Kumpel dzwonił kilka razy dziennie i zadawał mi różne pytania. Czułem się jak w szkole. Spotkałem się z Bogdanem po zaledwie tygodniu przerwy i zastałem go – ku mojemu zdziwieniu – w kiepskim humorze. Od razu zapytałem o przyczynę tego stanu rzeczy.
– Ach, szkoda gadać… Odwiedziła nas dawno niewidziana ciocia. I zamierza zostać u nas jeszcze parę dni.
– Ciocia? I to z tego powodu jesteś taki skwaszony? To jakaś zołza? – wyraziłem zdziwienie.
– Właściwie to nie. Dosyć sympatyczna starsza pani.
– No więc, o co chodzi? Wtrąca się do was czy co?
– Nie, nic takiego. Tylko ona ma jedną przypadłość, która zaczyna mnie powoli wkurzać…
– A mianowicie?
– Mianowicie ciocia namiętnie, na okrągło rozwiązuje krzyżówki.
Popatrzyłem podejrzliwie na przyjaciela
Co ma piernik do wiatraka? Jakie krzyżówki?
– A co to za problem? W czym ci to przeszkadza? Ołówek skrzypi?
– O, kochany! – Bogdan westchnął. – Wbrew pozorom to wielki problem. Po pierwsze, ciocia przytaszczyła całą stertę różnych czasopism, które rozrzuca po wszystkich kątach i robi straszny bałagan, ale to jeszcze nic. Bez przerwy gubi ołówki i gumki, i ciągle pożycza nowe ode mnie…
– Nie bądź taki chytrus – wtrąciłem.
– To jeszcze nic. Najgorsze, że bez przerwy pyta mnie o coś, o jakieś hasło. Jeżeli czegoś nie wiem, to wprawdzie specjalnie tego nie komentuje, ale patrzy się na mnie, jakbym jej wyrządził jakąś krzywdę. A jak już któryś raz z kolei czegoś nie wiem, mruczy pod nosem coś o ”imbecylach”... A mnie też w końcu zaczyna to irytować, więc grzebię w tych przeklętych encyklopediach i słownikach, od sąsiadów je pożyczam, żeby jakoś jej pomóc.
– No co ty, stary, masz przecież internet! – wtrąciłem znowu.
– Chwilowo nie. Jesteśmy w trakcie wymiany sieci i zmiany operatora.
– To ciocia nie może sama poszukać?
Bogdan spojrzał na mnie z politowaniem i pokiwał tylko głową.
– Człowieku! Nie mogę się ciągle przyznawać do niewiedzy, bo wzięłaby mnie za głupka.
Teraz ja popatrzyłem na niego zdziwiony. Jakie to ma znaczenie? Bogdan zdawał się rozumieć moje pytające spojrzenie.
– Nie patrz tak na mnie! Wiem, co mówię. Zawsze byłem jej ulubionym, najmądrzejszym siostrzeńcem i głupio byłoby zniszczyć ten wizerunek w oczach cioci. Dlatego nie mam innego wyjścia, jak stanąć na wysokości zadania. I się dokształcam.
Rzeczywiście, to argument nie do zbicia
Dlatego, żeby pocieszyć kolegę, zamówiłem jeszcze dodatkowe piwo, i pogrążyliśmy się w milczeniu. Następnego dnia Bogdan zadzwonił do mnie do pracy, co mu się rzadko zdarzało. Zdziwiłem się.
– Słuchaj, mam jedno pytanie: nie pamiętasz może nazwy tradycyjnego angielskiego piwa?
– Zaraz, zaraz – zastanawiałem się gorączkowo. – Może guiness?
– Nie, jakoś tak krócej, a zresztą guiness jest irlandzki…
– „Ale”!
– Co „ale”?
– Piwo „ale”! Piwo tak się nazywa, angielskie, ciemnoto!
– A, rzeczywiście. Wielkie dzięki! – i przerwał połączenie.
W następnych dniach jeszcze niejeden raz Bogdan wydzwaniał do mnie z różnymi pytaniami i słyszałem po głosie, że jest już mocno umęczony. W końcu i na mnie zaczęło to działać stresująco. Pierwszy raz od dawna zacząłem z obawą – o stan swojej wiedzy – z nim rozmawiać. Dlatego z prawdziwą ulgą odebrałem wreszcie telefon, na który czekałem.
– Nareszcie – usłyszałem w słuchawce! – Ciocia wyjechała.
– Wspaniale! To znaczy, nie zrozum mnie źle, nie mam nic do cioci, ale może już wystarczy tej „krzyżówkowej indoktrynacji”?
– W porządku. Też tak sobie myślę. To może wyskoczylibyśmy do pubu?
Oczywiście umówiliśmy się na małe piwko. Szedłem z nadzieją na spotkanie z dawnym Bogdanem, bez tych wszystkich krzyżówkowych obciążeń. Przyjaciel siedział już przy stoliku, ale na mój widok wykonał dziwny ruch, gwałtownie coś chowając.
– Co tam masz? – zagadnąłem go.
Z pewnym ociąganiem wyjął spod blatu… gazetę z krzyżówką. Spojrzałem na niego z przerażeniem.
– Bogdan, no co ty? Rozwiązujesz krzyżówkę? – nie mogłem wyjść ze zdumienia. – Przecież ty nienawidzisz krzyżówek!
– Eee… tak jakoś – tłumaczył się nieskładnie. – W sumie nawet to polubiłem, a poza tym, wiesz, w końcu człowiek się przy tym rozwija.
Westchnąłem ciężko. Pasja cioteczki okazała się jakaś zaraźliwa. Pomyślałem, że trzeba będzie to przewalczyć. Na początek zamówiłem dwa duże piwa.
Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”