jestem w stanie myśleć o niej bez gniewu.

Czytaj także:
„Romansowałam w pracy dla własnych korzyści. Do momentu, aż były kochanek wydał mnie i zrobił ze mnie puszczalską”
„Mój narzeczony pochodził z majętnej rodziny z koneksjami, a ja nie śmierdziałam groszem. To nie mogło się udać”
„W wieku 45 lat zostanę po raz drugi mamą i po raz pierwszy babcią. Nie planowałam tego, ale tak w życiu bywa”

Redakcja poleca

REKLAMA