„Rodzice po rozwodzie rozdzielili nas jak bezdomne szczeniaki. 14 lat nie miałam kontaktu z siostrą i mamą”

Rozdzielone siostry fot. Adobe Stock, PheelingsMedia
„Jak to się stało, że sąd pozwolił nas rozdzielić? Uznali, że najlepiej będzie, jeśli każde weźmie po jednej córce. Na pewno obiecali też przed sądem, że będziemy się z siostrą widywać, że nas nie rozdzielą. Ale już wtedy żadne z nich nie miało zamiaru dotrzymać tej obietnicy…”.
/ 30.10.2021 05:47
Rozdzielone siostry fot. Adobe Stock, PheelingsMedia

Nie widziałam się z siostrą czternaście lat. Tak długo nie miałyśmy odwagi się ze sobą kontaktować, bo przeszłość namieszała nam w głowach. Nie wiedziałyśmy, jak się zachować, żeby naprawić błędy rodziców. Przecież gdy się rozwodzili, ja miałam osiem, a ona pięć lat…

O tym, co dzieje się u Kasi, wiedziałam tylko tak z grubsza, bo przeglądałam jej Facebooka. Założyłam sobie profil na tym portalu głównie ze względu na nią – żeby podglądać jej życie. Poprosiłam ją o przyjęcie do znajomych trzy lata temu. Zaakceptowała mnie natychmiast, ale na krótką wiadomość, którą jej wtedy wysłałam, już nie odpowiedziała. Chyba się wystraszyła.

Dlaczego było nam tak trudno? Skąd się brał strach jednej przed drugą? To wina rodziców, którzy rozdzielili nas w dzieciństwie.

Pamiętam do dziś, że Kasia uwielbiała kolorowanki i zawsze prosiła mnie, żebym po niej poprawiała. Pamiętam też, że często leżałyśmy w łóżkach i opowiadałam jej, jaka jest szkoła, a ona sepleniła o swoich koleżankach z przedszkola. Nigdy nie zapomnę też tego, jak tuliłyśmy się do siebie przerażone, gdy ojciec dowiedział się, że matka go zdradza. Krzyczeli do siebie takie rzeczy, że musiałam zakrywać Kasi uszy. Obejmowała mnie wtedy trzęsącymi się ze strachu rączkami i powtarzała cały czas „Czy już skończyli? Czy już?”. Co chwila całowałam ją w policzek i kręciłam głową, że nie. Że jeszcze się awanturują.

Po jakimś czasie ojciec wpadł do pokoju i zaczął wyciągać nas z łóżka. Płakałyśmy obie, nie wiedząc, co się dzieje. Mama naskoczyła na niego, a on wtedy odepchnął ją na meble. Kiedy uderzyła w regał, wystraszył się i wybiegł z domu. Zapytałam mamę, co się stało, a ona parsknęła zjadliwie, jakbym to ja była wszystkiemu winna:

– Nie widziałaś, ślepa jesteś?! Twój kochany tatuś chciał mnie zabić!

Wyżyła się na mnie, więc wycofałam się. Kasia podreptała za nią, a ja leżałam sama tak długo, aż z wyczerpania zasnęłam.

O pogrzebie babci, o dziwo, powiedział mi ojciec

W nocy obudził mnie ojciec. Myślałam, że się pogodzili, że wszystko jest dobrze, ale on powiedział mi wtedy, że musimy uciekać z domu, bo mama go zdradziła i już nas nie kocha. Tłumaczył mi, że zakochała się w innym mężczyźnie i będzie chciała, żeby tamten został naszym tatą. W końcu mnie przekonał i wyciągnął przerażoną z łóżka, a potem z mieszkania. Kasia spała u mamy…

Kolejne tygodnie i miesiące ojciec poświęcił na przekonywanie mnie, że powinnam zostać z nim. Na początku go nie słuchałam, bo chciałam tylko, żeby wszystko było jak dawniej. On jednak powtarzał, że to niemożliwe i że muszę zdecydować, czy chcę zostać z nim, czy mieć nowego tatę. Wizja, że jakiś obcy facet miałby się mną zajmować, przerażała mnie bardziej niż to, co już się wydarzyło, więc w końcu uwierzyłam, że będzie mi lepiej u taty. Dziś wiem, że zabrał mnie nie przez przypadek. Byłam starsza i widział, że łatwiej będzie wzbudzić we mnie złość i gniew na to, co zrobiła mama.

