„Umówiłam się na randkę z internetu ze starszym facetem. Byłam w szoku, bo dobrze znałam te niebieskie oczy”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„Kiedy przyszłam, w oczy rzuciła mi się znajoma sylwetka siedząca przy jednym ze stolików. Zamarłam. To nie mógł być on... Ale przecież był. Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Moje serce biło jak szalone”.
/ 21.12.2024 22:00
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Nie planowałam rejestracji na portalu randkowym, ale kilka nudnych wieczorów sprawiło, że postanowiłam spróbować. Ku mojemu zaskoczeniu, profil zapełnił się wiadomościami niemal natychmiast. Większość z nich była irytująco banalna – „Cześć, laleczko” albo „Masz ochotę na przygodę?”. Już miałam się zniechęcić, gdy zauważyłam wiadomość od kogoś o pseudonimie Dojrzały Dżentelmen. 

Wzbudził moje zainteresowanie

„Witam panią. Piękny dzisiaj dzień, prawda? Czy zdarza się pani czasem przystanąć w codziennym biegu, by podziwiać jego piękno?” – napisał. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Było coś ujmującego w tej uprzejmości, w sposobie, w jaki wyróżniał się na tle innych. 

Szybko okazało się, że za tą wiadomością kryje się Krzysztof – 48-latek, rozwodnik, intelektualista i człowiek z klasą. Miał w sobie coś magnetycznego. Rozmowy z nim płynęły lekko, jakbyśmy znali się od zawsze. 

– Muszę ci coś powiedzieć! – zawołałam do telefonu, rozmawiając z moją przyjaciółką Martyną. – On jest niesamowity. 

Martyna prychnęła. 

– Nie wierz internetowym typom, Beata. Jeszcze się przejedziesz. 

Nie miała racji. A przynajmniej tak myślałam.

Randka była niewypałem

Na naszą pierwszą randkę wybrał kameralną restaurację w pobliżu rynku. Żadne z nas nie wiedziało, jak wygląda to drugie, więc Krzysztof obiecał przynieść książkę Bułhakowa – miałam go rozpoznać po „Mistrzu i Małgorzacie”. 

Kiedy przyszłam, w oczy rzuciła mi się znajoma sylwetka siedząca przy jednym ze stolików. Zamarłam. To nie mógł być on... Ale przecież był. Przy stoliku siedział mój ojciec. Na stole, obok filiżanki kawy, leżała książka Bułhakowa. 

Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Moje serce biło jak szalone, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Wycofałam się, zanim mógł mnie zauważyć, i zadzwoniłam do Martyny. 

– Co się stało? – odebrała zaspanym głosem. 

– Martyna, musisz mi pomóc. Umówiłam się z facetem z Internetu. A to... to mój tata. 

Cisza po drugiej stronie była bardziej wymowna niż jakiekolwiek słowa. 

Chyba nie żartujesz? 

– Błagam, pomóż mi. Nie wiem, co robić – powiedziałam drżącym głosem. 

Musiałam mieć dowód

Martyna przyjechała szybciej, niż się spodziewałam. Nerwowo wcisnęłam jej do ręki telefon z włączonym dyktafonem, tłumacząc plan. Spojrzała na mnie z wyrazem niedowierzania, ale nic nie powiedziała. Weszła do restauracji, zostawiając mnie za rogiem budynku, skąd śledziłam wszystko zza szyby. 

Patrzyłam, jak siada naprzeciw mojego ojca. Uśmiechał się. Uśmiech, który zawsze kojarzył mi się z poczuciem bezpieczeństwa, teraz wydawał się nieszczery. Rozmawiali długo, a ja czułam, jak z każdą minutą moje serce bije coraz szybciej. W końcu Martyna wstała, a on podał jej wizytówkę. Po powrocie była blada jak ściana. 

– Nie uwierzysz – zaczęła, siadając obok mnie. – Twój tata... to nie jest człowiek, którego znasz. 

– Co ci powiedział? – zapytałam, choć bałam się usłyszeć odpowiedź. 

Proponował mi spotkania. Wynajmie mieszkanie, będę miała „drobne” na wydatki. Beata, on nawet się nie kryje, nie próbował udawać romantyka. 

Nie mogłam uwierzyć. Mój ojciec, mój wzór, był kimś, kto sprowadza relacje do układów i pieniędzy. Wtedy coś we mnie pękło. 

