Z zamyślenia wyrwał mnie pomarańczowy pasek, migający w dole ekranu komputera. To Nicolas, mój nowy internetowy amant – jak nazywam swoich rozmówców z sieci – niecierpliwił się, że nie odpowiadam. Od trzech miesięcy toczyliśmy wieczorami regularne dyskusje za pośrednictwem komunikatora. Na liście moich rozmówców było jeszcze wielu innych. Regularnie dodawałam i usuwałam nowe osoby. A raczej, mężczyzn – moje podboje z portali randkowych, na których miałam utworzony profil.
Jedni twierdzili, że jestem bardzo wybredna i dlatego wciąż jestem sama. Inni – że nie jestem spolegliwa i mężczyźni nie mogą mnie usidlić. Wróżka wyczytała mi natomiast kiedyś z kart, że jestem zbyt inteligentna. Mężczyźni muszą sobie zadać wyjątkowo wiele trudu, by mnie rozgryźć.
– Oni Panią podrywają, bo jest Pani piękna – tłumaczyła wróżka. – Ale gdy do głosu dochodzi osobowość, zauważają, że nie jest Pani tą słodką blondynką, na którą wygląda. Jest Pani dla nich za mądra.
A mężczyźni w kwestiach uczuciowych nie lubią zbytniego wysiłku.
Pomarańczowy pasek nie przestawał migać. W końcu kliknęłam w niego myszką i okienko komunikatora otworzyło się na środku ekranu.
– No, co tam z Tobą? Jesteś jeszcze? – Nicolas niecierpliwił się coraz bardziej.
Ach tak, rozmawialiśmy akurat o seksie, gdy nagle przestałam odpowiadać. Nicolas wyliczał, co już zrobił z innymi kobietami, a czego jeszcze nie. I co moglibyśmy spróbować zrobić razem, gdy spotkamy się wkrótce na żywo.
– Przepraszam – chciałam wytłumaczyć, czemu zamilkłam na dziesięć minut. Choć w normalnej sytuacji nie przeprosiłabym faceta – moje przyjaciółki wpajały mi, że mężczyzn się nie przeprasza.
– Gdy facet wyczuwa Twoją słabość, przestaje Cię szanować – mówiły.
Tym razem zapomniałam o tej regule. Przeprosiłam – trudno, słowo się rzekło. Te pięć minut po północy wprawiło mnie jednak w dziwny nastrój.
– Wiesz, jakoś mi tak nagle smutno się zrobiło – odpisałam wreszcie.
– Czemu? – zapytał. – Nie rozumiem, co zdarzyło się przed chwilą. I czemu nagle zrobiłaś się taka dziwna.
Ja doskonale rozumiałam. W trakcie rozmowy z Nicolasem pokazałam mu zdjęcie mojej koleżanki – policjantki. Chciałam mu udowodnić, że kobiety w mundurze wyglądają znacznie lepiej. Jego reakcja mnie jednak zaskoczyła.
– Wow! Ona jest piękna! – Nicolas skomentował zdjęcie po dwóch minutach ciszy. – Zakochałem się! Jak ma na imię?
Nie ukrywam, wcięło mnie.
– A skąd ja mam znać jej imię? Ja tylko czasem widuję ją pod blokiem – naskoczyłam na Nicolasa.
– A nie możesz się czegoś o niej dowiedzieć? Na przykład, czy ma chłopaka? – Nicolas nie dawał za wygraną.
– Wiem, że ma psa – odburknęłam. – Więc możesz spróbować z nim konkurować, jeśli aż tak wpadła Ci w oko!
Nie poznawałam samej siebie. Wiedziałam, że jestem niesprawiedliwa. Nie byliśmy z Nicolasem parą, nawet nie mieliśmy zamiaru się nią stać. Prowadziliśmy niezobowiązujące rozmowy, najczęściej na tematy intymne. To wszystko.