Nasi rodzice w ogóle byli bardzo dziwni. Mama zawsze chodziła jakby trochę zła, na wszystko obrażona, a tata nie wiedział, jak ją uszczęśliwić i to go frustrowało. A Kasia? Dzieci szybko zapominają.

Dwa miesiące po tym, jak tata zabrał mnie z domu, spotkałyśmy się ze sobą w sądzie i już wtedy trudno nam było ze sobą rozmawiać. Serce waliło mi jak oszalałe ze zdenerwowania, że ją widzę, ale nie potrafiłam się do niej odezwać. Nie wiedziałam nawet, czy mogę. Stałyśmy więc tylko obok siebie i czekałyśmy na to, co będzie. Jak to się stało, że sąd pozwolił nas rozdzielić? Ojciec nigdy mi nie powiedział, ale z tego, co udało mi się z niego wydobyć, zrozumiałam, że oboje z matką się dogadali.

Uznali, że najlepiej będzie, jeśli każde weźmie po jednej córce. Na pewno obiecali też przed sądem, że będziemy się z siostrą widywać, że nas nie rozdzielą. Ale już wtedy żadne z nich nie miało zamiaru dotrzymać tej obietnicy… Kto wie, może gdybyśmy nie wyprowadzili się z ojcem do Niemiec, mój kontakt z Kasią jakoś by się utrzymał. A tak… No cóż…

Tata znalazł tam dobrą pracę i wywiózł mnie pięćset kilometrów od siostry. Dla dziecka, a potem nawet dla nastolatki, to jest odległość nie do pokonania. Milczałyśmy tak przez długie czternaście lat. W tym czasie zdążyłam wydorośleć, pokończyć szkoły i wrócić do kraju. Nie wiem, czy to przypadek, czy moja podświadomość pchała mnie w tę stronę, ale znalazłam robotę w niemieckiej firmie, która potrzebowała swojego przedstawiciela na Pomorzu. Przez rok zajmowałam się tam swoimi sprawami. Wtedy zadzwonił tata i powiedział, że zmarła babcia od strony mamy.

– Dlaczego mi to mówisz? – zapytałam.

– Myślałem, że chciałabyś pojechać. Była ci bliska, nie pamiętasz?

– Tak. Chciałbyś, żebym zobaczyła się z siostrą? A może ty też byś chciał pojechać?

– Nie, wcale nie. Tak ci tylko mówię…– skończył rozmowę tak jak wszystkie poprzednie na temat rodziny; głupio i krótko, jakby od niechcenia.

Pojechałam, choć postanowiłam, że pójdę tylko na cmentarz, stanę gdzieś dalej w cieniu i będę obserwowała pogrzeb, tak żeby nikt mnie nie widział. Tak sobie obiecałam, choć gdzieś w środku czułam, że nie wytrzymam i jednak będę chciała zobaczyć się z mamą i siostrą. A właściwie to bardziej z nią, z Kaśką. Za nią najbardziej tęskniłam.

Od razu ją rozpoznałam. Pojawiło się przedziwne uczucie, jakbym patrzyła na samą siebie. Nie jesteśmy jakoś bardzo podobne, ale są cechy, które nie pozostawiają żadnej wątpliwości, że płynie w nas ta sama krew. Zrobiło mi się gorąco, słabo i zimno jednocześnie. Musiałam się oprzeć o drzewo… Mimo tych emocji, mimo paraliżu, zmusiłam się i poszłam się przywitać. Jak już wszyscy żałobnicy rozeszli się do samochodów, a zostały tylko one – mama i Kasia, no i najbliższy wujek ze strony mamy.

– Dzień dobry – przywitałam się, spoglądając to na Kaśkę, to na mamę.

Obie zatkało, żadna nic nie odpowiedziała. Opatrzność zesłała nam jednak tego wujka, bo on jedyny otrząsnął się z zaskoczenia.

– Iza? Izunia? Aleś ty wyrosła, dziewczyno. Chodź, przywitaj się!

