Przyszła taka bladziutka, w zmechaconym sweterku, wyraźnie zawstydzona miejscem naszego spotkania. Rozpromieniła się dopiero, kiedy do niej pomachałem znad swojego stolika.
– Jesteś… – ucieszyłem się.
– Jestem – odwzajemniła uśmiech. – Nie powinieneś wstawać – upomniała mnie, kiedy z trudem sadowiłem się na krześle.
– To nic, tylko troszeczkę nogi mi się trzęsą z przejęcia – zażartowałem, starając się zapanować nad emocjami.
Mnie również peszyła elegancka kawiarnia. Ale też towarzystwo pięknej kobiety. Pisząc do niej na jednym z portali społecznościowych, nie miałem najmniejszej nadziei, że odpowie na mój post. Że w ogóle go zauważy. Zachwycony jej urodą i odwagą, z jaką opisywała swoją walkę o dzieci, pragnąłem jedynie wyrazić dla niej swój podziw. Jakież jednak było moje zdziwienie, kiedy dzień później zobaczyłem, że mi odpisała.
Wyraźnie zaciekawiona pytała o moje życie, więc opowiedziałem jej o sobie. Szczerze, bo inaczej nie potrafię… Już na początku wspomniałem o wypadku, jakiemu uległem w dzieciństwie. Biegnąc za kolegą, wpadłem pod tramwaj i tylko cudem uszedłem z życiem.
Specjaliści uratowali moje nogi, lecz nigdy w pełni nie odzyskałem w nich sprawności. Od tamtej pory poruszam się o kulach, zdany na pomoc najbliższych. Znajomi ze szkoły zapewniali, że moje kalectwo nie ma dla nich znaczenia, ale z biegiem lat odsunęli się ode mnie. Mieli ciekawsze sprawy.
Zostałem sam z postępującymi efektami ubocznymi mojego kalectwa. Słabe nogi wymagały nieustannej rehabilitacji oraz równie bolesnych operacji, nadmiernie obciążony kręgosłup coraz częściej odmawiał posłuszeństwa. Zdołowany życiem między szpitalami a domem i ciągłym bólem, nieraz miałem ochotę skończyć ze sobą, jednak zawsze przychodzili mi z pomocą czujni rodzice.
Przy niej wreszcie czułem się jak mężczyzna
Po jednej z prób samobójczych trafiłem na oddział intensywnej terapii, gdzie poznałem młodziutką pielęgniarkę. I choć wiele ich widziałem w ciągu ostatnich lat, ta szczególnie wpadła mi w oko. Dziewczyna odrzuciła moje zaloty, tłumacząc pokrętnie, że jest już zajęta; domyśliłem się, że budzę w niej litość…
Po tym doświadczeniu kompletnie się załamałem. Musiało minąć kilka lat, nim odważyłem się napisać do Andżeliki.
– Biedaku – westchnęła, gdy pierwszy raz opowiadałem jej swoją historię przez telefon.
– Tylko nie myśl sobie, że jestem jakimś tam ponurakiem! – starałem się ją rozweselić.
– Raczej widzę w tobie bardzo dzielnego mężczyznę – roześmiała się, a ja znów poczułem radość i coś na kształt nadziei.
Zebrałem się więc na odwagę i zaproponowałem jej spotkanie w jednej z najdroższych kawiarni w naszym mieście. Zgodziła się, a ja natychmiast pożałowałem swoich słów. „A co, jeśli mnie odrzuci?” – zastanawiałem się, mieszając bajońsko drogą herbatę.
Ale Andżelika mnie nie odrzuciła. Wręcz przeciwnie, wydawała się mną zachwycona i ciągle głośno wyrażała swój podziw dla mojej odwagi, siły, determinacji. Tak długo powtarzała, że jestem jej bohaterem, że wychodząc z lokalu, święcie w to wierzyłem.
Nie peszyły jej moje kule, przedwcześnie posiwiałe włosy ani chwiejny krok. Nie odstręczało pochylone, spocone z wysiłku ciało. Przy niej pierwszej poczułem, że nie tyle mogę być atrakcyjnym mężczyzną, a właśnie nim jestem.
Zasypiając tej nocy w swoim wąskim łóżku, czułem się panem wszechświata. „To Twoja zasługa” – napisałem przed snem do Andżeliki. Rano odpisała mi, że jest równie szczęśliwa.
Co tu dużo mówić – zadurzyłem się w niej od pierwszego wejrzenia. Chciałem się oświadczać, żenić, poznawać jej dzieci, jednak Andżelika rozsądnie stopowała moje zapędy, tłumacząc, że powinniśmy dać sobie czas.