Już dawno postanowiłam, że odpuszczę sobie poszukiwania kandydata do stałego związku. Skoro jestem dla facetów zbyt mądra, jak wyczytała wróżka, wykorzystam ich po swojemu. Poznam wielu fajnych mężczyzn, poimprezuję z nimi, pobawimy się razem w łóżku i będziemy spotykać się od czasu do czasu. Bez zbędnych deklaracji, zobowiązań, kontrolnych telefonów, wypytywań co, gdzie i z kim,
a przede wszystkich bez nudy. Bo to przecież musi być nudne, cały czas spotykać się z jednym facetem. Zawsze i wszędzie: w kinie, w łóżku, przed telewizorem, przy stole, w restauracji i na zakupach. A taki facet od czasu do czasu nie przestaje ekscytować. Widujemy się na tyle rzadko, że zawsze oboje staramy się, by było romantycznie, miło i niezapomnianie. I tak do następnego razu. Za jakiś tam bliżej nieokreślony czas.
Nicolas też tak uważał. Skąd więc taka reakcja na zdjęcie pięknej policjantki? I skąd moja agresja, gdy on napisał, że się w niej zakochał?
– Przecież mówiłem Ci, że Ty też mi się podobasz – Nicolas próbował chyba zrozumieć, o co mi chodzi. – To Ciebie chcę w moim łóżku! Ona być może jest głupia, nie znam jej, a o Tobie wiem, że jesteś mądra i piękna. O, nawet oglądam znów Twoje zdjęcia, które mi ostatnio przesłałaś… Wtedy, co mówiliśmy sobie, na jaką część swojego ciała mielibyśmy nawzajem ochotę. Ja teraz mogę Ci to powtórzyć, bo właśnie patrzę na Twój biust…
– Wytłumaczyć Ci, o co mi chodzi? – łzy stanęły mi w oczach. – Chodzi mi o to, że poczułam się, jakbym składała się tylko z biustu. Ta policjantka, jest Ci obca, nie wiesz o niej nic, widzisz tylko jej twarz, ale to Ci wystarcza, bo ona Ci się podoba. Podoba Ci się jako osoba.
A ja podobam Ci się jako super biust, niezły tyłek, ładne uda. Podobamy Ci się w inny sposób. Sposób, w który ja Ci się podobam, jest dla mnie gorszy!
Nicolas wylogował się z komunikatora. Wiedziałam, że jest wściekły. I że miał do tego prawo, bo relacje między nami od początku były jasne. I jeszcze te cholerne urodziny.
Siedziałam przed komputerem i analizowałam wydarzenia z mojego życia. Przed oczami stawali mi dawni faceci: ci, w których się zakochałam, a którzy nie darzyli mnie uczuciem, jak i ci, którzy chcieli ze mną stworzyć coś więcej niż luźny związek, a od których ja nie oczekiwałam niczego poza seksem.
Spojrzałam na komórkę. Przyszły dwa esemesy z życzeniami: jeden od Jowity, koleżanki z klubu fitness, a drugi od Ilony – przyjaciółki z pracy. W skrzynce e-mailowej dwie wiadomości: mail od mamy oraz życzenia od kuzynki. Na społecznościowym portalu, gdzie na mojej liście przyjaciół widniało aż 160 nazwisk, było jeszcze gorzej: życzenia złożyły mi tylko cztery osoby.
Zalogowałam się do portali randkowych, tam, gdzie poznawałam nowych mężczyzn. Popatrzyłam na swój profil: po trzech latach moje statystyki wciąż rosły. Liczba odwiedzin: 45 659, 11 151 mężczyzn wyraziło swoje zainteresowanie mną. Czemu więc wciąż jestem sama?
Nagle przez myśl przebiegło mi zdanie, które słyszałam od niemal wszystkich moich przyjaciółek.
– Powinnaś napisać książkę!
U mnie nigdy nie było bowiem nudno. Było pozytywnie albo tragicznie. Ale zawsze coś się działo. Tak, napiszę książkę. Właśnie dziś, dzień moich 29. urodzin, był doskonałym momentem, by zebrać
i przelać na papier to, co dotąd nosiłam w sobie i przekazywałam tylko najbliższym. Może w ten sposób oczyszczę się, pozbędę się negatywnych uczuć i aura się odwróci? Wróżka mówiła o złych fluidach we mnie samej. To przez to, nie mogłam stworzyć prawdziwego związku.
Zamykając komputer, obiecałam sobie – jak co roku w urodziny – że tym razem wiele się w moim życiu zmieni.