Wyściskał mnie, a potem zaraz za nim podeszła siostra i też mnie wycałowała. W policzek delikatnie, jakby się bała, że nie odwzajemnię żarliwszych czułości. Ale ja przycisnęłam ją do siebie mocno, tak żeby to poczuła. Chciałam, żeby wiedziała, że jestem tu dla niej. Mama płakała. Trudno było powiedzieć, czy to jeszcze przez pogrzeb, przez to, że przed chwilą pochowała swoją mamę, czy już przeze mnie. Też mnie wyściskała i zaprosiła na stypę.

– Musisz przyjść.

– Chciałam wracać…

– Nie ma mowy. Zapraszam! Masz czym dojechać? Może pojedziesz z nami?

– Mam auto. Pojadę swoim…

– A jak trafisz? Może wujek…

– Ja pojadę z Izą! – powiedziała Kasia i spojrzała na mamę pytająco.

– Jasne, jasne. Tak będzie najlepiej. Jedźcie, dziewczyny… – powiedziała.

To jej „jedźcie, dziewczyny” było takie zwyczajne i na miejscu, jakbyśmy się nigdy nie rozstawały. Spodziewałam się łez, pretensji, pojednania, wielkich słów… A tu zwykłe „jedźcie razem, dziewczyny”.
Tak samo było z Kasią w samochodzie. Wypytywała, gdzie mieszkam, gdzie pracuję, jak mi się żyje na swoim, czy kupuję sobie dużo ciuchów, czy mam chłopaka.

Sprawiała wrażenie stęsknionej

Spragnionej rozmowy ze starszą siostrą, która jest kilka poważnych życiowych kroków do przodu. Ja też chętnie pytałam o to, co u niej słychać, i muszę przyznać, że siedziałyśmy w aucie jeszcze piętnaście minut po tym, jak zajechałyśmy na miejsce. Opowiedziała mi o swoich przygotowaniach do matury, o chłopakach i nawet trochę o niełatwym życiu z mamą. Do sali, gdzie odbywała się stypa, weszłam już więc ośmielona.

Cała rodzina się mną interesowała. Wszyscy się witali, ściskali, niektórzy pytali o ojca. Dziś myślę, że to jest przewaga rodzinnych relacji nad każdą inną znajomością. Więzy krwi sprawiają, że nad latami rozłąki przechodzimy do porządku dziennego. Owszem, było trochę skrępowania, czasem pobrzmiało sztucznością, ale przecież to normalne.

Sztuczne tony nie pobrzmiewały natomiast w rozmowie z Kasią. Moja siostra wciąż nie przestawała mówić i zadawać mi pytania. Właśnie wtedy przyszło mi do głowy, żeby ją zaprosić do siebie. Tak spontanicznie, bez wcześniejszego planu.

– Nie chciałabym ci robić kłopotu – odparła z wahaniem w głosie.

– Co ty, Kaśka. Ja mieszkam sama i mam trzy pokoje tylko dla siebie. Przyjeżdżaj na wakacje. Na całe dwa miesiące. Poleżysz na plaży… A może jakąś robotę ci znajdziemy, jak będziesz chciała.

– No, nie wiem…

– Dlaczego nie?

– Mamę bym zostawiła… No a wiesz, że ona ma teraz trudno…

– No tak. Racja… Ale jakby się jej poprawiło, to zapraszam. OK? Będziesz pamiętała?

– Będę, ale nie obiecuję.

– To na Fejsie się odzywaj.

– Dobra. I telefonami się wymienimy.

Pogrzeb był w kwietniu. Kiedy z niego wracałam, miałam nadzieję, że teraz się z siostrą zejdziemy. Że już jakoś pójdzie do przodu. Pisałam do niej na Facebooku i dzwoniłam przez następne tygodnie, ale czułam, że energia naszych kontaktów słabnie z każdym dniem. Jednak rozmowa twarzą w twarz to co innego niż te krótkie wiadomości i telefony o nie zawsze najlepszych dla jednej albo drugiej porach. Po dwóch miesiącach już prawie do siebie nie dzwoniłyśmy. Ja tylko od czasu do czasu zalajkowałam jej zdjęcie na Facebooku, napisałam jakiś komentarz. Nadzieja słabła, a ojciec tylko mnie wkurzał pytaniami, jak tam z siostrą, czy się jeszcze zobaczymy.

