„Umówiłam się z facetem, który 2 lata wcześniej mnie napadł. Nie spodziewałam się, że będzie taki szarmancki”

kobieta która umówiła się ze swoim oprawcą fot. Adobe Stock, Dragana Gordic
Nagle coś przykuło moją uwagę. Na nodze motocyklisty, tuż nad kostką, wił się wąż. Zrobiło mi się gorąco. Widziałam już raz taki tatuaż…
/ 26.05.2021 16:07
kobieta która umówiła się ze swoim oprawcą fot. Adobe Stock, Dragana Gordic

Czy w Internecie można znaleźć miłość? Nie bardzo w to wierzyłam, ale jednak postanowiłam spróbować. Zalogowałam się na portalu randkowym i zaczęłam przeglądać zdjęcia potencjalnych kandydatów do zakochania. Było w czym wybierać: szczupli i grubi, wysocy i niscy, przystojni i brzydsi od diabła. Każdy z nich starał się zaprezentować od najlepszej strony. Jedni fotografowali się na tle okazałych willi lub drogich samochodów. Inni – w sytuacjach, które miały pokazać, jacy są wysportowani. Przeważali narciarze i rowerzyści, ale trafiłam też na dwóch skoczków spadochronowych i jednego nurka.

Jednak moją uwagę zwrócił dość przeciętny facet siedzący na motorze tylko w czapce uszatce i w gatkach. „Ma facet jaja” – pomyślałam, nie myśląc oczywiście o jego męskich walorach. Nagle coś przykuło moją uwagę. Na nodze motocyklisty, tuż nad kostką, wił się wąż. Zrobiło mi się gorąco.

Widziałam już raz taki tatuaż…

To było niespełna dwa lata wcześniej. Pracowałam wtedy jako kasjerka w spółdzielni mieszkaniowej. Przyjmowałam opłaty za czynsze i wynajem lokali użytkowych. Tamtego dnia było ich wyjątkowo dużo, bowiem kończył się rok i rozliczaliśmy niedopłaty. Czekałam na konwojenta, z którym miałam jechać do banku.

Janeczka, księgowa, która pracowała razem ze mną, na chwilę wyszła z pokoju. Okienko kasowe było już zamknięte. Pamiętam, że wstałam z krzesła i podeszłam do szafy, żeby schować dokumenty. Usłyszałam trzask otwieranych drzwi i zanim zdążyłam się odwrócić, poczułam potworny ból głowy. Upadłam.
– Pakuj kasę i w nogi – jak przez mgłę dotarł do mnie męski głos.

Z trudem otworzyłam oczy. Zobaczyłam tylko buty, wielkie, czarne męskie buty. Do jednego z nich wpełzał wąż. Nie rozumiałam, co się dzieje. Skąd wąż w naszym biurze? Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to rysunek. Stojącemu nade mną napastnikowi musiały zawinąć się spodnie, odsłaniając tatuaż na nodze.
– I nic więcej pani nie zauważyła? – dopytywali się potem policjanci, którzy zjawili się wezwani przez Janeczkę.
– Nie. Tylko ten tatuaż.

Choć rana na głowie okazała się niezbyt groźna, do pracy już nie wróciłam. Po krótkim pobycie w szpitalu, jeszcze kilka miesięcy przebywałam na zwolnieniu. Szok spowodowany napadem minął, ale lęk pozostał. Bałam się, że sytuacja się powtórzy. Kiedy jako tako doszłam do równowagi, zwolniłam się z pracy w spółdzielni i zatrudniłam w ZUS-ie. Tam nie musiałam mieć do czynienia z pieniędzmi, więc czułam się bezpieczniej.

Kilka razy byłam przesłuchiwana, ale ostatecznie napastników nie złapano. Ustalono tylko, że było ich dwóch. W końcu sprawę umorzono.
– Jeśli pojawią się nowe okoliczności, to do niej wrócimy – powiedział mi prokurator podczas ostatniego przesłuchania.
I teraz, po prawie dwóch latach, pojawiły się nowe okoliczności.

Szukając męża, znalazłam węża.