– Muszę wytłumaczyć dzieciom, kim dla mnie jesteś, a ty powinieneś spokojnie przedstawić mnie rodzicom – tłumaczyła.
– Ależ ja już im powiedziałem! Nie mogą się doczekać spotkania – kłamałem jak z nut.
To znaczy, owszem, przyparty do muru przez mamę, wyznałem, że kocham i jestem kochany. Pokazałem zdjęcia Andżeli, opowiedziałem jej historię… Nie powiem, żeby rozwódka z dwójką dzieci wzbudziła entuzjazm.
– Musisz uważać na kobiety, syneczku – ostrzegła mnie mama.
– Jasne, dla ciebie lepiej byłoby, gdybym siedział w tych czterech ścianach i nikogo nie poznawał! – zdenerwowałem się.
Czterdzieści tysięcy? Skąd wziąć tyle pieniędzy?!
Postanowiłem jak najszybciej zaprosić Andżelę do domu, a tym samym pokazać rodzicom, że łączy nas prawdziwe uczucie. Z jakiego innego powodu miałaby być ze mną? Ukochana przyjęła moją propozycję z entuzjazmem, tyle że w dniu wizyty zapadła się pod ziemię. Nagle przestała odbierać moje telefony, nie odpisywała na SMS-y.
Kiedy wreszcie, po dwóch nerwowych dniach i nocach, dodzwoniłem się do niej, była kłębkiem nerwów. Mówiła coś bez składu, że przynosi pecha, i powinienem się trzymać od niej jak najdalej. Udało mi się ją uspokoić dopiero po wielokrotnych zapewnieniach o mojej gorącej miłości. Jakimś cudem zgodziła się na spotkanie, ale zażądała, żeby odbyło się natychmiast, czyli o trzeciej w nocy.
Zwlokłem się więc z łóżka, założyłem na nogi stabilizatory, owinąłem kręgosłup specjalnym wzmacniającym pasem, ubrałem się i, opierając o kule, wyszedłem. Andżela czekała w swoim samochodzie. Blada, rozczochrana, z podkrążonymi oczami wyglądała jak cień samej siebie. Drżąc, próbowała zapalić papierosa, ale ją powstrzymałem.
– Musisz mi wszystko wyjaśnić – chwyciłem jej kruchą dłoń i podniosłem do ust. – Cokolwiek się stało, muszę znać prawdę – powtórzyłem z naciskiem.
Popatrzyła na mnie uważnie, po czym wyznała mi wszystko. Sądziłem, że prześladuje ją były mąż, ale prawda o Andżeli była dużo gorsza. Walcząc o dzieci z byłym mężem policjantem i nasłaną przez niego prokuraturą, poszukała pomocy u przestępców.
– Zrozum, musiałam! On uprowadził Oleńkę i Sebastiana. Przez trzy miesiące nie miałam od dzieci żadnego znaku życia, a policjanci tylko bezradnie rozkładali ręce. Kłamali jak z nut, ale ja wiedziałam, że nie robili nic, żeby mi pomóc. Przecież on był jednym z nich! – mówiąc te słowa, Andżelika rozpłakała się.
Żeby pokonać eksmęża i policję, dogadała się z bandziorami. Szef jednej z grup przestępczych zgodził się jej pomóc w zmian za sporą sumę.
– Zebrałam pieniądze po znajomych i rodziny, zapożyczyłam się u lichwiarzy, ale już następnej nocy miałam dzieci u siebie. Przerażony Tomek nawet nie pisnął słowa kolegom, a ja nie chciałam wiedzieć, w jaki sposób bandyci przekonali go do oddania dzieci. Grunt, że były ze mną. Tyle że przestępcy nie tak szybko porzucają swoje ofiary… – znów załkała.
Uroda Andżeli nie tylko mnie rzuciła na kolana. Jej czarowi uległ także szef mafii, który zażądał, żeby w ramach wdzięczności została jego kochanką. Gdy odmówiła, zagroził, że zabije dzieci albo sprzeda je do domów publicznych, w każdym razie Andżela nigdy więcej ich nie zobaczy. Co miała więc zrobić?
– Stałam się jego niewolnicą. Wierz mi, próbowałam się od niego uwolnić, ale zażądał pieniędzy… Nigdy nie uzbieram takiej sumy, dlatego jestem na każde jego zawołanie. I dlatego nie było mnie u twoich rodziców… Nawet nie wiesz, jak bardzo się siebie brzydzę za to wszystko! – szlochała. – A teraz, kiedy znasz już prawdę, możesz mnie zostawić. Proszę, Tadziu, odejdź, zapomnij o mnie!