– Trzeba było o tym myśleć czternaście lat temu! – wypaliłam kiedyś.

– Nie bądź złośliwa… Myślałem, że te kwestie mamy już za sobą…

– Myślenie nie jest twoją najlepszą stroną. Ani twoją, ani mamy!

Pewnie jeszcze długo męczyłabym tak ojca, gdyby nie telefon od Kaśki. Pod koniec czerwca zadzwoniła, że przyjeżdża na całe wakacje, bo mama się zgodziła. Nie mogłam w to uwierzyć! Odebrałam ją kilka dni później na dworcu.

– Ale tu pięknie. Matko, jak masz wspaniale. Jak pachnie, jak jasno… Izunia… – zachwycała się mieszkaniem.

Przygotowałam dla niej pokój, w którym miała mieszkać przez całe dwa miesiące. Wysprzątałam go na błysk, przyniosłam świeże kwiaty i powlekłam dopiero co kupioną pościel. Kasia miała też dużo miejsca, by wszystko rozpakować.

– Dobranoc, Kasia. Życzę ci dobrej nocy, żeby ci się tu dobrze spało… – pożegnałam się z nią i poszłam do siebie.

Długo jednak nie mogłam zasnąć, bo czułam jej obecność. Byłam tak podniecona, że znów jesteśmy razem, że kręciłam się z boku na bok. Myślałam o tym, jak będzie się z nią mieszkało, czy nam się ułoży. Moje wiercenie przerwała Kasia. Zapukała, weszła i zapytała, czy może się u mnie położyć na podłodze. W rękach ściskała poduszkę i kołdrę.

– A co, źle ci tam w pokoju?

– Nie, nie. Ale chciałam przy tobie… Tak jak kiedyś – uśmiechnęła się i głos się jej trochę załamał.

– Chodź, dziewczyno! Chodź do mnie, posunę się – poderwałam się natychmiast, jakbym bała się, że zaraz ucieknie spłoszona.

Jest teraz tak, jakbyśmy nigdy się nie rozstały

Położyła swoją poduszkę, rzuciła kołdrę i wsunęła się pod nią. Chwilę leżała na plecach i patrzyła w sufit, a potem obróciła się na bok i wtuliła we mnie. Już myślałam, że wrócimy do siebie bez wielkich gestów, ale to jej wtulenie było tak potężną dawką emocji, że nie wytrzymałam. Popłynęły mi łzy, a i ona się popłakała.

– Czemu płaczesz? – zapytałam.

– Jakoś tak… A ty?

– Bo mi się tamta noc przypomniała… Pamiętasz? Byłaś taka mała…

– Pamiętam. Często mi się śni, przypomina. Pamiętam nawet, jak zatykałyśmy sobie uszy, żeby nie słyszeć ich wrzasków.

– To było straszne…

– Było…

– Ale już nie jest. Nie płacz, dziewczyno. Jesteśmy razem – uśmiechnęłam się.

– Nie będę płakać, jak ty przestaniesz.

– Przestanę. Tylko daj mi chwilę.

Kasia mieszkała u mnie przez całe wakacje i znalazła tu pracę. Pomogłam jej znaleźć ciekawe zajęcie, coś z perspektywami na przyszłość. Specjalnie to zrobiłam, bo chciałam, żeby została już na zawsze.
No i tak się stało. Żyjemy razem, pracujemy, bawimy się, dzielimy wszystkim. Raz odwiedził nas ojciec, a raz mama.

Dziś jest tak, jakbyśmy się nigdy nie rozstawały. Każdy, kto ma rodzeństwo, wie, jaka to ogromna siła przyciągania. Mam wrażenie, że przez te czternaście lat tak często myślałyśmy o sobie, że zawsze byłyśmy razem… Choć jednak wolę to, co mamy teraz. 

Czytaj także:
„Wyszłam za starego dziada dla kasy. Rodzicom mówię, że to mój teść. Jego dzieci mnie nienawidzą, ale nie wrócę do biedy”
„Po 7 latach małżeństwa i życia w luksusie odkryłam, że nie mogę już znieść tego związku”
„Żona przyprawiła mi rogi z młodym lowelasem, bo przestałem ją zaspokajać. Usłyszałem, że seks bez miłości to nie zdrada”

Redakcja poleca

REKLAMA