– Z wrażenia zaczęłaś rymować – zaśmiała się Edyta, moja przyjaciółka, z którą natychmiast podzieliłam się swoim odkryciem. – I co teraz zrobisz?
Muszę się spotkać z tym facetem.
– Chyba zwariowałaś?! – zaprotestowała gwałtownie. – Jeśli to ten sam, co wtedy cię napadł, to może być niebezpieczny.
– Nie przesadzaj. Umówię się z nim w biały dzień, w miejscu, gdzie będzie dużo ludzi. Nic mi tam nie grozi.
– A jeśli cię pozna?
– To niemożliwe – pokręciłam głową.
– Miałam krótkie włosy, teraz mam długie. Schudłam z dziesięć kilogramów. Poza tym, nie sądzę, żeby mi się wtedy jakoś szczególnie przyglądał. Walnął mnie od tyłu w głowę i zajął się poganianiem kumpla, który pakował kasę.

Po minie Edyty widziałam, że nie jest przekonana do mojego pomysłu, nie zamierzałam jednak rezygnować. „Jeśli facet jest bandziorem, mam szansę go namierzyć. Jeśli nie jest – może coś z tej znajomości wyniknie” – myślałam.
Miał na imię Krzysztof i bez trudu dał się namówić na randkę. Umówiliśmy się w „Szwajcarskiej”, dość podłej restauracji niedaleko mojej pracy. Na wszelki wypadek uprzedziłam Edytę, że gdyby moje podejrzenia się potwierdziły, zadzwonię do niej i udam, że zamawiam taksówkę. Wtedy ona wezwie policję.

Krzysztof na żywo prezentował się jeszcze lepiej niż na zdjęciu. Był wysoki i nieźle zbudowany, miał ładne niebieskie oczy, które błyszczały, kiedy na mnie patrzył. Zauważyłam, że mu się spodobałam. Rozmawialiśmy o muzyce. Okazało się, że lubimy tych samych wykonawców. Co więcej, Krzysztof potrafił grać na gitarze, a ja od zawsze miałam słabość do gitarzystów.
Czym się zajmujesz? – chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

I wcale nie ze względu na podejrzenia, które miałam wcześniej. Kiedy rozmawialiśmy prawie o nich zapomniałam. Ten sympatyczny chłopak nie mógł mieć przecież nic wspólnego z bandyckim napadem. Wąż na nodze o niczym nie świadczył. Na pewno wielu mężczyzn ma podobne tatuaże.
– Słuchasz mnie? – z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
Uśmiechnęłam się. O coś pytał, ale o co?
– Pytałem, czym ty się zajmujesz?
– Jestem urzędniczką. Nic ciekawego  – machnęłam ręką.
– Nie wierzę, że twoje życie nie jest ciekawe – uśmiechnął się. I to jak pięknie!
„Rany, chyba się zakochuję!” – przemknęło mi przez głowę.

Nie jest ciekawe – westchnęłam. – Choć raz przeżyłam kryminalną przygodę. To było dwa lata temu. Pracowałam w kasie pewnej spółdzielni…

Z każdym słowem mojej opowieści Krzysztof bladł. Zanim skończyłam, zaczęły mu się trząść ręce.
Wiesz, muszę lecieć – powiedział nagle. – Przypomniało mi się, że mam coś ważnego do zrobienia.
– Poczekaj chwilę – starałam się zachować spokój, choć nie było to łatwe. – Wezwę taksówkę.
Wybrałam numer Edyty. Policja przyjechała po pięciu minutach. I tyle widziałam mojego niedoszłego męża i byłego oprawcę w jednej osobie...

Czytaj także:
„Zawsze byłem gdzieś z boku. Dzieci mnie nie lubiły. Uchodziłem za dziwaka, z którym lepiej się nie zadawać”
„Wybrałam dom opieki, nie dom córki. Starość spędzę z obcymi ludźmi”
„Nie mogę patrzeć na siebie w lustrze, mam obwisły brzuch, kompleksy. Chciałabym to zmienić”

Redakcja poleca

REKLAMA