„Uratowałam 6-letnie dziecko, a jego matka obarczyła mnie winą i zwyzywała od dzieciobójczyń. Była kompletnie pijana!”

Chłopiec, który się przewrócił fot. Adobe Stock, volurol
„Poderwałam się jak na sprężynie i podbiegałam do chłopca. Z moich pobieżnych oględzin wynikało, że mały miał rozciętą wargę, a jak się późnej okazało, także wybity ząb. A jego matka? Nie dość, że sama sprowokowała sytuacje, to jeszcze usiłowała wmówić mi, że to wszystko moja wina!”.
/ 02.11.2021 07:44
Chłopiec, który się przewrócił fot. Adobe Stock, volurol

Od dobrej godziny patrzyłam tęsknym wzrokiem na słońce za oknem. Kiedy więc wczesnym popołudniem do naszego pokoju weszła kierowniczka i stwierdziła, że możemy już iść do domu, bo szefostwo zarządziło jakiś przegląd komputerów i będziemy tylko przeszkadzały – uznałam, że to po prostu najprawdziwszy cud, który się zdarzył na moje specjalnie zamówienie!

Piękne popołudnie na łonie natury

Wybiegłam z pracy, aż się za mną kurzyło, po czym zaczęłam się zastanawiać, co zrobić z tak pięknie zaczętym popołudniem. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to wyprawa do pobliskiego parku. Kupiłam więc kolorowe gazety, żeby mieć co poczytać na ławeczce, i po wyszukaniu takiej najbardziej zalanej słońcem z rozkoszą zajęłam się lekturą.

Słonko przygrzewało, ptaszki ćwierkały, pieski ganiały się po trawnikach. Po prostu sielanka! Tak było do chwili, aż w zasięgu mojego słuchu znienacka pojawiła się ta babka z może sześcioletnim chłopcem.

– Fajtłapa z ciebie i tyle! Biegać nie potrafisz! – grzmiała na syna tak, że było ją słychać chyba w promieniu kilometra. – Jak ty chcesz w tym roku pójść do szkoły? Przecież cię nie przyjmą! Tam chodzą tylko dzielni chłopcy, którzy potrafią się ścigać!

I tak w kółko, jak katarynka. Obejrzałam się na nią. Stała na dość wysokiej górce i strofowała chłopaczka, który bezradnie rozglądał się dookoła.

– Patrz na mnie, jak do ciebie mówię! – ostrym tonem przemawiała do niego matka i w końcu nakazała mu: – A teraz zbiegniesz mi z tej górki, najszybciej jak potrafisz, rozumiesz? Udowodnij, że jesteś mężczyzną!

Nie wiedziałam, czy się roześmiać, czy żałować jej synka. Sześcioletni „mężczyzna” najwyraźniej nie miał ochoty na udowadnianie czegokolwiek, został więc złapany za frak i prawie zepchnięty z górki!

– Biegnij!!! – wydarła się na chłopczyka kobieta, a następnie udała, że go zaczyna gonić, głośno tupiąc.

Dzieciak obejrzał się na nią wystraszony i przyspieszył, jakby się bał, że własna rodzicielka go stratuje. Gonił jak opętany, nabierając szybkości, i był już bardzo blisko podnóża góry, kiedy nagle potknął się o coś – i wtedy wszystko rozegrało się w kilka sekund. Dzieciak wyleciał do góry jak z katapulty, zrobił efektownego koziołka, po czym wylądował na brzuchu i zjechał na dół po trawie, na koniec uderzając twarzą w stojącą kilka metrów ode mnie ławkę. Momentalnie ryknął płaczem i zalał się krwią.

– Jezus, Maria! – poderwałam się jak na sprężynie i podbiegałam do chłopca. Tymczasem jego matka, która pozostawała na górze, wrosła w ziemię jak słup soli. Z moich pobieżnych oględzin wynikało, że mały pechowo uderzył buzią w kamienny wspornik ławki, miał więc paskudnie rozciętą wargę, a jak się późnej okazało, także wybity ząb. Był w szoku Mogłam sobie wyobrazić, jak bardzo go to wszystko bolało.

Sięgnęłam do torebki po mokre chusteczki, które zawsze noszę przy sobie, i zaczęłam mu wycierać buzię. Poddawał się temu bez protestu, najwyraźniej kompletnie oszołomiony.

– Mam zrobiony kurs pierwszej pomocy – poinformowałam matkę, która w końcu stanęła obok mnie. – Spróbuję zatamować to krwawienie, ale na pewno trzeba będzie go zabrać do szpitala i szyć. Kobieta się słowem nie odezwała, co zrzuciłam na karb jej uzasadnionego zdenerwowania, więc mówiłam dalej.