Nie mogłam milczeć

Sobotni poranek był idealnym momentem – mama poszła na zakupy, a ojciec, jak zwykle, pił kawę i przeglądał gazetę. W kuchni unosił się zapach świeżego pieczywa, który zwykle mnie uspokajał, ale tego dnia tylko podkreślał absurd sytuacji. Podeszłam do stołu, czując, jak serce wali mi w piersi. 

– Musimy porozmawiać – powiedziałam, starając się, by mój głos nie drżał. 

Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, nie rozumiejąc, o co chodzi. 

Coś się stało? – zapytał obojętnie. 

Wyjęłam telefon z nagraniem, który Martyna przyniosła po tamtej rozmowie. Wcisnęłam „play”, a ciszę przerwał jego własny głos. Każde słowo padające z nagrania zdawało się wypełniać przestrzeń między nami. Ojciec zamarł, patrząc na mnie z niedowierzaniem. 

Ojciec był w szoku

Kiedy nagranie się skończyło, zapanowała cisza. On pierwszy ją przerwał. 

– Zamierzasz to pokazać mamie? – zapytał, ledwie słyszalnym głosem. 

– To zależy od ciebie – odpowiedziałam ostro. – Jak mogłeś zrobić coś takiego? Mama ci ufa. Ja ci ufałam! 

Zaczął się tłumaczyć, mówiąc o „chwilowej słabości” i „braku znaczenia tych spotkań”. Każde jego słowo wzbudzało we mnie większy gniew. 

– Nie próbuj tego usprawiedliwiać – przerwałam mu. – Chcę tylko wiedzieć, czy to skończysz. 

Spuścił wzrok, wyglądając na pokonanego. 

– Tak – powiedział cicho. – Spróbuję. 

Nie wiedziałam, czy mogę mu uwierzyć, ale postanowiłam dać mu jedną szansę. Jedyną. Jeśli ją zmarnuje, nie będę się wahać. 

Straciłam zaufanie do niego

Kilka dni po naszej rozmowie nie mogłam przestać myśleć o tym, co zrobił. Czy naprawdę zakończył swoje „zabawy”? Czy to tylko obietnica rzucona, by zyskać na czasie? Czułam, że muszę wyraźnie postawić granicę. 

W czwartkowy wieczór usiadłam naprzeciw ojca w salonie, kiedy mama była zajęta w kuchni. Tym razem chciałam mówić spokojnie, ale stanowczo. 

Musimy ustalić kilka rzeczy – zaczęłam. 

– Posłuchaj, Beata... – próbował wtrącić, ale uniosłam rękę. 

– Nie. To ty mnie posłuchaj. Powiem wprost: na razie nie pokażę tego nagrania mamie. Nie chcę jej ranić, nie chcę rozwalać rodziny. Ale jeśli dowiem się, że znów robisz coś podobnego, natychmiast z nią porozmawiam. Nie będzie drugiej szansy

Patrzył na mnie przez chwilę, a potem skinął głową. 

– Rozumiem. I wiem, że to, co zrobiłem, było niewybaczalne. Przysięgam, że to koniec. 

Jego głos był cichy, jakby naprawdę dotarło do niego, co straciłby, gdyby prawda wyszła na jaw. Ale widziałam też coś jeszcze – ulgę, że dostał szansę. 

Mam nadzieję, że to prawda – powiedziałam chłodno. – Bo jeśli nie, ta taśma nie zostanie w szufladzie. 

Od tamtej pory nie zauważyłam niczego podejrzanego. Ojciec starał się być bardziej obecny, bardziej zaangażowany w życie rodzinne. Chciałabym wierzyć, że naprawdę się zmienił. Ale zaufanie, raz złamane, nigdy nie wraca w pełni. Nagranie wciąż trzymam, ale mam nadzieję, że nie będę musiała go użyć.

Beata, 26 lat

Czytaj także: „Mój facet wolał robić karierę, niż wieść spokojne życie ze mną. Mężczyźni nie potrafią docenić kobiecej troski”
„Ciotka nie słuchała, gdy mówiliśmy, że jej kochanek to dwulicowy drań. Po 15 latach poszła wreszcie po rozum do głowy”
„Rodzice próbowali przejąć kontrolę nad moim życiem. Chcieli wiedzieć, z czym jem kanapki i z kim chodzę do łóżka”

Redakcja poleca

REKLAMA