Nie mogłem spełnić jej prośby. Choć biłem się z myślami, od razu uznałem, że jestem w stanie pomóc Andżeli wydostać się z matni.
– Będę zawsze cię bronił. Kocham cię przecież – przytuliłem ją mocno do siebie.
Cena za wolność Andżeli wynosiła 40 tysięcy złotych plus odsetki za każdy dzień zwłoki.
Ona na pewno jeszcze się do mnie odezwie
Żadne z nas nie miało takich oszczędności, a ja jako rencista nie byłem dobrym klientem dla banków. Poszukałem innych pożyczkodawców, pozostałą sumę wypłaciłem z konta oszczędnościowego rodziców. Miałem do niego upoważnienie… Byłem święcie przekonany, że postępuję słusznie.
– Kiedyś wszystko im wytłumaczę – mówiłem, wręczając ukochanej plecak z pieniędzmi.
Z radości rzuciła mi się na szyję, obiecując jak najszybciej wrócić ze spotkania ze swoim prześladowcą i kochać się ze mną do białego rana w wynajętym przez nią w hotelu pokoju.
Czekałem do południa, ale się nie pojawiła.
Za to zadzwonili zaniepokojeni moim zniknięciem rodzice. W nerwach nakazali mi natychmiast wracać do domu, jakbym był nastoletnim szczeniakiem, a nie dorosłym facetem. Odmówiłem.
Wysupłałem z portfela ostatnie pieniądze, by opłacić kolejną dobę w hotelu. Bałem się, że mafioso zrobił coś Andżeli, a przy tym wciąż liczyłem na jej powrót. Analizując sytuację, uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem, gdzie moja ukochana mieszka.
Znałem tylko adres jej pracy, więc nie czekając do końca doby hotelowej, pojechałem do księgarni. Zamiast sklepu z książkami pod wskazanym adresem znajdował się zwykły spożywczak. W pierwszej chwili uznałem, że Andżela wstydziła się przyznać, że jest zwyczajną sklepową, więc wymyśliła księgarnię. Problem w tym, że w sklepie nikt jej nie znał. Nikt nie kojarzył kruchej, ładniutkiej blondynki z dwójką dzieci.
– Coś mi się wydaje, że ktoś nieźle pana oszukał – stwierdził otyły kierownik sklepu.
Niemożliwe…. Wróciłem do rodziców, ale wciąż miałem nadzieję, że Andżela odezwie się do mnie i wytłumaczy się ze wszystkiego. Dlatego nie powiedziałem im prawdy. Poznali ją dopiero po otrzymaniu wyciągu bankowego. Nawet nie chcę wspominać, jakie urządzili mi piekło. Wściekły ojciec omal nie wyrzucił mnie z okna z dziesiątego piętra.
Uratowała mnie mama, ale ona również przestała się do mnie odzywać. Wkrótce o swoje pieniądze upomniały się dwie firmy pożyczkowe, a że miałem problemy ze spłaceniem rat, oddały sprawę do windykatora, a ten skierował ją do komornika. W tym czasie mój dług nawet się potroił.
Tata odmówił pomocy w spłacaniu rat i wycofał mi wszelkie upoważnienia. Mama od czasu do czasu dokłada mi parę groszy ze swojej pensji, choć na niewiele to starcza. Stałem się biedakiem, którego nie stać już na dodatkową rehabilitację ani nawet na wyjazd do sanatorium, bo co z tego, że pobyt jest bezpłatny, skoro nie mam kasy na dojazd?
Ale nie to jest najgorsze. Nie mogę sobie wybaczyć, że oszukałem jedynych ludzi, którym naprawdę na mnie zależało. Chociaż z drugiej strony… No cóż, przyznaję – wciąż łudzę się, że pewnego dnia Andżela odezwie się i wszystko mi wyjaśni, bo z pewnością jest jakieś wytłumaczenie tej historii.
Wybaczyłbym jej wszystko, byle tylko wróciła. Przecież nie mogła oszukać rencisty! Nie jest bez serca! Chyba że się mylę i do końca życia będę płacił za swoją naiwność. Ale ja wciąż tak bardzo ją kocham…
Czytaj także:
„Mąż poniżał mnie, maltretował i dręczył. Przez niego poroniłam w piątym miesiącu. Żyłam w tej niewoli przez 20 lat”
„Żona po 15 latach małżeństwa odeszła do bogatszego zalotnika. A nowa kochanka okłamywała mnie od samego początku”
„Chciałam uchronić córkę przed złem, więc odgrodziłam ją od świata i zamykałam w domu. Przeze mnie wyrosła na ofiarę losu”