– Mały stracił ząb, ale to mleczak, więc nie ma co się nim przejmować. I tak by pewnie wkrótce wypadł. Jeśli ma pani dla niego wodę, to mam przy sobie tabletkę przeciwbólową. Może pani synowi dać, to będzie mniej cierpiał, zanim dojedzie na pogotowie. Ale to już pani musi o tym zadecydować, jako matka.

– To twoja wina! Powiem im, że to wszystko twoja wina! – wybuchła nagle matka chłopczyka takim głosem, że w pierwszej chwili kompletnie nie skojarzyłam, że mówi do mnie…

– Słucham? – zająknęłam się.

– Powiem, że to wszystko przez ciebie! Jesteś cała we krwi, każdy mi uwierzy. Popchnęłaś go!

Osłupiałam.

– Ja nie mogę brać odpowiedzialności za wypadek mojego dziecka! Jeszcze mi go sądownie odbiorą! – popatrzyła wściekłym wzrokiem na malca. – Chcesz, żeby policjanci aresztowali mamusię i zabrali ją do więzienia? Chcesz?!!

Dotarło do mnie, że kobieta jest pijana

Chłopiec, przerażony, na nowo ryknął płaczem, chociaż już mi się udało trochę go uspokoić.

– No to powiedz policjantom, że to ta pani popchnęła cię na ławkę! – zarządziło babsko.

– Pani żartuje! – wściekłam się i chciałam czym prędzej się zmyć, ale baba podniosła krzyk.

– Ludzie! Ludzie! Dziecko mi mordują! Pomocy! – darła się wniebogłosy.

Kilka osób zaczęło patrzeć w naszym kierunku.

– Dobrze! – wkurzyłam się nie na żarty. – Skoro tak, to wołamy patrol! Jeśli pani chce robić komedię, zamiast natychmiast zabrać dziecko na pogotowie, jak by zrobiła każda dobra matka, to proszę bardzo. Wzywam policję! – krzyknęłam, sięgając do torebki po komórkę.

– Ty mnie nie będziesz pouczać, czy ja jestem dobrą matką, czy nie! Ty… dzieciobójczyni! – rzuciła ta sznatrapa z grubej rury i wtedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że babka jest zwyczajnie… pijana!

Może dzięki tej sytuacji się zmieni

Potwierdził to policyjny patrol, który także dopatrzył się czegoś nienormalnego w jej zachowaniu. Mundurowi zjawili się dość szybko, bo jak się okazało, i tak byli oddelegowani do patrolowania parku. Baba usiłowała wrzaskiem zmusić ich do uznania mojej winy, ale dwóch spacerowiczów z psami potwierdziło moją wersję wydarzeń, bo wszystko widzieli.

Okazało się też, że górka od tej strony jest monitorowana ze względu na dość cenny posąg stojący na jej szczycie, który chuligani lubią dewastować. Dlatego policja dostała pełny zapis zdarzenia – łącznie z tym, jak mały się nagle przewraca, „uciekając” przed matką, która udaje, że go goni… Nawiasem mówiąc, chłopiec wywinął orła przez za duże o dwa numery buty na rzepy, które najwyraźniej z oszczędności zostały kupione „na wyrost”.

Pani została zabrana do izby wytrzeźwień, a biedny, wystraszony malec z policjantką pojechał do szpitala. Na szczęście dojechał do niego wezwany z pracy tata, który podobno stwierdził, że ma już dosyć żony alkoholiczki i tego wszystkiego na pewno tak nie zostawi! Kiedy kilka dni później zostałam wezwana na przesłuchanie, życzliwa policjantka powiedziała mi, że matka-potwór została skierowana na leczenie i podobno na nie poszła. Mam więc nadzieję, że jeszcze tliły się w niej resztki przyzwoitości i one wezmą w końcu górę nad nałogiem, który każdemu odbiera serce i rozum.

Czytaj także:
„Chwila zapomnienia zrujnowała mi życie. Przygodna noc zostawiła po sobie chorobę, z którą będę musiała żyć”
„Rodzice po rozwodzie rozdzielili nas jak bezdomne szczeniaki. 14 lat nie miałam kontaktu z siostrą i mamą”
„Narzeczona syna zostawiła go z kredytem i wyjechała na kilka lat do USA. Ten naiwniak sam go spłaca i dalej na nią czeka”

Redakcja poleca

REKLAMA